Nadzieżda M. Kiriłłowa
Pewnego razu – a rzecz miała
miejsce wiele lat temu – wyszłam z domu za swoimi sprawami. N ulicy podeszła do
mnie jakaś dziwna staruszka w czarnym ubraniu.
Szybkie
odejście
Ona wyciągnęła swój stareńki,
prymitywny telefon komórkowy i karteczkę z numerem. Powiedziała, że niedowidzi
już i poprosiła, by m wybrała numer do jej krewnych. Wystukałam na klawiaturze
numer napisany na kartce, przyłożyłam aparat do ucha, poczekałem na sygnał i
oddałem jej słuchawkę. Staruszka wzięła telefon, podziękowała mnie i szybko
znikła z widoku. Bardzo się temu zdziwiłam, ale poszłam swoją drogą.
Po roku historia się
powtórzyła. Ta sama staruszka znów podeszła do mnie, poprosiła o wybranie
numeru do jej krewnych, dała mi swój stareńki telefon i karteczkę z numerem.
Zadzwoniłam, nie doczekawszy się odpowiedzi oddałam słuchawkę babci. A ona znów
szybko odeszła.
W następnym roku znowu
spotkałam koło domu tą samą staruszkę. Ale tym razem postanowiłam porozmawiać z
jej krewnymi. Ale nie doczekałam się ich odpowiedzi, a staruszka zabrała mi
telefon, podziękowała i pospiesznie się oddaliła.
Jeden
czas, jedno miejsce
I od tego czasu, każdego roku
spotykałam się z nią i spotkania te
zawsze przebiegały według jednego scenariusza. Sądzę, że ta staruszka była
jakimś widmem, które pojawia się w tym samym miejscu i tym samym czasie. Zawsze
wygląda tak samo, podchodzi do mnie zawsze z tymi samymi słowami. Odzież na
niej jest zawsze ciemna, a telefon bardzo prosty, z czarno-białym ekranikiem.
Kobieta bardzo szybko się oddala, kiedy jej prośba zostaje spełniona.
Być może dawno temu tej
staruszce na tym miejscu przydarzyło się nieszczęście i z jakiejś przyczyny nie
mogła się dodzwonić do krewnych? A teraz pojawia się w każdym roku i usiłuje
się dodzwonić do rodziny przy pomocy przechodniów?
Moje 3 grosze
Rzeczywiście – historia niezwykła. Szkoda
tylko, że jej autorka nie wpadła na pomysł pójścia za tajemniczą babcią, by
zobaczyć, dokąd się uda? Poza tym mogła spróbować zapamiętać ten numer telefonu
a potem sprawdzić, do kogo należał. No i czy numer za każdym razem był ten sam,
czy inny?
A może lepiej nie, bo mógł to być
zwiastun śmierci, ale z drugiej strony dlaczego przyczepił się właśnie do niej?
Szkoda, że autorka nie drążyła sprawy – może dowiedziałaby się czegoś nowego i
ciekawszego?
Źródło – „Niewydumannyje
Istorii”, nr 39/2021, s. 25
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz