Walerij S. Pysin
O tym strasznym wypadku
komunikacyjnym, który wydarzył się w latach 90., na terenie Obwodu Iwanowskiego
media – zarówno lokalne jak i państwowe – niczego nie powiedziały. Wypadek ten
od razu został utajniony.
Niesprawne
hamulce
Dowiedziałem się o nim od mojej
żony. Ona wtedy przyjechała z miasta Kineszmy (Obwód Iwanowski), gdzie
wypoczywała wraz z naszą córką w wieku szkolnym u moich teściów. Jej ojciec był
zastępcą naczelnika Miejskiego Oddziału Spraw Wewnętrznych i on powiedział o
tym mojej żonie w ścisłej tajemnicy. A moja zona nie wytrzymała i wszystko mi
opowiedziała.
Szosa z Kineszmy do Jurewca
przebiega nieopodal brzegu Wołgi, składa się z wielu równych i pagórkowatych
odcinków. Na jednym z jej długich i krętych zjazdów, pewnej ciężarówce wiozącej
kilkanaście grubych płyt żelaznych leżących luzem na pace, padł system
hamulcowy. Płyty metalowe były długie i szerokie tak, że wystawały na metr do
tyłu i na boki. Maszyna jechała z góry i wskutek niestabilności zaczęła się
kołysać z boku na bok i jechać zygzakiem z coraz większą prędkością. A na
spotkanie tej ciężarówce z dołu do góry jechał kursowy autobus z pasażerami na
pokładzie.
Rozcięci
na połówki
Nastąpiła straszliwa katastrofa.
Źle zamocowane żelazne płyty ruszyły siłą bezwładności w kierunku ruchu i tak
jak noże rozcięły autokar. Ponad połowa ludzi w nim podróżująca, w tym
kierowca, zostali przecięci na połówki. Ruch na szosie został wstrzymany przez
drogówkę.
Ani w Kineszmie, ani w całym
obwodzie nie ogłoszono żałoby po zabitych. O katastrofie mówili tylko miejscowi
mieszkańcy.
Źródło – „Niewydumannyje
Istorii” nr 35/2021, s. 11.
Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F.
Leśniakiewicz