Powered By Blogger

czwartek, 4 lipca 2024

Przybysz z innego Czasu

 


Wiktor Bumagin

 

Wydawałoby się, że wędrowców w Czasie można spotkać jedynie na stronach powieści SF. A właśnie, że nie: jeden taki przybysz z Przyszłości stał się więźniem naszych czasów i żył w ubiegłym wieku w naszym kraju. Nazywał się Jewgienij Josifowicz Gajduczok (lub Hajduczek – uwaga tłum.). Za jego przyczyną, znany badacz Wadim Czornobrow (przewodniczący Grupy Badawczej Kosmopoisk) i dziennikarka Jekatierina Gołowina przeprowadzili w jego sprawie dziennikarskie śledztwo. 

 

Fatalna przygoda

 

Jewgienij Iosifowicz pochodził z XXII wieku. Będąc jeszcze bardzo młodym dzieckiem, postanowił ukraść wehikuł czasu i zabrać go na przejażdżkę do egzotycznej starożytności. Zabierając do kompanii dziewczynę, dla której pięknych oczu to wszystko się w zasadzie zaczęło, pędził przez światy i stulecia. Ale nie odleciał daleko. W latach trzydziestych XX wieku doszło do wypadku kradzionego pojazdu. Zdumieni i przerażeni młodzi ludzie szybko zorientowali się, że uszkodzona maszyna będzie w stanie unieść tylko jednego z nich i nie wiadomo, czy starczy jej energii, aby dostać się do XXII wieku. Nie mieli wielkiego wyboru, dlatego dwunastoletni chłopiec wepchnął ryczącą dziewczynkę do przedziału i każąc jej wrócić z pomocą, wysłał ją w Przyszłość. Przynajmniej w razie kolejnego wypadku byłaby znacznie bliżej swojego stulecia i dalej od barbarzyńskich epok, takich jak nasza.

Nie czekał na pomoc. Wkrótce młody wędrowiec został adoptowany przez życzliwych ludzi, a chłopiec zaczął opanowywać nowe życie - którego, jak sam powiedział, początkowo po prostu go nienawidził. Dopiero gdy po raz pierwszy w życiu jechał na rowerze, zdał sobie sprawę, że i to może mieć swoje małe radości...

W wieku 15 lat Jewgienij wstąpił do biblioteki w Leningradzkim Domu Książki i pracował jako sprzedawca na wydziale literatury nauk ścisłych i technologii. Jednak pomimo tak specyficznej specjalizacji znał Borysa Oleinika, Jurija Lebiedinskiego, Borysa Korniejewa, Olesę, Bułhakowa, Bernesa, Szulżenkę i dobrze znał Marszaka. I pewnego dnia - co za ironia losu! – rozmawiał z autorem „Wehikułu czasu”, legendarnym H.G. Wellsem.


Prognosta


Być może ci humanitarni znajomi wpłynęli na jego przyszły los - Jewgienij wstąpił na wydział reżyserii szkoły teatralnej. Skąd kilka lat później trafił prosto na Syberię: doskonale pamiętał, kim był Stalin ze swoich szkolnych zajęć z historii, ale nie nauczył się jeszcze trzymać gęby na kłódkę. Cela obozowa była wypełniona po brzegi „politycznymi”; główny kontyngent składał się z niepiśmiennych mężczyzn i wkrótce mądry facet znalazł drogę do zbawienia. Co wieczór strażnik przynosił do celi stertę wycinków gazet – na bibułki. I każdego wieczoru mieszkańcy obozu cierpliwie czekali, aż uczeń ułoży pełnoprawne fragmenty tej mozaiki i rozpocznie „informację polityczną”. Po kilku miesiącach był już dobrze zorientowany w „temacie dnia” i palił jak lokomotywa razem ze wszystkimi.

Znajomość historii Jewgienia dobrze mu służyła - pamiętając prawdziwe cele Stalina i Hitlera, z łatwością potrafił czytać „między wierszami”. Pomogły także umiejętności artysty - w przeciwieństwie do palenia, każdy w jego stuleciu potrafił chociaż trochę rysować. Już wkrótce Gajduczok stał na czele redakcji obozowej i zaczął wydawać hasła, plakaty i gazety ścienne o spójnej ideologicznie treści. Ogólnie rzecz biorąc, dwa lata później reputacja tego, kto zdał sobie sprawę, ujrzał światło i odkupił się przez pracę, dotarła do właściwych ludzi, a na wpół wykształcony student został zwolniony.

Wolność okazała się jednak względna – rozpoczęła się wojna zimowa z Finlandią, a były więzień został powołany do wojska. Służbę rozpoczął w Baku, w batalionie obsługi lotniczej. Wszyscy obawiali się wówczas, że Wielka Brytania zacznie bombardować kaukaskie pola naftowe, ale Gajduczok, pamiętając z historii sojuszu brytyjskiego, przekonywał, że „Churchill nie odważyłby się, a Stalin na to nie pozwolił” i zapewnił odpowiednią ideologiczne podstawę tej sprawy. Znajomość „momentu współczesnego” pomogła przetrwać pamiętną niedzielę 1941 r. Rankiem 22 czerwca, kiedy cały korpus oficerski był jeszcze w szoku, sierżant Gajduczok wygłaszał już dla żołnierzy wykład na temat „niemieckiego bestialskiego faszyzmu”. Został więc instruktorem politycznym. Nawiasem mówiąc, miał opinię doskonałego analityka - szkolny kurs historii nadal pomagał. „Obliczanie” dalszych posunięć walczących stron stało się jego podpisem.

Po wojnie podróżnik w czasie osiadł w jednym z regionalnych ośrodków na grzbiecie Miedwiedickim, na granicy obwodów Saratowa i Wołgogradu. Tam był dyrektorem Domu Kultury, stworzył i kierował muzeum historii lokalnej, którego unikalną kolekcję zwiedzano nawet z zagranicy. Co ciekawe, w latach 70. i 80. XX w. w jednej z sal muzeum wisiała długa „taśma czasu” – wielometrowy zwój papieru przedstawiający najważniejsze wydarzenia z historii świata od epoki kamienia do… XXI wieku włącznie. Jewgienij Iosifowicz zmarł w 1991 roku w wieku 76 lat, dwa wieki przed swoimi narodzinami.

 

Istnieją dowody

 

Naturalnym pytaniem, które pojawia się u każdego czytelnika, jest kwestia dowodów. Nie mogą one jednak znaleźć się w tej historii, być może także dlatego, że osoba znajdująca się w Przeszłości nie ma prawa w jakikolwiek sposób wpływać na bieg historii, niezależnie od tego, jak zła by ona nie była. Dlatego Gajduczok nie przedstawił ani telefonu holograficznego, ani fotonowej maszynki do mielenia mięsa jako dowodu swojego egzotycznego pochodzenia. Nie ujawnił też szczegółów technicznych urządzenia, na którym doszedł do naszego wieku – „wszystko ma swój czas!” A jednak niektóre szczegóły, które wyszły na jaw w rozmowach z jego bliskimi i znajomymi, a także informacje otrzymane nie tak dawno temu wskazują, że cała ta historia mogła mieć miejsce.

Kilka lat po śmierci Gajduczka odnaleziono jednego z jego kolegów, który pamiętał kilka epizodów, w których ich instruktor polityczny zachowywał się jak naturalny jasnowidz. Na przykład na kilka dni przed wybuchem wojny powiedział swoim przyjaciołom, którzy przygotowywali się do wyjazdu, że „w niedzielę nie będą mieli na to czasu”. A kilka dni później, gdy jeden z nich, uważając go za wróżbitę, dosłownie zadręczał Gajduczka pytaniami o datę zwycięstwa, podał także tę cenną datę. Po czym natychmiast stracił reputację proroka - wszyscy byli zbyt pewni naszego błyskawicznego zwycięstwa. Kolega żołnierz również potwierdził fenomenalne zdolności analityczne swojego instruktora politycznego.

Podobną „przenikliwość” Gajduczok wykazywał się w swoich czasach, „przepowiadając” prezydenturę Jelcyna, upadek ZSRR, konflikt ormiańsko-azerbejdżański, Gruzję, Czeczenię i Jugosławię. Było to w czasach, gdy wszyscy w słowie „pieriestrojka” nadawali jedynie znaczenie naprawczo-budowlane. Jednak w te dziwne proroctwa również nie wierzono.

Córka Jewgienija Josifowicza pokazała Jekaterinie Gołowinie jedno z dzieł ojca - około 20 plakatów wykonanych w stylu „Okna wzrostu”, czyli rysunku z poezją. Zebrał je w jeden album i zatytułował go bardzo wymownie: „Nasze miasto w XXI wieku”. Najciekawsze jest to, że niektóre z jego ilustrowanych przepowiedni już powoli zaczynają się spełniać. Córka Gajduczka pamiętała także dziwne bajki, które opowiadał jej ojciec w dzieciństwie. Fabuła tych opowieści przyniosłaby sławę każdemu pisarzowi science-fiction. Jednym z bajecznych wspomnień z tamtych czasów jest krasnolud ubrany w skafander kosmiczny. O jakich skafandrach kosmicznych można było mówić pod koniec lat czterdziestych, na podstawie praktyki, tak naprawdę nie wiadomo.

Według serdecznych przyjaciół Gajduczka czasami „łapał” i wdawał się w opowieści o tym, jak Ziemia wygląda z kosmosu, jak zmienia się percepcja astronauty podczas poruszania się po bezmiarze Wszechświata, jak Kosmici dostosowują się do naszych warunków i wiele więcej. „Marzyciel” – powiedzieli niektórzy. „Przerażające” – mówili inni. „No cóż, odmówiłem!” - jeszcze inni podziwiali. Ale może po prostu sobie przypomniał?

W swoich rozmowach Jewgienij Josifowicz wspomniał także, dlaczego po wojnie osiedlił się w tym mieście na grzbiecie Miedwiedickim. Według niego to ciche, słabo zaludnione miasteczko do XXII wieku zamieni się w największą metropolię-port kosmiczny skupiającą się na podróżach w Czasie. Według niego to właśnie w tym mieście powstanie nowy Petersburg: stary w Przyszłości znajdzie się pod wodą i zostanie pospiesznie ewakuowany w te stepowe rejony.

Wreszcie tajemnicze pochodzenie Jewgienija Josifowicza Gajduczki potwierdziła jasnowidzka Tatiana Wiktorowna Carewa. Ze zdjęcia zauważyła, że ​​miał zupełnie inną strukturę energetyczną niż współcześni ludzie. Powiedziała Jekaterinie Gołowinie: Wniknął w wiele Coś związanego z Czasem Z energiami Czasu.

 

Moje 3 grosze 


Podróże w Czasie są możliwe, na razie na papierze, ale w Przyszłości zapewne zostanie wymyślona odpowiednia technologia. Ale nie o tym chciałem powiedzieć. Chciałbym w kontekście materiału Wiktora Bumagina przypomnieć inny artykuł A. Piestowa na temat podróży w Czasie, a dotyczący tajemnicy szpiega Pokrowskiego, który opublikowałem na łamach „Nieznanego Świata” i moim blogu na stronie: https://wszechocean.blogspot.com/search?q=tajemnica+pokrowskiego, w dniu 10.VII.2016 roku.

O co chodzi? Chodzi o to, że w 1946 r. NKWD ujęło osobnika, który posiadał przy sobie zafoliowaną legitymację o treści: «Strefy ścisłej odpowiedzialności dowództwa NATO. Murmańsk. Norweska Strefa Okupacyjna. Dowód tożsamości. POKROWSKIJ (imię i patronimik). Data urodzenia – 1 marca 1972 roku. Miejsce urodzenia – Marmansk, Rosja. Wydano dnia takiego-to-a-takiego 2008 roku, przez komendanturę miasta Murmańska. Ważne do dnia takiego-to-a-takiego 2009 roku...» i z kolorowym zdjęciem. Ciekawe, nieprawdaż?

W takim kontekście wydaje się oczywistym, że Rosjanie nie chcieli takiego rozwoju sytuacji politycznej w Federacji Rosyjskiej i wywołali wojenną awanturę na Ukrainie, a następnie z całym NATO… Jak na razie trwa krwawa łaźnia na Ukrainie i wojna hybrydowa przeciwko Polsce i krajom bałtyckim. Putin przestraszył się na serio i pragnie zmienić rzeczywistość wracając do status quo ante 1914 a.D. I chyba o to właśnie mu chodzi, gdyż w przeciwnym  wypadku grozi mu proces à la Norymberga i podział matuszki-Rossiji na szereg mniejszych państw. A tego polityczne jastrzębie na Kremlu sobie bynajmniej nie życzą, bo Rosja przestanie być supermocarstwem atomowym i przestanie zagrażać Europie i światu…  

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

 

 

 

środa, 3 lipca 2024

Droga śmierci w pobliżu Łytkarino

 


Wiktor Bumagin

 

Plotka głosi, że w obwodzie moskiewskim jest aż 12 odcinków dróg o wyjątkowo dużej liczbie wypadków i ofiar śmiertelnych, ale sześciokilometrowy odcinek leśnej drogi w pobliżu wsi Peczorka na autostradzie Liubiece-Łytkarino bije wszelkie rekordy jego trwałe krwawe żniwo. Nic dziwnego, że miejscowi nazwali ją Drogą Śmierci.

 

Raj staje się piekłem

 

Dawno, dawno temu była to po prostu cicha i spokojna droga przez las, najwyraźniej niepozbawiona odrobiny romantyzmu, łącząca pod Moskwą małe miasteczko Łytkarino liczące 60 tysięcy mieszkańców z Liubiercami. Brzozowy las przeplatany lekko sosnami, zacieniona alejka, miejscami tajemnicze zakręty krętej drogi i śpiew leśnych ptaków – prawdziwy raj dla rowerzystów-amatorów! Jednak pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku raj ten zaczął zamieniać się w tę straszliwą drogę, o której owiano złą sławę przez ostatnie 30 lat. To wtedy pojazdy osobowe stały się powszechne, a autostrada stała się ruchliwa. Ponieważ nawierzchnia drogi nie była przystosowana do tak dużego ruchu, często zdarzały się tu stłuczki, a potem wypadki samochodowe.

Pierwsza duża katastrofa wydarzyła się tu w 1989 roku. Orszak weselny z Łytkarino wyruszył drogą do Parku Leśnego Tomilino, gdzie uroczystość miała być kontynuowana w naturze. Nagle zza zakrętu z dużą prędkością wyleciała ogromna ciężarówka, a samochód z nowożeńcami został zmiażdżony i wyrzucony na pobocze. Panna młoda zmarła i od tego momentu droga wydawała się przeklęta - w latach 1990-2002 wydarzyło się na niej około 20 poważnych wypadków i katastrof, setki osób zginęło lub zostało tu niepełnosprawnych. Na tym obszarze nie odnotowano żadnych drobnych wypadków.

Jednocześnie wiele osób, które przeżyły wypadki, twierdziło, że widziało na drodze ducha - młodą czarnowłosą kobietę w śnieżnobiałej sukni ślubnej. Najwyraźniej ma to związek z pierwszą katastrofą z 1989 roku. Doprowadziło to do rozmowy o anomalnym charakterze trasy i otaczającym ją polu ujemnej energii. Droga zaczęła zarastać strasznymi tablicami pamiątkowymi w postaci pozostałości porozbijanych samochodów, krzyży, nagrobków i wieńców. Jest ich tak wiele, że zaskakuje nawet kierowców wyścigowych. A starzy ludzie zaczęli opowiadać, że ten przeklęty odcinek drogi przechodzi przez starożytne słowiańskie cmentarzysko z X-XI wieku. Poza tą wersją natury, anomalia Łytkarino przez długi czas nie istniała.

 

Środki od Borysa Gromowa

 

W 2003 roku, dowiedziawszy się o istnieniu zjawiska Drogi Śmierci, gubernator obwodu moskiewskiego generał-porucznik[1] Borys Wsiewołodowicz Gromow obiecał „położyć kres” niebezpieczeństwom na tym odcinku drogi i uczynić go bezpieczniejszym. Zaniepokojeni w dużej mierze mistycznymi wydarzeniami łytkarinowie obawiali się, że nie będzie łatwo pokonać ich nieznaną przyczynę. Wkrótce jednak na drodze zainstalowano kilka znaków drogowych ostrzegających o niebezpiecznych obszarach, położono nowy asfalt i kilka progów zwalniających. Te proste środki pozwoliły radykalnie zmniejszyć liczbę zgonów.

Reakcja Gromowa była przykładem odpowiedniego zestawu działań w odpowiedzi na pojawienie się niebezpiecznej strefy anomalnej. Wydaje się, że niebezpieczeństwo zostało przezwyciężone właśnie dlatego, że szefem władz regionalnych był wczoraj generał wojskowy, dowódca 40. Armii, która wchodziła w skład Ograniczonego Kontyngentu Wojsk Radzieckich w Afganistanie i był przyzwyczajony do rozwiązywania problemów poprzez jasne, proste, skuteczne środki. Znaki ostrzegawcze i sztuczne nierówności na drodze uniemożliwiają teraz lekkomyślnym kierowcom przyspieszanie na wyremontowanym odcinku autostrady. To naturalne, że wypadków było zauważalnie mniej.

Wydawać by się mogło, że niebezpieczeństwo minęło, jednak dopiero po tym, jak władze stanowczą decyzją poprawiły sytuację na drogach w niebezpiecznym rejonie, gazety zaczęły w każdy możliwy sposób wyolbrzymiać „podatny temat”, wzbudzając strach najbardziej wrażliwych czytelników. W 2005 roku ekipa filmowa programu „Incredible but Fact” (kanał TNT) nakręciła opowieść o Strefie Łytkarinskiej, w której stwierdziła, że ​​​​w tym obszarze operatorzy z różdżkami odkryli potężną strefę geopatogenną o pochodzeniu historycznym. Tam miejscowi mieszkańcy wyrażali wersje, że droga przechodzi przez łącznik geologiczny, że została zbudowana albo na starożytnym cmentarzu, albo na pogańskiej świątyni.

 

Zadziałał „Kosmopoisk”

 

6 grudnia 2006 roku grupa pięciu badaczy pod przewodnictwem słynnego ufologa Wadima Czernobrowa zbadała tajemnicze struktury podobne do kraterów po meteorytach, które znajdują się w pobliżu Drogi Śmierci. Odkrył je miejscowy mieszkaniec, emeryt W. Korenkow, który przez wiele lat bezskutecznie próbował zainteresować tym znaleziskiem różne rosyjskie instytucje naukowe. Nikogo to nie zainteresowało, zwłaszcza po tym, jak Korenkow zaczął propagować wywrotową tezę, że kratery w pobliżu Łytkarina powstały w wyniku upadku fragmentu Meteorytu Tunguskiego, który po eksplozji głównego ciała na Syberii poleciał w rejon Moskwy. Wahania między władzami mogłyby prawdopodobnie trwać w nieskończoność, ale Moskiewski Uniwersytet Państwowy pomyślał o doradzeniu Korenkowowi, aby skontaktował się z niezależnym stowarzyszeniem Kosmopoisk.

Po dotarciu do „Kosmopoisku” energiczny emeryt podzielił się swoim odkryciem. I tak Czernobrow i jego towarzysze zbadali główny krater, którego maksymalny rozmiar sięga 100 metrów, a głębokość wynosi 5 metrów. Wewnątrz krateru i wałów wyrzuconej ziemi rosną obficie sosny i świerki, w wieku około 150 lat. Ponieważ Meteoryt Tunguski spadł na ziemię w 1908 r., wersja Korenkowa okazała się nie do utrzymania – drzewa najwyraźniej nie mogły przetrwać pod fragmentami meteorytu. Z drugiej strony udało nam się dowiedzieć, że lej nie jest tak stary. Z geologicznego punktu widzenia jego wiek jest bardzo mały: ślady erozji na kraterze są minimalne. Nie mógł więc powstać wcześniej niż 1000 lat temu, a jak uznali badacze z „Kosmopoisku”, wiek głównego krateru Łytkarino mógł wynosić od 150 do 1000 lat.

W trakcie oględzin wykonano doły, dzięki którym udało się wykryć kamienie, które znajdowały się w ziemi przed rzekomym wybuchem. Były identyczne z kamieniami leżącymi do 50 metrów od krateru i prawdopodobnie wyrzuconymi w wyniku eksplozji. Na powierzchni krateru znaleziono współczesne śmieci, takie jak kute gwoździe, stare puszki i naboje myśliwskie, w ilościach nieistotnych dla regionu moskiewskiego. Jednak na głębokości zaledwie kilku centymetrów takich obiektów nie ma. Z dołów znajdujących się wewnątrz krateru wydobyto także bezkształtne fragmenty metalu – fragmenty masywnego metalowego korpusu, który nie miał gładkich powierzchni. Prawdopodobnie są to fragmenty meteorytu, który spadł w rejonie Moskwy w średniowieczu, a nawet w czasach nowożytnych. Masa tego niebiańskiego wędrowca mogła wynosić kilka ton. W świetle tego odkrycia założono, że anomalne właściwości drogi łytkarinskiej wynikają z faktu, że została ona ułożona poprzez kratery meteorytowe.


„Bitwa ekstrasensów” na Polanie Narzeczonych

 

Kolejny ciekawy punkt wiąże się z faktem, że w dniach 23-24 maja 2007 r. Na Drodze Śmierci w pobliżu tzw. Polany Narzeczonych został nakręcony program telewizyjny „Bitwa ekstrasensów” z Michaiłem Poreczenkowem w roli prezentera. Kilku członków tego samego stowarzyszenia „Kosmopoisk zostało zaproszonych jako konsultanci. Testowani jasnowidze nie byli ostrzegani z wyprzedzeniem o tym, dokąd są zabierani. Jeden po drugim przez 10 minut próbowali się skoncentrować i scharakteryzować okolicę. Większość z ośmiu uczestników konkursu poprawnie zidentyfikowała bliskość starożytnych pochówków i inne niekorzystne czynniki, które wiążą się ze zwiększoną liczbą wypadków na tym odcinku drogi. Obaj opisali okolicę z niezwykłą dokładnością, wymieniając najróżniejsze szczegóły, nawet te, które w czasie kręcenia filmu nie były znane nawet ekspertom.

Ciekawostką jest również fakt, że 5-7 lat temu kamera wideo uchwyciła ducha panny młodej z Drogi Śmierci. Producentka wideo Olga Zyuzina, która przestudiowała to nagranie, uznała, że ​​w rzeczywistości był to tylko odblask obiektywu. Zupełnie odmienną opinię podziela psychiatra sądowy i ekspert telewizyjnego projektu Bitwa ekstrasensów Michaił Winogradow. Uważa, że ​​duch sfilmowany na nieszczęsnej drodze to obiektywna rzeczywistość, a nie złudzenie optyczne.

 

Moje 3 grosze

 

Takie „zaczarowane” czy „magiczne” odcinki dróg występują w wielu miejscach na całym świecie. Dotyczy to także dróg kolei żelaznej, o czy pisałem wraz z dr. Milošem Jesenským i Stanisławem Bednarzem w książce „Pociągi – widma i widma w pociągach” (Royal Hawaiian Press, 2024), której wnioskiem końcowym jest, że duchy i widma istnieją naprawdę, a na kolejach dzieją się rzeczy, które powinny być wreszcie solidnie zbadane, bowiem nie są to zjawiska nadprzyrodzone, ale fizyczne jednak tak subtelne, że wymagające super ultraczułej aparatury pomiarowej i nowego podejścia do fizyki w ogóle. To samo dotyczy dróg, domów, obszarów na powierzchni Ziemi i jak podejrzewam także innych planet, na których stanęły jakieś psychozoa.

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

 



[1] Dwie gwiazdki na pagonach. Nasz odpowiednik to generał broni (OF-8, trzy gwiazdki).

wtorek, 2 lipca 2024

Legendy miejskie Lipiecka

  


Wiktor Bumagin

 

Zanurzony w zieleni Lipieck ze swoimi 430.500 mieszkańcami uważany jest za drugie pod względem liczby ludności miasto w Obwodzie Czarnej Ziemi, piąte w Centralnym Okręgu Federalnym i dopiero 39. w całej Rosji. Stanowi trzon największej rosyjskiej aglomeracji specjalizującej się w pełnocyklowej metalurgii żelaza. I choć miasto jest nudno uprzemysłowione, jego mieszkańcy znają wiele ciekawych, czasem wręcz bajkowych historii o swoim Lipiecku.

 

Lipiecka miłość Hermanna Göringa

 

Oczywiście najsłynniejszą miejską legendą Lipiecka jest historia miłosna lokalnej piękności Nadieżdy Goriaczowej i przyszłego ministra lotnictwa Rzeszy Niemieckiej Hermanna Göringa. Zacznijmy od tego, że zgodnie z Traktatem Wersalskim podsumowującym skutki I wojny światowej Niemcy utraciły prawo do posiadania ponad 100-tysięcznej armii i nie mogły już produkować czołgów, samolotów, łodzi podwodnych i podobnego sprzętu. Władze niemieckie, przy pomocy młodego Związku Radzieckiego, zdołały jednak obejść to porozumienie. To właśnie na terenie ZSRR otwarto wspólne kursy dla załóg czołgów, w Czapajewsku otwarto fabrykę produkującą zakazaną broń chemiczną, a w Lipiecku powstała tajna szkoła lotnicza, która działała w latach 1925–1933.

Już w 1923 roku utworzono tam Wyższą Szkołę Pilotów Wojskowych. Jednak po kilku latach zamknięto pod pretekstem „niewystarczającego zaplecza materiałowego i technicznego”. W rzeczywistości szkołę zamknięto ze względu na to, że na jej miejscu ulokowano 4. Odrębny Oddział Szkoleniowy, mający realizować „zadania specjalne w zakresie szkolenia radzieckiego i zagranicznego personelu lotniczego”. Co więcej, przez personel zagraniczny nie mieli na myśli przyjaciół z Kominternu, jak mogłoby się wydawać, ale Niemców.

To tam, według legendy, wielokrotnie reprodukowanej w prasie i innych mediach oraz książkach udających poważne, Hermann Göring przeszedł swego rodzaju przekwalifikowanie. Wraz z innymi niemieckimi pilotami był częstym gościem lokalnych dansingów, gdzie poznał bardzo atrakcyjną córkę zawiadowcy stacji, Nadieżdę Goriaczewą. Początkowo kochankowie porozumiewali się za pomocą rosyjsko-niemieckich rozmówek, a następnie, aby lepiej zrozumieć swoją „Herę”, Goriaczewa zaczęła uczyć się niemieckiego.

Jednak burzliwy romans nie trwał długo. Już w 1926 roku Göring wyjechał do ojczyzny, a Nadia pozostała w Lipiecku. Pilot obiecał jednak wrócić i zabrać ze sobą ukochaną. Rozpoczęła się między nimi korespondencja, która pomimo małżeństwa Göringa trwała rzekomo aż do końca czerwca 1941 roku. Goriaczowa napisała do niego, że jest gotowa nosić swoją miłość przez całe życie, a kiedy „gruby Herman” spadł z konia i zranił się w nogę, zainteresowała się zdrowiem kochanka. Część listów z Rzeszy nie docierała jednak do Nadieżdy i trafiała do archiwów NKWD.

Oczywiście romantyczna legenda, ale w rzeczywistości Göring nie miał wówczas czasu na studia w ZSRR, a już na pewno nie na romanse. Faktem jest, że podczas leczenia przypadkowego urazu uzależnił się od morfiny, po czym przez długi czas próbował pozbyć się narkomanii. (Göring uzależnił się od morfiny po postrzale, który odniósł w czasie próby puczu w Monachium – przyp. tłum.) Göring był nawet leczony z tego powodu w dwóch austriackich klinikach psychiatrycznych. I dlaczego potrzebował przekwalifikowania w Lipiecku? W czasie I wojny światowej, począwszy od jesieni 1915 roku, Göring był pilotem myśliwca, a od 3 lipca 1918 roku dowodził 1. Dywizjonem Myśliwskim Richthofena, elitarną jednostką lotniczą armii niemieckiej. W bitwach powietrznych zestrzelił 22 samoloty wroga i został odznaczony Krzyżem Żelaznym (Było to odznaczenie Pour le Mérite czyli Order Zasługi – przyp. tłum.). W latach dwudziestych nie nastąpiły żadne rewolucje techniczne, a on, jako pilot pierwszej klasy, najwyraźniej po prostu nie potrzebował przekwalifikowania. Dlatego historycy coraz częściej zgadzają się, że jego pełny imiennik studiował w Szkole Lotniczej w Lipiecku, ponieważ nazwisko Göring (lub Goering) jest bardzo powszechne w niektórych regionach Niemiec, a imię Hermann również nie jest tam rzadkością.

Z tej legendy wynika kolejna legenda. Podobno podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej Niemcy nie zbombardowali Lipiecka, skoro Göring wydał taki rozkaz, dbając o bezpieczeństwo swojej ukochanej. Jednak na podstawie danych z dokumentów archiwalnych i wspomnień mieszczan lokalni historycy dowiedli czegoś przeciwnego: Lipieck był wielokrotnie bombardowany. Ich głównym celem było lotnisko wojskowe i zabudowania zakładów metalurgicznych. Na przykład fabryka Swobodny Sokół została zbombardowana 11 razy. Doszło także do nalotów na budynki mieszkalne i Sobór Narodzenia Pańskiego, ale na szczęście nie spowodowały one dużych ofiar wśród ludności cywilnej.

 

I Piotr Wielki był tutaj

 

Ale co z Hermannem Göringiem, gdy wśród miejskich legend Lipiecka pojawi się sam pierwszy cesarz wszechrosyjski Piotr Wielki! Jedna z tych legend opowiada, jak pewnego dnia Piotr I, zatrzymując się w klasztorze Paroi, zobaczył tam złoża rudy brunatnego żelaza i zaczął mówić opatowi klasztoru, że zamknie klasztor i otworzy na jego miejscu hutę żelaza. Następnie bracia klasztorni obiecali pokazać władcy miejsce, w którym leży jeszcze więcej żelaza. Takim miejscem okazał się klasztorny młyn. Tam powstała pierwsza huta żelaza w Lipiecku. Fabryki powstałe wówczas w tym bardzo małym miasteczku produkowały bogaty asortyment wyrobów dla armii i marynarki wojennej Piotra Wielkiego: armaty, kule armatnie, kotwice, pistolety, stroiki, bagnety, granaty, bomby, miecze, kordy, młotki, śrubokręty, dłuta, żelazo, drut, gwoździe i doskonałej jakości stal.

Innym razem, spacerując z admirałem Senjawinem wzdłuż rzeki Lipówki, cesarz zauważył źródło tryskające z ziemi. Wiedząc doskonale o leczniczych właściwościach wód mineralnych, Piotr I nakazał zbadać skład wody źródlanej i zainstalować studnię w miejscu jej źródła. To dzięki wodom mineralnym i dalekowzroczności wielkiego reformatora Rosji XIX i początku XX wieku prowincjonalny Lipieck stał się znany w całym imperium jako „rosyjskie Baden-Baden”. Kurort był ulubionym miejscem wypoczynku szlachty z całej Rosji.

W XIX wieku Lipieck został wychwalany jako kurort przez słynnego dramaturga, księcia Szachowskiego. Jego wodewil o życiu kurortowym, miłości i oszustwie „Lekcja dla kokietek albo wód lipieckich” wystawiany był na scenach teatralnych Moskwy i Petersburga z liczną publicznością. Jedna z bohaterek spektaklu wykrzyknęła z zachwytem: „Wyznaję wam, że Lipieck to raj naziemny! Życzliwość mieszkańców i rozkosze natury przydadzą mi się tu bardziej niż cała woda świata!” Ogólnie rzecz biorąc, przez lata wody Lipiecka odwiedzało wielu wybitnych ludzi: cesarz Aleksander I Błogosławiony, wciąż następca tronu - Aleksander II Wyzwoliciel, w towarzystwie poety Wasilija Żukowskiego, a także Nikołaja Karamzina, Aleksandra Gribojedowa, poetę Piotra Wiazemskiego, pisarza Piotr Boborykina, Jurija Lermontowa (ojciec Michaiła Lermontowa), rodzina Gonczarowów z wciąż małą Natalią - przyszłą żoną Aleksandra Siergiejewicza Puszkina, jego „cudowną chwilą” Anną Kern i pierwszą rosyjską poetką Anną Buniną.

 

Atrakcje z diabelstwem

 

Jeśli chodzi o obwód lipiecki, jak na rosyjskie standardy jest on bardzo mały, choć malowniczy. Powierzchnia 24.047 km kw. zapewnia mu dopiero 72. miejsce wśród regionów Federacji Rosyjskiej jako całości i ostatnie wśród pięciu regionów regionu gospodarczego Centralnej Czarnej Ziemi. Ale pomimo tych niewielkich rozmiarów, w regionie jest mnóstwo miejsc owianych legendami, niosącymi ze sobą najróżniejsze czary. Na przykład w pobliżu wsi Zamaraika w obwodzie wołowskim w obwodzie lipieckim znajduje się obszar zwany Idolkami. Od dawna znane jest jako wylęgarnia sabatów czarownic i innych diabelskich zachowań. Tam, dokładnie na odwrót, powtórzył się wątek „Nocy przed Bożym Narodzeniem” Gogola – diabeł jechał na człowieku.

Chłop imieniem Iwan, który w zapleczu rosyjskim nosił szczerze dziwny przydomek Misterch, wracał do swojej wioski przez Zamarajskie Idolki, gdy nagle Bóg jeden wie, co wskoczyło mu na ramiona. To coś zaczęło bić Iwana po bokach futrzastymi nogami i kopytami, a jego szponiasta łapa chwytała chłopa za włosy. Podnosząc głowę, Misterch zobaczył jedynie rogi i świński pysk z wystającymi kłami. Diabeł jeździł na Iwanuszce, aż zapiały pierwsze koguty, po czym zeskoczył i zniknął.

W Zamarayce pamiętają także miejscowego żołnierza, który w dawnych czasach służył na Zakarpaciu. Po demobilizacji zdecydował się tam pozostać, aby się dorobić. Osiedlił się w domu młodej, niezamężnej kobiety. A potem pewnego dnia demon naprawdę go zdezorientował - wkradł się do pokoju gospodyni z jawnie grzesznymi myślami - będąc młodym, zdemobilizowanym! A potem zobaczył, że gospodyni natarła się jakąś maścią, przeczytała formułę i poleciała do komina. Żołnierz przypomniał sobie ten bełkotliwy tekst, również posmarował się maścią i poleciał za nią.

Z odległego Zakarpacia szybko polecieli do miejsc znanych zdemobilizowanemu z dzieciństwa, a mianowicie do Zamarskich Idolek. A tam sabat czarownic działał pełną parą. Na zgromadzeniu żołnierz spotkał miejscową czarodziejkę Paraszę, która go rozpoznała i była bardzo zaskoczona. Ale zakarpacka wiedźma również go zauważyła, po czym natychmiast przeczytała kolejny tekst i natychmiast znaleźli się z powrotem tam, skąd przybyli. Wkrótce żołnierz opuścił Ukrainę i udał się do domu. W swojej rodzinnej wiosce ponownie spotkał czarodziejkę Paraszę, która surowo zabroniła mu mówić komukolwiek o ich spotkaniu na sabacie. I żołnierz utrzymywał tę tajemnicę niemal przez całe życie, całą swoją niezwykłą historię opowiadając dopiero przed śmiercią.

Inną anomalną strefę ziemi lipieckiej można zobaczyć, jeśli przed dojazdem do wsi Masłowka w obwodzie Dankowskim skręcimy natychmiast w lewo w pobliżu drogi zaporowej i pojedziemy polną drogą pofałdowaną wzdłuż koryta rzeki Paniki. Tam po 3 - 4 kilometrach na pewno natkniecie się na zaporę na rzece, na lewo od której będzie wzniesienie, na którym porozrzucane są ogromne kamienie. Miejsce to uważane jest za złowieszcze ze względu na starą legendę. Mówią, że ponad sto lat temu we wsi niedaleko tego „ogrodu skalnego” mieszkały zakochane w sobie Aniutka i Wania. Uwielbiali spotykać się przy tych dziwnych kamieniach. Wszystko zmierzało w stronę ślubu, ale wtedy rodzice Iwana szukali dla niego znacznie bogatszej narzeczonej i „poślubili” syna wbrew jego woli. Aniutka przybyła na miejsce ich spotkania i rzuciła się ze skał w dół zbocza, spadając i umierając. Iwan często tęsknił za swoją pierwszą miłością, przychodził do cennych kamieni i pewnego dnia niespodziewanie zobaczył tam swoją Aniutkę. Już miał do niej biec, lecz zamiast nóg dziewczyna miała diabelskie kopyta – z powodu grzechu samobójstwa urocza piękność stała się wilkołakiem.

Od tego czasu miejsce to cieszy się złą sławą. Ani mieszkańcy Masłówki, ani innych okolicznych wsi – Trebunoka i Bigildino – prawie nigdy nie chodzą na te kamienie, choć stanowią one specjalnie chroniony obszar przyrodniczy, uwzględniony we wszystkich regionalnych katalogach turystycznych. Co więcej, w całym rejonie Dankowskim zakątek ten czasami nazywany jest „Złymi Kamieniami”, czasem „Diabelskimi”, czasem „Czarownicami”.

 

Przekład z rosyjskiego - ©R.K.F. Sas - Leśniakiewicz

 

poniedziałek, 1 lipca 2024

Podsumowanie czerwca’24

 

Tajemnicze czerwone wody z Orawy i Krakowa

Czerwiec był w znacznej mierze upalny, ale bardzo burzowy. W Jordanowie odnotowano aż 9 burz. W Jordanowie spadło 160-194 mm deszczu. Było to wynikiem deszczy norymnych, nierównomiernych były miejsca w Jordanowie jak np. 27.VI kiedy spadło 27,8 mm, ale były miejsca gdzie spadło 5 mm. Przez cały miesiąc wysoka aktywność słoneczna i ostrzeżenia przed promieniowaniem UV. Przez cały miesiąc mieliśmy ogromne ilości pyłków w powietrzu – non stop 75 jednostek. Wspomnę o horrendalnych upałach w Grecji.  Burzowo w Niemczech, Czechach i Włoszech, Szwajcarii, Francji cały miesiąc.  W szczegółach wyglądało to tak:

 

Jordanów, okolice, Polska:

·        1 czerwca - pogodnie, ciepło, po południu dookoła krążyły burze ale nas ominęły, minimalny opad 0,2 l/m². Niż RADHA.

·        2 czerwca - pochmurno z przejaśnieniami spadła śladowa ilość deszczu. Czas dzwonka rozpierzchłego na Przykcu. Za kościołem olbrzymi siarkowiec, na Kamionce znalazłem przygarść kurek. Burza zalała Poznań 30 l/m² w ciągu pól godziny.

·        3 czerwca. Do południa pogodnie ciepło, O 17:30 przyszedł front burzowy i obficie padało i biło piorunami, opad trwał cała noc. Spadło za całą dobę około 41,66 mm. Litewski turysta spadł ze Świnicy.

·        4 czerwca. Od rana leje intensywnym deszczem. Spadło ze 20 mm. Padało do 17-tej. Skawa skoczyła do 250 cm (górny wysoki), ale po południu spadła już do stanów średnich. Prawdziwy Armagedon koło Bielska Białej spadło 140 mm, Biała wylała przekraczając stan alarmowy o 250 cm. W Wapienicy spadło 148,8 mm.  Stany alarmowe były przekroczone na chwile na Prądniku i Radziszówce. Zalało Krzyszkowice. Podmyło tory na odcinku Kęty – Kozy, małe osunięcie na tory pomiędzy Skawą i Chabówką. W Krakowie najgorzej w Bieżanowie oczywiście winna Serafa. W Makowie prąd poraził mężczyznę gdy wypompowywał wodę z piwnicy. Niż WILLI II.

·        5 czerwca. Pogoda piękna ale temperatura ledwie ponad 20 stopni.

·        6 czerwca. Pogoda i zaczyna się fenologiczne lato. Było ciepło do 25 stopni. Burze nas ominęły. Na plantach gromady borowików ponurych. Wyż XENOPHILUS III.

·        7 czerwca. Pogodnie ciepło, dopiero wieczór popadało słabo około 3,5 mm. Na Babiej G. utrzymuje się płatek śniegu w żlebie głównym. Radioaktywność powietrza 160 nSv/h.

·        8 czerwca. Na Medarda wspaniała pogoda. Od 25-27 stopni. Słońce powoli wspina się na Balcerz.

·        9 czerwca. Nad ranem był burza z piorunami spadło 9 l/m². Niż TINA I.

·        10 czerwca. Obrzydliwa pogoda od rana polewało, w wieczór norymniok 15,15 l/m².

·        11 czerwca. Nie padało, pochmurno, kupowanie kur i kaczora.

·        12 czerwca. Popadywało, paskudnie zimno, temperatura nie przekracza +12, wieczór +9°C. Wyż YOGI II.

·        13 czerwca - lało, bardzo zimno, temperatura nie przekraczała +10,6°C. Wieczór przy zachodzie pokazało się słońce. Przepalanie w c.o. W Górach Izerskich piorun poraził turystów w grupie 24 osób, 3 osoby hospitalizowano w Świeradowie Zdrój. Radioaktywność powietrza 120 nSv/h.

·        14 czerwca - wreszcie pogoda, ranek mglisty i chłodny. Pierwsze prawdziwki na Przykcu. Radioaktywność powietrza 150 nSv/h – prawdopodobnie zaś kalima znad Afryki Pn.

·        15 czerwca. Przepiękna pogoda do +25°C. Zjazd  Bednarzy.

·        16 czerwca - cały dzień popadywało drobnym deszczykiem. W Tatrach w całym tygodniu były 3 śmiertelne wypadki. Jedna osoba spadła z Wrót Chałubińskiego, druga osoba ze Zmarzłej Przełęczy do wąwozu Honoratki  i jeszcze jeden w nieznanym miejscu. Niż VALESCA I.

·        17 czerwca. Piękny upalny dzień do +27°C. Wysyp prawdziwków na Przykcu - Marek złapał 48, ja 32. Wyż ZIGGI.

·        18 czerwca. Upalny dzień, burza skręciła na Łętownie i ominęła nas. Na Babiej Górze jest jeszcze płatek w żlebie głównym. W Polsce po raz pierwszy padła temperatura +31,3 stopni, to dość późno.

·        19 czerwca. Upał +31,8°C, zbieranie siana szczęśliwie zakończone bo o 23-ciej przyszła taka burza że w Skawie połamało wiele drzew, spadło tylko 12 mm, bo front burzowy przesuwał się szybko.  W innych częściach też Polski burze. W Pszczynie zawalił się dach supermarketu. W Wodzisławiu i koło Rybnika połamało drzewa i koło Wodzisławia zrzuciło dużo dachów, łącznie uszkodziło w tym rejonie 145 dachów, waliła sie też trakcja elektryczna.

·        20 czerwca. Najdłuższy dzień, początek lata, piękna pogoda ale rześka tylko 23 stopnie choć rano jeszcze zachmurzenie. Na Przykcu z Jolką znalazłem 60 prawdziwków dużo było robaczywych: noga zdrowa kapelusz chwycony. Radioaktywność powietrza 120 nSv/h. Wyż AVIV.

·        21 czerwca. Upał do +33,3°C - jak w piekle. Radioaktywność powietrza jw.

·        22 czerwca. Przed południem burza, spadło 12 mm. W Krakowie aż ciemno było taka była burza. O 15-tej uspokoiło się znalazłem 25 dag kurek. Niż XANDRIA.

·        23 czerwca. Pięknie, rześko nie upalnie, wyprawa na Turbacz z zejściem do Poręby Wielkiej przez rezerwat Orkana. Na Beskidverein jeszcze płatek śniegu. Radioaktywność powietrza 140 nSv/h.

·        24 czerwca. Ciepły, ale rześki dzień poniżej 25 stopni. Wyż BIE.

·        25 czerwca. Przepiękny, ciepły, rzęski, dzień około +25°C, zniknął płatek śniegu w źlebie głównym. Radioaktywność powietrza 110 nSv/h.

·        26 czerwca. Upalny, piękny dzień +31°C bez burz, które wyżyły się na Śląsku. Radioaktywność – jw.

·        27 czerwca. Bardzo dynamiczny dzień, rano popadywało, potem o 11-tej zrobiła się pogoda, udałem się na kurki w duchocie ale znalazłem 60 dag , prawdziwek  niknie. Niestety po południu nad Jordanowem pojawiła się stacjonarna komórka burzowa, która długo wisiała, spadło 27 mm deszczu na Komunalej, w Malejowej też dużo spadło, do tego połamało lipę koło kapliczki św. Anny na ul. Piłsudskiego, pozatykało burzówki w Malejowej, padał grad. Opad nie był równomierny: okolice Przemysłowej, Hajdówki, Mickiewicza dostały dużo mniej opadu ok 7 l/m². Błyskało się i grzmiało, trwało to około 30 minut. Największy norymniok w tym miesiącu.  Zaznaczę tylko że w Jabłonce spadło 32,5 mm. Zalało także Łódź i Kalisz. Radioaktywność – 120 nSv/h. Niż ZOË.

·        28 czerwca. Straszny duszny upał, o 15-tej przeszła burza ale posuwała się szybko i spadło tylko około 5 mm deszczu, potem była pogoda. W Makowie 16,7 mm, w Morskim Oku 32 mm. Ale przez Pomorze przechodzi front burzowy zwalił dźwig hydrauliczny w Gdańsku. W całym kraju ostrzeżenia burzowe we wszystkich województwach.

·        29 czerwca. Przepiękny latowy dzień  +30,5°C, wreszcie bez burz , zakwitł pierwszy floks, kwitnie tojeść, krwawnica czy aby nie za wcześnie – o cały miesiąc! Nowe stanowisko mieczyka dachówkowatego, bez burz. Znów wyż BIE.

·        30 czerwca. Bardzo gorąco i zaduch pod chmurami +29°C, jak wychodzi słońce +31,5°C. W Toruniu o 17-tej notowano +33,5°C. U nas bez burz ale na północy i zachodzie one są nieuchronnie przyjdą i do nas, i przyszły około północy – spadło 12,12 l/m². Radioaktywność – 150 nSv/h. Niż ANNELIE.  

 

Europa:

·        1 czerwca. Koło Udine we Włoszech powódź błyskawiczna. Jest trzech zaginionych szukają ich helikoptery. Niemcy i Szwajcaria również w okowach powodzi błyskawicznych. Najgorzej koło Augsburga i w Bawarii.

·        2 czerwca - 13 osób rannych z powodu uderzenia pioruna w Czechach, konkretnie na placu zabaw w Libercu. W  powodzi błyskawicznej w południowych Niemczech zginął strażak.

·        3 czerwca - w Południowych Niemczech Bawaria, Badenia –Wirtembergia trwają wielkie powodzie błyskawiczne.

·        4 czerwca. Bratysława szykuje się na ogromna powódź na Dunaju, Linz zalany, poziom Dunaju 686 cm.

·        5 czerwca. W Grecji i na Cyprze rozpoczęła się fala zabójczych upałów ponad 40 stopni będzie się to wlekło.

·        8 czerwca - koło  Moskwy piorun zabił człowieka gdy szedł do marketu, piorun  uderzył w parasol.

·        11 czerwca. Gwałtowne  burze z zalaniami  na  Majorce.

·        12 czerwca. W Grecji trwają straszliwe upały szczególnie na Krecie  ponad 45 stopni.

·        14 czerwca. W Bułgarii koło Weliko Tyrnowo straszliwe gradobicie.

·        17 czerwca. Pierwsze ofiary upałów w Grecji wśród turystów, znajdują ich byle gdzie. Padają z upałów też pielgrzymi w Arabii Saudyjskiej. W Czechach bardzo intensywne burze ze szkodami.  

·        20 czerwca. Wielkie burze i ulewy we Francji poniszczyło winnice.

·        21 czerwca. 11 osób zginęło od piorunów na Peloponezie.

·        23 czerwca - fajerwerki Gruzinów z jachtu doprowadziły do pożaru na wyspie Hydra koło Aten, szczyt bezmózgowia, spłonął ostatni rosnący tam lasek.  Ofiary lawin skalno-błotnych w Szwajcarii.

·        25 czerwca. Wzrasta ilość ofiar upałów w Grecji wśród turystów, znajdują kolejne ofiary.

·        26 czerwca. Wielka burza Szwajcarii sparaliżował ruch lotniczy w Genewie.

·        27 czerwca. Włochy walczą zarówno z powodziami jak i z suszą. Susza na Sycylii. Powodzie w Toskanii, Umbrii, Piemoncie, Marche, Ligurii, Emilio Romange, najgorzej koło Parmy. W Alpach wysoko padał śnieg i poodcinał schroniska wysokogórskie.

·        28 czerwca - gwałtowne burze ze zniszczeniami w Macedonii Północnej.

·        29 czerwca. Ofiara pioruna w Grecji, 13 –latka.

·        30 czerwca. Przerażające burze nawalne we Francji alpejskiej, Szwajcarii, Włoszech, 5 ofiar: dwie w Szwajcarii, trzy we Włoszech. Straszliwe obrazy zniszczeń, spadło miejscami 200 l/m² na dobę.

 

Świat:

·        1 czerwca.  W Teksasie z powodu potwornej burzy gradowej uruchomiono pługi śnieżne.

·        3 czerwca.   Na Cejlonie uderzył monsun i zabił 21 osób.

·        4 czerwca - w RPA straszliwe tornado rzadkie w tych stronach zginęło 12 osób.

·        14 czerwca. 10 ofiar powodzi , lawin ziemnych , w NE Indiach. Wielkie powodzie w Chile.

·        17 czerwca - w SW Chinach też powodzie.

·        20 czerwca. Odnotowano pierwszą burzę tropikalną na Atlantyku nazwano ja ALBERTO. Trzy ofiary w Meksyku.

·        23 czerwca. Powodzie w suchym Nigrze zabiły już 21 osób. 155 ofiar upałów w Meksyku. W Arabii Saudyjskiej upały zabiły już 1100 pielgrzymów. Kraje Ameryki Środkowej m.in. Salwador zaatakowała powódź niszcząca 30 ofiar.

·        25 czerwca. Plaga powodzi w Chinach przesuwa się w kierunku północnym. Wielka powódź na Wybrzeżu Kości Słoniowej zginęły 24 osoby. Powodzie w Dakocie Południowej. Brazylijski Patemal, cenny przyrodniczo obszar bagienny płonie giną zwierzęta głównie aligatory.

·        26 czerwca. Wielkie upały w Puerto Rico.

·        27 czerwca. Powodzie i lawiny błotne w Nepalu 14 ofiar. Mnóstwo osób hospitalizowanych w Pakistanie z powodu upałów, mnóstwo też ofiar .

·        29 czerwca. Na Atlantyku formuje się burza tropikalna BERYL, która zamieni się w huragan , na drodze Barbados , St. Vincent , Grenadyny , St. Lucia.

 

Wulkany, trzęsienia ziemi, pożary, katastrofy:

·        1 czerwca. Na skutek ciągłych powodzi w Afryce wschodniej rozwinęła się cholera.  Zmarło 6 tys. osób. Zachorowało 350 tys. Na skutek upałów w Indiach zmarło 85 osób. W Meksyku z powodu upałów zmarło 61 0sób. Denga w obu Amerykach.   

·        3 czerwca  Na Filipinach wybuchł wulkan Kanlaon, popioły wzniosły się na 5 km. Trzęsienie ziemi M5,9 w środkowej Japonii  zawaliły się trzy domy. Kolejny wybuch wulkanu Ibu popiół wzniósł się na 7 km.

·        Listeriosa w Chorwacji.

·        5 czerwca Znów wybuchł ten sam wulkan w Indonezji i na Filipinach. Tworzą się lahary.

·        7.VI – ptasia grypa AH5N2 przerzuca się na ssaki i zagraża w Meksyku.

·        10 czerwca Potężne gradobicie uszkodziło samolot w Wiedniu, samolot leciał z Majorki odpadł dziób. W Gwatemali wybuchł wulkan Fugeo.

·        11 czerwca. Płoną cenne przyrodniczo obszary w Brazylii.

·        12 czerwca. We Francji potężny pożar zniszczył 600 ha upraw w tym winnic.

·        16.VI – pojawia się coraz więcej chorób tropikalnych w Polsce i Europie, co ma związek z EGO.

·        18.VI – nasilenie zagrożenia boreliozą w Polsce.

·        19 czerwca. Pożary w Nowym Meksyku. Słabe trzęsienie ziemi na jawie M4,9 zabiło 4 osoby i raniło 12.

·        26 czerwca. Uspokoił się wreszcie wulkan na Islandii w zatoce Reykjanes, który o dłuższego czasy był bardzo aktywny.

·        27 czerwca. Na Fuji-san zginęły już 4 osoby, a to dopiero początek sezonu.

·        28 czerwca - lód odsłania stare  ofiary katastrof na Mount Evereście, ratownicy czyszczą zbocza ze zwłok. Od lat 20-tych na zboczach tej góry zginęło ponad 300 osób. Potężne trzęsienie ziemi w Peru M7,2 na głębokości 28 km.  Obeszło się bez tsunami, 8 osób odniosło obrażenia. Pojawiła się nowa odmiana COVID 19 – SARS CoV-2 FLiRT w USA.

·        30 czerwca. W Indonezji wybuchły naraz dwa wulkany Lewotobi Laku-Laku oraz Ibu. Pożar lasu na północ od Aten nie ugaszony.

Ciekawostki przyrodnicze:

·        9 czerwca. W Meksyku masowe padnięcia ryb w stanie Chihuahua  z powodu upałów.

·        12 czerwca. W Portugalii na wodach Atlantyku zauważono gwałtowny wzrost populacji waleni.

·        16 czerwca - młoda antylopa udławiła się korkiem plastikowym w  ZOO w stanie Teneesse  w USA.

·        27 czerwca. Festiwal muzyczny w Hiszpanii spowodował panikę wśród górskich gazel, które skakały ze skał i zabijały się.

·        29 czerwca. Najmniejszy na świecie  słoń borneański bliski wyginięcia.

·        30 czerwca - 125 delfinów utknęło na mieliźnie plaży w Massachusetts.

 

·        Z Kosmosu:

·        2.VI – Chińska sonda Chang’e-6 wylądowała na odwrotnej stronie Księżyca.

·        3.VI – wyjątkowo aktywna plama słoneczna wycelowana wprost w Ziemię, spodziewane burze magnetyczne i zorze polarne.

·        5.VI – Boeing Starliner wystrzelił pierwszą załogę na MSK/ISS.

·        6.VI – ogromna rakieta SpaceX została wystrzelona do lotu testowego i spadła do Oceanu Indyjskiego.

·        7.VI – załoga Starlinera zadokowała do MSK/ISS ze znacznymi trudnościami.

·        12.VI – stwierdzono, że międzygwiezdny obłok pyłowo-gazowy mógł spowodować zmiany klimatu Ziemi jak Czarny Obłok z powieści Freda Hoyle’a.

·        15.VI – zaobserwowano zorze polarne nad… Marsem.

·        17.VI – astronomowie przewidują wybuch Supernowej w konstelacji Korony Pn.

·        18.VI – w układzie planetarnym β-Pictoris doszło do kolizji dwóch dużych asteroid.

·        20.VI – jądro Ziemi zwalnia swój obrót, co może doprowadzić do różnych efektów.

·        24.VI – chińska rakieta nośna typu Tianlong-3/Taepo Dong 2C spadła na wioskę w prowincji Guizhou w Chinach. Bez ofiar. 

·        25.VI – chińska sonda Change’e-6 powróciła na Ziemię z próbkami księżycowego gruntu z „tamtej strony”.

·        27.VI – bliski przelot asteroidy 2011 UL21 w odległości 6,6 mln km z prędkością 25,83 km/s.

·        28.VI – załoga SpaceX utknęła na MSK/ISS.

·        29.VI – koncern SpaceX przygotowuje akcję deorbitacji załogi z MSK/ISS.

 

Stanisław Bednarz, Robert Leśniakiewicz