Jako że ostatnimi czasy media
coraz bardziej straszą nas możliwymi wariantami Dni Ostatecznych, Armagedonu i
Generalnego Końca Świata, postanowiłem dołączyć się do chóru płaskoziemców,
foliarzy, antyszczepionkowców i innych 1/2-mózgowców by powiedzieć swoje zdanie na
ten temat.
No cóż, odkąd wynaleziono i
zastosowano broń jądrową i termojądrową przeciwko ludziom, wizja generalnego
Końca Świata staje się coraz bardziej realna i wystarczy by jakiś wariat czy
podżegacz wojenny w rodzaju Putina
czy Trumpa nacisnął na guzik i nasza
cywilizacja by się skończyła w jednym wielkim BUM! I koniec. Po Homo sapiens sapiens pozostałyby jeno
niewyraźne ślady… I Ziemia by wreszcie odetchnęła, a zakładam pesymistycznie,
że zgodnie z hipotezą Gai Jamesa
Lovelocka nasza planeta żyje i jest jednym wielkim organizmem, który ma
dość pasożytów ją gnębiących. I zaczęła się ich już pozbywać – jak Medea z
hipotezy przedstawionej przez Petera
Warda w jego książce „Hipoteza Medei”. Radzę przeczytać, bo jest bardziej
prawdziwa od chorych majaczeń foliarzy i im podobnych szarlatanów i
hochsztaplerów.
We wrześniu 2021 roku, sporo
hałasu w mediach narobił wulkan Cumbre Vieja (krater Teneguia) na wyspie La
Palma de Canaria, którego wybuchu obawiano się ze względu na możliwe osunięcie
się całego zachodniego zbocza wulkanicznego łańcucha do Atlantyku, co
zaowocowałoby wysoką na co najmniej 100 m falą tsunami, która po pewnym czasie od 1 do 8,5 h zdewastowałaby wybrzeża
obu Ameryk, zachodniej Afryki, południowo-zachodniej Europy, Islandii i
Grenlandii. Wulkan wybuchł i – na szczęście – do tego ogromnego land slide’u nie doszło. Nie oznacza to,
że jesteśmy bezpieczni, bowiem taka obsuwa grozi nam w każdej chwili, ale nie
taraz…
Do czego zmierzam? Otóż w
ostatnich latach od przełomu stuleci i tysiącleci odnotowuje się zwiększoną
aktywność wulkaniczną na naszej planecie i właściwie za bardzo nie wiadomo,
dlaczego? Mnie to zaczyna przypominać wydarzenia sprzed 252 mln lat, z przełomu
Perm/Trias, kiedy to Ziemią wstrząsnął paroksyzm wybuchów wulkanicznych, które
położyły kres 95% gatunków istot żywych na naszej planecie. Z nie do końca
zrozumianego przez nas procesu, na środkowej Syberii doszło do utworzenia się
Środkowosyberyjskiej Prowincji Magmatycznej i grubych na 3-4 km lawowych trapów
syberyjskich. Ta ogromna ilość nagazowanej magmy po wylewie na powierzchnię
Ziemi miała zasadniczy wpływ na klimat Ziemi – a właściwie na jej atmosferę,
hydrosferę i biosferę. Atmosfera pełna gazów cieplarnianych: dwutlenku węgla i
metanu oraz dwutlenku siarki najpierw ochłodziła się a potem, kiedy dwutlenek
siarki został z niej wypłukany przez deszcze, zaczęła się grzać. Kwaśne deszcze
wpłynęły na chemię Wszechoceanu i woda w nim zakwasiła się, co spowodowało z
kolei wzrost ilości siarkowodoru i innych gazów rozkładu materii organicznej.
Sytuacja wróciła do jakiej-takiej normy dopiero po jakichś 2 mln lat.
A jak będzie teraz?
Spójrzmy na tą listę
niebezpiecznych i aktywnych wulkanów i superwulkanów świata:
1.
Aira Caldera, Japonia
2.
Aso, Japonia
3.
Bennet Lake, Kanada
4.
Bruneau – Jarbridge, USA
5.
Campi Flegrei, Włochy
6.
Cerro Galan, Argentyna
7.
Kaimyszyn, Rosja
8.
Kikai, Japonia
9.
Kolumbo, Grecja
10. Kurylskoje
Oziero, Rosja
11.
Kyushu, Japonia
12. La
Garita Caldera, USA
13. Laacher
See, Niemcy
14. Long
Valley Caldera, USA
15.
Mt. Baekolu, Pn Korea/Ch.R.L.
16. Mt.
Ito, Japonia
17.
Mt. Tambora, Indonezja
18. Pacana
Caldera, Chile
19. Pastos
Garandes, Boliwia
20.
Putoranskij, Rosja
21. Taupo,
Nowa Zelandia
22. Toba
Lake, Indonezja
23. Values
Caldera, USA
24. Yellowst0ne,
USA
Te wszystkie wulkany mają to
do siebie, że są superwulkanami i mogą eksplodować z taką energią, że wybuchy
Mt. Tambora czy Wezuwiusza to przy nich śmieszne petardy… Ale najgorsze są
wyrzucane przez nie produkty wulkaniczne: lawa, tefra, spływy piroklastyczne i
bomby wulkaniczne oraz ekshalacje. Lawa i potoki piroklastyczne palą wszystko,
co napotkają na swej drodze, ale ich zasięg wynosi maksymalnie kilka do
kilkunastu kilometrów. Tefra (duszące popioły wulkaniczne i lapilli) są bardziej niebezpieczne, bo
ich zasięg liczy się w skali całych kontynentów czy nawet hemisfery. Do czego
jest zdolna, to możemy sobie zobaczyć w ruinach Pompei, Stabiae czy Herkulanum,
a także w St. Pierre de Martynika. No i najgorsze są ekshalacje wulkaniczne -
to przede wszystkim tlenki węgla (CO i CO2), dwutlenek siarki (SO2)
i najbardziej toksyczne ze wszystkiego – halogeny: fluor (F), chlor (Cl), brom
(Br), jod (I), astat (85At*) i tenes (117Ts*) – te dwa
ostatnie są promieniotwórcze i syntetyczne o krótkich T1/2,
natomiast pozostałe są pospolite – i gazy te są potężnym czynnikiem rażącym
wulkanów. Wystarczy przypomnieć sobie to, co wydarzyło się na Islandii w latach
1783-84 po erupcji szczelinowej wulkanu Laki (d. Skraptar Jökull). Ich ofiarą
padło 10.000 mieszkańców Islandii i nieokreślona ilość ofiar na wszystkich
kontynentach. Są one w stanie zmienić skład atmosfery oraz – szczególnie fluor
– zniszczyć warstwę ozonową, co spowoduje wpuszczenie do atmosfery wysokoenergetycznego
promieniowania UV, które jest w stanie wysterylizować powierzchnię planety... –
jak to już raz zdarzyło się w czasie Wymierania Ordowickiego – 438 mln lat
temu. Wymarło wtedy 85% wszystkich gatunków we Wszechoceanie. Na lądach życia
jeszcze wtedy nie było…
W przypadku erupcji choćby
jednego superwulkanu jego skutki będą opłakane. A takich groźnych wulkanów mamy
24 i to - jak mniemam – nie są wszystkie. A teraz będzie najgorsze. Zakładam,
że wybuchnie wojna termojądrowa z nieograniczonym użyciem głowic A, H i N a
może nawet D (czyli dezintegracyjna z bojowym ładunkiem antymaterii). Potężne
eksplozje doprowadzą do trzęsień ziemi, a te z kolei do naruszenia warstw
skalnych nad superwulkanami. Znajdująca się pod ogromnym ciśnieniem magma
zacznie szukać dróg ujścia ku powierzchni i co za tym idzie do supererupcji… I
tak do wszystkich bied wymienionych powyżej dojdzie kolejna – skażenie
radioaktywnym fall-outem ze
zdetonowanych głowic i zniszczonych elektrowni jądrowych. To taki Czarnobyl i
Fukushima razem wzięte razy 20.000 i więcej. Tego nie wytrzymają nawet ekstremofile
i karaluchy! Ale Putinów i Trumpów to nie obchodzi, oni mają swe ambicje i
racje stanu – cokolwiek to oznacza. Życie będzie unicestwione przez kwaśne i
radioaktywne deszcze.
Wulkanizm
Na przełomie Permu i Triasu
powstały trapy syberyjskie, największe fanerozoiczne pokrywy lawowe. Wulkanizm,
który utworzył je, jest uznawany za główną przyczynę wymierania. Erupcje te są
prawdopodobnie również odpowiedzialne za bezpośrednio poprzedzający wymieranie
skok zawartości dwutlenku węgla w atmosferze i oceanie.
Szacuje się, że trapy
syberyjskie powstały w wyniku co najmniej 45 wylewów lawy; mają objętość ponad
1,5 mln km³. Datowanie tych skał wykazało, że powstały na przełomie Permu i Triasu,
w czasie nie przekraczającym ok. 1 mln lat. W wyniku wzmożonego wulkanizmu
mogło wówczas dojść do drastycznych i długotrwałych, choć przejściowych zmian w
składzie atmosfery, a zatem także zmian klimatycznych: ochłodzenia wskutek
zanieczyszczenia powietrza wyrzuconymi popiołami wulkanicznymi i związkami
siarki, kwaśnych deszczów, pożarów czy zniszczenia warstwy ozonowej.
Dryf
kontynentów
Zmiany układu kontynentów,
związane z uformowaniem się superkontynentu Pangei, również mogły mieć wpływ na
wymieranie, jest to jednak w odróżnieniu od innych rozważanych zjawisk proces
długotrwały. Połączenie kontynentów sprawiło, że na większości lądów panował
bardzo suchy i niekorzystny klimat, a ponadto zanikło wiele mórz szelfowych.
O tej hipotezie pisze w swojej
książce Michael J.Benton,
podkreślając, że dryf kontynentów trwał wiele milionów lat i trudno go wiązać z
wymieraniem.
Katastrofa
kosmiczna
W przeciwieństwie do
wymierania kredowego, długo sądzono, że przyczyną zagłady permskiej nie była
katastrofa kosmiczna. Jednak geofizycy analizując ziemskie pole magnetyczne
odkryli pod lodami Antarktyki anomalię, mogącą być kraterem uderzeniowym o
średnicy prawie 500 km. Mógł on powstać w wyniku uderzenia w Ziemię planetoidy
o średnicy do 50 km. W roku 2004 u północno-zachodnich wybrzeży Australii
wykryto pod powierzchnią wód oceanicznych następny możliwy krater, tzw. krater
Bedout, o średnicy 195 km, którego wiek szacuje się również na ok. 251 milionów
lat.
Upadek tak dużych ciał
kosmicznych, o ile miał miejsce, nie pozostał bez wpływu na środowisko, łącząc
się ze skutkami wulkanizmu.
Wielu badaczy poszukiwało
śladów upadku meteorytu w osadach z pogranicza permu i triasu, ale nie
znaleziono ani podwyższenia zawartości irydu, ani kwarcu szokowego, czy
stiszowitu, ani sferul.[1]
Kilka lat temu pisząc o
Wielkich Wymieraniach postanowiłem sprawdzić, co znajduje się na antypodach
trapów syberyjskich, które mogły powstać przez analogię do trapów dekańskich
dzięki impaktowi asteroidy Chicxulub, którego antypody znajdowały się tam,
gdzie właśnie wtedy przemieszczał się Dekan i stwierdziłem, że domniemany
impakt mógł mieć miejsce tam, gdzie dzisiaj jest Morze Bellinghausena.
Oczywiście ze względu na dryft astroblem pozostały po tym uderzeniu musi
znajdować się gdzieś indziej. Osobiście stawiam na południową część Ameryki Pd.,
która potem odpłynęła na północ. Tak czy owak – synergiczne nałożenie się
efektów impaktu i wulkanizmu stworzyło machinę egzekucyjną, która omal nie
wykończyła życia na Ziemi.
A jak to wygląda teraz?
Podobnie. Pod superwulkanami gotują się całe dziesiątki i setki kilometrów
sześciennych magmy zawierającej trujące gazy wulkaniczne, które są w stanie
zmienić klimat Ziemi na wiele lat. To zmieni tok ewolucji biosfery i nas
samych. Obawiam się, że gros ludzi zostanie zmiecionych przez te kilometry lawy
i ich efekty... Najgorsze jest to, że
nie jesteśmy w stanie temu zapobiec ani przeciwstawić się w jakikolwiek sposób.
Nie pozostało nam nic innego poza ucieczką do najmniej zagrożonych miejsc.
Jak to wygląda u nas, w
Europie? W Europie mamy dwa superwulkany: Campi Flegrei we Włoszech i Laacher
See w Niemczech. Poza tym jeszcze trzeci prawdopodobny Kolumbo w Grecji
(związany z kalderą Palea i Nea Kameni na Santorynie) oraz gigantyczną formację
Marsilli w Morzu Tyrreńskim i tajemniczy podmorski wulkan Empedokles (a
właściwie Ferdinandea) w Cieśninie Sycylijskiej na południe od tej wyspy.
Co z tego wynika? Ano to, że
nie trzeba wojny atomowej, by wykończyć całą naszą cywilizację. Wystarczą supererupcje
wulkaniczne, wskutek których Ziemia zamieni się znowu w Ziemię-śnieżkę na wiele
lat jak w Kriogenie. I właśnie to stanowi realne zagrożenie dla naszego
gatunku.
Ale kogo to obchodzi?