Powered By Blogger

niedziela, 12 stycznia 2025

Zegar zagłady tyka coraz głośniej…

 

Wulkany Półwyspu Apenińskiego

Jako że ostatnimi czasy media coraz bardziej straszą nas możliwymi wariantami Dni Ostatecznych, Armagedonu i Generalnego Końca Świata, postanowiłem dołączyć się do chóru płaskoziemców, foliarzy, antyszczepionkowców i innych 1/2-mózgowców by powiedzieć swoje zdanie na ten temat.

No cóż, odkąd wynaleziono i zastosowano broń jądrową i termojądrową przeciwko ludziom, wizja generalnego Końca Świata staje się coraz bardziej realna i wystarczy by jakiś wariat czy podżegacz wojenny w rodzaju Putina czy Trumpa nacisnął na guzik i nasza cywilizacja by się skończyła w jednym wielkim BUM! I koniec. Po Homo sapiens sapiens pozostałyby jeno niewyraźne ślady… I Ziemia by wreszcie odetchnęła, a zakładam pesymistycznie, że zgodnie z hipotezą Gai Jamesa Lovelocka nasza planeta żyje i jest jednym wielkim organizmem, który ma dość pasożytów ją gnębiących. I zaczęła się ich już pozbywać – jak Medea z hipotezy przedstawionej przez Petera Warda w jego książce „Hipoteza Medei”. Radzę przeczytać, bo jest bardziej prawdziwa od chorych majaczeń foliarzy i im podobnych szarlatanów i hochsztaplerów.

We wrześniu 2021 roku, sporo hałasu w mediach narobił wulkan Cumbre Vieja (krater Teneguia) na wyspie La Palma de Canaria, którego wybuchu obawiano się ze względu na możliwe osunięcie się całego zachodniego zbocza wulkanicznego łańcucha do Atlantyku, co zaowocowałoby wysoką na co najmniej 100 m falą tsunami, która po pewnym  czasie od 1 do 8,5 h zdewastowałaby wybrzeża obu Ameryk, zachodniej Afryki, południowo-zachodniej Europy, Islandii i Grenlandii. Wulkan wybuchł i – na szczęście – do tego ogromnego land slide’u nie doszło. Nie oznacza to, że jesteśmy bezpieczni, bowiem taka obsuwa grozi nam w każdej chwili, ale nie taraz…

Do czego zmierzam? Otóż w ostatnich latach od przełomu stuleci i tysiącleci odnotowuje się zwiększoną aktywność wulkaniczną na naszej planecie i właściwie za bardzo nie wiadomo, dlaczego? Mnie to zaczyna przypominać wydarzenia sprzed 252 mln lat, z przełomu Perm/Trias, kiedy to Ziemią wstrząsnął paroksyzm wybuchów wulkanicznych, które położyły kres 95% gatunków istot żywych na naszej planecie. Z nie do końca zrozumianego przez nas procesu, na środkowej Syberii doszło do utworzenia się Środkowosyberyjskiej Prowincji Magmatycznej i grubych na 3-4 km lawowych trapów syberyjskich. Ta ogromna ilość nagazowanej magmy po wylewie na powierzchnię Ziemi miała zasadniczy wpływ na klimat Ziemi – a właściwie na jej atmosferę, hydrosferę i biosferę. Atmosfera pełna gazów cieplarnianych: dwutlenku węgla i metanu oraz dwutlenku siarki najpierw ochłodziła się a potem, kiedy dwutlenek siarki został z niej wypłukany przez deszcze, zaczęła się grzać. Kwaśne deszcze wpłynęły na chemię Wszechoceanu i woda w nim zakwasiła się, co spowodowało z kolei wzrost ilości siarkowodoru i innych gazów rozkładu materii organicznej. Sytuacja wróciła do jakiej-takiej normy dopiero po jakichś 2 mln lat.

A jak będzie teraz?

Spójrzmy na tą listę niebezpiecznych i aktywnych wulkanów i superwulkanów świata:

1.      Aira Caldera, Japonia

2.     Aso, Japonia

3.      Bennet Lake, Kanada

4.     Bruneau – Jarbridge, USA

5.      Campi Flegrei, Włochy

6.     Cerro Galan, Argentyna

7.      Kaimyszyn, Rosja

8.     Kikai, Japonia

9.     Kolumbo, Grecja

10. Kurylskoje Oziero, Rosja

11.   Kyushu, Japonia

12.  La Garita Caldera, USA

13.  Laacher See, Niemcy

14.  Long Valley Caldera, USA

15.   Mt. Baekolu, Pn Korea/Ch.R.L.

16.  Mt. Ito, Japonia

17.   Mt. Tambora, Indonezja

18.  Pacana Caldera, Chile

19.  Pastos Garandes, Boliwia

20.                  Putoranskij, Rosja

21.  Taupo, Nowa Zelandia

22. Toba Lake, Indonezja

23. Values Caldera, USA

24. Yellowst0ne, USA

 

Te wszystkie wulkany mają to do siebie, że są superwulkanami i mogą eksplodować z taką energią, że wybuchy Mt. Tambora czy Wezuwiusza to przy nich śmieszne petardy… Ale najgorsze są wyrzucane przez nie produkty wulkaniczne: lawa, tefra, spływy piroklastyczne i bomby wulkaniczne oraz ekshalacje. Lawa i potoki piroklastyczne palą wszystko, co napotkają na swej drodze, ale ich zasięg wynosi maksymalnie kilka do kilkunastu kilometrów. Tefra (duszące popioły wulkaniczne i lapilli) są bardziej niebezpieczne, bo ich zasięg liczy się w skali całych kontynentów czy nawet hemisfery. Do czego jest zdolna, to możemy sobie zobaczyć w ruinach Pompei, Stabiae czy Herkulanum, a także w St. Pierre de Martynika. No i najgorsze są ekshalacje wulkaniczne - to przede wszystkim tlenki węgla (CO i CO2), dwutlenek siarki (SO2) i najbardziej toksyczne ze wszystkiego – halogeny: fluor (F), chlor (Cl), brom (Br), jod (I), astat (85At*) i tenes (117Ts*) – te dwa ostatnie są promieniotwórcze i syntetyczne o krótkich T1/2, natomiast pozostałe są pospolite – i gazy te są potężnym czynnikiem rażącym wulkanów. Wystarczy przypomnieć sobie to, co wydarzyło się na Islandii w latach 1783-84 po erupcji szczelinowej wulkanu Laki (d. Skraptar Jökull). Ich ofiarą padło 10.000 mieszkańców Islandii i nieokreślona ilość ofiar na wszystkich kontynentach. Są one w stanie zmienić skład atmosfery oraz – szczególnie fluor – zniszczyć warstwę ozonową, co spowoduje wpuszczenie do atmosfery wysokoenergetycznego promieniowania UV, które jest w stanie wysterylizować powierzchnię planety... – jak to już raz zdarzyło się w czasie Wymierania Ordowickiego – 438 mln lat temu. Wymarło wtedy 85% wszystkich gatunków we Wszechoceanie. Na lądach życia jeszcze wtedy nie było…  

W przypadku erupcji choćby jednego superwulkanu jego skutki będą opłakane. A takich groźnych wulkanów mamy 24 i to - jak mniemam – nie są wszystkie. A teraz będzie najgorsze. Zakładam, że wybuchnie wojna termojądrowa z nieograniczonym użyciem głowic A, H i N a może nawet D (czyli dezintegracyjna z bojowym ładunkiem antymaterii). Potężne eksplozje doprowadzą do trzęsień ziemi, a te z kolei do naruszenia warstw skalnych nad superwulkanami. Znajdująca się pod ogromnym ciśnieniem magma zacznie szukać dróg ujścia ku powierzchni i co za tym idzie do supererupcji… I tak do wszystkich bied wymienionych powyżej dojdzie kolejna – skażenie radioaktywnym fall-outem ze zdetonowanych głowic i zniszczonych elektrowni jądrowych. To taki Czarnobyl i Fukushima razem wzięte razy 20.000 i więcej. Tego nie wytrzymają nawet ekstremofile i karaluchy! Ale Putinów i Trumpów to nie obchodzi, oni mają swe ambicje i racje stanu – cokolwiek to oznacza. Życie będzie unicestwione przez kwaśne i radioaktywne deszcze.

Antarktyda współcześnie. To właśnie gdzieś w rejonie Morza Bellinghausena trafiła jakaś asteroida 252 mln lat temu, która spowodowała gigantyczny wulkanizm z granicy P/T...

Ziemia 252 mln lat temu

Na przełomie P/T doszło do potężnych erupcji wulkanicznych na Plateau Środkowosyberyjskim, w efekcie czego doszło do planetarnej masakry istot żywych. W odróżnieniu od wymierania kredowego, nie znane są do tej pory przyczyny wymierania permskiego. Istnieją trzy hipotezy dotyczące tychże przyczyn, a mianowicie:

Wulkanizm

Na przełomie Permu i Triasu powstały trapy syberyjskie, największe fanerozoiczne pokrywy lawowe. Wulkanizm, który utworzył je, jest uznawany za główną przyczynę wymierania. Erupcje te są prawdopodobnie również odpowiedzialne za bezpośrednio poprzedzający wymieranie skok zawartości dwutlenku węgla w atmosferze i oceanie.

Szacuje się, że trapy syberyjskie powstały w wyniku co najmniej 45 wylewów lawy; mają objętość ponad 1,5 mln km³. Datowanie tych skał wykazało, że powstały na przełomie Permu i Triasu, w czasie nie przekraczającym ok. 1 mln lat. W wyniku wzmożonego wulkanizmu mogło wówczas dojść do drastycznych i długotrwałych, choć przejściowych zmian w składzie atmosfery, a zatem także zmian klimatycznych: ochłodzenia wskutek zanieczyszczenia powietrza wyrzuconymi popiołami wulkanicznymi i związkami siarki, kwaśnych deszczów, pożarów czy zniszczenia warstwy ozonowej.

Dryf kontynentów

Zmiany układu kontynentów, związane z uformowaniem się superkontynentu Pangei, również mogły mieć wpływ na wymieranie, jest to jednak w odróżnieniu od innych rozważanych zjawisk proces długotrwały. Połączenie kontynentów sprawiło, że na większości lądów panował bardzo suchy i niekorzystny klimat, a ponadto zanikło wiele mórz szelfowych.

O tej hipotezie pisze w swojej książce Michael J.Benton, podkreślając, że dryf kontynentów trwał wiele milionów lat i trudno go wiązać z wymieraniem.

Katastrofa kosmiczna

W przeciwieństwie do wymierania kredowego, długo sądzono, że przyczyną zagłady permskiej nie była katastrofa kosmiczna. Jednak geofizycy analizując ziemskie pole magnetyczne odkryli pod lodami Antarktyki anomalię, mogącą być kraterem uderzeniowym o średnicy prawie 500 km. Mógł on powstać w wyniku uderzenia w Ziemię planetoidy o średnicy do 50 km. W roku 2004 u północno-zachodnich wybrzeży Australii wykryto pod powierzchnią wód oceanicznych następny możliwy krater, tzw. krater Bedout, o średnicy 195 km, którego wiek szacuje się również na ok. 251 milionów lat.

Upadek tak dużych ciał kosmicznych, o ile miał miejsce, nie pozostał bez wpływu na środowisko, łącząc się ze skutkami wulkanizmu.

Wielu badaczy poszukiwało śladów upadku meteorytu w osadach z pogranicza permu i triasu, ale nie znaleziono ani podwyższenia zawartości irydu, ani kwarcu szokowego, czy stiszowitu, ani sferul.[1]

 

Kilka lat temu pisząc o Wielkich Wymieraniach postanowiłem sprawdzić, co znajduje się na antypodach trapów syberyjskich, które mogły powstać przez analogię do trapów dekańskich dzięki impaktowi asteroidy Chicxulub, którego antypody znajdowały się tam, gdzie właśnie wtedy przemieszczał się Dekan i stwierdziłem, że domniemany impakt mógł mieć miejsce tam, gdzie dzisiaj jest Morze Bellinghausena. Oczywiście ze względu na dryft astroblem pozostały po tym uderzeniu musi znajdować się gdzieś indziej. Osobiście stawiam na południową część Ameryki Pd., która potem odpłynęła na północ. Tak czy owak – synergiczne nałożenie się efektów impaktu i wulkanizmu stworzyło machinę egzekucyjną, która omal nie wykończyła życia na Ziemi.

A jak to wygląda teraz? Podobnie. Pod superwulkanami gotują się całe dziesiątki i setki kilometrów sześciennych magmy zawierającej trujące gazy wulkaniczne, które są w stanie zmienić klimat Ziemi na wiele lat. To zmieni tok ewolucji biosfery i nas samych. Obawiam się, że gros ludzi zostanie zmiecionych przez te kilometry lawy i ich efekty...  Najgorsze jest to, że nie jesteśmy w stanie temu zapobiec ani przeciwstawić się w jakikolwiek sposób. Nie pozostało nam nic innego poza ucieczką do najmniej zagrożonych miejsc.

Wulkany Grecji

Jak to wygląda u nas, w Europie? W Europie mamy dwa superwulkany: Campi Flegrei we Włoszech i Laacher See w Niemczech. Poza tym jeszcze trzeci prawdopodobny Kolumbo w Grecji (związany z kalderą Palea i Nea Kameni na Santorynie) oraz gigantyczną formację Marsilli w Morzu Tyrreńskim i tajemniczy podmorski wulkan Empedokles (a właściwie Ferdinandea) w Cieśninie Sycylijskiej na południe od tej wyspy.

Wezuwiusz i ruiny Pompejów

Erupcja Wezuwiusza

Zbiorniki magmy pod Wezuwiuszem i Campi Flegrei

Do tego należałoby doliczyć 32 wulkany na Islandii, w tym: kaldera Grímsvötn, kaldera Krafla i kaldera Askja,  a także 1 na wyspie Jan Mayen. Jak dowodzi tego historia, wystarczy jeden solidny wybuch wulkanu na Islandii, by sparaliżować pół Europy – jak ukazała to słaba erupcja wulkanu Eylafjallajökull w 2010 roku.

Co z tego wynika? Ano to, że nie trzeba wojny atomowej, by wykończyć całą naszą cywilizację. Wystarczą supererupcje wulkaniczne, wskutek których Ziemia zamieni się znowu w Ziemię-śnieżkę na wiele lat jak w Kriogenie. I właśnie to stanowi realne zagrożenie dla naszego gatunku.

Ale kogo to obchodzi?    



[1] Wikipedia.