Powódź w Moskwie w 2018 roku
Elina
Pogonina
Największą
w historii uważa się powódź w Chinach, w sierpniu 1931 roku, kiedy to z powodu
zwyczajnych deszczów wyszły z brzegów rzeki Jangcy, Huang-ho i Huai-he – i
według różnych danych, zginęło tam od 145.000 do 4 mln ludzi.
Uczeni od
dawna zwrócili uwagę na to, że ilość potężnych ulew i związanych z nimi powodzi
corocznie zwiększa swoją liczbę. Z ich powodu uszkadzane są obiekty
infrastruktury, niszczone są powierzchnie mieszkalne, wielu ludzi traci swój
dobytek, a czasem i życie – np. tylko od marca do maja 2018 roku, w rezultacie
silnych opadów i powodzi w Kenii straciło dobytek 800.000 ludzi. Do tego
wnioski uczonych nie są pocieszające: naszą planetę czekają dalsze silne
wahnięcia wodnych elementów.
Moskwa, 2018 rok
Bez schronienia, światła i wody
A oto
tylko niektóre dane z 2018 roku:
v W lutym 2018 roku powodzie wywołane przez ulewne deszcze przyniosły
poważne straty mieszkańcom Boliwii i Argentyny. W pierwszym z tych państw
zostały zniszczone siedziby ponad 50.000 ludzi, a w drugim – 60.000.
v W czerwcu potężna powódź spowodowała osuwiska ziemi w 22 gminach w
Meksyku. Wysokość potoków wody i błota dochodziła do 120 cm.
v W tymże miesiącu kilka powodzi wywołanych przez ulewne deszcze
monsunowe, dosłownie spłukały północno-wschodnie stany Indii. Ilość
poszkodowanych wyniosła ponad 500.000 ludzi. Takie też zjawiska w Chinach
doprowadziły do tego, że ponad 40.000 ludzi zostało bez dachu nad głową czy
postradało swój dobytek.
v W lipcu, w Japonii wystąpiła powódź – największa od 36 lat – w
rezultacie której poszkodowanych zostało 220.000 ludzi
v W październiku liczba ludzi, którzy zginęli w wyniku powodzi w
Ameryce Środkowej dosięgła 41: w Kostaryce – 6, w Nikaragui – 19, w Gwatemali –
1, w Hondurasie – 9 i w Salwatorze – 6, zaś poszkodowanych zostało 200.000
ludzi.
v Wtedy także ulewne deszcze runęły na Rzym. W mieście zalało ulice i
metro (poziom wody w bazylice św. Sebastiana sięgnął 1,5 m). wielu kierowców i
pasażerów samochodów musiało czekać na pomoc stojąc na dachach swoich aut.
v W pierwszej dekadzie października ub. roku ofiarami katastroficznej
powodzi na hiszpańskiej Majorce zostało 10 osób. Także inne kurorty Hiszpanii,
Francji i Sycylii znacznie ucierpiały od opadów atmosferycznych.
v Pod koniec października tegoż roku prawdziwe klęski dotknęły Rejony
Apszeroński i Tuapsiński, a także Soczi. Z powodu wystąpienia z brzegów kilku
rzek (Pszisza, Kubań i in.) były tam zerwane połączenia drogowe i kolejowe, a w
okolicy wsi Łazariewskoje miało miejsce rozmycie 20-metrowego odcinka drogi. Ratownikom
przyszło ewakuować 1000 ludzi, zginęło 6 osób, a dziesiątki tysięcy pozostało
bez prądu i wody pitnej.
Główny czynnik
Zgodnie ze
statystyką, jeżeli do 1998 roku na naszej planecie w każdym roku
dochodziło do 500 wodnych kataklizmów, to aktualnie ich ilość wzrosła do 800 –
tj. o 60%.
Na
pytanie, dlaczego to ma miejsce, w artykule opublikowanym w angielskim
magazynie „Nature Communications” spróbowali odpowiedzieć chińscy uczeni z
Wuhańskiego Uniwersytetu.
Dr Tseiabo Il i jego koledzy
przeanalizowali ogromną ilość danych zebranych przez stacje meteorologiczne we
wszystkich zakątkach świata w okresie 50 lat. Zadaniem badaczy było ustalenie
reguł, wedle której zmienia się klimat i prognozowanie pogody na przyszłość.
Wedle
uczonych, winnym tego stanu rzeczy jest EGO – efekt
globalnego ocieplenia – wzrost średniej temperatury na Ziemi przyczynia się do
wzrostu ilości opadów deszczu. Chińscy fizycy także wyprowadzili cyfrową
regułę, wedle której ilość wodnych katastrof będzie wzrastać o 40% z każdym
kolejnym stopniem Celsjusza. Tym sposobem Ludzkość już w najbliższej
przyszłości czeka „era niekończących się ulew i powodzi”.
Oczywiście,
poza światowym podwyższeniem temperatury związanym z EGO, na zwiększenie się
ilości powodzi wpływają i inne czynniki. Przyczyną naruszenia wodnej równowagi jest także topnienie lodowców,
podnoszenie się dna oceanicznego z powodu większego odkładania się warstw
mineralnych, wyrąb lasów i procesy tektoniczne w skorupie ziemskiej. Wszystko
to doprowadza do zwiększonego odkładania się osadów. Ale to właśnie EGO jest
najbardziej decydującym czynnikiem.
Potężne ulewy we wrześniu 2007 roku w Beskidach...
Efekt motyla
Jeszcze na
początku lat 70-tych XX wieku, amerykański matematyk i meteorolog Edward Lorentz z MIT badał anomalie
pogodowe i wprowadził do naukowej nomenklatury pojęcia „efektu motyla”. Wyrażenie
to nawiązuje do opowiadaniem słynnego pisarza-fantasty Ray’a Bradbury’ego pt. „I uderzył grom” z 1952 roku, w którym
bohater przeniósł się w daleką Przeszłość i zgniótł tam motyla, co wyzwoliło
cały szereg zdarzeń, które zmieniły Teraźniejszość.[1]
Chociaż wg
słów samego Lorentza, jego „efekt motyla” nie jest w żaden sposób związany z
pomysłem pisarza. Po prostu diagramy, które sporządził, przypominały wyglądem
skrzydła tego ostatniego. W 1972 roku, na prestiżowej międzynarodowej
konferencji meteorologów uczony z roztargnienia zapomniał podać tytuł swego
referatu – i jeden z jego kolegów zobaczywszy te diagramy i ratując sytuację
nadał pracy całkiem nienaukowy tytuł: „Prognozowanie: czy machnięcie skrzydeł
motyla w Brazylii może spowodować tornado w Teksasie?”
Tym
niemniej sam Lorentz rozprzestrzeniał tą ideę, co Ray Bradbury: drobne
wydarzenia mogą doprowadzić do ogromnych skutków, w tym także w meteorologii.
Ilość tajfunów, tornad, powodzi zwiększa się od tego, że Ludzkość poprzez swoją aktywność narusza równowagę
ekologiczną – a nawet jeżeli istnieje takie naruszenie, to na pierwszy
rzut oka wygląda ono zupełnie niewinnie.
Jednym z
potwierdzeń teorii Lorentza, jak wielu uważa, są zjawiska związane z prądem
oceanicznym El Niño (i La Niña) – u brzegów Peru, Ekwadoru i
Chile, które z nieznanych wciąż przyczyn mają kolosalny wpływ na klimat całej
planety. Nazwa tego prądu wzięła się z języka hiszpańskiego i dosłownie oznacza
„święte dzieciątko Jezus”, bowiem uaktywnia się ono pod koniec grudnia – w
dniach Bożego Narodzenia.
Podwyższone
temperatury El Niño z jednej strony
jest związana z aktywnością wulkaniczną pacyficznego dna, zaś z drugiej –
aktywnością ludzką, a dokładniej tego, że nad prądem tym istnieje dziura
ozonowa (ubytek w warstwie ozonu – O3, pojawienie się takowych jest
spowodowane wyrzutami do atmosfery produktów spalania i reakcji chemicznych).
Pływające groby
Periodyczne
podwyższanie się temperatury prądu El
Niño prowadzi do spadku nad nim ciśnienia atmosferycznego (niż baryczny) i
ulewnych deszczów, przy czym nie tylko w rejonie Andów, ale także na wschodnim
wybrzeżu USA. I tak w 2015 roku, powstające nad El Niño strumienie powietrzne spowodowały powstanie ulewnych
deszczów w stanie Południowa Karolina. Szczególnie dostało się miastu
Springfield, gdzie z powodu wylewu miejscowej rzeki zostały zalane prawie
wszystkie domy. Woda rozmyła ziemię na cmentarzu i na powierzchnię wypłynęło
kilka trumien ze zwłokami.[2]
Ogólnie
rzecz biorąc, w tym stanie zginęło 12 osób. W całym rejonie kataklizmu
wprowadzono stan wyjątkowy, a gubernator Południowej Karoliny – Nikki Hailey nazwał te wydarzenia
„ulewą tysiąclecia”.
Szkody na 1,5 mld €
Uczeni zauważają, że
szczególnie na granicach ozonowych dziur ze zmieszania ciepłych i chłodnych mas
powietrznych dochodzi do powstania potężnych ulew. Ta zależność jest doskonale
znana meteorologom: im większy kontrast termiczny pomiędzy dwoma masami
powietrznymi, tym są większe i wyższe chmury kłębiaste przynoszące lejby i
burze, i tym większe w nich zapasy wody.
Wielu uczonych
sadzi, że uszkodzenie warstwy ozonowej stało się główna przyczyną regularnych
powodzi w Europie. W 2013 roku z powodu silnych opadów w niemieckim mieście
Passau, poziom Dunaju podwyższył się na 8,5 m! Poza Niemcami powódź dotknęła
także Czechy, Austrię, Polskę, Węgry, Szwajcarię, Słowację i Białoruś. Zginęło
ogółem 24 ludzi.
Na przełomie maja i
czerwca 2016 roku, ilość ofiar silnych opadów deszczu i związanych z nimi
powodzi w Niemczech, Austrii, Francji Belgii, Rumunii, Mołdowy i w Niderlandach
doszła do 20 ludzi. W Paryżu woda zalała metro, które zamknięto a potem długo
remontowano. Z powodu wylewu Sekwany zostały zatopione partery Luwru i trzeba
było ratować eksponaty. Sumaryczne straty wszystkich krajów europejskich
wyniósł ponad 1,5 mld € - czego prawie miliard euro straciła Francja.
Pesymistyczna prognoza
Dr Tseiabo Il i jego
koledzy przeanalizowali sytuację
powodziową na całym świecie i dali oni bardzo pesymistyczną prognozę. Według
ich poglądów, ilość ulew i potopów będzie się zwiększać, co
szczególnie dotknie takie regiony jak:
·
północ USA,
·
południe Chin,
·
północną i zachodnią Europę…
·
…a także południowe regiony Kanady,
-
czyli najbardziej rozwinięte i zaludnione miejsca na naszej planecie. Ciekawe jest to, że w obliczeniach chińskich uczonych jedynym
bezpiecznym miejscem stała się Rosja, gdzie roczna ilość opadów (poza małymi
wyjątkami) spadła w czasie półwiecza i ta tendencja ma wszelkie szanse utrzymać
się w przyszłości.
To prawda, ale dla naszego kraju istnieje całkiem przeciwne
zagrożenie: EGO może w końcowym rezultacie może spowodować śmiercionośne susze
i burze pyłowe.
Źródło – „Tajny XX
wieka”, nr 49/2018, ss. 4-5
Przekład z rosyjskiego -
©R.K.F. LeśniakiewiczIlustracje:
- "Tajny XX wieka"
- R.K.F. Leśniakiewicz
- "Super Express"
[1] Pokazane
to zostało w filmie „I uderzył grom”, reż. Peter
Hyams, 2005.
[2] Podobne
obrazki widzieliśmy w czasie Wielkiej Powodzi Tysiąclecia w lipcu 1997 roku na
Dolnym Śląsku.