Powered By Blogger

poniedziałek, 14 lipca 2025

Peter Krassa - Największa zagadka stulecia (13)

 

13. Nie tylko hipotezy

 

13.1. O Tunguzce można bez ustanku

 

W minionych dziesięcioleciach na temat katastrofy tunguskiej powstało ponad 1.000 artykułów i innych prac, z których większość pochodzi z byłego ZSRR i dzisiejszej Rosji. Żadne wydarzenie nie wzbudziło takiego zainteresowania, żadne wydarzenie nie stało się takim wyzwaniem dla naukowców i laików, i żadne nie stanowi takiego tematu nieustannych sporów, jak ta katastrofa...

Ogromna mnogość hipotez bierze się stąd, że na ten temat może pisać i pisze każdy, kto ma jakiś pomysł na wyjaśnienie przyczyn tego wydarzenia. Bez względu na profesję i wykształcenie każdy chciałby podać swe wyjaśnienie problemu Meteorytu Tunguskiego. Poglądy zatem są szalenie zróżnicowane. Ludzie niezaangażowani w ten problem niejednokrotnie dziwią się widząc, jak uporczywe i jadowite są spory toczone wokół tego problemu.

Nie mam zamiaru ukazywać wszystkich hipotez, których jest niemal setka. Wystarczy, że ograniczę się do pokazania tych, które są najbardziej sensowne. Zajęliśmy się swego czasu pięcioma hipotezami: o meteorycie, o głowie komety, o antymaterii, o kolapsarze czy mikrokolapsarze oraz o eksplozji kosmolotu – ta ostatnia sugeruje, że przed niemal wiekiem w pobliże Ziemi dostali się kosmolotem jacyś Kosmici, którzy ulegli awarii przy próbie lądowania z wiadomym skutkiem. Jednakże istnieje kilka innych hipotez sformułowanych przez outsiderów, a które należałoby tutaj także wymienić.

Za to, żeśmy o tym wszystkim się w ogóle dowiedzieli, jesteśmy winni swoją wdzięczność mineralogowi i meteorytologowi Leonidowi Kulikowi, który w 1927 roku – czyli bez mała dwie dekady po tym wydarzeniu – jako pierwszy wkroczył na teren eksplozji. Co to był za obiekt, który potrafił połączyć w sobie tyle przeciwności? Który świecił silniej od Słońca? Którego trajektoria jest do dziś dnia sporna? Którego eksplozja spustoszyła co najmniej 6.000 km2 tajgi? Który miał niszczycielską siłę kilkunastu bomb wodorowych? ... – a porównanie to jest o tyle adekwatne, bo znaleziono przecież ślady radioaktywności w epicentrum katastrofy!?...[1]

Bądźmy cierpliwi, najpierw zajmijmy się hipotezami, które po upływie ostatnich 40 lat narobiły wiele hałasu, a o których w czasie mej wizyty w Moskwie mówił dr Zotkin.

 

13.2. Wiadomość z konstelacji Łabędzia?

 

I tak np. w 1964 roku, dwoje radzieckich uczonych – G. Altow i W. Żurawliowa opublikowali w marcowym numerze „Zwiezdy” artykuł, który wzbudził znaczne zainteresowanie Czytelników i szerokiej opinii publicznej. Oboje autorzy twierdzili w nim, że tunguska eksplozja jest de facto odpowiedzią ze strony pozaziemskiej CNT, która mylnie zrozumiała ogromny wybuch wulkanu Krakatau i następujące po niej atmosferyczne fenomeny. Owi Pozaziemianie – jak to założyli Altow z Żurawliową – zamieszkują planety w konstelacji Łabędzia (Cygnus), oddalone od Ziemi o 13 ly[2] i wzięli atmosferyczne fale radiowe wybuchu rzeczonego wulkanu za sztuczne rozumne posłanie radiowe Ludzkości! Według hipotezy obojga Rosjan – odpowiedzieli Oni wysłaniem laserowego impulsu, który doleciał do Ziemi z prędkością światła. Aby nie wyrządzić na Ziemi większych szkód, i nie zagrozić ludziom, Pozaziemianie wycelowali ten impuls w niezamieszkałe rejony Syberii.[3] Ziemianie albo nie dostrzegli odpowiedzi, albo ja w ogóle zignorowali. Drażliwa science fiction? – a może w tej idei jest jakieś racjonalne jądro? Dr Zotkin wkłada tą hipotezę między bajki.

W kręgach naukowców stale dyskutuje się nad jednym pytaniem innego rodzaju, a mianowicie – czy eksplozja tunguska była jedna jedyna i niepowtarzalna – i czy w przeszłości naszej planety możemy znaleźć podobne wydarzenia?

Stronnicy tej hipotezy zawsze stwierdzą, że spadek jakiegoś ciała kosmicznego na Ziemię jest ex definitio niepowtarzalne. Inni specjaliści wręcz na odwrót – twierdzą, że podobnymi do nich są eksplozywne erupcje wulkaniczne, przy których dochodzi do gwałtownego uwolnienia się gazów, popiołów i bomb wulkanicznych, ale nie do wylewów ogromnej ilości lawy.[4]

Typowym przykładem był tutaj wybuch azerbejdżańskiego wulkanu Wielikij Kwanizadag, który w roku 1950 wyrzucał gorące gazy, popiół i niewielkie ilości pyłu. Ognisty słup sięgał wysokości 1.800 m i to pod kątem 55o w stosunku do poziomu, a potem zamieniał się w ciemny obłok. Z krateru wystrzelał płomień w kształcie kul ognistych. Kula ognista była widziana przez świadków tego czerwcowego poranka 1908 roku, jak leciała z ogromną prędkością nad Syberią. Czy to tylko przypadek?

Swego czasu największym wybuchem była erupcja wulkanu Krakatau na Jawie.[5] W krytycznych sierpniowych dniach 1883 roku, do stratosfery została wystrzelona ogromna ilość popiołu wulkanicznego, pumeksu i tefry. Podobnie, jak w przypadku Podkamiennej Tunguskiej, nie powstał tam także żaden krater.[6] Jedynym świadectwem kataklizmu była spalona ziemia i zagłębienie w gruncie.[7] Główna eksplozja spowodowała falę uderzeniową w atmosferze, która obiegła cały świat dookoła i była zarejestrowana prawie wszędzie. Wyrzucona materia zawisła na wysokości 60 km, a huk eksplozji słychać było w odległości 3.000 km!

Wiemy już, że Leonid Kulik w okolicach Bagna Południowego (możliwego epicentrum) znalazł kilkanaście kraterów otoczonych pagórkami. Wszystkie one były wypełnione czarną cieczą. Pagórkowata kraina przypominała badaczowi „fale”, które rozbiegały się od punktu środkowego ku skrajom. Jego rodacy najbardziej czepiali się go za to, że po pamiętnej eksplozji w 1908 roku w tamtej okolicy nie powstało już żadne inne bagno, a grunt stał się tak pewnym, że uniesie każdego człowieka nie narażając go na niebezpieczeństwo utonięcia.

Grupa młodych radzieckich uczonych, która w 1968 roku dotarła do krytycznego obszaru w celu wyjaśnienia tunguskiej zagadki doszła do wniosku, że eksplozja ta została spowodowana przez olbrzymią erupcję gazów wulkanicznych i gazu ziemnego. Małą ilość próbek, którą zebrano z powierzchni ziemi, należy wyjaśnić tym, że centrum aktywności wulkanicznej należy szukać głęboko w tunguskim basenie

Rzeczywiście – dzięki naszej wiedzy geologicznej jesteśmy w stanie dowiedzieć się, co naprawdę dzieje się w najgłębszych warstwach skorupy ziemskiej. Stronnicy hipotezy wulkanicznej zakładają, że fatalnego dnia z głębi ziemi wydostały się pod ogromnym ciśnieniem gazy wulkaniczne; wedle nich pod obszarem tunguskim powinny znajdować się ogromne pokłady ropy naftowej i gazu ziemnego. Faktycznie – mamy do dyspozycji zeznania naocznych świadków, wedle których po wybuchu zaobserwowali oni wytrysk olbrzymiej fontanny, której podstawą byłaby tryskająca ropa naftowa.

Czyżby ta brudna i czarna ciecz, którą odkrył Kulik w rozpadlinach epicentrum eksplozji, była niczym innym, jak ropą naftową???...[8]

 

13.3. Złota kula.

 

Naoczni świadkowie nie występowali jedynie na Syberii. Jeden z moich przyjaciół przysłał mi list, który napisała doń pewna bez mała 80-letnia kobieta z Wülferhausen. Ta pani – Leopoldine Kunz – mieszkała za młodu w Czechosłowacji i w swym liście bardzo dokładnie wspominała, że:

... to widowisko podziwiałam mając 8 lat. Było to 30 czerwca 1908 roku, wieczorem, około godziny 10. siedziałam z rodzicami i braćmi w ogródku, kiedy naraz ujrzałam, jak pomiędzy dachami dwóch domów naprzeciwko ukazała się złota kula, wielka jak Księżyc w pełni. Leciała ona w kierunku NW i zniżała swój lot.

Pani Kunz nie omieszkała podać także położenia geograficznego tej wioski: 50°N - 18°E.

W jednym z poprzednich rozdziałów wspomniałem hipotezę Jacksona i Ryana o tym, że katastrofę na Syberii sprawił mikrokolapsar, a co wyłożyli na łamach „Nature” w 1973 roku. W świecie naukowym panuje przekonanie, że takie miniaturowe czarne dziury rzeczywiście istnieją!

Dla Stephena W. Hawkinga ta myśl wyrażona przez obu Amerykanów stała się podnietą do skrytykowania obowiązującego modelu teoretycznego. Opublikował on w „Nature” nr 248/1974 wyniki swych przemyśleń i wniosek, że miniaturowy kolapsar jest jako przyczyna katastrofy z 1908 roku, co najmniej nieprawdopodobny:

Czarne dziury o długiej żywotności muszą znajdować się ponad krytyczna granicą, a zatem muszą być większe od Ziemi. Mniejsze Black Holes istnieją – z geologicznego punktu widzenia – bardzo krótko, najwyżej milion lat. Czym one są mniejsze, tym czas ich istnienia jest krótszy.

Okoliczność ta jest tym błędem teorii wiążącej eksplozję tunguską z czarna dziurą. W takim zderzeniu, jakie miało miejsce w 1908 roku, ten kolapsar musiałby być już bardzo stary i nie poczyniłby takich szkód, jakie uczynił, ale zniszczyłby Ziemię, jako ciało astronomiczne...

Czy był to przysłowiowy gwóźdź do trumny hipotezy o kolapsarze? Ależ w żadnym wypadku!...

 

13.4. Kuliste pioruny z antymaterii?

 

Istnieje jeszcze kilka innych propozycji, które można rozpatrywać jako alternatywne teorie. Najciekawsze z nich są te, które utożsamiają „ogniste kule” z piorunami kulistymi.

Naukowy magazyn „Nature” w wydaniu z kwietnia 1976 roku opisuje kilka przypadków obserwacji tego fenomenu. [...] Szukając przyczyn powstawania tych zjawisk atmosferycznych, dwaj fizycy atomowi David Ashby i Colin Whitehead z Instytutu Badań nad Energią Atomową w Harwell, Anglia, pozwolili sobie odgrzać sporną tezę. Założyli oni bowiem, że pioruny kuliste powstają wskutek gromadzenia się cząstek antymaterii w górnych warstwach atmosfery. Postulowali przy tym wzięcie pod uwagę „hipotetycznej bariery” oddzielającą materie od antymaterii. Wskazują przy tym na to, ze mniejsze cząstki antymaterii mogą być bardzo stabilne, gdy poruszają się z prędkościami nierelatywistycznymi.[9] Jeżeli po wpadnięciu do ziemskiej atmosfery dojdzie do zderzenia z molekułami powietrza, to cząsteczki te nie są w stanie pokonać tej „hipotetycznej bariery”. Cząsteczki antymaterii są w stanie za to – wg Ashby’ego i Whiteheada – wchłonąć dostateczną ilość energii, co może doprowadzić do potężnych zaburzeń atmosferycznych. Dochodzi w czasie nich do potężnych wyładowań energii elektrycznej i powstania kul czystej energii – czyli tzw. piorunów kulistych...

David Ashby i Colin Whitehead zakładają, że mają do swej dyspozycji dostateczną ilość faktów na dowiedzenie swej hipotezy, i w dyskusjach wskazują na fakt obserwacji silnych i krótkotrwałych błysków promieniowania γ. Obydwaj są przeświadczeni, że fenomen ten ma ścisły związek ze zderzeniami materii i antymaterii, i w tym kontekście mówi się o przyczynach tunguskiej katastrofy.

Około 70% eksplozji piorunów kulistych zaobserwowano w czasie burz. Te atmosferyczne turbulencje są na Syberii bardzo częstym zjawiskiem. Są one intensywne, szczególnie w letnich miesiącach.

Jack Stoneley i A. T. Lawton wskazali w swej książce pt. „Tunguska – Cauldron of Hell” na przypadki zagadkowych zniknięć samolotów na trasie Moskwa – Władywostok i vice-versa. Ostatni kontakt radiowy z samolotami mówił kontroli naziemnej, że do samolotu zbliża się „żarząca się, świetlna kula” – a potem kontakt radiowy urywał się na zawsze. Po kilku dniach znajdowano wraki samolotów w niezamieszkałej okolicy, ale nigdy nie udało się dociec przyczyn katastrof. Nikt ich nie przeżywał...

Stoneley przedstawił pogląd, że podobne tajemnicze przypadki można wyjaśnić działaniem piorunów kulistych, przy czym powołuje się na wyniki badań akademika prof. Piotra Kapicy. Ten renomowany uczony udowodnił, że w laboratorium można wytworzyć sztucznie pioruny kuliste, co udało mu się uzyskać kosztem wyłączenia z sieci prądu elektrycznego połowie miasta. Piorun kulisty był malutki, i:

Tylko na kilka milionowych części sekundy udało mi się uzyskać błyskawice o mocy 1.000 MW. W ten sposób powstała mała kulka, która podskakiwała koło źródła elektryczności; po kilku sekundach znikła z ogłuszającym trzaskiem. Gdyby to był normalnej wielkości piorun kulisty, to laboratorium byłoby zdewastowane.

 

13.5. Tajemnicze błyskawice.

 

Akademik Piotr Kapica jest przeświadczony o tym, że w czasie burz są wytwarzane dziwne kule, które obracają się wokół własnej osi i świecą różnymi barwami – na niebiesko, fioletowo, różowo i zielono. Człowiek musi nauczyć się schodzić im z drogi – są śmiertelnie niebezpieczne!!! Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia w ciągu kilku sekund następuje silny wybuch, który w zamkniętej przestrzeni może poczynić znaczne szkody.

Prof. Neil Charman, wykładowca z University of Manchester, opublikował w lutym 1976 roku na łamach czasopisma „New Scientist” zeznania ludzi, którzy widzieli pioruny kuliste w akcji i przeżyli to.

Neil Charman zestawił na bazie zgromadzonych danych cechy wspólne piorunów kulistych i opublikował swe sprawozdanie w „New Scientist” – i tak przy spotkaniu z piorunem kulistym należy zwrócić uwagę na następujące okoliczności:

v Pioruny kuliste mają kształt kulisty lub gruszkowaty i rozmazane kontury. Ich średnica zawiera się w przedziale od kilku cm do 1 m;

v Występują one w wielu barwach, przy czym najwięcej w kolorze czerwonym, pomarańczowym, różowym bądź żółtym;

v Ich okres trwania zawiera się pomiędzy 1 sekundą a 1 minutą;

v Piorun kulisty może poruszać się poziomo, pionowo albo zawisać nieruchomo w powietrzu;

v Wiele piorunów kulistych rotuje wokół własnej osi;

v W wielu przypadkach ich zniknięciu towarzyszy wyzwolenie energii;

v Pioruny kuliste przyciągają przedmioty metalowe i poruszają się wzdłuż metalowych przewodników: drutów, kabli, itp. – w wielu przypadkach pojawiają się w budynkach i przenikają przez zamknięte okna;

v Bardzo często pojawiają się w okolicach przewodów kominowych i palenisk, kominków, itp.;

v Mogą one znikać cicho i wybuchowo. Często pozostawiają za sobą woń ozonu lub siarki. W jednostkowych przypadkach pozostawiają trudne do zidentyfikowania zapachy lub inne rzeczy.[10]

 

 

13.6. Czy pioruny kuliste to UFO?

 

W związku z powyższym, chciałbym przypomnieć, że rzeczywista przyczyna powstawania piorunów kulistych jest dotąd nieznana. A piszę to dlatego, że fenomen ten w ogólnych zarysach przypomina inny fenomen – fenomen Nieznanych Obiektów Latających – czyli UFO.[11] Trudno stwierdzić, czy pioruny kuliste i NOL-e są tym samym zjawiskiem – albo czy mają wspólny mianownik.

Powróćmy na ziemię. Dotychczas poszukiwaliśmy przyczyn tunguskiej katastrofy w Kosmosie lub w górnych warstwach atmosfery, natomiast w 1978 roku, słynny francuski fizyk i literat Jacques Bergier wystąpił z inną propozycją. Nie był on bynajmniej samoukiem, a jego propozycje miały zawsze ręce i nogi. Mogę to spokojnie napisać, bo znałem go osobiście i wiem, że przez całe życie zajmował się największymi zagadkami świata.

Bergier był (wbrew francuskiemu brzmieniu nazwiska) rodowitym Rosjaninem urodzonym w Odessie. Jako fizyk i chemik pracował w czasie II Wojny Światowej i po niej we Francji. Interesowały go takie zagadnienia, jak np. „ciężka woda – D2O”, „promieniowanie radioaktywne” czy „budowa stosu atomowego”. Jacques Bergier był wielokrotnie nagradzany, a jego książki i publikacje przekładane na wiele języków zyskały wielki rozgłos i zainteresowanie na całym świecie.[12] Swoją hipotezę na temat katastrofy tunguskiej przedstawił w książce pt. „Mysteries of the Earth”, którą wydał w USA w 1973 roku.

Autor na początku zastanawia się nad zasięgiem eksplozji, która wstrząsnęła tajgą w ów czerwcowy poranek 1908 roku na Syberii. Porównuje dokładnie jej niszczący potencjał z eksplozjami w Hiroszimie i Nagasaki, a potem przechodzi do świetlnych zjawisk na nocnym niebie. Bergier nie jest pewien, czy te dwa fenomeny mają ze sobą coś wspólnego...

... ale być może te świetliste ślady mają coś wspólnego z tym obiektem, który eksplodował w 1908 roku, bowiem obiekt ten, jak wykazują to komputerowe obliczenia, wykonał manewry zarówno w płaszczyźnie poziomej, jak i w pionowej. Po wybuchu, na całej Ziemi odnotowano sejsmiczne fale uderzeniowe oraz elektrostatyczne i elektromagnetyczne zaburzenia, które pojawiły się także po wybuchach atomowych.

Także i on wskazuje na to, że radzieccy uczeni nie zbadali tego wydarzenia tuż po wystąpieniu, tylko w 20 lat potem. Szczególną uwagę zwraca na relacje naocznych świadków, w których opisuje się powstały tuż po wybuchu obłok, który przypomina dość dokładnie grzyb atomowy!!! Przywołuje w niej także wypowiedzi mieszkańców tajgi, którzy opisywali następującą po tym wydarzeniu chorobę, która w swych symptomach jako żywo przypominała białaczkę...

 

13.7. Nieudana próba?

 

Co mogło spowodować tą straszliwą katastrofę, co mogło wywołać takie kosmiczne piekło? Pytanie to postawił także i Jacques Bergier.

Pojawiło się ponad 80 hipotez. Opowiem teraz o mojej, ale nie dlatego, że oparta jest o bezsporne dowody, ale dlatego, że nie odwołuje się ona do pozaziemskich sił byłoby to definitywnym potwierdzeniem tego, że nie próbuję systematycznie wykluczyć nie-ziemskie wpływy do wyjaśnienia tego problemu.

Ówcześni więźniowie polityczni zsyłani na katorgę, nie byli zamykani w koncentracyjnych obozach pracy, jak robili to potem komuniści tworząc „archipelag GUŁag”, ale cieszyli się oni względną swobodą. Wielu z nich było w stanie wyprodukować materiały wybuchowe.[13] Potrafię sobie wyobrazić, jak grupa katorżników w czasie badań nad radioaktywnością odkryła także prostą technicznie metodę uwalniania energii jądrowej. Według mojego poglądu, cała grupa dokonała próby eksplozji nuklearnej, korzystając przy tym z balonu. Eksplozja przeszła wszelkie oczekiwania i wszyscy katorżnicy-atomiści zginęli. W tych czasach zniknięcie całej grupy katorżników nie zwracało niczyjej uwagi.[14]

Bergier nie ukrywał swych wątpliwości, co do poprawności teorii kometarnej. Kometa podlatująca do Ziemi musiałaby być widzialna – wszak właśnie wtedy najbardziej ujawniał się u ludzi strach ludzi przed kometami zwiastującymi wojnę i inne nieszczęścia!

Mogli to zrobić niektórzy astronomowie, którzy w zderzeniu Ziemi z kometą Halley’a upatrywali końca świata. Bergier udowadnia, że nieznana kometa zbliżając się do Ziemi niechybnie wywołałaby panikę, ale w tamtym czasie   n i k t   nie alarmował o takim zagrożeniu z Kosmosu!...

Bergier nie podzielał także poglądów amerykańskich noblistów o zderzeniu materii i antymaterii:

Słabość tej hipotezy zasadza się w tym, że antymateria nie mogłaby przeniknąć tak głęboko w atmosferę i przy tym się nie rozpadła. A przecież atmosfera Ziemi jest zbudowana z materii i jak dotąd nikt nie obalił tego stwierdzenia...[15]

Jak się okazuje, Bergierowi najbardziej przypadła do gustu hipoteza Kazancewa, jako najbardziej logiczna i tłumacząca wszystkie znane fakty i anomalie. Bergier tak odparowuje zarzuty przeciwników hipotezy o awarii kosmolotu:

Hipoteza Kazancewa najbardziej mi odpowiada z niemal 80 przestudiowanych przeze mnie hipotez, zamieszczonych w radzieckim czasopiśmie >>Priroda<< oraz francuskim magazynie >>Planéte<<...

Wszystkie hipotezy, poza teorią Kazancewa, możemy wyrzucić do kosza na śmieci. Koncepcja Kazancewa – mimo tego, że jest ona najfantastyczniejszą z nich wszystkich – przewyższa te wszystkie teorie, mimo tego, że nie znaleziono żadnych szczątków tajemniczego obiektu.

 

13.8. Statek kosmiczny z... Chin?

 

Tłumaczka niżej przytoczonej informacji pani Margaret Schneider z Bonn, mimo woli sama stworzyła kolejną hipotezę o etiologii tunguskiego fenomenu. Pracując w Ambasadzie byłej Republiki Federalnej Niemiec w Pekinie, doskonale znała język chiński w mowie i piśmie. W pewnym liście do mnie napisała tak:

Nie zawahałabym się stwierdzić, że jeżeli był to kosmolot, to najprawdopodobniej mógł on pochodzić z Chin. Istnieje możliwość, że chińscy uczeni skonstruowali taki środek lokomocji w celu ucieczki przed ówczesnym powstaniem w tym kraju...[16]

Mam do dyspozycji trójstronny słownik chińsko-niemiecko-angielski Richarda Wilhelma wydany w 1912 roku, który zawiera wszystkie podstawowe wyrazy i pojęcia fizyki jądrowej w chińskich ideogramach.[17] Pokłady uranu znajdują się w Mongolii (Ulaanbaatar).[18]

Margaret Schneider nie ukrywała, że jej teoria ma swe słabe strony, ale w porównaniu z ostatnimi hipotezami można ją uważać za poprawną. Przypomnijmy sobie hipotezę o wybuchu gazu bagiennego...[19]

Do dopełnienia obrazu, chciałbym jeszcze wspomnieć o dwóch innych hipotezach traktujących o syberyjskim piekle. Rosjanie A. Dimitriew i W. Żurawliow szukali związku pomiędzy wybuchem w tajdze a wzajemnym położeniu Słońca i Ziemi, co opisali na łamach magazyny „Geologia i geofizyka”. Potężny wybuch na Słońcu miał wyrzucić w stronę Ziemi obłok plazmy słonecznej, który wpadł w ziemską atmosferę z wiadomymi skutkami. Obłok ten istniał dzięki „wmrożonemu” weń polu magnetycznemu i zachowywał się, jak naładowany elektrycznie gazowy obłok.[20]

Z inną teorią wystąpił rosyjski fizyk – Aleksander Newskij, który opisał ją na łamach moskiewskiej „Tiechniki Maładioży”. Wedle niego, przyczyną tunguskiego wybuchu było potężne wyładowanie atmosferyczne spowodowane przez meteoryt. Meteoryt ten wchodząc w atmosferę ziemską spowodował powstanie pola elektrycznego, a następnie przemianę energii kinetycznej w energię elektryczną, która następnie wyładowała się, jako potężny piorun... – co wyjaśnia, dlaczego nie znaleziono żadnego astroblemu. Podobnież dalsze badania naukowe potwierdzają teorie Newskiego, a niektórzy uczeni twierdzą, że znaleźli na miejscu katastrofy ślady działania super-silnego pola magnetycznego.

Niestety – tym, czego jeszcze brakuje wciąż - jest definitywny i nieodparty   d o w ó d !

Czy był on znaleziony?

 

13.9. Odkrycie Witalija Woronowa.

 

Badacze, którzy zajmują się fenomenem tunguskim nie mogą pogodzić się z faktem, że to wydarzenie liczące sobie niemal 100 lat wciąż broni się przed próbą zamknięcia go w ramki naukowych standartów, zdumieli się na wieść o odkryciu dokonanym przez pewnego myśliwego, który polował na zwierzęta futerkowe.

Tym człowiekiem był Witalij Woronow, który – jak oznajmiła to zdumionemu światu APN – natrafił w odległości około 150 km na NW od epicentrum katastrofy z 1908 roku na   d r u g ą   wielką powierzchnię wywalonych drzew!!!

Specjaliści od tej zagadki byli zrazu nastawieni sceptycznie. Opowiadanie myśliwego zrazu wydało się im nieprawdopodobne, a potem musieli mu przyznać rację i zmienić swe nastawienie – fotografie satelitarne jednoznacznie pokazały, że rzeczony wywał lasu znajduje się dokładnie na przedłużeniu trajektorii lotu nieznanego ciała, które tam spadło...

A to zmieniało całkowicie obraz sytuacji!

Długo przedtem wydawało się badaczom, że naoczni świadkowie mówili o   d w ó c h   eksplozjach. Gdyby tak było naprawdę, to dlaczego drzewa były wywrócone tylko w   j e d n y m  miejscu? Nie pozostało zatem nic innego, jak pogodzić się z myślą, że kosmiczny pocisk rozpadł się w atmosferze na co najmniej dwie części. Byłby to również dowód a to, że obiekt ten odznaczał się wielką masą – obliczenia wahają się pomiędzy 70 a 250 mln ton, jego średnica wynosiłaby zatem ok. 1 km, a siłę eksplozji można by porównać z mocą eksplozji małej bomby wodorowej.[21]

Odkrycie syberyjskiego myśliwego rzuca nowe światło na dziwne rejestraty sejsmografów, które zapisano w różnych stacjach sejsmicznych w dniu 30 czerwca 1908 roku. Same fale uderzeniowe nie zdołałyby wywołać takiego trzęsienia ziemi, a zatem – patrząc na te zapisy – należałoby stwierdzić, że doszło jednak do silnego uderzenia o ziemię. No właśnie, ale co się stało z samym obiektem? Gdzie astroblem, czy nawet kilka kraterów impaktowych???...

Czy znalazł je syberyjski myśliwy Woronow?

Wedle informacji opublikowanej przez APN, można by sądzić, że tak. W czasie polowania natknął się on na okrągły krater, o rozmiarach 200 m średnicy i 15-20 m głębokości. Uczeni z zaskoczeniem dowiedzieli się, że krater ten znajduje się jeszcze poza drugim wywałem drzew![22] Podobne małe kratery o średnicy do 10 m znalazł swego czasu Leonid A. Kulik w miejscu epicentrum eksplozji. Odkrył je w 1927 roku, kiedy spełnił się jego sen o wyprawie z tajgę. Witalij Woronow, który odkrył wywalone drzewa i krater w pierwszej połowie 1991 roku zainspirował wielu uczonych do tego, by udali się w jego ślady. Dziennikarze z APN przedwcześnie prorokowali, że zagadka stulecia rychło znajdzie swoje rozwiązanie!

I co? I to, że od chwili odkrycia tego astroblemu minęło już 12 lat i ja dotąd oficjalna nauka milczy na ten temat, jak zaklęta! A zatem odkrycie Woronowa byłoby kolejną ślepą uliczką? Czy nie zawiodło ono nadziei uczonych, które w nim pokładano?...

Czy w 1908 roku nie zaktywizowały się jakieś paranormalne siły?

To jest następna hipoteza, która wychynęła skądinąd i wcisnęła się między ludzi, a której nikt nie brał pod uwagę. Wyglada bowiem na to, ze ten obiekt, który zstąpił z nieba w dniu 30 czerwca 1908 roku, uderzył dwukrotnie w Ziemię – najpierw uderzył w środek Kulikowskiego Wywału, potem w środek Sziszkowskiego Wywału, aż wreszcie zarył się w ziemię w Woronowskiej Woronce – w miejscu, które odkrył Woronow w 1991 roku.

A zatem wyglądałoby na to, że nastąpił tam   r y k o s z e t   nieznanego ciała na powierzchni Ziemi. Obiekt uderzył w Ziemię, zrykoszetował i przeleciał 150 km i uderzył w ziemię po raz wtóry, gdzie definitywnie zakończył swój lot.[23]

Niekiedy wydaje mi się, że odkrycia uczonych są bardziej fantastyczne od niejednej powieści science-fiction...

 

13.10. Teoria pozytywna i...

 

Trwa wciąż walka na argumenty „pro” i „kontra”. Według informacji podanej przez stację TV – Niezawisimoje Tielewidienie (NTW) – pewnemu inżynierowi z Krasnojarska udało się znaleźć w tajdze 5-tonowy blok skalny z Kosmosu. Niestety nie podano miejsca lokalizacji tego znaleziska. Dziennikarz NTW podał w swej informacji, że może tutaj chodzić o odłam tunguskiego super-meteorytu. [...] Niestety, po bliższym zbadaniu sprawa okazała się być zwykłym humbugiem, ale za to jakże znakomicie się sprzedającym!... NB, nie pierwszym i nie ostatnim w Rosji.[24]

 

13.11. Ponura perspektywa.

 

 Co każde 21 lat należy liczyć się z perspektywą zderzenia, w czasie którego zostanie uwolniona energia 680 kt TNT. Asteroidy z energią uderzenia 20 kt powinno się oczekiwać każdorocznie! Ta energia odpowiada energii wybuchu bomb atomowych, które zniszczyły Hiroszimę i Nagasaki!

To są słowa jednego z czołowych ekspertów od meteorytów, który swe poglądy opiera o znajomość ruchów asteroidów w przestrzeni ziemskiej orbity wokółsłonecznej. Autor tego stwierdzenia doszedł do takiego wniosku po długich obliczeniach – jak widać istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo zderzenia się Ziemi z takim asteroidem... Można tylko Bogu dziękować za to, że do powierzchni Ziemi dolatuje tylko ich znikomy ułamek procenta!

Okazało się, że tak naprawdę niebezpieczne dla Ziemi (a zatem i dla nas) są żelazno-niklowe asteroidy, których jest wprawdzie tylko 6% ogółu, ale jedna z nich może co 1.400 lat spaść na Ziemię, co spowodowałoby wybicie astroblemu o średnicy co najmniej 500 m!

Niestety, to niczego nie zmienia w sprawie tunguskiej tajemnicy, która liczy sobie prawie 100 lat. Możemy tylko mówić o szczęściu, że jak dotąd nie mieliśmy jej powtórzenia![25]

a



[1] Do tego problemu powrócimy jeszcze w podrozdziale 14.8.

[2] Autorowi chodzi o podwójną gwiazdę znana jako 61 Cygni skladającej się ze słońca A o jasności obserwowanej +5m,19 o klasie widmowej K5V oraz o mocy promieniowania równej 0,085 mocy Sol i słońca B o jasności +6m,02 i klasie widmowej K7V o mocy promieniowania równej 0,04 mocy Sol. Ich temperatura powierzchniowa wynosi ok. 3.500 K, zaś odległość od Ziemi – 11,16 ly. 

[3] Stwierdzenie to jest co najmniej dyskusyjne, bowiem drzewa i inne rośliny i zwierzęta tajgi   s ą   de facto istotami żywymi i ewentualni Cygnici musieli liczyć się z tym. Trudno nazwać „nieszkodliwą odpowiedzią” wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy sosen, świerków, cedrów i modrzewi, zwierząt i innych roślin na rażonym laserem obszarze...

[4] Są to tzw. „suche” eksplozywne erupcje wulkanów typu Krakatau, Katmai czy Mt. St. Helens, w czasie których dochodzi do częściowego lub całkowitego zniszczenia stożka wulkanicznego i emisja ogromnych ilości rozpylonych materiałów piroklastycznych w atmosferę. 

[5] Dokładnie w Cieśninie Sundajskiej.

[6] Nieścisłe – eksplozja rozpyliła znaczną część stożka wulkanicznego Rakata o objętości  18 km3, więc krater jako taki   n i e   m ó g ł   powstać.

[7] Nieścisłe – po wybuchu pozostała quasi-kaldera wulkaniczna pod powierzchnią wód Cieśniny Sundajskiej.

[8] Kulik jako geolog nie mógłby zignorować takiego odkrycia, zwłaszcza, że zaczął się naftowy boom na Zachodzie w Teksasie i Kalifornii. Po drugie – nie wyobrażam sobie, jak ten gigantyczny (podobno) pożar ropy naftowej mógł zgasnąć samoczynnie bez pomocy ludzi?

[9] Tzn. z v < 0,5...0,75 c.

[10] Na przykład kamienie, piasek czy nawet... wodę!

[11] Taksonomicznie rzecz ujmując, to pioruny kuliste   s ą   de facto UFO, bowiem ich pochodzenie i natura są w dalszym ciągu    n i e z n a n e !

[12] Poza – oczywiście – Polską, gdzie jego prace są znane jedynie wąskiemu gronu ekspertów.

[13] Jak np. Kamil Giżycki i Ferdynand Antoni Ossendowski!

[14] Poza oczywiście carską tajną policją – Ochraną, która inwigilowała katorżników i ich rodziny.

[15] Przeniknięcie w atmosferę także promienia świetlnego – np. laserowego – jest także bezsensowną hipotezą, a to dlatego, że zakładaną odległość 500 km, jaką przeleciał Meteoryt Tunguski w atmosferze, promień lasera przebyłby w ciągu ok. 0,0017 sekundy, a nie w ciągu 2-3 minut!

[16] Chodzi tutaj o powstanie Sun Yat-sena, które w 1911 roku zakończyło się proklamowaniem republiki.

[17] Nasuwa się tutaj ciekawa uwaga, a mianowicie – czy język chiński nie przechował w swej strukturze pradawnej wiedzy o budowie atomu, lotach kosmicznych, itd. z poprzednich ziemskich Cywilizacji Naukowo-Technicznych? Byłby to zatem kolejny dowód na prawdziwość hipotez Aleksandra Mory i innych na temat atomowych wojen bogów-astronautów sprzed 12.000 lat...

[18] Ówczesna Urga – dzisiaj Ułan Bator. Nieścisłość: pokłady rud uranowo-torowych znajdują się na obszarze federacji Rosyjskiej w okolicy miasta Zakamieńsk na rosyjsko-mongolskim pograniczu. W samej Mongolii niewielkie pokłady rud uranu towarzyszą rudom ołowiu w Ajmaku Wschodniogobijskim.  

[19] Jest to mieszanina siarkowodoru – H2S z metanem – CH4, która w sprzyjających warunkach ulega samozapłonowi na wolnym powietrzu.

[20] Jest to hipoteza „plazmidów” słonecznych, którą usiłuje się także wyjaśnić istnienie NOL-i. W Polsce jej stronnikiem jest znany warszawski ufolog Krzysztof Piechota.

[21] A raczej bardzo wielu bomb wodorowych, co łatwo obliczyć ze wzoru na energię kinetyczną (Ek) takiego kosmicznego pocisku.

[22] Według uczonych rosyjskich istnieją tam trzy obiekty poimpaktowe: Kulikowskij Wywał, Sziszkowskij Wywał i Woronowa Woronka – rosyjskie słowo воронка oznacza niewielki krater, lej po bombie.

[23] Ostatnio wypowiedział się w tej sprawie prof. Jordaniszwili, który udowodnił, że nieznany obiekt tunguski odbił się od Ziemi nie raz, ale dwa razy tworząc dwa wywały drzew i astroblem Woronowa, w rozstawie 150 km jeden od drugiego.

[24] Można tutaj wspomnieć humbug z katastrofą UFO na Kaukazie czy opowieści o tajnych bazach Kosmitów pod Krymem sprokurowane przez żądnych sławy i pieniędzy pseudo-ufologów, w tym także niektórych autorów, którzy dla zysku pisali niewiarygodne brednie będące plagiatami utworów z Zachodu, co swego czasu zdemaskował w Polsce znany krakowski ufolog – prof. Bronisław Rzepecki.

[25] To stwierdzenie jest co najmniej problematyczne, o czym będzie w podrozdziale 14.8.