13.
Nie tylko hipotezy
13.1. O Tunguzce można bez ustanku
W
minionych dziesięcioleciach na temat katastrofy tunguskiej powstało ponad 1.000
artykułów i innych prac, z których większość pochodzi z byłego ZSRR i
dzisiejszej Rosji. Żadne wydarzenie nie wzbudziło takiego zainteresowania,
żadne wydarzenie nie stało się takim wyzwaniem dla naukowców i laików, i żadne
nie stanowi takiego tematu nieustannych sporów, jak ta katastrofa...
Ogromna
mnogość hipotez bierze się stąd, że na ten temat może pisać i pisze każdy, kto
ma jakiś pomysł na wyjaśnienie przyczyn tego wydarzenia. Bez względu na
profesję i wykształcenie każdy chciałby podać swe wyjaśnienie problemu
Meteorytu Tunguskiego. Poglądy zatem są szalenie zróżnicowane. Ludzie niezaangażowani
w ten problem niejednokrotnie dziwią się widząc, jak uporczywe i jadowite są
spory toczone wokół tego problemu.
Nie mam
zamiaru ukazywać wszystkich hipotez, których jest niemal setka. Wystarczy, że
ograniczę się do pokazania tych, które są najbardziej sensowne. Zajęliśmy się
swego czasu pięcioma hipotezami: o meteorycie, o głowie komety, o antymaterii,
o kolapsarze czy mikrokolapsarze oraz o eksplozji kosmolotu – ta ostatnia
sugeruje, że przed niemal wiekiem w pobliże Ziemi dostali się kosmolotem jacyś
Kosmici, którzy ulegli awarii przy próbie lądowania z wiadomym skutkiem.
Jednakże istnieje kilka innych hipotez sformułowanych przez outsiderów, a które
należałoby tutaj także wymienić.
Za to,
żeśmy o tym wszystkim się w ogóle dowiedzieli, jesteśmy winni swoją wdzięczność
mineralogowi i meteorytologowi Leonidowi Kulikowi, który w 1927 roku – czyli
bez mała dwie dekady po tym wydarzeniu – jako pierwszy wkroczył na teren
eksplozji. Co to był za obiekt, który potrafił połączyć w sobie tyle przeciwności?
Który świecił silniej od Słońca? Którego trajektoria jest do dziś dnia sporna?
Którego eksplozja spustoszyła co najmniej 6.000 km2 tajgi? Który
miał niszczycielską siłę kilkunastu bomb wodorowych? ... – a porównanie to jest
o tyle adekwatne, bo znaleziono przecież ślady radioaktywności w
epicentrum katastrofy!?...[1]
Bądźmy
cierpliwi, najpierw zajmijmy się hipotezami, które po upływie ostatnich 40 lat
narobiły wiele hałasu, a o których w czasie mej wizyty w Moskwie mówił dr
Zotkin.
13.2.
Wiadomość z konstelacji Łabędzia?
I tak
np. w 1964 roku, dwoje radzieckich uczonych – G. Altow i W.
Żurawliowa opublikowali w marcowym numerze „Zwiezdy” artykuł, który wzbudził
znaczne zainteresowanie Czytelników i szerokiej opinii publicznej. Oboje
autorzy twierdzili w nim, że tunguska eksplozja jest de facto odpowiedzią
ze strony pozaziemskiej CNT, która mylnie zrozumiała ogromny wybuch wulkanu
Krakatau i następujące po niej atmosferyczne fenomeny. Owi Pozaziemianie – jak
to założyli Altow z Żurawliową – zamieszkują planety w konstelacji Łabędzia (Cygnus),
oddalone od Ziemi o 13 ly[2] i
wzięli atmosferyczne fale radiowe wybuchu rzeczonego wulkanu za sztuczne
rozumne posłanie radiowe Ludzkości! Według hipotezy obojga Rosjan –
odpowiedzieli Oni wysłaniem laserowego impulsu, który doleciał do Ziemi
z prędkością światła. Aby nie wyrządzić na Ziemi większych szkód, i nie
zagrozić ludziom, Pozaziemianie wycelowali ten impuls w niezamieszkałe rejony
Syberii.[3]
Ziemianie albo nie dostrzegli odpowiedzi, albo ja w ogóle zignorowali. Drażliwa
science fiction? – a może w tej idei jest jakieś racjonalne jądro? Dr
Zotkin wkłada tą hipotezę między bajki.
W
kręgach naukowców stale dyskutuje się nad jednym pytaniem innego rodzaju, a
mianowicie – czy eksplozja tunguska była jedna jedyna i niepowtarzalna
– i czy w przeszłości naszej planety możemy znaleźć podobne wydarzenia?
Stronnicy
tej hipotezy zawsze stwierdzą, że spadek jakiegoś ciała kosmicznego na Ziemię
jest ex definitio niepowtarzalne. Inni specjaliści wręcz na odwrót –
twierdzą, że podobnymi do nich są eksplozywne erupcje wulkaniczne, przy których
dochodzi do gwałtownego uwolnienia się gazów, popiołów i bomb wulkanicznych,
ale nie do wylewów ogromnej ilości lawy.[4]
Typowym
przykładem był tutaj wybuch azerbejdżańskiego wulkanu Wielikij Kwanizadag,
który w roku 1950 wyrzucał gorące gazy, popiół i niewielkie ilości pyłu.
Ognisty słup sięgał wysokości 1.800 m i to pod kątem 55o w stosunku
do poziomu, a potem zamieniał się w ciemny obłok. Z krateru wystrzelał płomień
w kształcie kul ognistych. Kula ognista była widziana
przez świadków tego czerwcowego poranka 1908 roku, jak leciała z ogromną
prędkością nad Syberią. Czy to tylko przypadek?
Swego
czasu największym wybuchem była erupcja wulkanu Krakatau na Jawie.[5] W
krytycznych sierpniowych dniach 1883 roku, do stratosfery została wystrzelona
ogromna ilość popiołu wulkanicznego, pumeksu i tefry. Podobnie, jak w przypadku
Podkamiennej Tunguskiej, nie powstał tam także żaden krater.[6] Jedynym
świadectwem kataklizmu była spalona ziemia i zagłębienie w gruncie.[7]
Główna eksplozja spowodowała falę uderzeniową w atmosferze, która obiegła cały
świat dookoła i była zarejestrowana prawie wszędzie. Wyrzucona materia zawisła
na wysokości 60 km, a huk eksplozji słychać było w odległości 3.000 km!
Wiemy
już, że Leonid Kulik w okolicach Bagna Południowego (możliwego epicentrum)
znalazł kilkanaście kraterów otoczonych pagórkami. Wszystkie one były
wypełnione czarną cieczą. Pagórkowata kraina przypominała badaczowi „fale”,
które rozbiegały się od punktu środkowego ku skrajom. Jego rodacy najbardziej
czepiali się go za to, że po pamiętnej eksplozji w 1908 roku w tamtej okolicy
nie powstało już żadne inne bagno, a grunt stał się tak pewnym, że uniesie
każdego człowieka nie narażając go na niebezpieczeństwo utonięcia.
Grupa
młodych radzieckich uczonych, która w 1968 roku dotarła do krytycznego obszaru
w celu wyjaśnienia tunguskiej zagadki doszła do wniosku, że eksplozja ta
została spowodowana przez olbrzymią erupcję gazów wulkanicznych i gazu
ziemnego. Małą ilość próbek, którą zebrano z powierzchni ziemi, należy wyjaśnić
tym, że centrum aktywności wulkanicznej należy szukać głęboko w tunguskim
basenie
Rzeczywiście
– dzięki naszej wiedzy geologicznej jesteśmy w stanie dowiedzieć się, co
naprawdę dzieje się w najgłębszych warstwach skorupy ziemskiej. Stronnicy
hipotezy wulkanicznej zakładają, że fatalnego dnia z głębi ziemi wydostały się
pod ogromnym ciśnieniem gazy wulkaniczne; wedle nich pod obszarem tunguskim
powinny znajdować się ogromne pokłady ropy naftowej i gazu ziemnego. Faktycznie
– mamy do dyspozycji zeznania naocznych świadków, wedle których po wybuchu
zaobserwowali oni wytrysk olbrzymiej fontanny, której podstawą byłaby
tryskająca ropa naftowa.
Czyżby
ta brudna i czarna ciecz, którą odkrył Kulik w rozpadlinach epicentrum
eksplozji, była niczym innym, jak ropą naftową???...[8]
13.3.
Złota kula.
Naoczni
świadkowie nie występowali jedynie na Syberii. Jeden z moich przyjaciół
przysłał mi list, który napisała doń pewna bez mała 80-letnia kobieta z
Wülferhausen. Ta pani – Leopoldine Kunz – mieszkała za młodu w
Czechosłowacji i w swym liście bardzo dokładnie wspominała, że:
...
to widowisko podziwiałam mając 8 lat. Było to 30 czerwca 1908 roku, wieczorem,
około godziny 10. siedziałam z rodzicami i braćmi w ogródku, kiedy naraz
ujrzałam, jak pomiędzy dachami dwóch domów naprzeciwko ukazała się złota kula,
wielka jak Księżyc w pełni. Leciała ona w kierunku NW i zniżała swój lot.
Pani
Kunz nie omieszkała podać także położenia geograficznego tej wioski: 50°N - 18°E.
W
jednym z poprzednich rozdziałów wspomniałem hipotezę Jacksona i Ryana o tym, że
katastrofę na Syberii sprawił mikrokolapsar, a co wyłożyli na łamach „Nature” w
1973 roku. W świecie naukowym panuje przekonanie, że takie miniaturowe czarne
dziury rzeczywiście istnieją!
Dla Stephena
W. Hawkinga ta myśl wyrażona przez obu Amerykanów stała się podnietą do
skrytykowania obowiązującego modelu teoretycznego. Opublikował on w „Nature” nr
248/1974 wyniki swych przemyśleń i wniosek, że miniaturowy kolapsar jest jako
przyczyna katastrofy z 1908 roku, co najmniej nieprawdopodobny:
Czarne
dziury o długiej żywotności muszą znajdować się ponad krytyczna granicą, a
zatem muszą być większe od Ziemi. Mniejsze Black Holes istnieją – z
geologicznego punktu widzenia – bardzo krótko, najwyżej milion lat. Czym one są
mniejsze, tym czas ich istnienia jest krótszy.
Okoliczność
ta jest tym błędem teorii wiążącej eksplozję tunguską z czarna dziurą. W takim
zderzeniu, jakie miało miejsce w 1908 roku, ten kolapsar musiałby być już
bardzo stary i nie poczyniłby takich szkód, jakie uczynił, ale zniszczyłby
Ziemię, jako ciało astronomiczne...
Czy był
to przysłowiowy gwóźdź do trumny hipotezy o kolapsarze? Ależ w żadnym
wypadku!...
13.4.
Kuliste pioruny z antymaterii?
Istnieje
jeszcze kilka innych propozycji, które można rozpatrywać jako alternatywne
teorie. Najciekawsze z nich są te, które utożsamiają „ogniste kule” z piorunami
kulistymi.
Naukowy
magazyn „Nature” w wydaniu z kwietnia 1976 roku opisuje kilka przypadków
obserwacji tego fenomenu. [...] Szukając przyczyn powstawania tych zjawisk
atmosferycznych, dwaj fizycy atomowi David Ashby i Colin Whitehead
z Instytutu Badań nad Energią Atomową w Harwell, Anglia, pozwolili sobie odgrzać
sporną tezę. Założyli oni bowiem, że pioruny kuliste powstają wskutek
gromadzenia się cząstek antymaterii w górnych warstwach atmosfery. Postulowali
przy tym wzięcie pod uwagę „hipotetycznej bariery” oddzielającą materie od
antymaterii. Wskazują przy tym na to, ze mniejsze cząstki antymaterii mogą być
bardzo stabilne, gdy poruszają się z prędkościami nierelatywistycznymi.[9]
Jeżeli po wpadnięciu do ziemskiej atmosfery dojdzie do zderzenia z molekułami
powietrza, to cząsteczki te nie są w stanie pokonać tej „hipotetycznej
bariery”. Cząsteczki antymaterii są w stanie za to – wg Ashby’ego i Whiteheada
– wchłonąć dostateczną ilość energii, co może doprowadzić do potężnych zaburzeń
atmosferycznych. Dochodzi w czasie nich do potężnych wyładowań energii
elektrycznej i powstania kul czystej energii – czyli tzw. piorunów kulistych...
David
Ashby i Colin Whitehead zakładają, że mają do swej dyspozycji dostateczną ilość
faktów na dowiedzenie swej hipotezy, i w dyskusjach wskazują na fakt obserwacji
silnych i krótkotrwałych błysków promieniowania γ. Obydwaj są przeświadczeni,
że fenomen ten ma ścisły związek ze zderzeniami materii i antymaterii, i w tym
kontekście mówi się o przyczynach tunguskiej katastrofy.
Około
70% eksplozji piorunów kulistych zaobserwowano w czasie burz. Te atmosferyczne
turbulencje są na Syberii bardzo częstym zjawiskiem. Są one intensywne,
szczególnie w letnich miesiącach.
Jack
Stoneley i A. T. Lawton wskazali w swej
książce pt. „Tunguska – Cauldron of Hell” na przypadki zagadkowych zniknięć
samolotów na trasie Moskwa – Władywostok i vice-versa. Ostatni kontakt
radiowy z samolotami mówił kontroli naziemnej, że do samolotu zbliża się
„żarząca się, świetlna kula” – a potem kontakt radiowy urywał się na zawsze. Po
kilku dniach znajdowano wraki samolotów w niezamieszkałej okolicy, ale nigdy
nie udało się dociec przyczyn katastrof. Nikt ich nie przeżywał...
Stoneley
przedstawił pogląd, że podobne tajemnicze przypadki można wyjaśnić działaniem
piorunów kulistych, przy czym powołuje się na wyniki badań akademika prof. Piotra Kapicy. Ten
renomowany uczony udowodnił, że w laboratorium można wytworzyć sztucznie
pioruny kuliste, co udało mu się uzyskać kosztem wyłączenia z sieci prądu
elektrycznego połowie miasta. Piorun kulisty był malutki, i:
Tylko
na kilka milionowych części sekundy udało mi się uzyskać błyskawice o mocy
1.000 MW. W ten sposób powstała mała kulka, która podskakiwała koło źródła
elektryczności; po kilku sekundach znikła z ogłuszającym trzaskiem. Gdyby to
był normalnej wielkości piorun kulisty, to laboratorium byłoby zdewastowane.
13.5.
Tajemnicze błyskawice.
Akademik
Piotr Kapica jest przeświadczony o tym, że w czasie burz są wytwarzane dziwne
kule, które obracają się wokół własnej osi i świecą różnymi barwami – na
niebiesko, fioletowo, różowo i zielono. Człowiek musi nauczyć się schodzić im z
drogi – są śmiertelnie niebezpieczne!!! Bez jakiegokolwiek ostrzeżenia w ciągu
kilku sekund następuje silny wybuch, który w zamkniętej przestrzeni może
poczynić znaczne szkody.
Prof. Neil Charman,
wykładowca z University of Manchester, opublikował w lutym 1976 roku na łamach
czasopisma „New Scientist” zeznania ludzi, którzy widzieli pioruny kuliste w
akcji i przeżyli to.
Neil
Charman zestawił na bazie zgromadzonych danych cechy wspólne piorunów kulistych
i opublikował swe sprawozdanie w „New Scientist” – i tak przy spotkaniu z
piorunem kulistym należy zwrócić uwagę na następujące okoliczności:
v Pioruny
kuliste mają kształt kulisty lub gruszkowaty i rozmazane kontury. Ich średnica
zawiera się w przedziale od kilku cm do 1 m;
v Występują
one w wielu barwach, przy czym najwięcej w kolorze czerwonym, pomarańczowym,
różowym bądź żółtym;
v Ich
okres trwania zawiera się pomiędzy 1 sekundą a 1 minutą;
v Piorun
kulisty może poruszać się poziomo, pionowo albo zawisać nieruchomo w powietrzu;
v Wiele
piorunów kulistych rotuje wokół własnej osi;
v W
wielu przypadkach ich zniknięciu towarzyszy wyzwolenie energii;
v Pioruny
kuliste przyciągają przedmioty metalowe i poruszają się wzdłuż metalowych
przewodników: drutów, kabli, itp. – w wielu przypadkach pojawiają się w
budynkach i przenikają przez zamknięte okna;
v Bardzo
często pojawiają się w okolicach przewodów kominowych i palenisk, kominków,
itp.;
v Mogą
one znikać cicho i wybuchowo. Często pozostawiają za sobą woń ozonu lub siarki.
W jednostkowych przypadkach pozostawiają trudne do zidentyfikowania zapachy lub
inne rzeczy.[10]
13.6.
Czy pioruny kuliste to UFO?
W
związku z powyższym, chciałbym przypomnieć, że rzeczywista przyczyna
powstawania piorunów kulistych jest dotąd nieznana. A piszę to dlatego,
że fenomen ten w ogólnych zarysach przypomina inny fenomen – fenomen Nieznanych
Obiektów Latających – czyli UFO.[11]
Trudno stwierdzić, czy pioruny kuliste i NOL-e są tym samym zjawiskiem – albo
czy mają wspólny mianownik.
Powróćmy
na ziemię. Dotychczas poszukiwaliśmy przyczyn tunguskiej katastrofy w Kosmosie
lub w górnych warstwach atmosfery, natomiast w 1978 roku, słynny francuski
fizyk i literat Jacques Bergier wystąpił z inną propozycją. Nie był on
bynajmniej samoukiem, a jego propozycje miały zawsze ręce i nogi. Mogę to
spokojnie napisać, bo znałem go osobiście i wiem, że przez całe życie zajmował
się największymi zagadkami świata.
Bergier
był (wbrew francuskiemu brzmieniu nazwiska) rodowitym Rosjaninem urodzonym w
Odessie. Jako fizyk i chemik pracował w czasie II Wojny Światowej i po niej we
Francji. Interesowały go takie zagadnienia, jak np. „ciężka woda – D2O”,
„promieniowanie radioaktywne” czy „budowa stosu atomowego”. Jacques Bergier był
wielokrotnie nagradzany, a jego książki i publikacje przekładane na wiele
języków zyskały wielki rozgłos i zainteresowanie na całym świecie.[12]
Swoją hipotezę na temat katastrofy tunguskiej przedstawił w książce pt.
„Mysteries of the Earth”, którą wydał w USA w 1973 roku.
Autor
na początku zastanawia się nad zasięgiem eksplozji, która wstrząsnęła tajgą w
ów czerwcowy poranek 1908 roku na Syberii. Porównuje dokładnie jej niszczący
potencjał z eksplozjami w Hiroszimie i Nagasaki, a potem przechodzi do
świetlnych zjawisk na nocnym niebie. Bergier nie jest pewien, czy te dwa fenomeny
mają ze sobą coś wspólnego...
...
ale być może te świetliste ślady mają coś wspólnego z tym obiektem, który
eksplodował w 1908 roku, bowiem obiekt ten, jak wykazują to komputerowe
obliczenia, wykonał manewry zarówno w płaszczyźnie poziomej, jak i w pionowej.
Po wybuchu, na całej Ziemi odnotowano sejsmiczne fale uderzeniowe oraz
elektrostatyczne i elektromagnetyczne zaburzenia, które pojawiły się także po
wybuchach atomowych.
Także i
on wskazuje na to, że radzieccy uczeni nie zbadali tego wydarzenia tuż po
wystąpieniu, tylko w 20 lat potem. Szczególną uwagę zwraca na relacje naocznych
świadków, w których opisuje się powstały tuż po wybuchu obłok, który przypomina
dość dokładnie grzyb atomowy!!! Przywołuje w niej także wypowiedzi
mieszkańców tajgi, którzy opisywali następującą po tym wydarzeniu chorobę,
która w swych symptomach jako żywo przypominała białaczkę...
13.7.
Nieudana próba?
Co
mogło spowodować tą straszliwą katastrofę, co mogło wywołać takie kosmiczne
piekło? Pytanie to postawił także i Jacques Bergier.
Pojawiło
się ponad 80 hipotez. Opowiem teraz o mojej, ale nie dlatego, że oparta jest o
bezsporne dowody, ale dlatego, że nie odwołuje się ona do pozaziemskich sił
byłoby to definitywnym potwierdzeniem tego, że nie próbuję systematycznie wykluczyć
nie-ziemskie wpływy do wyjaśnienia tego problemu.
Ówcześni
więźniowie polityczni zsyłani na katorgę, nie byli zamykani w koncentracyjnych
obozach pracy, jak robili to potem komuniści tworząc „archipelag GUŁag”, ale
cieszyli się oni względną swobodą. Wielu z nich było w stanie wyprodukować
materiały wybuchowe.[13]
Potrafię sobie wyobrazić, jak grupa katorżników w czasie badań nad
radioaktywnością odkryła także prostą technicznie metodę uwalniania energii
jądrowej. Według mojego poglądu, cała grupa dokonała próby eksplozji
nuklearnej, korzystając przy tym z balonu. Eksplozja przeszła wszelkie
oczekiwania i wszyscy katorżnicy-atomiści zginęli. W tych czasach zniknięcie całej
grupy katorżników nie zwracało niczyjej uwagi.[14]
Bergier
nie ukrywał swych wątpliwości, co do poprawności teorii kometarnej. Kometa
podlatująca do Ziemi musiałaby być widzialna – wszak właśnie wtedy
najbardziej ujawniał się u ludzi strach ludzi przed kometami zwiastującymi
wojnę i inne nieszczęścia!
Mogli
to zrobić niektórzy astronomowie, którzy w zderzeniu Ziemi z kometą Halley’a
upatrywali końca świata. Bergier udowadnia, że nieznana kometa zbliżając się do
Ziemi niechybnie wywołałaby panikę, ale w tamtym czasie n i k t
nie alarmował o takim zagrożeniu z Kosmosu!...
Bergier
nie podzielał także poglądów amerykańskich noblistów o zderzeniu materii i
antymaterii:
Słabość
tej hipotezy zasadza się w tym, że antymateria nie mogłaby przeniknąć tak
głęboko w atmosferę i przy tym się nie rozpadła. A przecież atmosfera Ziemi
jest zbudowana z materii i jak dotąd nikt nie obalił tego stwierdzenia...[15]
Jak się
okazuje, Bergierowi najbardziej przypadła do gustu hipoteza Kazancewa, jako
najbardziej logiczna i tłumacząca wszystkie znane fakty i anomalie. Bergier tak
odparowuje zarzuty przeciwników hipotezy o awarii kosmolotu:
Hipoteza
Kazancewa najbardziej mi odpowiada z niemal 80 przestudiowanych przeze mnie
hipotez, zamieszczonych w radzieckim czasopiśmie >>Priroda<< oraz
francuskim magazynie >>Planéte<<...
Wszystkie
hipotezy, poza teorią Kazancewa, możemy wyrzucić do kosza na śmieci. Koncepcja
Kazancewa – mimo tego, że jest ona najfantastyczniejszą z nich wszystkich –
przewyższa te wszystkie teorie, mimo tego, że nie znaleziono żadnych szczątków
tajemniczego obiektu.
13.8.
Statek kosmiczny z... Chin?
Tłumaczka
niżej przytoczonej informacji pani Margaret Schneider z Bonn, mimo woli
sama stworzyła kolejną hipotezę o etiologii tunguskiego fenomenu. Pracując w
Ambasadzie byłej Republiki Federalnej Niemiec w Pekinie, doskonale znała język
chiński w mowie i piśmie. W pewnym liście do mnie napisała tak:
Nie
zawahałabym się stwierdzić, że jeżeli był to kosmolot, to najprawdopodobniej
mógł on pochodzić z Chin. Istnieje możliwość, że chińscy uczeni skonstruowali
taki środek lokomocji w celu ucieczki przed ówczesnym powstaniem w tym kraju...[16]
Mam
do dyspozycji trójstronny słownik chińsko-niemiecko-angielski Richarda
Wilhelma wydany w 1912 roku, który zawiera wszystkie podstawowe wyrazy i
pojęcia fizyki jądrowej w chińskich ideogramach.[17]
Pokłady uranu znajdują się w Mongolii (Ulaanbaatar).[18]
Margaret
Schneider nie ukrywała, że jej teoria ma swe słabe strony, ale w porównaniu z
ostatnimi hipotezami można ją uważać za poprawną. Przypomnijmy sobie hipotezę o
wybuchu gazu bagiennego...[19]
Do
dopełnienia obrazu, chciałbym jeszcze wspomnieć o dwóch innych hipotezach
traktujących o syberyjskim piekle. Rosjanie A. Dimitriew i W.
Żurawliow szukali związku pomiędzy wybuchem w tajdze a wzajemnym położeniu
Słońca i Ziemi, co opisali na łamach magazyny „Geologia i geofizyka”. Potężny wybuch
na Słońcu miał wyrzucić w stronę Ziemi obłok plazmy słonecznej, który wpadł w
ziemską atmosferę z wiadomymi skutkami. Obłok ten istniał dzięki „wmrożonemu”
weń polu magnetycznemu i zachowywał się, jak naładowany elektrycznie gazowy obłok.[20]
Z inną
teorią wystąpił rosyjski fizyk – Aleksander Newskij, który opisał ją na
łamach moskiewskiej „Tiechniki Maładioży”. Wedle niego, przyczyną tunguskiego
wybuchu było potężne wyładowanie atmosferyczne spowodowane przez meteoryt.
Meteoryt ten wchodząc w atmosferę ziemską spowodował powstanie pola
elektrycznego, a następnie przemianę energii kinetycznej w energię elektryczną,
która następnie wyładowała się, jako potężny piorun... – co wyjaśnia, dlaczego
nie znaleziono żadnego astroblemu. Podobnież dalsze badania naukowe
potwierdzają teorie Newskiego, a niektórzy uczeni twierdzą, że znaleźli na
miejscu katastrofy ślady działania super-silnego pola magnetycznego.
Niestety
– tym, czego jeszcze brakuje wciąż - jest definitywny i nieodparty d o w ó d !
Czy był
on znaleziony?
13.9.
Odkrycie Witalija Woronowa.
Badacze,
którzy zajmują się fenomenem tunguskim nie mogą pogodzić się z faktem, że to
wydarzenie liczące sobie niemal 100 lat wciąż broni się przed próbą zamknięcia
go w ramki naukowych standartów, zdumieli się na wieść o odkryciu dokonanym
przez pewnego myśliwego, który polował na zwierzęta futerkowe.
Tym
człowiekiem był Witalij Woronow, który – jak oznajmiła to zdumionemu
światu APN – natrafił w odległości około 150 km na NW od epicentrum katastrofy
z 1908 roku na d r u g ą wielką powierzchnię wywalonych drzew!!!
Specjaliści
od tej zagadki byli zrazu nastawieni sceptycznie. Opowiadanie myśliwego zrazu
wydało się im nieprawdopodobne, a potem musieli mu przyznać rację i zmienić swe
nastawienie – fotografie satelitarne jednoznacznie pokazały, że rzeczony
wywał lasu znajduje się dokładnie na przedłużeniu trajektorii lotu nieznanego
ciała, które tam spadło...
A to
zmieniało całkowicie obraz sytuacji!
Długo
przedtem wydawało się badaczom, że naoczni świadkowie mówili o d w ó c h eksplozjach. Gdyby tak było naprawdę, to
dlaczego drzewa były wywrócone tylko w j
e d n y m miejscu? Nie pozostało
zatem nic innego, jak pogodzić się z myślą, że kosmiczny pocisk rozpadł się w
atmosferze na co najmniej dwie części. Byłby to również dowód a to, że obiekt
ten odznaczał się wielką masą – obliczenia wahają się pomiędzy 70 a 250 mln
ton, jego średnica wynosiłaby zatem ok. 1 km, a siłę eksplozji można by
porównać z mocą eksplozji małej bomby wodorowej.[21]
Odkrycie
syberyjskiego myśliwego rzuca nowe światło na dziwne rejestraty sejsmografów,
które zapisano w różnych stacjach sejsmicznych w dniu 30 czerwca 1908 roku.
Same fale uderzeniowe nie zdołałyby wywołać takiego trzęsienia ziemi, a zatem –
patrząc na te zapisy – należałoby stwierdzić, że doszło jednak do silnego
uderzenia o ziemię. No właśnie, ale co się stało z samym obiektem? Gdzie
astroblem, czy nawet kilka kraterów impaktowych???...
Czy
znalazł je syberyjski myśliwy Woronow?
Wedle
informacji opublikowanej przez APN, można by sądzić, że tak. W czasie polowania
natknął się on na okrągły krater, o rozmiarach 200 m średnicy i 15-20 m
głębokości. Uczeni z zaskoczeniem dowiedzieli się, że krater ten znajduje się
jeszcze poza drugim wywałem drzew![22]
Podobne małe kratery o średnicy do 10 m znalazł swego czasu Leonid A. Kulik w
miejscu epicentrum eksplozji. Odkrył je w 1927 roku, kiedy spełnił się jego sen
o wyprawie z tajgę. Witalij Woronow, który odkrył wywalone drzewa i krater w
pierwszej połowie 1991 roku zainspirował wielu uczonych do tego, by udali się w
jego ślady. Dziennikarze z APN przedwcześnie prorokowali, że zagadka stulecia
rychło znajdzie swoje rozwiązanie!
I co? I
to, że od chwili odkrycia tego astroblemu minęło już 12 lat i ja dotąd
oficjalna nauka milczy na ten temat, jak zaklęta! A zatem odkrycie Woronowa
byłoby kolejną ślepą uliczką? Czy nie zawiodło ono nadziei uczonych, które w
nim pokładano?...
Czy w
1908 roku nie zaktywizowały się jakieś paranormalne siły?
To jest
następna hipoteza, która wychynęła skądinąd i wcisnęła się między ludzi, a
której nikt nie brał pod uwagę. Wyglada bowiem na to, ze ten obiekt, który
zstąpił z nieba w dniu 30 czerwca 1908 roku, uderzył dwukrotnie w Ziemię
– najpierw uderzył w środek Kulikowskiego Wywału, potem w środek Sziszkowskiego
Wywału, aż wreszcie zarył się w ziemię w Woronowskiej Woronce – w miejscu,
które odkrył Woronow w 1991 roku.
A zatem
wyglądałoby na to, że nastąpił tam r
y k o s z e t nieznanego ciała na
powierzchni Ziemi. Obiekt uderzył w Ziemię, zrykoszetował i przeleciał 150 km i
uderzył w ziemię po raz wtóry, gdzie definitywnie zakończył swój lot.[23]
Niekiedy
wydaje mi się, że odkrycia uczonych są bardziej fantastyczne od niejednej
powieści science-fiction...
13.10.
Teoria pozytywna i...
Trwa
wciąż walka na argumenty „pro” i „kontra”. Według informacji podanej przez
stację TV – Niezawisimoje Tielewidienie (NTW) – pewnemu inżynierowi z
Krasnojarska udało się znaleźć w tajdze 5-tonowy blok skalny z Kosmosu.
Niestety nie podano miejsca lokalizacji tego znaleziska. Dziennikarz NTW podał
w swej informacji, że może tutaj chodzić o odłam tunguskiego super-meteorytu.
[...] Niestety, po bliższym zbadaniu sprawa okazała się być zwykłym humbugiem,
ale za to jakże znakomicie się sprzedającym!... NB, nie pierwszym i nie
ostatnim w Rosji.[24]
13.11.
Ponura perspektywa.
Co każde 21 lat należy liczyć się z
perspektywą zderzenia, w czasie którego zostanie uwolniona energia 680 kt TNT.
Asteroidy z energią uderzenia 20 kt powinno się oczekiwać każdorocznie! Ta
energia odpowiada energii wybuchu bomb atomowych, które zniszczyły Hiroszimę i
Nagasaki!
To są
słowa jednego z czołowych ekspertów od meteorytów, który swe poglądy opiera o
znajomość ruchów asteroidów w przestrzeni ziemskiej orbity wokółsłonecznej.
Autor tego stwierdzenia doszedł do takiego wniosku po długich obliczeniach –
jak widać istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo zderzenia się Ziemi z takim
asteroidem... Można tylko Bogu dziękować za to, że do powierzchni Ziemi
dolatuje tylko ich znikomy ułamek procenta!
Okazało
się, że tak naprawdę niebezpieczne dla Ziemi (a zatem i dla nas) są
żelazno-niklowe asteroidy, których jest wprawdzie tylko 6% ogółu, ale jedna z
nich może co 1.400 lat spaść na Ziemię, co spowodowałoby wybicie astroblemu o
średnicy co najmniej 500 m!
Niestety, to niczego nie zmienia w sprawie tunguskiej tajemnicy, która liczy sobie prawie 100 lat. Możemy tylko mówić o szczęściu, że jak dotąd nie mieliśmy jej powtórzenia![25]
a
[1] Do tego problemu powrócimy
jeszcze w podrozdziale 14.8.
[2]
Autorowi chodzi o podwójną gwiazdę znana jako 61 Cygni skladającej się ze
słońca A o jasności obserwowanej +5m,19 o klasie widmowej K5V oraz o
mocy promieniowania równej 0,085 mocy Sol i słońca B o jasności +6m,02
i klasie widmowej K7V o mocy promieniowania równej 0,04 mocy Sol. Ich
temperatura powierzchniowa wynosi ok. 3.500 K, zaś odległość od Ziemi – 11,16
ly.
[3]
Stwierdzenie to jest co najmniej dyskusyjne, bowiem drzewa i inne rośliny i
zwierzęta tajgi s ą de facto istotami żywymi i ewentualni
Cygnici musieli liczyć się z tym. Trudno nazwać „nieszkodliwą
odpowiedzią” wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy sosen, świerków, cedrów i
modrzewi, zwierząt i innych roślin na rażonym laserem obszarze...
[4] Są to
tzw. „suche” eksplozywne erupcje wulkanów typu Krakatau, Katmai czy Mt. St.
Helens, w czasie których dochodzi do częściowego lub całkowitego zniszczenia
stożka wulkanicznego i emisja ogromnych ilości rozpylonych materiałów
piroklastycznych w atmosferę.
[5] Dokładnie w Cieśninie
Sundajskiej.
[6] Nieścisłe – eksplozja
rozpyliła znaczną część stożka wulkanicznego Rakata o objętości 18 km3, więc krater jako taki n i e
m ó g ł powstać.
[7] Nieścisłe – po wybuchu
pozostała quasi-kaldera wulkaniczna pod powierzchnią wód Cieśniny Sundajskiej.
[8] Kulik
jako geolog nie mógłby zignorować takiego odkrycia, zwłaszcza, że zaczął się
naftowy boom na Zachodzie w Teksasie i Kalifornii. Po drugie – nie wyobrażam
sobie, jak ten gigantyczny (podobno) pożar ropy naftowej mógł zgasnąć
samoczynnie bez pomocy ludzi?
[9] Tzn. z v < 0,5...0,75
c.
[10] Na przykład kamienie,
piasek czy nawet... wodę!
[11]
Taksonomicznie rzecz ujmując, to pioruny kuliste s ą de
facto UFO, bowiem ich pochodzenie i natura są w dalszym ciągu n i e z n a n e !
[12] Poza – oczywiście –
Polską, gdzie jego prace są znane jedynie wąskiemu gronu ekspertów.
[13] Jak np. Kamil Giżycki i
Ferdynand Antoni Ossendowski!
[14] Poza oczywiście carską
tajną policją – Ochraną, która inwigilowała katorżników i ich rodziny.
[15]
Przeniknięcie w atmosferę także promienia świetlnego – np. laserowego – jest
także bezsensowną hipotezą, a to dlatego, że zakładaną odległość 500 km, jaką
przeleciał Meteoryt Tunguski w atmosferze, promień lasera przebyłby w ciągu ok.
0,0017 sekundy, a nie w ciągu 2-3 minut!
[16] Chodzi tutaj o powstanie Sun
Yat-sena, które w 1911 roku zakończyło się proklamowaniem republiki.
[17]
Nasuwa się tutaj ciekawa uwaga, a mianowicie – czy język chiński nie przechował
w swej strukturze pradawnej wiedzy o budowie atomu, lotach kosmicznych, itd. z
poprzednich ziemskich Cywilizacji Naukowo-Technicznych? Byłby to zatem
kolejny dowód na prawdziwość hipotez Aleksandra Mory i innych na temat
atomowych wojen bogów-astronautów sprzed 12.000 lat...
[18]
Ówczesna Urga – dzisiaj Ułan Bator. Nieścisłość: pokłady rud uranowo-torowych
znajdują się na obszarze federacji Rosyjskiej w okolicy miasta Zakamieńsk na
rosyjsko-mongolskim pograniczu. W samej Mongolii niewielkie pokłady rud uranu
towarzyszą rudom ołowiu w Ajmaku Wschodniogobijskim.
[19] Jest
to mieszanina siarkowodoru – H2S z metanem – CH4, która w
sprzyjających warunkach ulega samozapłonowi na wolnym powietrzu.
[20] Jest
to hipoteza „plazmidów” słonecznych, którą usiłuje się także wyjaśnić istnienie
NOL-i. W Polsce jej stronnikiem jest znany warszawski ufolog Krzysztof
Piechota.
[21] A
raczej bardzo wielu bomb wodorowych, co łatwo obliczyć ze wzoru na energię
kinetyczną (Ek) takiego kosmicznego pocisku.
[22]
Według uczonych rosyjskich istnieją tam trzy obiekty poimpaktowe: Kulikowskij
Wywał, Sziszkowskij Wywał i Woronowa Woronka – rosyjskie
słowo воронка oznacza niewielki krater, lej po bombie.
[23] Ostatnio wypowiedział się
w tej sprawie prof. Jordaniszwili, który udowodnił, że nieznany obiekt
tunguski odbił się od Ziemi nie raz, ale dwa razy tworząc dwa wywały drzew i
astroblem Woronowa, w rozstawie 150 km jeden od drugiego.
[24]
Można tutaj wspomnieć humbug z katastrofą UFO na Kaukazie czy opowieści o
tajnych bazach Kosmitów pod Krymem sprokurowane przez żądnych sławy i pieniędzy
pseudo-ufologów, w tym także niektórych autorów, którzy dla zysku pisali
niewiarygodne brednie będące plagiatami utworów z Zachodu, co swego czasu
zdemaskował w Polsce znany krakowski ufolog – prof. Bronisław Rzepecki.
[25] To stwierdzenie jest co
najmniej problematyczne, o czym będzie w podrozdziale 14.8.