Jurij Kuchliwskin
Tak się zdarzyło, że
mieliśmy się przenieść z Syberii do Obwodu Kaliningradzkiego. Pojechałem więc
jako pierwszy – na zwiady. Planowaliśmy, że znajdę jakieś miejsce do życia, a
potem rodzina sprzeda mieszkanie na Syberii i przyjedzie do mnie już na
zagospodarowane miejsce. Miałem mało pieniędzy i wystarczyło mi na pokoik w
komunalce. Rozumiałem, że do wyboru sąsiadów należy podejść bardzo poważnie.
Przecież będziemy się z nimi widzieli każdego dnia…
Sąsiad-alkoholik
I oto agencja
nieruchomości znalazła dla mnie mieszkanie na moją kieszeń. W zasadzie wszystko
nam pasowało. I zieleń wokół domu – nawet wiewiórki sobie skaczą, i do pracy
niezbyt daleko, przyjemne otoczenie i tylko dwoje sąsiadów – dziad i baba…
Potem się okazało, że
dziad to dziadek Sasza, albo po prostu Szurik, był starszy tylko o 7 lat ode
mnie. Sekret jak to będąc 50-latkiem wyglądał na 75 był prosty. Były żołnierz,
Szurik podszedłszy na emeryturę nie wylewał za kołnierz. Jak kiedyś śpiewał
ongi Włodzimierz Wysocki:
Choć napój to obrzydliwy
To od rana go piję za swoje…
I u Szurika szło
wszystko na spirytualia – od alpagi po wytwory chemii gospodarczej. Nasz sąsiad
próbował wszystkiego – od antyfryzu do płynu hamulcowego… Temat ten dla Szurika
najbardziej pożądany i niewyczerpanym. Jego żona – Nastia – nie odstawała od
niego. Tak więc tych dwoje, jeszcze stosunkowo młodych ludzi, wyglądali jak
staruszkowie.
Sąsiadów starałem się
nie denerwować i podtrzymywałem z nimi stosunki neutralne. Tym niemniej udało
mi się znaleźć mu jakąś robotę i został on stróżem w fabryce papieru. Myślałem,
że praca poprawi sąsiada. No, ale tam niedola też go dosięgła i pojawiła się u
niego idee fixe.
Rozbita płyta
Rzuciwszy posadę
stróża, Szurik wyprawił się na poszukiwanie skarbu. W przekonaniu o jego
istnieniu utwierdziło go znalezisko. W ogródku naszego starego domu, który stał
tu jeszcze od przedwojennych czasów, sąsiad wykopał jakąś nagrobną płytę. Na
niej znajdował się jakiś napis w gotyku, który się zachował. Ale przeczytać się
tego nie udało.
No i Szurik nie
widzieć czemu zdecydował, że na tym samym miejscu (gdzieś pod płytą) bez
wątpienia powinien być zakopany skarb. Przez parę dni nie zwracał uwagi na
uwagi sąsiadów, i kopał łopatą kamienisty grunt. A kiedy poznał swą omyłkę,
rozwalił masywną płytę i wyrzucił ja do kontenera na śmieci i odpadki.
I tej samej nocy,
nasza sąsiadka Nastia postawiła na nogi swym krzykiem cały dom. Obudził ją
jakiś skrzyp desek podłogowych i czyjeś westchnienia. Jej się wydawało, że ktoś
chodzi po jej pokoju. Szurik po kolejnym ochlaju spał jak zabity i niczego nie
słyszał. Nastia usłyszała kroki i zapytała:
- Kto tam?
Ale tylko z łomotem
spadła na ziemię ceramiczna waza z zasuszonym bukietem. A potem Nastię ktoś
chciał udusić. Kobieta z trudem wyrwała się i uciekła z pokoju.
Dwie śmierci pod rząd
Następne dni dla pary
alkoholików stały się prawdziwym koszmarem. Tajemniczy duch po nocach buszował
po ich pokoju, rwał im odzież, rozbijał w drebiezgi szklane przedmioty. A
kiedyś nieznany duch z taką siłą szarpnął łóżkiem małżonków, że tylko cudem nie
spadli na podłogę. Dziwne jest to, że w moim pokoju oddzielonym tylko cienką
ścianką nie było słychać niczego.
Wszystko to skończyło
się dla Szurika i jego żony całkiem źle. Najpierw nieoczekiwanie zeszła na
zawał serca jego Nastia. A po paru tygodniach nie stało i Szurika. Wybrawszy
się rano przeszukać śmietnik za jakimiś szklanymi naczyniami, wpadł pod koła
przejeżdżającej ciężarówki. Do tego kierowca, który sam wezwał GAI[1] przekonywał wszystkich, że
Szurik nie wpadł po prostu pod koła samochodu, ale go ktoś pod nie popchnął.
Czy był to u naszego
sąsiada ostatni objaw białej gorączki, czy ktoś zemścił się z tamtego świata za
rozbitą płytę nagrobną, to pozostaje zagadką. Potem znów zmieniłem miejsce
zamieszkania do sławnego miasteczka Poliessk, które znajduje się w odległości
45 km od Kaliningradu, i wkrótce dołączyła do mnie moja rodzina.
Źródło – „Tajny XX
wieka” nr 4/2019, s. 24
Przekład z rosyjskiego
- ©R.K.F. Leśniakiewicz