Paul Stonehill & Phillipp Mantle
Na zdjęciach
asteroidy 4 Westa zrobionych w 2004 roku przez stację kosmiczną NASA Dawn,
badacze odkryli dwa romboidalne, jawnie sztuczne obiekty, wykonane z
błyszczącego metalu.
Pod koniec lat
80., weterani – oficerowie z radzieckich atomowych okrętów podwodnych, którzy w
swoim czasie służyli w bazach Floty Północnej na radzieckiej Dalekiej Północy,
czytali dla pragnących wykładów, opowiadali o rozlicznych typach okrętów
podwodnych, o nielekkiej służbie w warunkach pozapolarnych.[1] Ale od czasu do zbaczali od głównego tematu
prelekcji i oznajmiali o całkiem niezwykłych faktach. Z niektórymi z nich
zaznajomimy naszych Czytelników.
Latające cygaro
To wydarzyło się
na początku lat 60-tych. Hydroakustycy okrętu podwodnego, na którym służył kpt.
mar. Oleg Sokołow, usłyszeli na
dużej głębokości dziwne dźwięki. Sprawiało to wrażenie, że ich okręt śledzą
jakieś obiekty, których nie można było zidentyfikować. Zagadkowe USO już to
lekko przeganiały śledzoną jednostkę, rozwijając niewiarygodną prędkość, już to
płynęły za jednostką. Kpt. Sokołow kiedyś na swej wachcie i obserwował przez
peryskop jak na powierzchnię wody wypłynął dziwny obiekt, którego on nie był w
stanie zidentyfikować.
W archiwum Hermana Kołczina, który w latach
1980-1992 był zastępcą przewodniczącego Komisji ds. Zjawisk Anomalnych
działającej w ramach Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, znajduje się
dokument, w którym mówi się o obserwacji nieznanego obiektu dokonanej przez
załogę radzieckiego atomowego okrętu podwodnego w 1965 roku. Okręt ów miał w
zadanym czasie pojawić się w określonym miejscu na Oceanie Atlantyckim, gdzie
miał spotkać się z okrętem nawodnym. Ale na miejsce spotkania przybył on na 1,5
godziny przed spotkaniem, i dowódca pozwolił załodze na wyjście na górny
pokład. Wokół rozpościerała się bezkresna wodna pustynia, niebo było
gwiaździste i bezchmurne. I naraz marynarze zauważyli, jak na niebie porusza
się bezszelestnie cygarokształtny obiekt, zupełnie przypominający sterowiec. Okręt
znajdował się na międzynarodowych wodach, ale dowódca założył, że ów obiekt
należy do Amerykanów i już zamierzał wydać rozkaz do zanurzenia. Jednakże
pokładowa stacja radiolokacyjna nie zareagowała na CNOL-a i dowódca zdecydował
się na pozostanie na powierzchni.
Naraz ze
„sterowca” wystrzeliły trzy jaskrawe promienie i stało się widoczne, że nie ma
on gondol oraz sterów poziomych i pionowych. Długość obiektu wynosiła jakieś
200-250 m[2], co znacznie przewyższało
długość sterowców, które wykorzystywały USAF.[3]
A potem miało
miejsce coś dziwnego: CNOL z włączonymi reflektorami powoli opuścił się na
powierzchnię oceanu, około pół mili od okrętu i zanurzył się w wodzie. Sonar
okrętu zarejestrował intensywny, szumiący dźwięk, kiedy obiekt poszedł na
głębinę. dźwięk ten brzmiał krótko.[4]
Milczenie Akademii Nauk
Znany radziecki
badacz zjawisk anomalnych – fizyk Aleksander
Kuzowkin – zajmował się badaniem fenomenu UFO od 1964 roku, kiedy to
zaobserwował NOL-a nad Moskwą. Pewnego dnia, znajdując się w Sewastopolu,
Aleksandr Siemionowicz spotkał się z miejscowymi specjalistami, którzy opuścili
się w Morze Czarne w specjalnych batyskafach. Opowiedzieli oni Kuzowkinowi, że
zaobserwowali na głębinie jakiś obiekt podobny do stojącego pionowo koła o
średnicy 9-piętrowego domu. Przez jakiś czas to koło było nieruchome, a potem
przybrało pozycję horyzontalną i obracając się znikło z pola widzenia.
W lipcu 1978
roku, pomiędzy godziną 07:30 a 08:40 CEST, na Morzu Śródziemnym, załoga
radzieckiego statku MS Jargora obserwowała UFO w kolorze
białym, który jak to się im zdawało, skanował powierzchnię wody. To miało
miejsce w rejonie o współrzędnych geograficznych N 37° i E 003°40’[5], a NOL – którego
obserwowali radzieccy marynarze – miał kształt spłaszczonej kuli. W dolnej
części UFO były trzy półsfery. NOL poruszał się ze wschodu na zachód. Kapitan
motorowca wysłał radiogram do AN ZSRR, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi…
Intrygi NATO?
W 2004 roku, na
posiedzeniu Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego w Sankt Petersburgu wystąpił
przedstawiciel Komisji ds. Zjawisk Anomalnych, weteran floty podwodnej J.P. Litwinow. Jewgienij Pietrowicz
przypomniał, że jego osobiste doświadczenia w obserwacjach UFO i USO zaczęły
się, kiedy był oficerem floty radzieckiej. Na początek informacje o fenomenach
UFO, które od czasu do czasu pojawiały się w prasie, nie traktował on poważnie.
Potem nastąpiła zima 1979 roku i kilka incydentów wstrząsnęło Flotą Północną,
które nie tylko zainteresowały wyższych oficerów Floty, ale także i Sztab
Generalny.
UFO przez pół roku codziennie nawiedzały
bazę radzieckich okrętów podwodnych w Zapadnoj Dwinie. Pewnego razu
dyskokształtny aparat zawisł nad składem broni. Żołnierze i marynarze widzieli
latające talerze, ale na radarach ich w ogóle nie było!
Dowództwo Floty
Północnej wydało polecenie fotografowania NOL-i, ale nic z tego nie wyszło, bo
za każdym razem filmy były prześwietlone.
Radzieccy
wojskowi próbowali wyjaśnić naturę latających im nad głowami NOL-i. na początku
podejrzewali oni, że są to jakieś intrygi szpiegowskie NATO, ale potencjalni
przeciwnicy nie posiadali takich technologii. Żeby zapobiec panice, szeregowym
powiedziano, że byli oni świadkami lotów najnowszych egzemplarzy radzieckiej
techniki lotniczej. Oczywiście wyżsi oficerowie wiedzieli, że mają do czynienia
z czymś niewyjaśnionych a niepewność nikomu się nie podobała.
Interesujemy się uzbrojeniem!
A zima 1979
roku, wedle słów Litwinowa, wciąż zadziwiała niezwykłymi wydarzeniami. Załoga
radzieckiego SSN klasy Victor[6] spotkała się z oczywistym
UFO. Dowódcą okrętu był Aleksiej Korżiew.
Okręt szedł do bazy – już to w wynurzeniu, już to w zanurzeniu do 200 m, kiedy
dowódca otrzymał meldunek o tym, że w bezpośredniej bliskości od nich znajduje
się Nieznany Obiekt Latający. To było dziwne, bo pogoda nie sprzyjała lotom.
Ale okazało się, że w odległości 50 m przed dziobem okrętu znajdował się
srebrzysty dysk. On poruszał się powoli pozostając wciąż przed dziobem okrętu.
Załoga patrzyła na NOL-a jakby zahipnotyzowana…
Nieoczekiwanie
UFO wystrzelił promień jaskrawego białego światła, który – wbrew prawom fizyki
– nie od razu doszedł do powierzchni wody, ale zaczął się powoli opuszczać.
Korżiew od razu rozkazał zmienić kurs okrętu. Dysk powoli się wzniósł i znikł w
chmurach.
Wedle domysłu
Litwinowa, NOL-a interesowało najnowsze uzbrojenie okrętu.
Mapa na powierzchni morza
Jeszcze jeden
incydent, o którym opowiedział Litwinow, wydarzył się na Morzu Śródziemnym w
listopadzie 1979 roku. Radziecki SS klasy Foxtrott przeszedł przez Gibraltar i
wyszedł na powierzchnię o godzinie 02:00 CET. Morze było absolutnie spokojne.
Dowódca, wachtowy marynarz i R/O wyszli na pokład. Nagle ujrzeli oni świecącą
srebrzystą kulę, na bakburcie nad horyzontem. Kula podnosiła się coraz to wyżej
i naraz marynarze zobaczyli tuż przed dziobem na wodzie świecącą mapę Morza
Śródziemnego. Ona pojawiła się akurat w tym momencie, w którym nawigator
powinien był ustalić położenie okrętu. Wyglądało na to, że ktoś na pokładzie
NOL-a odczytywał myśli radzieckich marynarzy. Na mapie było zaznaczone
położenie okrętu podwodnego i… tego NOL-a.
Po chwili, kula
jakby rozleciała się na drobne kawałeczki i mapa znikła.
Jewgienij
Litwinow jest przekonany co do tego, że UFO rzeczywiście istnieją. Dokładnie
czytał wszystkie doniesienia o NOL-ach i doszedł do wniosku, że około 70%
faktów obserwacji UFO ma technogenne pochodzenie, odnoszą się do kategorii
zjawisk naturalnych albo mistyfikacji. Ale pozostałe 30% to są wydarzenia o
dużym stopniu autentyczności. Jest ich za wiele, by się od nich po prostu odmachnąć.
Baza danych, którą rozporządza Litwinow, zawiera aż 10.000 obserwacji! Litwinow
twierdzi, że przede wszystkim NOL-e pojawiają się nad obiektami wojskowymi,
rejonami ekologicznych katastrof i uskokami, szczelinami geologicznymi.
Jak pszczoły z ula
Znany ufolog dr
n. filozoficznych kmdr Władimir Ażaża
przytaczał świadectwa, zgodnie z którymi w latach 70., w referatach szefa
wywiadu Floty Pacyficznej adm. W.A.
Domysłowskiego opisano gigantyczny cylindryczny obiekt, namierzony przez
radzieckie okręty w oddalonych rejonach Oceanu Spokojnego. Długość obiektu
wynosiła jakieś 800-900 m. Ów CNOL wisiał nad oceanem, a z niego jak pszczoły z
ula wylatywały i siadały na wodzie o wiele mniejsze obiekty. Jakiś czas
później, te maszynki wystartowały z powierzchni wody i znów wleciały do
gigantycznego UFO. Potem, kiedy już wszystkie załadowały się na pokład CNOL-a,
ten szybko nabrał prędkości i znikł za horyzontem.
Wedle danych ze
strony internetowej www.MosNews.com od 16.VII.2009 roku, były dowódca SSBN, kontradm. Jurij Biekietow tak opisuje wydarzenia,
które miały miejsce w Trójkącie Bermudzkim:
- Niejednokrotnie odnotowywaliśmy, że nasze przyrządy
sygnalizowały przemieszczanie się materialnych obiektów z niewyobrażalną
prędkością ok. 230 kts/~400 km/h. Trudno jest osiągnąć taką
prędkość pod wodą… Istoty, które potrafią zbudować takie obiekty,
znacznie przewyższają nas w rozwoju.
Wojskowi zaznaczają, że zarówno UFO jak i USO/UAO
najczęściej pojawiają się tam, gdzie znajdują się bazy wojskowe. Czym jest
spowodowane takie zainteresowanie – możemy się tylko domyślać…
Moje 3 grosze
Oczywiste
jest, że Obcy – kimkolwiek są – interesują się naszym potencjałem militarnym i
możliwością zniszczenia życia na Ziemi i to wielokrotnego. Proszę nie
zapominać, że nie jesteśmy tutaj sami, bo poza Ludzkością są także mieszkańcy
Wszechoceanu naszej planety i planetarnego podziemia. I teraz widząc to, co
ludzie robią we Wszechoceanie: nuklearne testy i zanieczyszczenie jego wód
radioaktywną trucizną, chemicznymi odpadami poprodukcyjnymi i śmieciem
plastykowym (o czym na szczęście mówi się coraz głośniej) i innym – to wszystko
musi spowodować Ich niepokój. Przykładem są takie morza, jak Bałtyk i Morze
Czarne, które już są praktycznie martwe. Znika Morze Kaspijskie i Morze
(Jezioro) Aralskie… I to wszystko za sprawą (bez)rozumnej działalności Hominis (ponoć) sapientis.
Poza tym
Ziemia jako jedyna planeta w Układzie Słonecznym ma możliwość podtrzymywanie
życia, jest czymś absolutnie bezcennym. Niestety – utytułowane bęcwały
przekupione przez przemysłowy establishment głoszą, że wszystko jest OK., i nie
ma się czym przejmować. Bijący na alarm ekolodzy, klimatolodzy i niektórzy co
światlejsi politycy to są oszołomy i lewacy, którzy bezczelnie chcą zaszkodzić
krajowym interesom wielkiego kapitału. To jest stara piosenka światowych
oszustów, złodziei i niszczycieli, w którą wierzą miliony – zdałoby się mądrych
i odpowiedzialnych, a na dobrą sprawę odmóżdżonych ludzi.
I dlatego
nie wierzę w ludzki rozsądek.
Źródło – „Tajny
XX wieka” nr 13/2019, ss. 32-33
Przekład z
rosyjskiego - ©R.K.F. Leśniakiewicz
[1] Chodzi o
akweny poza kręgiem polarnym – na Oceanie Północnym.
[2] Czyli
był porównywalny z niemieckimi Zeppelinami w rodzaju LZ-129 Hindenburg…
[3] A także
US Navy. Sterowce te mają ok. 50-60 m długości i wykorzystuje się je w celach
patrolowych. Zob. także - https://wszechocean.blogspot.com/2014/02/cnol-nad-umea-23-sierpnia-1991-r.html
[4]
Przypomina to incydent typu NOTSUB/Id, który wydarzył się na wodach Zatoki
Gwinejskiej załodze SS Fort Salisbury pewnej nocy w 1910
roku.
[5] U
wybrzeży Algierii, 57 km na NE od Algieru.
[6] Tu i
dalej oznaczenia klas w kodzie NATO.