Nola Taylor Tillman
Bliskie
przejście!
„Gwiazda Scholza” musnęła nasz
Układ Słoneczny około 70.000 lat temu. Według wizji artysty Gwiazdy Scholza ze
swym brązowym karłem jako towarzyszem w czasie swego przelotu na skraju Układu
Słonecznego 70.000 lat temu. Słońce wygląda jak jasna gwiazda położona na lewo
tej pary gwiazd.
Przyćmiony czerwony karzeł i jego
brązowy karzeł prawdopodobnie otarły się o zewnętrzne krawędzie Układu
Słonecznego 70.000 lat temu, co według naukowców było najbliższym spotkaniem
naszego Słońca z inną gwiazdą w historii.
Naukowcy twierdzą, że w
najbliższym zbliżeniu para podwójna – znana razem jako „gwiazda Scholza” –
przeszła obok Słońca w odległości mniejszej niż 1 ly - rok świetlny. Jeden ly
to odległość, jaką światło pokonuje w ciągu roku — około 9,46 x 10^12 km.
Najbliższa Słońcu gwiazda, Proxima Centauri, znajduje się około 4,22 ly od
Ziemi.
Naukowcy dokonali odkrycia gwiazdy
Scholza, mierząc jej prędkość styczną (ruch po niebie) oraz prędkość radialną
(prędkość od Ziemi).
- Niewielki ruch styczny i bliskość początkowo wskazywały, że
gwiazda najprawdopodobniej albo zbliża się do przyszłego bliskiego spotkania z
Układem Słonecznym, albo niedawno zbliżyła się do Układu Słonecznego i oddalała
się – Eric
Mamajek z Uniwersytetu Rochester w Nowym Jorku, powiedział w swym oświadczeniu.
Mamajek był głównym autorem międzynarodowego zespołu astronomów, który obliczył
drogę gwiazdy.
- Oczywiście, pomiary prędkości radialnej były zgodne z tym, że
uciekała ona z sąsiedztwa Słońca – i zdaliśmy sobie sprawę, że musiała
przelatywać w pobliżu w przeszłości –
powiedział Mamajek.
Gwiezdny
gość
W 2013 roku astronomowie po raz
pierwszy zauważyli małego czerwonego karła, znajdującego się obecnie około 20 ly
od Słońca, w gwiazdozbiorze Jednorożca. Nazwa podwójnego układu gwiazdy Scholza
pochodzi od jej odkrywcy: astronoma Ralfa-Dietera
Scholza z Leibniz-Institut für Astrophysik Potsdam w Niemczech.
Maleńka gwiazda ma mniej niż 10
procent masy Słońca, a jej towarzysz brązowy karzeł jest nieudaną gwiazdą,
której brakowało masy niezbędnej do rozpoczęcia syntezy jądrowej w swoim
jądrze. Czerwony karzeł po raz pierwszy zwrócił uwagę astronomów, gdy zdali
sobie sprawę, że porusza się po niebie niezwykle wolno jak na tak pobliską
gwiazdę.
Zespół naukowy wykorzystał Wielki
Teleskop Południowoafrykański (SALT) i teleskop Magellana w Obserwatorium Las
Campanas w Chile do zbadania ruchu gwiazdy. Następnie prześledzili jej drogę
wstecz, do pozycji sprzed 70.000 lat, kiedy to miała ona najbliższy kontakt z
Układem Słonecznym.
Spośród 10.000 symulowanych orbit
gwiazda przeszła przez zewnętrzne krawędzie obłoku Oorta, obłoku komet i
lodowych skał okrążających Układ Słoneczny, przez 98 procent czasu, przechodząc
w odległości 0,8 ly (8 bilionów – 8 x 10^12 kilometrów albo 8 Pm) od Słońca.
Tylko jedna z symulacji przeniosła go do obłoku Oorta, gdzie mogła posłać
deszcz komet na Układ Słoneczny.
Czy
ludzie mogli zobaczyć Gwiazdę Scholtza?
W swoim najbliższym punkcie
gwiazda Scholza byłaby gwiazdą o jasności +10 mag — 50 razy za słabą, by można
ją było zobaczyć gołym okiem. Jednak krótkie rozbłyski na gwieździe mogły
rozświetlić ją tysiące razy jaśniej, czyniąc ją potencjalnie widoczną dla
wczesnej ludzkości przez kilka minut lub godzin, wyjaśniają naukowcy.
Poprzednim czołowym pretendentem
do najbliższego przelotu koło Układu Słonecznego była gwiazda HIP 85605, o której
przewidywano, że będzie mijała Układ Słoneczny za 240 000 do 470 000 lat.
Jednak Mamajek i jego zespół wykazali, że pierwotna odległość do gwiazdy była
zaniżona o współczynnik 10. Przy bardziej prawdopodobnej odległości około 200 ly
nowo obliczona trajektoria nie doprowadziłaby jej do wnętrza obłoku Oorta.
Mając na celu sporządzenie
trójwymiarowej mapy Galaktyki, niedawno wystrzelony satelita Gaia
z Europejskiej Agencji Kosmicznej pomoże astronomom zidentyfikować, które inne
chmury mogły mieć bliskie spotkanie z Układem Słonecznym lub będą się doń
zbliżać w niedalekiej przyszłości.
- Wśród gwiazd mogą czaić się inne dynamicznie ważne zawirowania
chmury Oorta – powiedział Mamajek.
Badania zostały opublikowane w
wydaniu „The Astrophysical Journal Letters” z 12 lutego br.
Moje
3 grosze
Od siebie dodam tylko tyle, że wątpię,
by nasi przodkowie mieli czas na oglądanie nieba 70.000 lat temu, a to przez
erupcję superwulkanu Toba w Indonezji. Erupcja ta przetrzebiła poważnie
populację Hominis sapientis na całym świecie. Ale oczywiście naiwnością byłoby
sądzić, że ktoś nie widział tej gwiazdy przemieszczającej się po niebie i
komet, które zostały obruszone z Obłoku Oorta w kierunku wnętrza Układu
Słonecznego. Kto wie, czy jakaś nie trafiła w Ziemię powodując kataklizm
porównywalny z eksplozją Tunguskiego Ciała Kosmicznego…? Dzisiaj nie ma śladów
po takim wydarzeniu, ale przypuszczać można – wszak coś takiego zawsze mogło
się wydarzyć.
Kto wie, czy supererupcja Toba nie
została wywołana przez impakt asteroidy czy komety? To też jest prawdopodobne.
Niestety – ówcześni ludzie nie prowadzili zapisków historycznych, a szkoda bo dowiedzielibyśmy
się z nich niejednego!
Przekład z angielskiego - ©R.K.F. Sas-Leśniakiewicz