Powered By Blogger

poniedziałek, 12 września 2011

Atlantyda i Agharta (24)






TAJEMNICA SKARBÓW „KRWAWEGO BARONA”

Irina Stiekałowa


W roku 1945, do domu położonego na przedmieściach Warszawy, w którym mieszkał pisarz Ferdynand Antoni Ossendowski (1878-1945), autor niemal setki książek – wśród nich „Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów” (Poznań, 1923) przyszedł gość – Leutnant (porucznik) Wehrmachtu baron Ungern-Sternberg. Porucznik był ni to synem, ni to bratańcem Romana Ungerna von Sternberga – który był w czasie wojny domowej dowódcą Azjatyckiej Dywizji Konnej operującej na Zabajkalu, pierwszym zastępcą kozackiego generała Białej Gwardii, atamana Siemionowa, który za swoją odwagę, nienawiść i okrucieństwo w stosunku do wroga uzyskał przydomek „krwawy”.

Nie wiadomo, o czym rozmawiali ze sobą polski literat i potomek „krwawego barona”, tylko następnego dnia Ossendowski zmarł z niewyjaśnionych do dziś dnia przyczyn.[1]

Można nie zgodzić się z tym, że potomek rodu baronów Ungernów miał swój udział w przedwczesnym zgonie Ossendowskiego. Ród Ungernów odznaczał się wojowniczością. Ich dalecy przodkowie brali udział we wszystkich Wyprawach Krzyżowych.

W XII wieku, kiedy Zakon Kawalerów Mieczowych pojawił się na wschodnich granicach Niemiec, by prowadzić wojnę przeciwko Jadźwingom (Prusom), Słowianom, Estom (Estończykom), Łotyszom, Litwinom – tam znajdował się także Ungern-Sternberg. W Bitwie Grunwaldzkiej[2], która położyła kres panowaniu Zakonu Krzyżackiego[3] zginęło dwóch członków rodu Ungernów. Heinrich Ungern-Sternberg przezwany Toporem, był błędnym rycerzem, zwycięzcą wielu turniejów rycerskich we Francji, Anglii, Niemczech i Włoszech. Zginął w Kadyksie, gdzie znalazł przeciwnika lepszego od siebie – Hiszpana, który rozrąbał mu głowę. Peter Ungern-Sternberg – pan na zamku na wyspie Dago[4] – uprawiał piractwo na Morzu Bałtyckim. Morskim rozbójnikiem był także pradziad „krwawego barona”, który zdzierał haracz od angielskich kupców na Oceanie Indyjskim.

Należy tutaj dodać, że tytuł barona nadała Ungernom w 1653 roku szwedzka królowa Krystyna.

Ferdynand Ossendowski w przedrewolucyjnej Rosji zajmował się pracami górniczymi. Los rzucił go na Syberię i stało się tak w czasie Wojny Domowej, że objął on nawet tekę ministra finansów w rządzie Kołczaka. Ratując się ucieczką przed bolszewikami, Ossendowski udał się na wschód i stanął po stronie Białych na ziemi mongolskiej i barona generała Ungerna, a po jego rozgromieniu udał się do swej ojczyzny – Polski.
Spotkanie z potomkiem „krwawego barona” było niezwykłe i owocne, bowiem zdaniem porucznika Wehrmachtu, Ossendowski był dokładnie poinformowanym o skarbach generała Ungerna i dokładnie napisał o nich w jednej ze swych książek, w której także opublikował mapę Mongolii z zaznaczonym na niej miejscem „zadołowania” skarbu w górze rzeki Orchon. Zagrabione przez barona kosztowności – wedle świadectwa Ossendowskiego – załadowano na 250 wielbłądów. Wspominał on, że jeszcze w 1919 roku ataman Siemienow wyznaczył barona na głównego kierownika robót we wszystkich kopalniach złota w Górnym Nerczyńskim Okręgu. Poza tym twierdził, że będąc jeszcze w Daurii, przed wyjazdem do Mongolii, Roman Ungern przechwycił coś-niecoś z wyprawionej na wschód przez Kołczaka części rezerwy złota Rosji. Poza tym zatrzymał on sobie w Czycie dwa wagony złota, i jesienią 1920 roku, pozostało u niego 1.100 pudów[5] czystego złota. Dane podane przez polskiego pisarza są wiarygodne...

W latach 30. XX wieku, kiedy odegrzmiała już Wojna Domowa i życie Dalekowschodniego Kraju przebiegało bardziej pokojowo, powstały i uparcie krążyły słuchy o skarbach, które zakopali białogwardziści i bandyci spod znaku atamanów Siemienowa, Kałmykowa i barona Ungerna. Wreszcie opowieściami tymi zainteresowali się pracownicy GPU[6], którzy przetrząsnęli archiwa i „potrząsnęli” staruszkami zamieszkującymi ten kraj.
Jeden z nich, Dimitrij Pierszin, który w swoim czasie był urzędnikiem do specjalnych poruczeń przy generalnym gubernatorze w Irkucku, a w 1915 roku dyrektorem założonego w stolicy Mongolii Banku Narodowego, i nie zamierzał skrywać tego, co wiedział przed czekistami. Wiedział jednak niewiele. Wedle jego zeznań, Azjatycka Dywizja Konna barona generała Ungerna von Sternberga, w której skład wchodziły trzy pułki kawalerii, z których każdy liczył sobie 150-200 szabel: Mongolsko-Buriacki, Tatarski i atamana Annienkowa – a także Daurski Oddział Kawalerii z drużyną karabinów maszynowych i dwoma bateriami artylerii polowej atakowane przez oddziały Narodowo-Rewolucyjnej Armii i Armii Czerwonej, partyzancie pułki Nestora Kałandariszwiliego w październiku 1920 roku przekroczyły mongolską granicę i rozpłynęły się w stepach...

D. P. Pierszin przekazywał także plotki o tym, że baron zajmując Kjachtę zdobył tam 10 pudów złota w sztabach. A następnie skierował się do Urgi, która wtedy znajdowała się w rękach Chińczyków. Jak opowiadał Pierszin, kiedy dywizja barona Ungerna wyparła wojska chińskie z Urgi, w stolicy pozostały kosztowności z banków: Chińskiego i Pogranicznego – wielka ilość srebra, złota i rosyjskich papierów wartościowych – carskich, romanowskich.

Część srebra i złota zdobyta wraz z Urgą przez barona Ungerna została rozkradziona, mimo jego kategorycznego zakazu, przez Kazachów i Buriatów z dywizji. Jednakże lwia część tego skarbu została ukryta na rozkaz barona w skrytkach za miastem.

Poza zeznaniami Pierszina, czekiści posiadali inne dane od jakiegoś Francuza nazwiskiem Jules Persondies – który jakoby wraz z dwoma białogwardyjskimi oficerami-ungernowcami Pankowem i Niemczinowem wpadł na ślad skarbów. Pankow pokazał Persondiesowi miejsca ukrycia dwóch skarbów: pierwszy z nich znajdował się w miejscowości Sangino – niedaleko Urgi – i składał się z brylantów, złota, chińskich ta-jüanów i wielkiej ilości starych, romanowskich banknotów. Wszystkiego było tam 6 skrzyń o łącznej wadze 32 pudy 16 funtów[7] Pankow oceniał ten skarb na wartość około 10.000.000 ówczesnych dolarów amerykańskich!

W drugiej skrytce znajdowało się 8 sztab złota o łącznej wadze 2 pudów 1 funta i 17 uncji[8] w Urdze, w domu pewnego Koreańczyka, którego zamordował szef ungernowskiego kontrwywiadu – płk Siłajło[9]. Niemczikow też opowiadał o lokalizacji dwóch innych skrytek – jedna z nich znajdowała się w Urdze, w domu niejakiego Timonowicza, w którym później (całkiem udanie!) umieszczono Konsulat Generalny Związku Radzieckiego. Skarb ten składał się z brylantów, 20 funtów złota i pewnej ilości srebra. Drugi skarb znajdował się w okolicy Żełtury – tam w czterech miejscach ukryto 42 skrzynie złota i srebra. Poza tym, Francuz twierdził, że były tam jeszcze inne skarby o „mniejszej wartości”, których lokalizacji on poszukiwał.

Czekiści, którzy złapali Francuza, od razu zaczęli poszukiwać skarbów. Nim dojechali do miejsca ukrycia skarbu, pracownicy GPU wysadzili Francuza z samochodu i powiedzieli mu, że muszą sami obejrzeć skrytkę, a potem wrócą po niego. Powróciwszy po pewnym długim czasie powiedzieli, że nie znaleźli żadnego skarbu. Oczywiście okłamali go. Czekiści skarb znaleźli, i o tym napisał w swych wspominkach D. P. Pierszin. Skarb znajdował się w skrytce umieszczonej w odległości 20 wiorst[10] od Urgi w kierunku na Bolszoj Utjos, i widział tam walające się po stepie całe paczki carskich banknotów, asygnacji i innych papierów wartościowych o wartości kilkuset tysięcy rubli. Był on przekonany, że czekiści zabrali tylko kosztowności, srebro i złoto, zaś bezwartościowe pieniądze papierowe po prostu wyrzucili.

Ślad Julesa Persondiesa urywa się w Urdze[11] w 1927 roku, ale poszukiwania skarbów „krwawego barona” trwają do dziś dnia. Nie ma się czemu dziwić, bowiem wśród starców zamieszkujących stepy wciąż żywe są legendy o skarbach „krwawego barona”. W czasie ucieczki na południe, po klęsce pod Kjachtą, Ungern postanowił wyrzucić posiadane przez niego złoto, srebro i kosztowności w nurty rzeki Orchon, niedaleko  mongolskiego klasztoru Erdeni-Dzu.

* * *

Tyle Irina Stiekałowa w swym artykule, który zamieszczono na łamach tygodnika „Kalejdoskop NLO” nr 9(276),2003 z dnia 24 lutego 2003 roku.

Nie byłbym kanapowym detektywem, gdybym nie wtrącił swoich trzech groszy do sprawy skarbów barona Ungerna. Skarby te rzeczywiście musiały istnieć – mój dziadek Franciszek Baranowicz, który przebywał w tym czasie na Syberii znał osobiście Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego i Kamila Giżyckiego, był co do tego absolutnie przekonany. Był także przekonany, że Ungern nie był przygłupim watażką, naćpanym po dziurki w nosie alkoholem i narkotykami - jak to opisują różni autorzy – ale był człowiekiem sprytnym i najprawdopodobniej ukrył swój skarb gdzieś indziej, rozpuszczając różne „pewne” pogłoski o miejscach jego ukrycia. Mikrą część skarbu mógł przeznaczyć dla zmylenia ewentualnych poszukiwaczy – zaś jego główna i lwia część pozostaje nadal w ukryciu. Tak właśnie rozumował mój dziadek.

Tak już nawiasem mówiąc, co do dziwnej śmierci Ossendowskiego, to można śmiało postawić hipotezę, że został on zamordowany na rozkaz J. W. Stalina, bowiem napisał on powieść historyczną pt. „Lenin” (Poznań 1930), w której przedstawia on W. I. Lenina jako tyrana i despotę, postać skrajnie negatywną. Tak samo wyraża się zresztą o Stalinie... A ponadto dyktatura proletariatu potrzebowała złota i brylantów - chyba każdy czytał „Mistrza i Małgorzatę” Michaiła Bułchakowa? Książki Ossendowskiego tłumaczono na wiele języków i agentury GRU i NKWD zapewne się z nią zetknęły i to nie raz... Tak zatem wysłano do niego agenta NKWD, który przedstawił się Ossendowskiemu jako potomek barona Ungerna – to wystarczyło, by ten go wpuścił do domu. Wyciągnął wszystko, co się dało z pisarza, a następnie otruł go. Nie przeprowadzono sekcji zwłok, ale dowodem na to są włamania do jego domu i do domu Giżyckiego. Czego szukali włamywacze? Mogli szukać tylko i wyłącznie jednego – informacji o skarbach Ungerna i miejscach ich ukrycia!

A gdzie on mógł je ukryć? Dane na ten temat mogły znajdować się tylko w archiwum Ossendowskiego. Problem w tym, że archiwum to zaginęło bez śladu. Czy znajduje się ono w podziemiach Łubianki? A może na Chodynce?

Znany czeski pisarz  badacz Nieznanego – dr Ludvík Souček (1926-1978) w swej noweli „Poskromiciele diabłów” (wydanie polskie: Warszawa 1967) postawił hipotezę, że Ungern ukrył skarb w jednym z tajnych sziwetów (klasztorów-twierdz) Churchreegiin-churee na Pustyni Gobi w Chałdzan-dzach, przy granicy z Chinami, a dokładniej w wąwozie Olgoj-caw. Ile w tym prawdy – nie wiem. Nie zdążyłem zapytać o to Autora, bowiem zmarł zanim w maju 1983 roku udało mi się nabyć wyżej wspomnianą książkę...

NB, w maju 1998 roku spotkałem się w Pradze z czeskim następcą dr Součka – inż. Ivanem Mackerlem, który kilkakrotnie przebywał w Mongolii w poszukiwaniach za olgojem-chorchojem – morderczo jadowitym robakiem opisanym przez dr Součka. Sprawa skarbu(ów) barona Ungerna interesowała go także i podzielał on zdanie swego mistrza, że jest on ukryty w podziemiach któregoś z pogranicznych klasztorów w Ajmaku Wschodniogobijskim.

Z kolei Witold Stanisław Michałowski w zbiorku reportaży „Z szerokiego świata” (Warszawa 1987) pisze, że śladów należy szukać w innych książkach Ossendowskiego.

W podobnym duchu wypowiada się Sławomir Sierecki w swej powieści hipotetycznej „Bogowie, złoto i karabiny” (Warszawa 1988), gdzie ów legendarny skarb ukryto gdzieś w jakiejś lamaserii...

Osobiście sądzę, że ów skarb został naprawdę ukryty przy pomocy duchownych mongolskich, ale nie w klasztorze czy skrytce, a w jakimś tunelu wiodącym do podziemnego państwa Agharty. Co więcej Ossendowski podaje, że jeden z tych tuneli znajduje się na obszarze Mongolii, zaś pozostałe na obszarze Chin czy Afganistanu...

W marcu 2003 roku, słynny polski podróżnik i członek nowojorskiego Klubu Odkrywców Maciej Kuczyński, w jednym z ezoterycznych pism opublikował ciekawą relację z frontu wojny afgańskiej. Była to opowieść jednego z żołnierzy USMC, którzy ścigając Talibów i członków al-Quaedy weszli głęboko w masyw górski twierdzy Tora-Bora. Poruszali się oni korytarzem, który był wykuty w skale, a pokrywające go nacieki świadczyły o tym, że liczy on sobie tysiące lat... Po przejściu kilku kilometrów zawrócili. Amerykanie są przekonani, że prowadził on do Agharty, i że ukrył się tam Usama ben-Laden i niedobitki Talibów. Tak już nawiasem mówiąc, czy miliardy ben-Ladena nie pochodzą także i z tego źródła, jakim był skarb Ungerna i innych atamanów, generałów i carskich czynowników uciekających przed przewrotem bolszewickim w latach 1917-1921?

Idąc tropem takiego rozumowania można śmiało założyć, że w jego ślady poszedł także Husajn Saddam i jego generałowie, którzy uciekli z Iraku poprzez pograniczne wioski – razem szesnaście - opanowane przez jego stronników z organizacji terrorystycznej Ansar al-Islam, lądem do Iranu, potem samolotem do Afganistanu, gdzie literalnie zapadli się pod ziemię w labiryntach twierdzy górskiej Tora-Bora... Są to ogromne obszary – całkowicie nie do upilnowania. A Amerykanie gonią teraz jego cień w Iraku i Syrii. Jak dotąd ani jeden, ani drugi nie zostali ujęci mimo rozpaczliwych wysiłków CIA i innych służb specjalnych USA i Zjednoczonego Królestwa oraz Australii. A przecież gdzieś oni powinni być – ale gdzie???...

Zastanawiam się, czy Ungern ukrył swe skarby właśnie gdzieś w paśmie górskim Arszanów, w okolicy jeziora Nogan-cool na granicy z Tybetem. Sprawdzałem wielokrotnie mapę tamtych terenów i nie natknąłem się na pasmo górskie Arszanów, górę Kajłas czy jezioro Nogan-cool. Być może są to nazwy nadane w języku tybetańskim czy jakimś innym (np. ojrockim, sojockim, ormiańskim czy tatarskim lub burjackim) poza chińskim czy chałcha-mongolskim. Potem krwawy baron-generał chciał tam uciec, ale nie zdążył – został złapany przez czerwonych Kozaków Konstantego Rokossowskiego w dniu 22 sierpnia 1921 roku i zamordowany w jakiejś katowni GPU. Jednakże zdołał wysłać przodem swój skarb, który nie wpadł w ręce bolszewików. Nie wpadł w niczyje ręce... Dokładnie zapadł się pod ziemię. Być może w którejś ze sztolni wiodącej do podziemnego świata Agharty – a raczej schronu z czasów atomowych wojen bogów-astronautów, o których legendy przetrwały do dziś dnia w postaci mitów religijnych. Wedle relacji Ossendowskiego, Agharta istnieje już od 61.000 lat i została założona przez pewnego człowieka, który ratował swe plemię przed jakimś kataklizmem – możemy tylko zgadywać – jakim. Być może przed wojną nuklearną lub – co jest równie możliwe – przed inwazją z Kosmosu. Hipoteza ta ma swoją mocną stronę, bo na dobrą sprawę niewiele wiemy (prawie nic!) o podziemnym świecie Azji Środkowej i trzeba wieloletniego trudu speleologów, by zapełnić białe plamy na ich mapach. Kto wie, może w jednej w nich jednak znajdzie się bajeczny skarb warty miliardy dolarów?

I jeszcze wracając do sprawy Agharty, to należy nadmienić, że istnieją w niej trzy ważkie polonica, a mianowicie:

1.                                 badania prof. dr inż. Jana Pająka, który twierdzi, że sieć aghartyjskich tuneli sięga m.in. do Babiej Góry i Wawelskiego Wzgórza, na co przytacza świadectwo jednego z mieszkańców jednej z podbabiogórskich wiosek. W roku 2002 próbowałem się dowiedzieć czegoś o tych tunelach i stwierdziłem, że w podbabiogórskich miejscowościach, takich jak Bystra Podhalańska czy Sidzina wciąż w ludowym folklorze żywe są legendy o tajemniczych przejściach podziemnych, tunelach i korytarzach w masywie Beskidu Wysokiego, a wszystkie mają związek z Babią Górą. Inne legendy lokalizują także tajemnicze tunele w stokach góry Szczebel (Strzebel) w Beskidzie Wyspowym. Bardzo ściśle z tymi tunelami wiąże się...
2.                                ... sprawa istnienia Księżycowej Jaskini ukrytej gdzieś w Tatrach lub Pieninach. Na ten temat krąży tylko jedna legenda, ale za to ostatnio Centrum Badań UFO i Zjawisk Anomalnych dotarło do dokumentów potwierdzających jej istnienie. Na ten temat opracowuję wraz z dr Milošem Jesenským wspólny raport, który zostanie udostępniony najszybciej, jak to tylko możliwe szerokiej publiczności na łamach „Świata UFO” i w Internecie.
3.                                Także tajemnicze tunele znane są także na Podkarpaciu, gdzie tamtejsi członkowie CBUFOiZA Podkarpacie: Arkadiusz Miazga i Grzegorz Dawid natrafili na relacje o ich istnieniu w czasie rejestracji kilku obserwacji i Bliskich Spotkań z UFO. Ich materiały zostaną dołączone do raportu końcowego na temat Księżycowej Jaskini za ich uprzejmym zezwoleniem.

Jak widać z tego, są szanse na odkrycie artefaktu z czasów platońskiej Atlantydy czy dalekowschodniej Agharty także i u nas w kraju, czy w krajach z Polską sąsiadujących i nie musimy przedsiębrać dalekich podróży, by znaleźć się oko w oko z najbardziej tajemniczymi epizodami z życia Homo sapiens sapiens na tej planecie...       

 


Przekład z j. rosyjskiego i opracowanie:
Robert K. Leśniakiewicz ©                                       


[1] Ossendowski ponoć zmarł w pół godziny po wyjściu tajemniczego gościa.
[2] 15 lipca 1410 roku.
[3] Zakon został poddany w lenno królowi polskiemu Zygmuntowi I Staremu w 1525 roku [Hołd Pruski], zaś finalnie sekularyzowany w roku 1561.
[4] Hiuma w Estonii.
[5] 1 pud = 16,33 – 16,38 kg.
[6] GPU – Gławnoje Politiczieskoje Uprawlienie – tajna radziecka policja polityczna, później KGB.
[7] 1 funt = 0,409 kg.
[8] W oryginale zołotniki przy czym 1 zołotnik = 4,26 g.
[9] W relacji Ossendowskiego płk Sipajłow – wojskowy komendant Urgi, słynący z okrucieństwa „człowiek z głową w kształcie siodła”.
[10] 1 wiorsta = 1066,87 m.
[11] Dzisiaj Ułan Bator – przyp. aut.