Powered By Blogger

sobota, 17 września 2011

Atlantyda i Agharta (26)

Agharta: Raj czy schron?

No i to byłoby wszystko na temat tego, czego dowiedziałem się o Atlantydzie, Szamballi i Agharcie. Jak wiedać, w każdym przypadku i wszyscy autorzy – poza F. Montyhertem – piszą o Szamballi-Agharcie jako o krainie powszechnej szczęśliwości i dostatku, krainie zamieszkałej przez mędrców wszystkich wielkich religii, filozofów, myślicieli, krainie o zrównoważonym rozwoju i wywierającej ważki, mentalny i fizyczny, choć niewidzialny wpływ na to, co się dzieje na świecie poza nią, a nawet we Wszechświecie, w imię jego dobra i rozwoju!

Pozwolę sobie na polemikę z tym ostatnim stwierdzeniem, gdyż historia Ludzkości była, jest i długo jeszcze będzie historią straszliwych gwałtów, wojen grabieżczych, zaborczych, kolonialnych i religijnych, prowadzonych z Bogiem na ustach i w imię Boga, eksterminacji całych narodów i plemion, wyrzynanie ludzi w imię jakichś religijnych, przeciwrozumnych, niehumanitarnych  mrzonek i majaczeń. Religie zamiast bycia ludzkim komfortem psychicznym, ukojeniem i drogą do osiągnięcia wewnętrznej harmonii, stały się wygodnym pretekstem do zabijania i rabunku bez dania racji czy przedstawienia jakichkolwiek racjonalnych powodów. Wystarczyło stwierdzić, że jakiś-tam-bóg tak chciał i to załatwiało sprawę. Można było wyrzynać ludzkie bydło co do nogi, przede wszystkim po to, by można było przejąć tegoż ludzkiego bydła mienie. To właśnie dzięki religijnym urojeniom dokonywano najstraszliwszych zbrodni przeciwko ludzkości, czego nie chcą zauważyć rozmaici mentorzy i katoni mający do powiedzenia o moralności dużo, głupio i najczęściej nie na temat. Gdyby istniał jakiś wszechmocny i wszechodpowiedzialny Bóg, czy choćby wszechpotężni i wszechwiedzący mędrcy z Agharty, to czy dopuściliby się współsprawstwa kierowniczego tych wszystkich zbrodni dokonanych w Ich imieniu? Jeżeli tak, to zaiste dziwna jest ich moralność pozwalająca na mordowanie ludzi tylko dlatego, że nie podzielają obłędu zwanego religią.

Ale powróćmy do pytania, które zadałem ongi: DLACZEGO I WSKUTEK CZEGO POWSTAŁA AGHARTA?

W niektórych legendach mówi się o liczbie kilku czy nawet kilkudziesięciu tysięcy lat. Ossendowski podaje liczbę 60.000 lat, zaś niektórzy ezoterycy nawet 4,5 TA – czyli tyle, ile mniej więcej wynosi wiek Ziemi. Oczywiście oszołomów rajcuje ta druga data i wokół niej będą roili swe teorie i teoryjki spiskowe. Jeżeli idzie o mnie, to już bardziej pasowałaby mi koncepcja Ziemi-śnieżki – wedle której na Ziemi w Kriogenie – około 545 MA temu – istniała cywilizacja, która przewidziała całkowite zlodowacenie planety, które to zlodowacenie – dwukrotnie!!! - usunęło jej wszelkie ślady z powierzchni Ziemi. Oczywiście Ludzie I Generacji – jak ich nazywam – mieli już takie możliwości techniczne, ze mogli przeżyć pod powierzchnia planety. I przeżyli – tak powstała Agharta. Oczywiście należałoby teraz tylko odpowiedzieć, jak te wszystkie pieczary i podziemne sztuczne konstrukcje wytrzymały zmiany konfiguracji kontynentów w czasie tych milionów lat? być może ci Ludzie I generacji wynieśli się z naszej planety w Kosmos i teraz odwiedzają nas w postaci Kosmitów z pojazdów UFO? Niemożliwe? Ależ możliwe i to jak najzupełniej!

Nieco wcześniejszy epizod, dzięki któremu mogłaby powstać Agharta, to znany i wyświechtany Epizod Wielkiego Wymierania na granicy Kreda/Paleogen – K/Pg, który miał miejsce 64.800.031 lat temu. Spowodował go spadek na Ziemię wielkiego meteoroidu znanego pod mianem Meteor czy też Asteroid Chicxulub, który trafił w płn-zach. część półwyspu Jukatan. Tak już nawiasem, to dla takich niebezpiecznych ciał niebieskich proponuję termin meterror – powstałego z połączenia słów meteor + terror, co znakomicie oddaje clou problemu. W Agharcie mogliby znaleźć miejsce schronienia Dinozauroidzi. A było się przed czym chować, bowiem samo uderzenie meterroru to jeszcze nic w porównaniu z jego następstwami: megatrzęsieniem ziemi, ognistym deszczem, zimą poimpaktową, megatsunami, skażeniem atmosfery pyłami, sadzą, dymami pożarów i ekshalacjami wulkanicznymi z szerokich wylewów lawy na półwyspie Dekan. Po impakcie meterroru Chicxulub kataklizmy przezeń wywołane praktycznie zmiotły z powierzchni Ziemi wszystkie istoty żywe o masie >10 kg. A zatem Dinozauroidzi – o ile istnieli – nie mogliby tego przeżyć, chyba tylko w ukryciu w podziemnych schronach Agharty…      

Ale nie. Data podana przez Ossendowskiego pasuje do innego ważkiego wydarzenia w historii Ziemi. Wprawdzie nie było ono tak groźnym, jak podwójne zlodowacenie w Kriogenie, ale bardzo niebezpieczne i grożące Wielkim Wymieraniem, jak na przełomie P/T czy K/Pg. Cóż się zdarzyło takiego 60.000 lat temu?

Odpowiedź znajduje się na jednej z wysp Archipelagu Sundajskiego, gdzie doszło do straszliwego kataklizmu wulkanicznej natury, a który to kataklizm grozi nam i teraz, tylko z innej strony.

Mniej więcej 70.000 lat temu, na Sumatrze w dzisiejszym jeziorze Toba doszło do tzw. super-erupcji super-wulkanu Toba, po której pozostało jedynie jezioro. Mechanizm działania super-wulkanu w swej prostocie przypomina mniej więcej budowę cepa: pod płytami kontynentalnymi i oceanicznymi znajdują się tzw. „gorące punkty”, w których strumienie gorącej magmy unoszą się w górę transportując ciepło od jądra naszej planety do jej skorupy. Kiedy strumień taki napotka na płytę oceaniczna, która jest stosunkowo cienka (20 – 30 km) przepala ja i magma jest uwalniana do oceanu. Klinicznym przykładem są Hawaje, Galapagos czy Islandia, z tym ze ta ostatnia jest wyniesionym w górę fragmentem dna morskiego i w przypadku zaniknięcia bądź przemieszczenia się słupa magmy, czeka ją los Atlantydy – pójdzie na dno Atlantyku, na głębokość 3-4 tys. metrów.

Inaczej jest, kiedy słup magmy napotka płytę kontynentalną o grubości 80 – 120 km. Magma topi wtedy skały płyty i tworzy w jej wnętrzu zbiornik magmy, który powoli, ale nieustannie się poszerza i podnosi do góry – ku powierzchni. Taki zbiornik magmy jest właśnie takim zaczątkiem super-wulkanu. Jeżeli pióropusz magmy się przesunie, to zbiornik ów może po prostu „wymarznąć” tworząc potężny batolit. To byłoby rozwiązanie najlepsze i najszczęśliwsze dla nas.

Jednakże w Przyrodzie nie ma lekko i łatwo, i wiele wskazuje na to, że zbiornik magmy o objętości 2500 km³ znajdujący się pod Parkiem Narodowym Yellowstone w USA, na głębokości 8 km może w każdej chwili doprowadzić do powstania szczelin i pęknięć w skorupie ziemskiej, wskutek czego dojdzie do super-erupcji. I teraz może to być erupcja hydrotermalna trwająca wiele, wiele lat stopniowo opróżniająca komorę magmową, albo super-erupcja – gwałtowny wybuch super-wulkanu powodujący szybkie opróżnienie komory magmowej i w rezultacie zapadniecie się gruntu na powierzchni 50 – 80, a nawet 100 km². Energię super-erupcji, podobnie jak niszczących trzęsień ziemi, liczy się w teratonach (Tt) TNT.

Skutki ekologiczne super-erupcji są straszne. W przypadku potwornych eksplozji super-wulkanu Yellowstone (ok. 640.000 lat temu) i Toba najbliższe otoczenie zostało zasypane warstwą tefry o grubości kilkuset metrów. Przy czym trzeba dodać, ze nie był to spokojny opad, ale spływ piroklastycznych potoków o temperaturze w granicach 500 - 1500°C poruszających się z prędkością 100 – 330 m/s, czy nawet z prędkością < 1 Ma! Do tego trzeba dodać skażenie atmosfery ekshalacjami wulkanicznymi, których toksyczność jest bardzo wysoka. A jeszcze do tego emisja pyłów, które przesłaniają słońce i zmniejszają stałą słoneczną powodując zimę poerupcyjną. Wszystkie te czynniki są letalne dla istot żywych, a zatem Agharta mogła być niczym innym, jak schronem dla ludzi i ich współmieszkańców na naszej planecie przed takim ciosem Natury.

Od siebie dodam, że wciąż grozi nam ponowny cios ze strony super-wulkanu Yellowstone i to w czasie najbliższych 10.000 lat. a do tego jeszcze drzemiący w głębinach Morza Tyrreńskiego podmorski wulkan Marsli i lądowy Wezuwiusz…

Wracając do impaktu meterroru, to jeden z nich zwany Planetoidą A mógł spowodować zagładę Atlantydy jakieś 12.000 lat temu – a dokładnie w dniu 0. 0. 0. 0. 0. 4. Ahau 8. Cumhu, według tak teraz modnego kalendarza Majów. I znów rzecz ciekawa, bo czy Atlantydzi przewidując katastrofę szukali ratunku w planetarnych podziemiach Ameryki Środkowej i Południowej? Relacja Ossendowskiego mówi o tym wyraźnie, a potwierdzaja ją legendy amerykańskich Indian…[1] Przed spadkiem meterrorów i skutkami ekologicznymi impaktów nie ma lepszego schronienia, niż podziemne umocnienia. Nie mówiąc już o tym, że katastrofę tą poprzedził straszliwy kataklizm wojenny, opisany przez Aleksandra Morę w opracowaniu „Atomowe wojny bogów” i dr Miloš Jesenský w monografii „Bohové atomówych válek” (Ústi n. Labem 1998), który spowodował całkowity upadek cywilizacji atlantydzkiej.    

Wnioski wyciągnij sobie Czytelniku sam. Uważam, że hipoteza Agharty jako Arki Noego ma więcej sensu, niż jakieś religijne fantasmagorie nawiedzonych funkcjonariuszy systemów religijnych, czy jeszcze od nich gorsze urojenia zwolenników kontaktów międzycywilizacyjnych szukających Innych poza Ziemią i nie dostrzegających oczywistych dowodów na istnienie innego od naszego Rozumu na naszej planecie.

KONIEC

Jordanów, 2011-08-27                     


[1] L. Zajdler – „Atlantyda”.