"Amerika" - specpociąg Adolfa Hitlera
Pociągi-widma: koleją żelazną do Piekła
Konstantin Kariełow
Przeszedłem jeszcze kilka kroków, i naraz usłyszałem za sobą jednotonowy hurkot. Odwróciłem się. W tym samym czasie z tyłu ukazało się coś wielkiego, czarnego, które łomocąc po szynach zbliżało się do mnie. To coś z hukiem i łomotem przeleciało obok mnie i po chwili roztopiło się we mgle, a odgłos jego przejazdu wtopił się w ciszę nocy. To był zwykły wagon towarowy. Sam z siebie nie przedstawiał on niczego osobliwego, ale pojawienie się jego jedynego, bez lokomotywy i na dodatek nocą, tak mną wstrząsnęło.
A. P. Czechow – „Strachy”
Wagon Czechowa
We wrześniu 1989 roku astrachański psychotronik E. Frenkiel postanowił przy pomocy swych właściwości zatrzymać pociąg towarowy. Widząc jak człowiek wszedł na tory, maszynista uruchomił hamulce. Niestety – było już za późno…
No i tak pojawiają się legendy o pociągach-widmach i widmach w pociągach. W danym przypadku Anton Pawłowicz Czechow jako człek stateczny nie miał zamiaru straszyć Czytelnika i w końcu przyznał się do tego, że wagon który bez jakiejś siły pociągowej przeleciał obok głównego bohatera w głuchą noc, po prostu odczepił się od pociągu i zjeżdżając z górki po prostu pojechał samopas, powodując swym nagłym pojawieniem mistyczny strach w spóźnionych przechodniach.
To jest objaśnienie jasne, proste i zrozumiałe. Ale po świecie krąży jeszcze wiele opowieści i legend o pociągach-widmach, przy czym większa ich część jest o wiele trudniej wyjaśnić, niż w opisanym przypadku. I właśnie o takich pociągach teraz porozmawiamy.
Pierwsza prawdziwa droga żelazna świata – prawdziwa w tym sensie, że jeżdziły po niej pociągi ciągnięte przez parowozy, a nie przez konie; przewożące nie tylko towary, a także ludzi – połączyła miasteczka Stockton i Darlington w Wielkiej Brytanii, i została ona otwarta w roku 1825. Nie podobało się to miejscowym, ale z powodów merkantylnych linie kolejowe rozrosły się powoli na cały kraj, a już wtedy pojawiły się najdziksze pogłoski i legendy miejskie.
Powiem tak: nie wszystkim podobały się dymiące parowozy (jak każda nowość) i opowiadania te nosiły różny charakter, ale najczęściej te wszystkie składy ciągnięte przez kopcące i sapiące parowozy były wysyłane do diabła, do Piekła czy na wieczne zatracenie.
Pociąg Rzym – Ciudad Mexico
Mniej więcej przez stulecie siły wyższe nie zwracały uwagi na te wszystkie przekleństwa, którymi obrzucano pociągi. Ale w 1911 roku nienawiść do transportu kolejowego osiągnęła swój punkt krytyczny i klątwy te dotarły do swego adresata, no i się zaczęło! 14 lipca 1911 roku, trzywagonowy pociąg osobowy wyjechał z dworca kolejowego w Rzymie i… nie dojechał do stacji docelowej, ani nie powrócił do stacji wyjazdowej. Katastrofy kolejowej nie było, zabitych i rannych też nie. Pociąg po prostu… znikł!
Naoczni świadkowie twierdzą, że pociąg podjechał pod górski tunel w Lombardii, to został naraz otoczony przez gęstą, dziwną mgłę. Kilku pasażerów czując nieznane niebezpieczeństwo po prostu wyskoczyło z pociągu (relacja ta została spisana z ich opowiadań), a pozostało w nim około 100 osób – wliczając w to obsługę pociągu – wjechał do otulonego mgłą tunelu. Z drugiej strony tunelu pociąg już nie wyjechał. A kiedy mgła się rozwiała, okazało się, że tunel jest pusty…
Ale to jeszcze nie koniec historii. Po kilku latach zaginiony pociąg pojawił się znowu, tylko że w… Meksyku! Świadczy o tym dziennik meksykańskiego psychiatry Jose Saxino. Pisze w nim o tym, że badał on w miejscowym szpitalu psychiatrycznym około 100 Włochów, którzy twierdzili, że przybyli do Meksyku… pociągiem z Rzymu!
Tych Włochów potem już nikt nie widział i ich los jest nieznany. Natomiast pociąg-widmo był niejednokrotnie widziany na wszystkich szlakach żelaznych kolei Europy: Wielkiej Brytanii, Rosji (ciekawe, czy i gdzie zmieniali rozstaw kół na rosyjski standard???) oraz Skandynawii. Najdziwniejszy fakt jego pojawienia się odnotowano na Krymie – tam pociąg-widmo pojechał po nasypie, z którego zdjęto szyny dawno temu!
Pociąg z Bojarki
Obok historii o zaginionym trzywagonowym pociągu z Włoch, w świecie zaczęły krążyć opowieści wagonowe o innych pociągach-widmach. Najbardziej znanymi z nich są: prezydencki pociąg specjalny Abrahama Lincolna do dziś dnia jeżdżący po szlakach kolejowych stanu Nowy Jork; pociąg pancerny „Amerika” Adolfa Hitlera, który znikł pod koniec II Wojny Światowej na trasie pomiędzy Wolfschanze w Kętrzynie-Gierłoży (wtedy Rastenburgu) a Berlinem, i wiele, wiele innych.
W byłym ZSRR także zdarzały się takie tajemnicze spotkania, jak na przykład skład towarowy, który od czasu do czasu pojawia się na ukraińskiej stacji Bojarka.
Legenda ta pojawiła się dzięki powieści Koli Ostrowskiego pt. „Jak hartowała się stal”. To właśnie w Bojarce, komsomolcy z lat 20. w słońcu i deszczu, pod kulami bandytów budowali sześciokilometrowy odcinek kolejki wąskotorowej, by można było podwozić na główna stację wycięte w lesie drewno.
Wąskotorówkę zbudowano i przez lata służyła ludziom. W obecnych czasach ją rozebrano, ale miejscowi twierdzą, że spotykali w miejscach, gdzie ona przebiegała, widmo pociągu z maszynistą w budionnówce…
Martwe szlaki
Czy badacze fenomenów różnego rodzaju mają jakieś wyjaśnienie na temat tego, gdzie się pojawiają i gdzie znikają takie pociągi-widma? Oczywiście jest, i to niejedno.
Najbardziej popularna hipoteza mówi o przesunięciach w Czasie. W teorię tą doskonale wpisuje się historia pociągu, który zaginął we Włoszech i pojawił się w Meksyku. Tylko jak wyjaśnić podróż pociągu pasażerskiego przez Atlantyk?
Pociągi, które nie pałętają się po świecie, tylko z zadziwiającą regularnością (jakby kierowane jakimś niezwykłym rozkładem jazdy) pojawiają się w jednych i tych samych miejscach, prędzej odnoszą się do rozładowania fantomów. Już niejednokrotnie zauważono, że ludzkie emocje wyrzucone mocną falą w jednym miejscu, prędzej czy później przyjmują formę, która jest widzialna dla ludzkich oczu. Wystarczy przeczytać rozdziały z książki Ostrowskiego mówiące o tym, jak przebiegała budowa tej leśnej wąskotorówki – a gdzie dokładnie opisano, jakie to były emocje: strach, gniew, ból, nienawiść… - przekształcały się powoli w kilka kilometrów niewielkiej w skali kraju kolejki. No i nie ma się czemu dziwić, że na tym szlaku pojawił się po latach pociąg-widmo…
Na koniec należy jeszcze powiedzieć, że miejscami w naszym kraju, na których mogą i pojawiają się pociągi-widma, to przede wszystkim porzucone czy zburzone „budowy wieku”. Wystarczy wspomnieć „martwy szlak” pomiędzy Salechardem a Iglarką – prawie 1000 km torów, które położono w latach 50. ubiegłego stulecia i w ogóle nie wykorzystanych! Martwe szyny, puste, widmowe stacje kolejowe – oto gdzie miejsce dla widm i fantomów na kołach!
Ale to już inna historia…
Tyle Konstantin Kariełow.
Złowrogie pociągi śmierci
To tak, jak u nas w Polsce. Widmowe stacje, widmowe tory i pociągi-widma: obskurne, ohydnie pokryte grafitti, ze śmierdzącymi ustępami, zniszczonymi siedzeniami, ścianami pokrytymi głupawymi napisami. Ohyda na kołach. Ale o tym kiedy indziej.
Chciałbym poświecić nieco uwagi złowrogim pociągom III Rzeszy. Nie chodzi mi o transporty ludzi do komór gazowych i krematoriów Auschwitzu-Birkenau, Stutthofu czy Treblinki, ale o pociągi, które woziły tych, którzy byli bezpośrednio odpowiedzialni za piekło II Wojny Światowej.
Tak zatem Adolf Hitler podróżował swoim sztabowym pociągiem o kryptonimie „Amerika”. To właśnie ten pociąg ponoć zaginął gdzieś na drodze z Rastenburga do Berlina. Niektórzy twierdzą, że być może wjechał on w podziemia Bazy Dżdżownic (Regenswürmenlager) w okolicach MRU koło wsi Kęszyca i tam gdzieś stoi na którymś kilometrze podziemnych tuneli.
Jego najwierniejszy współpracownik, minister spraw zagranicznych Rzeszy i architekt zdradzieckiego porozumienia na mocy którego doszło do aliansu Hitlera ze Stalinem i IV Rozbioru Polski – SS-Obergruppenführer Joachim von Ribbentropp podróżował specjalnym pociągiem o kryptonimie „Westfalen”.
Reihsmarschall Hermann Göring podróżował luksusowym pociągiem o kryptonimie „Asien”.
Feldmarszałek Wilhelm Keitel podróżował pancernym pociągiem specjalnym o kryptonimie „Afrika”. Zaś Oberkommanddo der Wehrmacht - OKW – czyli Naczelne Dowództwo Wehrmachtu jeździło specpociągiem o kryptonimie „Atlas”.
Dowódca SS i Policji, szef Gestapo – złowrogi oberarcyzbrodniarz SS-Reichsführer Heinrich Himmler miał do swej dyspozycji pociągi specjalne o kryptonimach „Befehlzug” i „Heinrich”.
Dokąd jeździły te pociągi? Na samym terytorium dzisiejszej Polski jest kilka miejsc, do których hitlerowscy bonzowie mogli jeździć i jeździli. Są to kwatery Hitlera i jego sztabu oraz miejsca, w których wykuwano broni dla hitlerowskich bogów wojny. Są to:
Kwatera Główna Hitlera – „Wolfsschanze”/„Wilczy Szaniec” w Rastenburgu/Kętrzynie – Gierłożu.
Kwatera Główna Hitlera – kompleks „Anlage Mitte”/„Obszar Środek” w Tomaszowie Mazowieckim, Spale, Jeleniu i Konewce którego Führer nigdy nie używał. Osobiście sądzę, że cel wybudowania tego kompleksu był zupełnie inny i być może miała to być rafineria uranu z rud pozyskiwanych w Górach Świętokrzyskich…
Kwatera Główna Hitlera – kompleks „Anlage Süd”/„Obszar Południe” w Stępinie-Cieszynie i Strzyżowie na Podkarpaciu.
Kompleks o nieznanym do końca przeznaczeniu „Der Riese”/„Olbrzym” oraz podziemia zamków w Książu/Fürstenstein i Czocha/Tzschocha – prawdopodobna kwatera Hitlera lub/i laboratoria badawcze broni V.
Do tego można dorzucić ośrodki badań nad broniami podwodnymi: Szczecin-Dąbie i Gdynia-Babie Doły; superdziałami V-3: Zalesie i Grzechynia/Przełęcz Krowiarki; rakiety V-2 i ich wersje rozwojowe: Ustka, Władysławowo, Łeba nad Bałtykiem oraz Pustków-Blizna na Podkarpaciu.
Jak widać, było gdzie jeździć i czym. Niestety.
Źródło – „Tajny XX wieka” nr 30/2011, ss. 32-33
Przekład z j. rosyjskiego i komentarz
Robert K. Leśniakiewicz ©
CDN.