Powered By Blogger

niedziela, 30 czerwca 2013

Meteoryt Czebar-kul: naruszyciel spokoju

Fragment Meteorytu Czebar-kul pochodzącego z Bolidu Czelabińskiego

Artykuł ten wrzucam na mego bloga w 105. rocznicę spadku Meteorytu Tunguskiego zwanego także Tunguskim Ciałem Kosmicznym, a którego natura do dziś dnia pozostaje nieznana…


Oleg Arsienow


Najdawniejszy ze znanych nam meteorytów spadł na Ziemię około 1,9 GA temu został znaleziony w Chinach, w mieście Si-an, zaś najdawniejsza relacja mówiąca o spadku meteorytu pochodzi z 644 r. p.n.e.

Mieszkańcy Czelabińska – wielkiego centrum przemysłowego na wchodzie Uralu – na długo zapamiętają poranek dnia 15.II.2013 roku. O godzinie 09:25 TJT (04:25 GMT) na znacznej wysokości nad miastem przeleciał bolid i rozległ się grzmot wybuchu. Fala uderzeniowa wybiła mnóstwo okien i rozwaliła nawet parę budowli. W milionowym mieście ponad 1200 osób odniosło rany i obrażenia, a około 50 z nich były hospitalizowane. I na szczęście (o ile można mówić tu o szczęściu) bardzo poszkodowani byli tylko nieliczni. Suma strat powstałych wskutek tego wydarzenia ocenia się na ponad 1 mld rubli.


Fenomen nad Wschodnim Uralem


Według ocen ekspertów, 10-tonowy meteoryt wszedł w rzadkie warstwy atmosfery z prędkością około 30 km/s. W rezultacie eksplozji rozpadł się na 7 części, które rozleciały się na wszystkie strony, z których co najmniej dwie eksplodowały także. Największy fragment o rozmiarach 0,5 m wpadł do jeziora Czebar-kul (80 km na zachód od Czelabińska) tworząc w caliźnie lodowej jeziora płonę o średnicy ok. 8 m. Potem Czelabiński Bolid zaczęto nazywać Meteorytem Czebarkul.

W czasie pisania tego artykułu płetwonurkowie jeszcze nie znaleźli fragmentu meteorytu. Wyjaśnia się to w ten sposób, że dno jeziora mającego 12 m głębokości, pokrywa 1,5-metrowa warstwa iłu. Do tego być może nie znajdą one znalezione, bowiem istnieje wersja mówiąca iż nad Czelabińskiem eksplodowało lodowe jądro komety lub inne egzotyczne ciało niebieskie z głębin Wszechświata…

Dziwnym jest to, że wieczorem tego samego dnia, wszyscy mieszkańcy kuli ziemskiej z niepokojem obserwowało na nieboskłonie przelatującą właśnie koło Ziemi asteroidę 2012 DA14. Ten nieforemny odłam skalny o masie 130.000 ton i rozmiarach 15-kondygnacyjnego domu przeleciał w odległości zaledwie 27.700 km od Ziemi, wewnątrz orbit niektórych geostacjonarnych satelitów telekomunikacyjnych rozmieszczonych na orbitach 36.000 km od powierzchni naszej planety. Tak więc w czasie jednej doby miały miejsce dwa wydarzenia: najpierw w godzinach rannych pod obstrzałem meteorytów znalazło się duże miasto, a potem do Ziemi przybliżyła się asteroida na odległość „satelitarną”.

Nawiasem mówiąc, miesiąc wcześniej inna asteroida 2012 BX34 przeleciała obok nas w odległości zaledwie 65.000 km! Parę lat temu inny niebiański gość – asteroida 2008 TC3 o masie ponad 80 ton spaliła się na niebie nad Sudanem.

Astronomowie do dziś dnia spierają się o to, czy były to dwa związane ze sobą wydarzenia, czy też nie, i czy Czelabiński Bolid był „towarzyszem podróży” asteroidy 2012 DA14?


Kosmiczny pistolet przy skroni cywilizacji


Zagrożenie ze strony asteroidów jest porównywane czasami do kosmicznego pistoletu przyłożonego do skroni Ludzkości. Co może się stać w czasie następnego „asteroidowego Armagedonu”?  

Jeżeli spadek nastąpi w wody Wszechoceanu, to powstanie trudne do wyobrażenia super-tsunami. Modele komputerowe pokazują, że powstaną stumetrowe fale wodne, które po prostu zmyją wszystko, co znajduje się na ich drodze (na kilkaset kilometrów, w zależności od reliefu powierzchni kontynentów). A jeśli do tego dodać, że ponad połowa wielkich miast znajduje się na brzegach Wszechoceanu, to obraz tego wydarzenia jest więcej, niż tragiczny. Natomiast uderzenie w kontynent grozi także innymi niebezpieczeństwami – pyłowo-gazowymi wyrzutami w wyższe warstwy atmosfery i aktywizacją wulkanów, wśród których mogą wybuchnąć także i superwulkany. [Szczególnie zagrożenie z tej strony może mieć największy wpływ na śmiertelność istot żywych na naszej planecie – przyp. tłum]

Poza tym komputerowe modelowanie orbit asteroidów krążących wewnątrz Systemu Słonecznego pokazuje, jak bardzo trudne jest prognozowanie ich trajektorii. Większość kosmicznych gości spadających na Ziemię pochodzi z tajemniczych głębin Pasa Asteroidów, rozmieszczonego w kształcie torusa pomiędzy orbitami Marsa a Jowisza. Poza tym przylatują tutaj także „goście” z drugiego pasa asteroidów – Pasa Kuipera i z nieprzeliczonego roju „latających skał” na samym skraju Układu Słonecznego – z Obłoku Oorta.


Gość z antyświata czy kawałek ciemnej materii?


Powróćmy do Meteorytu Czebarkul. Miejscowe obserwatoria astronomiczne twierdzą, że jego ślad ciagnął się od Kazachstanu, poprzez południe Tjumeńskiej, Kurgańskiej i Swierdłowskiej Obłasti. Rankiem nad centrum Czelabińska powstał długi ślad dymny z lecącego ciała, a potem wszystko oświetlił potężny, oślepiająco-biały błysk, poprzedzająca silny huk. Od miejsca eksplozji pociągnęło się kilka dymowych smug, w głównym kierunku lotu dziwnego fenomenu.

Relacje o Czelabińskim Superbolidzie wprost porażają swą różnorodnością. A to mówi się, że 10-tonowy żelazny meteoryt wszedł w gęste warstwy atmosfery z prędkością 30 km/s. A to inni twierdzą, że kilogramowy meteoryt eksplodował na wysokości 30 km. Siła wybuchu wynosiła 0,1 – 1 kt w równoważniku trotylowym. Spotkałem także informację o tym, że na wysokości 60-70 km eksplodował 100-tonowy chondryt, złożony z gęstych i rzadkich materiałów skalnych, a moc eksplozji wynosiła dziesiątki kiloton.

Wszystko to przypomina sytuacje wokół znanego Tunguskiego Ciała Kosmicznego - TCK, które eksplodowało w dniu 30.VI.1908 roku nad Wschodnią Syberią. Bardzo długo (a spory wokół niego jeszcze nie ucichły) astronomowie, fizycy i chemicy przedstawiali rozmaite hipotezy o naturze TCK, który eksplodował na wysokości 10.000 m z mocą 40-50 Mt. Pośród nich znalazła się także hipoteza o gościu z antyświata.

Antyświat składa się z antymaterii, a ta z kolei z antycząstek równych masowo „normalnym” cząstkom, ale przeciwna w innych parametrach – takim, jak np. ładunek elektryczny. Kiedy cząstka spotka się z antycząstką, to w mgnieniu oka dochodzi do anihilacji, przy czym cała ich masa zostanie przekształcona w energię zgodnie z prawem równoważności materii i energii Alberta Einsteina.


Dalekie antygalaktyki


Śladów antymaterii szukano wszędzie: od asteroidów i komet do niezwykłych śladów atomów i cząsteczek elementarnych w promieniowaniu kosmicznym. To właśnie przy pomocy antymaterii usiłowano wyjaśnić kolosalne erupcje energii w kwazarach (ogromnych, aktywnych jądrach galaktyk) i tzw. gamma-bursterach gwiazd neutronowych [są to silne źródła promieniowania γ na biegunach magnetycznych gwiazd neutronowych – przyp. tłum.].

Przede wszystkim prawdziwość tego objawił wybitny szwedzki fizyk Hannes Alfvén (1908-1995), który z uporem rozwijał teorię swego kolegi Oskara Kleina (1894-1977), którego większość astronomów, astrofizyków i kosmologów do tego czasu uznaje za swoistego heretyka w fizyce kosmosu – a który uważał, że antyświat istnieje realnie i mogą z niego do nas przenikać rozmaici goście – od antycząstek do asteroidów i komet z antymaterii.

Kometa Arenda-Rolanda w 1957 roku


Swego czasu stronnicy antyświatów, w tym Klein i Alfvén, także twierdzili, że zagadkowa, wielka i jasna kometa Arenda-Rolanda z 1956 roku [inne oznaczenia C/1956 R1, 1956 III, 1956 h, Wielka Kometa z 1957 roku – przyp. tłum.] składała się z antymaterii. Jej dziwność polegała na tym, że miała ona dwa warkocze, z czego jeden był skierowany ku Słońcu i wyglądał jak igła o długości miliona kilometrów. [Co ciekawe – była to kometa jednopojawieniowa, która lecąc po hiperbolicznej trajektorii tylko raz odwiedziła Układ Słoneczny. Ciekawe, z jakiego rejonu Kosmosu przybyła ona do nas?… - przyp. tłum.]

Hipoteza Kleina-Alfvéna nieźle tłumaczy także silne wybuchy stosunkowo niewielkich meteorów. Pasuje ona także do opisów dziwnych efektów towarzyszących przelotowi Czelabińskiego Bolidu. Właśnie dzięki efektowi „kropli wody na gorącej płycie” antymateria może wytworzyć wokół siebie ochronną warstwę promieniowania. [W takim przypadku teren pod przelotem bolidu powinien ulec napromieniowaniu, czego nie stwierdzono – uwaga tłum.] Dlatego też antymeteor nie musiał eksplodować przy wchodzeniu w atmosferę ziemską i jaskrawy błysk światła odnotowano nie na początku, ale na końcu lotu antybolidu. Pasują do tego oceny mocy eksplozji – tak dużej w stosunku do masy meteoroidu, szacowanej na zaledwie 1 kg. [Zamiana 1 kg masy antymeteoroidu na energię dałaby niewyobrażalną jej ilość. Dla porównania – spalenie 1 kg węgla daje 33 MJ, rozszczepienie 1 kg uranu-235 daje 83 x 10^6 MJ zaś anihilowanie 1 kg śmieci daje aż 90 x 10^9 MJ energii! Niestety – jest to energia promienista, której nie potrafimy jeszcze wykorzystać, tak jak nie potrafimy syntetyzować antymaterii na skalę przemysłową… - przyp. tłum.] Pozostaje jeszcze problem odłamków meteorytu i kolosalnego fajerwerku, który widziano. Przecież mechanizm eksplodowania fragmentów skalnych brył z 10% zawartością żelaza (z jakich są zbudowane meteoryty-chondryty) pozostaje niejasnym. Czy zebrane w okolicy jeziora Czebar-kul odłamki meteorytu należą do innego uczestnika kosmicznego zderzenia?

Do tego wszystkiego, do tego anomalnego superbolidu pasują także hipotezy o miniaturowej czarnej dziurze (kolapsarze) czy megaskopicznych quasi-cząstkach – fredmonach, plankionach i maksimonach, o których lubił rozmyślać akademik Moisiej Aleksandrowicz Markow.

Dzisiaj znany jest nam słabo skład otaczającej nas materii, i każdy gośż z tajemniczych głębin Wszechświata może nam przynieść wiele nowego i nieoczekiwanego…


UFO czy super-broń?


No i na zakończenie należy wspomnieć o danych specjalistów z NASA mówiących o 1000-tonowym ciele kosmicznym! Być może radary NASA zarejestrowały niewielki rój meteorytów, które porwały ze sobą jakiegoś nieaktywnego satelitę z atomowym zasilaniem? Gwiezdny deszcz był niewidocznym w świetle dnia, a nad Czelabińskiem mógł eksplodować zbiornik paliwa rakietowego. W tym kontekście są całkowicie zrozumiałe czynności MCzS czyli Ministerstwa ds. Zdarzeń Nadzwyczajnych Federacji Rosyjskiej, którego funkcjonariusze mierzyli zmiany tła radioaktywnego…

Nie wolno przejść obojętnie o hipotezie o UFO nad Czelabińskiem, któremu nadał rozgłos dyrektor organizacji Kosmopoisk Wadim Aleksandrowicz Czornobrow. No i pojawiły się myśli o „teorii zagdania”, wedle stronników której Pentagon wypróbował nad Uralem jakąś szczególnie perfidną, globalną super-broń. To właśnie o tym „zagadał” wkrótce po impakcie znany rosyjski polityk Władimir Wolfowicz Żyrinowskij.


Źródło – „Tajny XX wieka” nr 10/2013, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego –

Robert K. Leśniakiewicz ©