Ethan Indigo & Andy
Whiteley
Złożoność eksperymentów
jądrowych jest poza nawiasem postmodernistycznego ludzkiego pojęcia. Ujawnia
się też, chociaż chcielibyśmy by sądzić inaczej, nasza niezdolność lub niechęć
do rozważenia tego, co skryte. Czy to jest niewidoczne z powodu eterycznego pochodzenia
lub dlatego, że jest to nano-wielkości trucizna – nie ma znaczenia; wszyscy
mamy tendencję do zaciemniania tego, co skryte. Eksperymenty jądrowe pokazują
również naszą zbiorową niezdolność do konceptualizacji czasu, i zrozumienia,
jak długo promieniowanie jądrowe trwa w naszym środowisku - i jak długo ta
nasza karma trwa.
To krótkowzroczność, ale nie
zawsze tak było. Od rdzennych kultur na całym Turtle Island, czyli Ameryce
Północnej, wiedziałem, że pewnego dnia trzeba wrócić do domu, do świata duchów,
i że ich pobyt na ziemi był porównywalny z mgnieniem oka. Tak głosi Reguła
Siedmiu Pokoleń przy wdrażaniu procedur, które mogłyby zmienić naszą planetę w
dowolny sposób, począwszy od zbioru ziół, w celu zapewnienia ich społeczeństwu
długoterminowego zrównoważonego rozwoju. W rzeczywistości, rdzenni mieszkańcy
byli tak taktowny przyszłości ich narodów, aby upewnić się, że nie będzie
wystarczająco zioła opuścił siedem pokoleń, od zbioru. Zrozumieć swoje miejsce
w delikatnym ekosystemie, żółwiowi wyspiarze rozważają to, co skryte zawsze w
odległej przyszłości.
Dzisiaj zakazane są takie
rozważania. I nie był to przypadek, który doprowadził nas do tego.
Widzialne
i niewidzialne
W celu zinstytucjonalizowania
instytutów, wojskowego kompleksu przemysłowego, farmakologicznego kompleksu
przemysłowego, więziennego kompleksu przemysłowego, itd., Ludzkość musiała
rozpocząć odłączać się od jej niewidzialnej rzeczywistości. W tym celu skupiono
się tylko na wykorzystaniu naszych pięciu zmysłów i ich wyższości nad intuicją.
Potem powoli wypłukiwano z kolektywnej świadomości Ludzkości informacje o
niebezpieczeństwach związanych z energetyką jądrową i eksperymentami z nią
związanych, wszelka dyskusja na ten temat oraz dozymetry zostały zablokowane
przez rząd – natomiast wciąż bezprecedensowe poziomy skażeń radioaktywnych
zatruwają nasz jedyny świat.
Jest czymś bezdyskusyjnym, że
skażenie radioaktywne i życie na naszej planecie nie może koegzystować na tym
samym obszarze. Innym bezdyskusyjnym faktem jest to, że skażenia promieniste
mogą egzystować setki i tysiące lat, stwarzając zagrożenie dla życia nie tylko
dzisiaj, ale nawet dla siedmiu pokoleń, które dopiero nadejdą. Teraz, pomimo
tego, że przemysł nie jest w stanie uniknąć totalnego krachu w ciągu kilku lat, adwokaci i fani atomu
eksponują energię nuklearną jako „bezpieczną” energię alternatywną,
wykorzystując pseudonaukową argumentację w celu konfudowania logicznego umysłu
Ludzkości, kreując scenę dla tych niebezpiecznych, ale finansowo opłacalnych
(dla garstki) działań do kontynuacji. Wielu pro-atomowców idzie nawet dalej
sugerując, że „niska dawka” promieniowania radioaktywnego jest dla nas dobra! Ale ta teoria – znana jako „Efekt Hormesis”[1]
– jest dyskusyjna i każdy, kto opowiada o dobroczynnym wpływie małych dawek
promieniowania jest albo na usługach przemysłu nuklearnego, albo został przezeń
oszukany.
Historia udowadnia, że ciało
człowieka (prawidłowo) postrzega promieniowanie jako zagrożenie dla swego
istnienia. Jeżeli ktoś nie wierzy w powyższe, to niech zapyta o to ludzi z
Czarnobyla, Hanford, Three Mile Island i Fukushimy (pomiędzy miriadami innych).
Zewnętrzne zagrożenie radioaktywnością powoduje immunologiczną odpowiedź
ludzkiego ciała na to zagrożenie. Krótkoterminowa poprawa stanu zdrowia wynika
ze zwiększonej aktywności systemu odpornościowego, ale nie jest on
zaprojektowany do ciągłej pracy w stanie permanentnego stresu i w wyniku tego
stan zdrowia się pogarsza. Nieuchronnie.
Badania jasno połączyły
ekspozycję na promieniowanie ze wzrostem ilości przypadków raka, chorób
tarczycy, chorób skóry, problemów z gruczołami, problemy z ciążą (jak np.
niedonoszenie) i traumy emocjonalne, które negatywnie wpływają na ciało
człowieka. W 2012 roku: około 36% dzieci
z terenów nuklearnej katastrofy w prefekturze Fukushima ma przerost tarczycy.
Ten przeciek jest bardzo
poważny – powiedziała dr Janette Sherman
z Alexandrii, VA, która specjalizuje się w ekspozycji na radioaktywność i
toksyny. Dr Sherman, która wydała bardzo głębokie studium na temat efektów
zdrowotnych u likwidatorów efektów katastrofy jądrowej w Czarnobylu, w 1986
roku w byłym ZSRR - powiedziała, że jest przekonaną iż likwidatorzy z Daiichi
Fukushima 1 EJ mogą stanąć w obliczu długoterminowych problemów zdrowotnych.
Ona także podniosła perspektywę pojawienia się jeszcze nieznanych efektów
radioaktywności u ryb i innych przedstawicieli życia morskiego w Oceanie
Spokojnym.
2011 rok: Nuklearny test - Fukushima
Członek z ekipy Greenpeace
posługując się licznikiem G-M zmierzył poziom promieniowania wynoszący 5,78
μSv/h, w okolicach miasta Fukushima w dniu 27.III.2011 roku.
[Dla
porównania poziom promieniowania tła w południowym rejonie Beskidu Średniego
wynosi 0,06 – 0,12 μSv/h, zaś w rejonie Łysej Polany w Tatrach do 0,20 μSv/h –
uwaga tłum.]
Poziom promieniowania daleko
przekraczał dopuszczalne normy skażenia, uważane za bezpieczne dla 400.000
populacji ludzkiej.
W 1990 roku, dr Keith F. Baverstock – dyrektor
Departamentu Radiacji i Zdrowia w europejskim biurze WHO, odwiedził region
homelski na Białorusi, teren bardzo poszkodowany przez radioaktywny opad po
katastrofie w Czarnobylu. W tym czasie, dr Baverstock odnotował dramatyczny
skok ilości zachorowań – szczególnie u bardzo małych dzieci. Pisze on:
Dzieci eksponowane na
czarnobylski fall-out doświadczają dorosłych zachorowań układów oddechowych i
krążenia, nieżytu żołądka, chorób układu nerwowego i chorób organów
wewnętrznych, sercowo-naczyniowych i innych. W ogólności, w 1991 roku poziom
poważnych zachorowań dzieci był 6-7 razy wyższy od normalnego.
W rzeczywistości nikt na tej
planecie nie powinien się angażować w eksperymenty nad atomem, jeżeli ceni to,
co niewidzialne, duchowe i eteryczne. Nikt nie powinien się angażować w
eksperymenty nuklearne, jeżeli praktykuje Regułę Siedmiu Pokoleń. Nikt nie
powinien się angażować w eksperymenty nuklearne, jeżeli ceni życie na Ziemi
wyżej, niż niepotrzebne toksyczne systemy energetyczne i narzędzia wojny.
(…) Jest także ważnym
wskazanie na to, że nasze nuklearne eksperymentowanie nie zna żadnych granic –
działa negatywnie na całe życie i likwiduje całe sekcje ekosystemu naszej
planety. Eksperymentowanie z atomem nie są środkiem do samodzielnego wsparcia
czy samoobrony, ale do ataku na wszystko – na samo życie.
Efekty
radioaktywności na nasze zdrowie
Opad radioaktywny – fall-out. Na Ziemi zdetonowano 2085
atomowych i termojądrowych ładunków[2]
od czasu pierwszego odpalenia ładunku nuklearnego Trinity w Nowym Meksyku w
lipcu 1945 roku i dwóch bomb atomowych rzuconych na Hiroszimę i Nagasaki w
lecie tamtego roku. To wszystko stworzyło 69 lat radiologicznego
zanieczyszczenia planety po eksperymentach nuklearnych, z których każdy wywołał
miliony ech, których nie jesteśmy w stanie ogarnąć całkowicie. Uczeni z Projektu Manhattan dyskutowali pomiędzy
sobą czy atomowa eksplozja nie spowoduje reakcji łańcuchowej zapalenia się
całej atmosfery, ale to się nie stało. Po wybuchu utworzyła się promienista
„strefa wybuchu” – teren zniszczony na zawsze, i także radioaktywny opad, który
spadł daleko od tejże „strefy wybuchu”, śmiercionośny pył wyrzucony do góry i
pierwiastki uformowane w nim w czasie eksplozji.
Opad promieniotwórczy
określają:
a) Cząstki
radioaktywne, które są wynoszone w atmosferę po eksplozji nuklearnej i
stopniowo opadające jak pył albo w opadach atmosferycznych;
b) Negatywne
wyniki sytuacji lub działania.
To, czego nie obejmuje
definicja jest to, że nie wszystko z tego nuklearnego śmietnika rzeczywiście
spada na ziemię. Pewna część pyłu i pierwiastków radioaktywnych jest za lekka,
by opaść i pozostaje w naszej atmosferze. Faktycznie, te napowietrzne
radioaktywne śmieci z czasów eksperymentalnych wybuchów atomowych/wodorowych
znajdują się w naszej atmosferze i wciąż się rozprzestrzeniają. Tymczasem
radiacja, która opadła z atmosfery nie została dezaktywowana, ale akumuluje się
w glebie i wodzie, zatruwając wciąż to czego się tylko tknie.
Tymczasem katastrofa w
Fukushimie wciąż powiększa ten problem atmosferycznych zanieczyszczeń i
transportowania skażeń do morza. Kiedy radioaktywne materiały zetkną się z minerałami
z morskiej wody, to wchodzą z nimi w reakcje chemiczne. Ostatecznie te
pierwiastki mogą zapoczątkować wiele reakcji, które produkują nano-cząsteczki,
a kiedy to się stanie, pierwiastki te wszedłszy w obieg mogą naruszyć naturalną
równowagę w Naturze.
Chemtrails
– hipoteza atomowa – zanieczyszczenie Wszechoceanu
Jak nam wiadomo, Wszechocean
jest pierwotnym źródłem tlenu i innych ważnych dla życia komponentów atmosfery.
Zgodnie z ostatnim raportem wydanym przez EarthSky.org: zdecydowana większość ziemskiego tlenu jest
wydzielana przez mikroskopijne rośliny oceaniczne zwane fitoplanktonem żyjącymi
przy powierzchni wody i dryfującymi z prądami morskimi. Dodając do
naszego środowiska 300 ton odpadów radioaktywnych każdego dnia, przez 3 i pół
roku, Wszechocean staje się źródłem radioaktywnych pierwiastków, które
zatruwają jego życie, i oddaje je na powrót atmosferze, którą oddychamy. I tak
ten cykl się powtarza a skażenia coraz bardziej się powiększają na całe
tysiąclecia z katastrofalnym efektem końcowym.
[Opisał to
dokładnie Nevil Shute w swej
katastroficznej, apokaliptycznej powieści „Ostatni brzeg” (1957) dwukrotnie
sfilmowanej (w 1959 i 2000 roku). W tej powieści świat został zdewastowany
przez wojnę atomową i życie istnieje już tylko w Australii stopniowo
zasypywanej radioaktywnymi pyłami. W opisywanym przez obu autorów przypadku,
dokładnie to samo może się nam przydarzyć nawet bez wojny nuklearnej. Podobny
wątek pojawił się także w utopijnej powieści prof. Iwana Jefriemowa „Mgławica Andromedy” (1957), w której cała planeta
Zirda ulega śmiertelnemu skażeniu po katastrofie nuklearnej – uwaga tłum.]
Starszy naukowiec z Woods Hole
Oceanographic Institution dr Ken
Buessler alarmująco zanalizował tysiące próbek z ryb z okolic Fukushimy w
połowie 2013 roku i odkrył, że ilość materiałów radioaktywnych wyciekających ze
zrujnowanego obiektu zmieniła się po katastrofie w 2011 roku. Zauważył on, że
początkowy wyciek zawierający dużą ilość izotopów cezu – który jak każdy
radionuklid stwarza ryzyko zachorowania na raka – jednakże zanieczyszczenie strontem-90
płynące teraz do Północnego Pacyfiku jest proporcjonalnie wyższe, i jest to
izotop o wiele bardziej niebezpieczny i jest absorbowany bardziej przez ludzkie
ciało, niż cez. Ekspozycja na radionuklid 90Sr grozi nam rakiem
kości, rakiem okostnej i leukemią.
CDN.
Fot. Reuters