Wadim Ilin
W latach 50., uczeni
wyjaśnili, że około 10.000 lat temu przodkowie Inuitów naraz „przejechali” do
Grenlandii z Azji Środkowej, Mongolii i Cejlonu. Według legendy, przewiozły ich
tam ogromne żelazne ptaki.
Daleka Północ, Zapolarie.
Wieczna zmarzlina, żadnej roślinności, okrutne mrozy w zimie w długie polarne
noce, kiedy to przez długie dni Słońce w ogóle nie pojawia się na niebie… Czy w
takich niesprzyjających warunkach powstać mogła jakaś cywilizacja, nawet w
bardzo dawnych czasach? Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że nie. Ale nie
spieszmy się z wywodami i wnioskami.
Mieszkający
za Boreą
W mitologii greckiej
Hyperborea/Hiperborea, to ziemia na północnym skraju świata, w której
zamieszkiwali Hyperborejowie (czy też Hyperborejczycy), naród, który pozostawał
pod szczególna opieką i błogosławieństwem boga Apollina – opiekuna i patrona jasnowidztwa, wróżb i sztuk
wszelakich, który przybywał do nich w czasie zimy ze swego sanktuarium w
Delfach.
Wiele mitów mówi o prorokach i
jasnowidzach z Hyperborei założycielach świątyń i wyroczni Apolla. Spośród nich
szczególnie wyróżniał się Abaris,
odróżniający się od swoich „kolegów” tym, że nie potrzebował jedzenia i latała
magicznej strzale, którą dostał był od samego Apollona.
A co się zaś tyczy nazwy tego
dziwnego narodu – Hyperborejczycy – to w dowolnym przekładzie z greki oznacza
to „mieszkający dalej niż Boreasz”, no a Boreasz
to w greckiej mitologii był bogiem północnego wiatru.
Należy zauważyć, że poza
mitami Antycznej Grecji, opisy północnej praojczyzny, z charakterystycznymi dla
niej zorzami polarnymi, nocą polarną i polarnym dniem – co można znaleźć w
takich tekstach, jak indyjska „Rigweda” i irańska „Avesta”, w tybetańskich i
chińskich kronikach historycznych, w germańskich eposach i rosyjskich „bylinach”,
a także w wielu mitach wszystkich narodów świata.
Ciepła
Arktyka
Jednym z pierwszych uczonych,
który spróbował dać naukowe uzasadnienie dla polarnej koncepcji powstania
cywilizacji i światowych kultur był Jean
Sylvain Bailly (1736-1793) znany francuski astronom i działacz społeczny w
XVIII wieku. zbadawszy wszystkie dostępne dla niego informacje, doszedł on do
wniosku, że podstawą dla wszystkich dawnych cywilizacji była jeszcze
dawniejszy, nieznany bliżej (zagubiony) naród o wysokim poziomie cywilizacyjnym.
I jeszcze Bailly wyraził pogląd, że te narody, które w jego czasach należały do
południowych narodów, pierwotnie zamieszkiwały wyższe północne szerokości
geograficzne.
W końcu XIX wieku, poglądy
Bailly’ego podzielał rektor Uniwersytetu w Bostonie William Warren. W swej książce „Raj znaleziony na Biegunie
Północnym” [“Paradise Found: the Cradle of the Human Race at the North Pole”
(1885) – przyp. tłum.] na podstawie analizy obszernego materiału udowadnia, że
wszystkie dawne opowieści o Edenie – ziemskim Raju – okazują się być jeno
smutnymi wspomnieniami o istniejącej onegdaj błogosławionej ziemi, która
znajdowała się na Dalekiej Północy.
[Należy tu wspomnieć także nasze małe polonicum tej dziwnej sprawy, a
mianowicie opowiadanie J. J. Sękowskiego (1800-1858) pt. „Podróż uczona na Wyspę Niedźwiedzia” (1833), w którym opisuje on odkrycie
istniejącej 11.000 lat temu supercywilizacji, która została starta z
powierzchni Ziemi przez… - uwaga! - upadek komety! – który z kolei spowodował
Potop Powszechny! Relacja ta była spisana na ścianach zrujnowanej budowli,
która znajdować się miała na Wyspie Niedźwiedzia – gdzieś na N 73°03’ – E
126°07’. Analogia do Hyperborei czy nawet Atlantydy nasuwa się od razu… - uwaga
tłum.]
Do współczesnych uczonych,
wierzących w realne istnienie w dalekiej Przeszłości tak samej Hyperborei jak i
wysokorozwiniętej cywilizacji w tym kraju, należy nasz rodak zmarły w 2006
roku, badacz Północy, dr Walerij
Nikiticz Diemin Ph.D. Wedle jego poglądów, Hyperborea
znajdowała się na tych ziemiach, które przyjęto nazywać Rosyjską Północą i być
może jeszcze dalej – na Biegunie Północnym. Ponadto uczony ten był przekonanym,
że Hyperborea była praojczyzną całej Ludzkości.
Podstawą do tych stwierdzeń były
wspomniane tutaj mity i kroniki pisane wszystkich narodów świata, w tym i
źródła ruskie.
- Mam podstawę
sądzić – pisał on – że
wcześniej za Kręgiem Polarnym było o wiele cieplej. Rosyjscy oceanografowie
ustalili, że 17-30 tys. lat temu klimat Arktyki był łagodny, zaś Północny Ocean
Lodowaty był o wiele cieplejszy. Takie także są wnioski uczonych kanadyjskich i
amerykańskich. Według nich, w czasie tzw. Zlodowacenia Wisconsin, około 70.000
lat temu, w centrum Północnego Oceanu Lodowatego znajdowała się strefa
umiarkowanego klimatu.
Według poglądów Walerija Diemina okres
istnienia wysokorozwiniętej cywilizacji Hyperborei był 15-20 tys. lat temu i
miała ona aparaty latające. I właśnie dlatego święte księgi wielu narodów
opowiadają o kontaktach z „niebieskimi przybyszami”. Tubylcy przyjmowali
latających Hyperborejczyków jako bogów czy półbogów.
Nieudane
ekspedycje
Zrozumiałym jest, że kierując się
podanymi wyżej przesłankami, poszukiwanie śladów Hyperborei miało sens na
rosyjskiej i amerykańskiej Północy, na wyspach i archipelagach Północnego
Oceanu Lodowatego, na szelfie oceanicznym, na dnie niektórych mórz i jezior.
Większość takich stref poszukiwań znajduje się na terytorium Rosji. Istnieje
założenie, że część lądu (być może ta największa) na której rozpościerała się
Hyperborea, poszła pod wodę. Na to właśnie wskazuje następujący fakt:
Na jednej ze swych map, znany
flamandzki kartograf Gerald
Mercator (1512-1594), pokazał w rejonie
Bieguna Północnego ogromny kontynent – archipelag kilku wysp przedzielonych
rzekami. Przede wszystkim ów ląd odrysował on z jeszcze dawniejszej mapy, o
czym napisał w jednym ze swych listów z 1580 roku.
[Podobnie rzecz się miała ze słynnymi mapami
tureckiego admirała Piri – właściwie Piriego Ibn Hadżi
Memmeta (1465-1553), który w 1513 roku wydał atlas map,
które ponoć były przerysowane z starych map z czasów Aleksandra Macedońskiego –
uwaga tłum.]
W Rosji w czasach Michaiła Łomonosowa (1711-1765) i carycy Katarzyny II (1729-1796) zorganizowano dwie ekspedycje na Północ
z tajnym zadaniem dotarcia w rejon Bieguna Północnego i znalezienia tam Hyperborei.
Obie ekspedycje były zatrzymane przez nieprzebyte lody.
„Szpieg”
zlikwidowany!
W czasach ZSRR, w 1922 roku na
poszukiwania śladów Hyperborei w głuchych rejonach Półwyspu Kolskiego poszła
ekspedycja pod kierownictwem Aleksandra Wasiliewicza Barczenki – okultysty,
badacza telepatii i hipnotyzera, a tak nawiasem mówiąc – współpracownika Szczególnego
Oddziału Specjalnego OGPU.
Uczestnicy ekspedycji przebadali
rejon Siejdoziera – N 67°27’03” – E 034°35’40”, znajdującego się w tundrze
Łowozierskiej, pośrodku masywu górskiego na wysokości 189 m n.p.m. Miejsce to
nazywa się tradycyjnie Rosyjską Laplandią.
Jezioro to otoczone jest z trzech
stron stromymi skałami i wierzchołkami. Jego nazwa w języku Saamów – rdzennych
mieszkańców tego regionu – oznacza tyle co „jezioro górskich duchów” i było ono
święte dla okolicznych mieszkańców.
No i na brzegu jeziora,
członkowie ekspedycji znaleźli naskalny rysunek człowieka z rozkrzyżowanymi
rękami. Tam tez znaleziono ociosane granitowe bałwany, a także wybrukowane
odcinki brzegu, podobne do dawnej drogi. A jeszcze było tam tajemnicze wejście,
prowadzące do wnętrza ziemi, ale tam żaden z badaczy się nie spuścił, bo
wszystkich ogarnął jakiś nieuzasadniony niczym strach.
Tak mówi oficjalna wersja.
Jednakże jest domniemanie, że Barczenko odważył się zejść pod ziemię i znalazł
tam coś bardzo ważnego. Tak czy inaczej, informacje o tej ekspedycji zostały
utajnione, a potem zniszczone. Samego Barczenkę zlikwidowano jeszcze wcześniej:
w kwietniu 1923 roku rozstrzelano go „za szpiegostwo”…
Zagadkowe
znaleziska
Niejednokrotnie potem
organizowano ekspedycje do Hyperborei i w naszych czasach dziewięć z nich
prowadził Walerij Diemin. Szczególnie owocna stała się ekspedycja z 2001 roku,
która udała się w rejon tegoż Siejdoziera. Pod dnem tego jeziora odkryto tunel
zapchany iłem, a w przybrzeżnych górach po obu jego końcach – wewnętrzne
pustki. Według poglądów geologów – naturalne powstanie takiej formacji jest
niemożliwe. A bita droga znaleziona jeszcze przez Barczenkę okazała się być
kamienna kładką, która zanurzała się na półtora metra pod ziemię. Nie jest
wykluczone, że było to coś w rodzaju instalacji obronnych. A na dodatek
znaleziono tam także kilka piramid, które były podobne do kurhanów, które do
tego miały zupełnie płaskie wierzchołki – na których znajdowały się zupełnie
płaskie powierzchnie. Znaleziono tam także resztki fundamentów, kamienne bloki
o regularnych kształtach i przewrócone kolumny. Badając próbki odbite od bloków
oceniono, że obrabiano je co najmniej 12.000 lat temu.
[Do tychże znalezisk należałoby dodać także
niezwykły kamienny dysk znajdujący się w głębinach Bałtyku w Zatoce Botnickiej
– na N 60°49’33” – E 019°47’45”. zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2015/09/tajemnice-monumentu-z-morza-batyckiego.html. Hipoteza o jego „ziemskim” pochodzeniu jest o wiele bardziej
wiarygodna, niż majaczenia co bardziej nawiedzonych „ufologów” i innych
mistyków - uwaga tłum.]
Wszystkie te znaleziska pasują do
przekazów zawartych w starych tekstach mówiących o takich wydarzeniach, które
mają związek z Hyperboreą i potwierdzają hipotezę o tym, że Dalekiej Północy,
szczególnie na terytorium Rosji, jakieś 12-14 tys. lat temu, rzeczywiście
istniała wysokorozwinięta cywilizacja.
[A czemuż by nie? Rosyjska Północ jest wciąż mało
spenetrowana i poszukiwania powinny być prowadzone. A tak nawiasem, to godzi
się tu wspomnieć, że Hiperborejczyków poszukiwali także niemieccy pseudonaukowcy
z SS, należący do stowarzyszenia Ahnenerbe,
którzy współpracowali w tym zakresie także z naukowcami radzieckimi – że
wspomnę tylko wspólny lot niemieckim sterowcem LZ-127 nad radziecką Północą. Teraz jest zupełnie zrozumiałe, czego naprawdę
szukali Niemcy z Rosjanami w 1931 roku nad radziecką Arktyką… (zob. - http://wszechocean.blogspot.com/2013/10/fantomy-bieguna-ponocnego.html). Poza tym do radzieckiej Arktyki Niemcy chcieli się dobrać jeszcze w
sierpniu 1942 roku w ramach Operacji
Wunderland. Jej oficjalnym celem było topienie alianckich konwojów na Morzu
Barentsa i Karskim oraz paraliżowanie tam radzieckiej żeglugi. Operacja ta
zakończyła się fiaskiem. Zatopiono jedynie radziecki lodołamacz SS Aleksandr Sibiriakow. Niemiecki
rajder - krążownik Admirał Scheer został uszkodzony w czasie pojedynku artyleryjskiego z radziecką baterią
nabrzeżną (zainkasował kilka pocisków kalibru 152 mm) i uszkodzony musiał
przerwać operację. Interesujące jest pytanie, czy Admirał Scheer miał do wykonania tylko to zadanie, czy nie było ono przykrywką dla
jeszcze jednego – mającego związek z poszukiwaniem Hiperborejczyków? Samo
kodowe nazwanie tej operacji – Wundeland –
Kraina Cudów sugeruje założoną przeze
mnie możliwość, że szukano Hyperborei oraz drogi do Agharty i
Hiperborejczyków-Arartyjczyków, którzy pomogliby Hitlerowi wygrać II Wojnę
Światową - uwaga tłum.]
Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka”,
nr 32/2015, ss. 18-19
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©