Prof. James Lovelock - autor hipotezy Gai
Paweł Bukin
Anglik Samuel B. Rowbotham wydał w XIX wieku
książkę, w której udowadniał, że Ziemia jest płaska („Zetetic Astronomy: Earth
Not a Globe”, 1881).
W Przeszłości wiele
narodów czciło Ziemię i inne planety uznając je za gigantyczne żywe organizmy,
obdarzone wolną wolą i myśleniem. W Średniowieczu tradycja ta przetrwała w
wielu aspektach. Także naszą planetę porównywał do żywego organizmu sam
Leonardo da Vinci. Co ciekawe, najnowsze dane naukowe coraz bardziej dowodzą
tego, że jest jakaś doza prawdy w tym stwierdzeniu i nasza planeta jest
naprawdę żywa.
Unikalny przyrząd
W latach 60., cechował
burzliwy rozwój naukowo-techniczny XX wieku, kiedy to ledwie co narodzona
kosmonautyka zaczęła opanowywać przestrzeń wokółziemską i przestrzeń Układu
Słonecznego, a polski pisarz-fantasta Stanisław
Lem napisał powieść „Solaris” o planecie z myślącym oceanem, brytyjski
uczony James Lovelock próbował
udowodnić, że nasza Ziemi jest rozumną istotą.
James Ephraim Lovelock – członek Londyńskiego Royal Society – jest specjalistą w dziedzinie chemii,
biologii, medycyny i ekologii, urodził się w Letchworth Garden City,
Hertfordshire, ale wkrótce przeprowadził się do Londynu, gdzie pobierał nauki w
szkole w Strand. Potem studiował chemię na Uniwersytecie Manchester. Jeszcze
będąc studentem Lovelock podjął pracę w Londyńskim Instytucie Badań medycznych.
W 1941 roku James uzyskał dyplom chemika, a w 1948 roku dyplom doktora medycyny
w Londyńskim Instytucie Higieny i Medycyny Tropikalnej. On zajmował się
badaniami natury przeziębienia i chorób z nim związanych, zastosował
elektroniczny detektor do gazowej chromatografii do wykrywania związków
chemicznych przedstawiających zagrożenie dla środowiska.
I oto agencja
kosmonautyczna NASA zaprosiła Lovelocka do Laboratorium Napędu Odrzutowego – JPL w Pasadenie – do poszukiwań rozumnego życia na Marsie.
Głównym zadaniem profesora stało się skonstruowanie specjalnego przyrządu,
który by pozwolił z maksymalną dokładnością odpowiedzieć na pytanie: czy
istnieje życie na Marsie? Według planów kierownictwa NASA taki przyrząd na
Marsa miałby przetransportować statek kosmiczny Voyager-1.
W kwietniu 1961 roku,
prof. Lovelock przystąpił do pracy . w czasie kilku lat skonstruował on
unikalny przyrząd –
analizator gazowy będący w stanie przeprowadzić analizę chemiczną gazów z
atmosfery i wykryć gazy, które wydalają w atmosferę istoty żywe. Tak więc
jeżeli istnieje życie na Marsie, to w jego atmosferze powinna znajdować się
kombinacja gazów świadcząca właśnie o tym.
Według słów profesora,
jeżeli na tamtej planecie jest życie, to wraz ze wszystkimi żywymi organizmami
żyje i rozwija się cała planeta, i czy to Mars czy Ziemia, zasadniczo zmienia
się ich atmosfera, gleba i woda. Ewolucja istot żywych to proces nieoddzielony
od ewolucji planety w całości, że jest to oczywiste, że wszystkie żywe
stworzenia zmieniają otaczające je środowiska. Przyrząd opracowany przez prof.
Lovelocka okazał się być na tyle unikalnym, że pozwolił na badania składu
chemicznego atmosfery Czerwonej Planety bezpośrednio z Ziemi. kiedy profesor
powiedział o tym kierownictwu NASA, to nikt mu nie uwierzył. Lovelocka
odstawili od tych prac. Wtedy profesor oświadczył, że jest niezależnym uczonym
i zaczął wspólnie z Deanem Hitchcockiem
prowadzić własne badania. Już po roku Lovelock oświadczył – na Marsie życia nie ma. A to dlatego, że
atmosfera Marsa znajduje się w takich warunkach chemicznych, że praktycznie jej
elementy składowe nie zachodzą w żadne reakcje chemiczne. A to oznaczało, że na
Marsie nie ma żadnych żywych stworzeń mogących zmieniać koncentrację gazów w
atmosferze, a to oznacza, że planeta jest martwa.
(To wcale nie jest takie
oczywiste, bowiem istoty żywe mogą zamieszkiwać planetarne podziemie, które
wcale nie musi mieć połączeń z powierzchnią planety. Poza tym mogą tam
zamieszkiwać istoty żywe, których chemizm życia może być oparty o inne
pierwiastki niż węgiel –
np. krzem… - uwaga tłum.)
Chociaż możliwość
istnienia życia na Marsie w Przeszłości James Lovelock wcale nie wykluczył.
Koncepcja Gai
Badając atmosferę
Czerwonej Planety, prof. Lovelock dokonał ważnego odkrycia: na naszej Ziemi, w
odróżnieniu od Marsa, otoczka gazowa jest niestabilna. W niej cały czas
zachodzą reakcje chemiczne. Wraz z tym, w ciągu setek tysięcy i milionów lat,
temperatura powierzchni Ziemi i skład jej atmosfery pozostają niezmienne. To
właśnie dzięki temu od tego czasu na naszej planecie zrodziło się życie, ciepłe
promieniowanie Słońca podwyższyło się niemal czterokrotnie.
(To wynika z ewolucji
gwiazdy, jaką jest nasze Słońce, które za parę miliardów lat przejdzie ze
stadium żółtego karła klasy widmowej G2V w stadium czerwonego podolbrzyma klasy
widmowej K. Jak na razie Słońce będzie stabilnie wypalać wodór przemieniając go
w hel, więc na razie ze strony naszej dziennej gwiazdy nic nam nie grozi…
Najbardziej zbliżoną do niego gwiazdą jest Arktur, czyli α Wolarza, o klasie widmowej K2III, który
jest starszy o ok. 3 mld lat od Słońca i w jego jądrze już jest spalany hel…
Drugą podobną gwiazdą jest Aldebaran – α Byka, o klasie widmowej K5III - uwaga
tłum.)
To może oznaczać tylko
jedno: Ziemia jest żywa! Ona właśnie kontroluje atmosferę, temperaturę swej
powierzchni, grubość warstwy ozonowej, poziom zasolenia Wszechoceanu,
utrzymując to wszystko na odpowiednim poziomie.
W latach 70. XX wieku,
swe rozmyślania na ten temat Lovelock sformułował w tzw. koncepcji Gai.
Naukowo-teoretyczna część tej hipotezy zwana geofizyczną jest bardzo bliska
koncepcji biosfery prof. Władimira
Iwanowicza Wiernadskiego (znanego m.in. z teorii na temat Tunguskiego Ciała Kosmicznego – przyp. tłum.). Pesymistycznie oceniając sytuację ekologiczną na
naszej planecie, prof. Lovelock z czasem zmienił swe poglądy na mroczne widoki
na Przyszłość. I tak w 2006 roku on oświadczył, że wskutek Efektu Globalnego
Ocieplenia w końcu XXI wieku, 80% populacji Ziemi – czyli miliardy ludzi – zginie, a żyjący zamieszkają w Arktyce,
gdzie klimat będzie sprzyjający. Nowy –
tworzący się teraz klimat –
będzie trwał przez następne 100.000 lat. Wedle prognozy Lovelocka, temperatura
w tropikach podniesie się o kilka stopni, gleba stanie się suchą i nieprzyjazną
dla życia, większa część Europy przekształci się w pustynię, dlatego też zaczną
się masowe migracje na północ i w Arktyce powstaną nowe miasta. Jednakże w 2007
roku uczony nieco zmienił swe czarne prognozy powiedziawszy, że klimat planety
się stabilizuje ona sama dla siebie ustanowi nowe warunki życia.
(Polecam Czytelnikowi
świetne eko-thrillery Clive Cusslera - "Sahara", Warszawa 1993, Maxime Chattam
pt. „Teoria Gai”, Katowice 2010, a także Franka
Schätziga – „Odwet oceanu”, Wrocław
2006, w którym przedstawione są niektóre aspekty przemian klimatycznych i
innych mających związek z hipotezą Gai prof. Lovelocka – uwaga tłum.)
Ziemia rośnie i komplikuje się
Rzeczywiście, jeżeli
dokładniej się przyjrzeć budowie Ziemi, to można wyjaśnić, że wymiana materii w
jej wnętrzu jest o wiele bardziej złożony, niż w organizmie człowieka: w
warstwie magmy (astenosferze) istnieją ponad tysiąckilometrowe prądy, a w
rezultacie licznych chemicznych i nuklearnych reakcji, Ziemia wytwarza nowe
pierwiastki i związki chemiczne.
Dr n. geograficznych Aleksiej Armand – wiodący pracownik Instytutu Geografii RAN
- opowiadał znanemu prezenterowi TV i pisarzowi Igorowi Prokopienko:
- Ziemia rozwija się w kierunku skomplikowania, jakby miała
w tym jakiś cel, jakby ktoś czy coś kierowało tym procesem komplikacji.
Objaśnić tą silnie rozwiniętą ewolucję można, jeżeli tylko ewolucja ta jest ukierunkowana
rozumnie. Jeżeli ewolucja ta ma jakiś cel. Jeżeli jest jakiś punkt końcowy, ku
któremu ona zmierza. Jak na razie wszystko to, co obserwujemy mówi o tym, że
Ziemia zmierza ku wielkiemu porządkowi, do wielkiego zróżnicowania swych
systemów.
Ale tak jak zauważa Prokopienko
w swej nowej książce pt. „Bitwa cywilizacji”, to jeszcze nie wszystko. Jak
każdy żywy organizm, nasza planeta wzrasta. Według danych niektórych naukowców,
w czasie ostatnich 200 MA promień Ziemi niemal się podwoił. To właśnie dlatego
na planecie pojawiło się 6 kontynentów. Skorupa ziemska po prostu pękła, jak
ciasne ubranie i istniejący wtedy prakontynent rozdzielił się na części.
[Owszem, Ziemia „tyje”
codziennie o 100-1000 ton materii meteorytowej, która spada na nią z kosmosu i
w ciągu 200 MA zgromadziło się jej wiele, ale nie na tyle, by jej promień
wzrósł dwukrotnie –
uwaga tłum.]
Oddech planety
Całkiem niedawno
udowodnić, że Ziemia jest żywym organizmem, udało się i rosyjskim uczonym.
Dyrektor Centrum Badań Ziemi prof. Wiktor
Rogożkin jak i brytyjski prof. Lovelock całe swe życie poświecił badaniom
naszej planety. Przez wiele lat badań jemu udało się mu dokonać niewiarygodnego
odkrycia: eksperymentalnie udowodnić, że Ziemia oddycha poprzez pęknięcia
skorupy ziemskiej! Ziemia oddycha rytmicznie i głęboko, dokładnie tak jak każdy
żywy organizm. A do tego rytm oddechu naszej planety zależy od pory doby, pory
roku i szerokości geograficznej. I tak np. na średnich szerokościach
geograficznych Ziemia wdycha i wydycha w co każde 40 minut, a na równiku
oddycha rzadziej –
raz na 130 minut. Uczony twierdzi:
- Pierwszy głęboki i wydłużony wdech Ziemia wykonuje w
czasie wschodu Słońca, wchłaniając kosmiczną energię. Potem następuje niemniej
potężny wydech. Następnie ma miejsce rytmiczne oddychanie do zachodu Słońca.
W 1997 roku rosyjskiemu
badaczowi udało się dokonać jeszcze ciekawszego i wstrząsającego odkrycia.
Okazuje się, że Ziemia reaguje na wydarzenia w Kosmosie. Podobnie jak żywe
stworzenie, jest ona w stanie odczuwać strach. Pojawienie się na naszym niebie
komety C/1995 O1 Hale-Bopp w marcu 1997 roku skróciło rytm oddychania z 30-40
min. do 1 minuty! Planeta „zadyszała jak zagoniony koń” i trwało to do lutego
1998 roku.
Ale to jeszcze nie
wszystko. W rok później, w sierpniu 1999 roku zdarzyło się zaćmienie Słońca. I
właśnie w ten moment, kiedy Księżyc całkowicie zakrył Słońce, nasza Ziemia
literalnie zadrżała ze strachu! W Turcji jedno za drugim zdarzyło się
trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,4°R, które zabiło 18.000 osób. Niektórzy
uczeni uważają, że w tym momencie nasza planeta znajdowała się w stanie, który
człowiek przeżywa w śmierci klinicznej. Według słów Rogożkina:
- to wszystko na poziomie naszych przyrządów odnotowali nasi
uczeni, zaszło coś w rodzaju spadku naszego pola elektromagnetycznego Ziemi. Coś
jakby śmierć kliniczna, a potem w czasie kilku minut po zakończeniu zaćmienia
Ziemia jakby złapała oddech. Ziemia jakby była w szoku…
Wiktor Rogożkin jest
przekonany, że:
- Kiedyś zapewne Ludzkość nauczy się pojmować Wszechświat i
znajdzie z nim wspólny język. I być może, może powróci się do tego, o czym
ludzie wiedzieli w dalekiej Przeszłości.
Opinia Czytelnika
Pisze Pan:
"(To wcale nie jest takie oczywiste, bowiem istoty żywe mogą zamieszkiwać planetarne podziemie, które wcale nie musi mieć połączeń z powierzchnią planety. Poza tym mogą tam zamieszkiwać istoty żywe, których chemizm życia może być oparty o inne pierwiastki niż węgiel – np. krzem… - uwaga tłum.)"
Zgadzam się.
Kwestia tego, jak rozstrzygniemy sprawę powstania istot rozumnych. Czy to ślepy traf ewolucji, czy ingerencja a la Daeniken itd. Hipotez na ten temat jest wiele i wszystkie na pewien sposób ciekawe.
Ale dodam do Pana komentarza taki pomysł, a jak Ziemia została zasiedlona/skolonizowana przez obcą rasę. A może ludzie na nią po prostu przylecieli. Kiedyś i o tym pisałem. Że ludzie są kolonizatorami i w zasadzie obcym w jednym.
Inna sprawa to ta, że możemy zamieszkiwać i pod ziemią, gdyby zmusiły nas do tego warunki panujące na powierzchni (tj, wojna atomowa, promieniowanie, chmury radioaktywne, zeszlibyśmy pod ziemię). (M.S.)
Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieku” nr 35/2015, ss. 22-23
Przekład z j. rosyjskiego
- ©Robert K. Leśniakiewicz