Jest to kolejny meldunek na
temat BOL zaobserwowanego w rejonie Wielunia przez Pana T.M.:
Tymczasem u mnie znowu BOL. W załączniku masz wyciąg pogodowy,
acz nieco spóźniony, bo z 22-23 godziny, natomiast obserwacja zaszła po 21:30.
Pierwsza kwadra w pełni, że tak powiem, chmur było mniej niż teraz (22:40 -
zamglony księżyc), świerszcze świerszczyły tak samo, a ja już naprawdę cudem
zauważyłem tego BOL-a!
Prawie zawsze po spacerze idziemy drogą do drugiego sąsiada (za
najbliższym nam), który wyrzuca małe kostki, których jego pies nie lubi. Mamy
taką umowę sąsiedzką, że będzie wyrzucał je na brzeg ulicy, jeśli będziemy (ja
i moje trzy psy - czipsy) chodzić w to miejsce, by posprzątać. Czipsy są już
tak nauczone całej procedury, że Luna, po tym, jak niechcący zamknie im się
furtka po zameldowaniu się na podwórku (niekiedy bolec cofa się mimo zablokowania
go w zamku - jako odbojnik cienko się sprawdza), potrafi łapką otworzyć ją
całej trójcy. Tak było i tym razem - padło hasło: Kawałeczek (wiedzą, że to
tylko 50 metrów), i cała trójca pędem pobiegła po ulubione kości.
Gdy obróciłem się, by z nimi wrócić na podwórko, na głębokim
południu (S-SW) zobaczyłem żółtawego BOL. Nie wydawał odgłosów, po prostu sunął
po niebie dokładnie tak, jak za ostatnim razem. Nie było widać pomarańczowego
koloru, ale może to przez odległość (to tylko niesłuszne domniemanie). Parę
razy zamigotał, gdy sunął na wschód (czyli niezgodnie z prognozą wiatru, ale
zdarza się, że w niższych partiach wiatr wieje dokładnie w przeciwnym kierunku,
niż w partiach wyższych - chmury wydają się w takich momentach walczyć niczym
członkowie zwaśnionych rodów podczas największej wedyjskiej bitwy), i znikł w
zamgleniu nad horyzontem na wschodzie. Oczywiście zaświeciłem mu prosto między
oczy latarką (po tym właśnie zauważyłem migotanie - niczego nie sugeruję, choć
stwierdzić wypada), ale zaraz był znikł, niczym gość o dobrych manierach, który
nie pozostanie dłużej, niż wyczucie gościny to podyktuje.
Wcześniej (około 21) zaobserwowałem lot jakiegoś liniowca nad
swoją głową, przeanalizowałem jego wielkość względem widoczności świateł
lotu/pozycyjnych, kąta wyprzedzenia jego pozycji względem dobiegającego do uszu
odgłosu jego silników, odniosłem to do poprzedniej obserwacji BOL-a, samolotu,
i podobnego odgłosu, i wiedziałem, że wszedł wówczas do gry drugi samolot (jak
wcześniej napisałem).
Ten BOL mógł być flarą Iridium (proszę Cię o małą analizę,
bowiem nie chcę sam się wypowiadać nie do końca mądrze - wszak jestem
świadkiem), ale nadal był bardzo jasny, jaśniejszy niż najjaśniejsza gwiazda i
nie bardzo wysoko nad południowym horyzontem - w sumie tylko trochę dalej mógł
się znajdować niż ostatnio. Co więcej, zniknął tak, jak zrobiłaby to flara
Iridium, która też byłaby bezgłośna, więc jeśli jakaś przelatywała na
równikowej wysokości, będąc na moim południku około 21:30, sunąc z zachodu na
wschód, będzie to Bolesław Iridium. Pozdrawiam - T.M.
A oto metryczka obserwacji:
TYP
INCYDENTU: NL/BOL, żółta kula
MIEJSCE:
Wieluń, południowy skraj, wzgórek wieluński
DATA:
13.VIII.2016 r.
CZAS: Po
21:30 CEST, ciemne niebo
CZAS
TRWANIA: 20 sekund
ILOŚĆ
OBIEKTÓW: 1
ŚWIADKOWIE: 1
ZDJĘCIA: brak
PRAWDOPODOBNE
WYJAŚNIENIE: Lampion, piorun kulisty.
Warunki pogodowe były
następujące:
TEMPERATURA
POWIETRZA: +19°C
WILGOTNOŚĆ
POWIETRZA: niewielka
WIATR: z S-SW
CIŚNIENIE
ATMOSFERYCZNE: 1011 hPa
ZACHMURZENIE:
niewielkie
WIDZIALNOŚĆ:
znakomita, oprócz gwiazd przesłoniętych częściowo chmurami.
No cóż – kolejna obserwacja
BOL-a w tym rejonie. Co to być mogło? Być może była to:
- Stacja kosmiczna MSK/ISS, jak sugerował mi to pewien Czytelnik, albo…
- …albo błysk satelity Iridium, który rzeczywiście jest jasny i może kojarzyć się w jakimś NOL-em czy nawet Nieznanym Obiektem Kosmicznym, lub…
- … jakiś jasny meteor z roju Perseidów, który spłonął spektakularnie w ziemskiej atmosferze, co jest o tyle zasadne, że w nocy 11/12.VIII było maksimum promieniowania Perseidów…
- …albo jakieś zjawisko związane z ćwiczeniami wojskowymi naszych czy natowskich Sił Powietrznych.
Tego niestety do końca się nie
dowiemy – z wiadomych względów. Najbardziej pasuje tu – ze względu na czas
trwania – przelot MSK/ISS, która mogłaby przelatywać nad Polską w opisanym czasie,
jednakże po sprawdzeniu okazało się, że w opisywanym czasie MSK/ISS
znajdowała się nad Ameryką Północną, gdzieś nad jeziorem Michigan. A zatem siłą
rzeczy nie mogła być widziana w Polsce, ani w ogóle w Europie. Oczywiście
sprawę wznowimy, jak dowiemy się jakichś nowych szczegółów.
Odpowiedź
świadka:
Robercie,
a ja byłem pewny, że to
ta ostatnia obserwacja była MSK!
Jeśli stacja kosmiczna
może być kulą pomarańczy - ok, wyszedłem na durnia (nie pierwszy raz, c'est la
vie!). Zresztą, pisałem prawdę, czego się więc obawiać? Ano tego (sam sobie
odpowiadam w ramach rozpoczętego solilokwium), że mógł to być jeszcze lampion.
Naprawdę muszę wysłać w powietrze swojego, by sprawdzić, czy lampion może być
tak jasny i nie migotliwy, by wywoływać na soczewce oka zjawisko optycznego
krzyża. Kiedyś nabrałem się na dwa lampiony, ale one migotały, leciały wolno na
czarnym niebie, i podczas zbliżonego przelotu widziałem rozchodzący się od dołu
czaszy blask ognia (wówczas nie potrafiłem tego zinterpretować, teraz to dla
mnie jasny znak). W dodatku, czy MKS
może być pomarańczowa i równie jasna? Ta kula znikła w zamgleniu, nad lub w
nim, zatem sam już nie wiem. Nie wiem natomiast, ponieważ odrzucam twarde
wnioski, które nie miałyby podstaw w materiale dowodowym, którego nie mam, a
jednak by takiego materiału wymagały, by móc ów wnioski mieć.
Cóż, relacja jest
prawdziwa, potencjalne wnioski to rzecz i gustu i rozeznania (zatem lepiej ich
nie formułuję), a zatem dalej - będę tym bardziej obiektywny w przyszłości.
P.S.
Dawniej nie było mody
na lampiony, a jednak relacje ś.p. sąsiadki też mówiły o wielkich kulach ognia.
Mój rówieśnik, mieszkający za wzgórkiem wieluńskim, widział kiedyś BOLa nad
słupami energetycznymi, które przekraczają pola, ale z racji bardzo wczesnej
pory dnia, zwyczajnie po dłuższym czasie obserwacji poszedł spać (widocznie
obserwacja BOL/Day Light może się znudzić). Myślę, że to rozdziera część
wątpliwości w sprawie mojego miejsca zamieszkania. Przynajmniej dla mnie. (T.M.)