Oleg Fajg
W Szwecji zamiast kremacji
zwłoki zamrażają w ciekłym azocie, poczym rozbijają na maleńkie części falami
dźwiękowymi. Azot liofilizuje te cząstki, co pozwala ziemi na szybkie
przerobienie masy organicznej.
Tysiące ludzi straciło życie tego dnia, 11 września, i w
Afganistanie zaczęła sie wojna odwetowa. Jednak w tych wydarzeniach jest wciąż
wiele zagadek. Opis ich jest pełen nieścisłości, niedomówień i nielogiczności.
Bez względu na uczucie trwogi, towarzyszące im okoliczności wciąż rozmijają się
z oficjalną wersją, co jest o tyle zrozumiałe, że imperatywy państwowego
bezpieczeństwa nie pozwalają władzom USA mówić o wszystkim otwarcie.
Bojowe
stanowiska laserowe
Po każdej rocznicy tragicznych
wydarzeń z 11.IX.2001 roku – znane całemu światu jako 9/11 – w Internecie i
innych mediach pojawiają się coraz to nowsze hipotezy „największego ataku
terrorystycznego na Amerykę”. I dzisiaj (w 2015 roku – przyp. tłum.) konspirolodzy
zwrócili się do najdziwniejszej i najbardziej tajemniczej z teorii…
Wkrótce ją ogłosił jeszcze 10
lat temu główny badacz „rządowego spisku 9/11” francuski dziennikarz i pisarz
Thierry Meyssan. Wydając swój bestseller pt. „9/11: Wielkie kłamstwo” wyraził
on myśl, że na tle informacyjnego i organizacyjnego chaosu w dniu tragedii,
mogłaby się gdzieś zapodziać eksperymentalna platforma magnetotronicznego czy
laserowego rażenia celów napowietrznych i naziemnych. Pogłoski o tym, że dziwne
pogrubienie na kadłubie Boeinga, który staranował Południową
Wieżę WTC, mogłoby być potężnym laserem bojowym, pojawiały się niejednokrotnie.
Jednakże zweryfikowanie ich było absolutnie niemożliwe ze względu na utajnienie
wszelkich informacji dotyczących prac nad amerykańskimi systemami laserowej
broni radiacyjnej – LBR.
Jeszcze stosunkowo niedawno, w
amerykańskiej prasie pojawiło się oficjalne oświadczenie Pentagonu o udanych
naziemnych próbach LBR mających zwalczać międzykontynentalne pociski balistyczne - ICBM, przeznaczonej do
rozmieszczenia ich na dużych samolotach transportowych i bombowcach
strategicznych. W związku z pozytywnym zakończeniem tej naukowo-badawczej
części badań nad LBR, Agencja ds. Obrony Antyrakietowej – ABMA – otrzymała od
Kongresu USA wielomiliardowe wsparcie finansowe dla jej
doświadczalno-konstruktorskiego programu na najbliższe lata.
Eskadra
dział laserowych
Dalsze plany Pentagonu, po
przyjęciu na uzbrojenie laserowych kompleksów powietrznego bazowania, włączając
sformowanie specjalnej lotniczej grupy do ogólnego systemu OPLot. USA. Wedle
poglądów amerykańskich ekspertów wojskowych, podobne jednostki „laserowych
myśliwców” mogłyby efektywnie niszczyć ICBM w czasie ich lotu do obszaru
powietrznego USA, a w idealnym przypadku na odcinku wstępującym ich
balistycznej trajektorii. Według tej idei, ta nowa LBR będzie szczególnie
efektywna w zwalczaniu rakiet operacyjno-taktycznych średniego zasięgu – MRBM –
odpalanych z pokładów atomowych rakietowych okrętów podwodnych – SSBN i SSGN –
u wybrzeży USA. Jednakże najbardziej interesującym z wszystkich punktów
widzenia wojskowych strategów są projekty niszczenia ICBM przy użyciu LBR.
Dlatego właśnie Pentagon poprzez DARPA rozpisał konkurs projektów na
wzmocnienie niszczącego działania LBR z 300-400 do kilku tysięcy kilometrów. W
tym przypadku, eskadra samolotów-nosicieli „dział laserowych” mogłaby przejść
od wałęsania się w odległości kilkuset kilometrów od wyrzutni rakietowych ICBM
do patrolowania granic przestrzeni powietrznej np. Rosji. To w zasadzie
pozwalałoby na zestrzeliwanie startujące rakiety jeszcze w fazie rozpędzania w
neutralnej strefie powietrznej.
[W praktyce nad krajami
graniczącymi z Rosją takimi jak m.in. Polska – dlatego właśnie pomysły w
rodzaju tarczy antyrakietowej są tak bardzo niebezpieczne dla naszego kraju,
bowiem w opisywanym scenariuszu na Polskę poleci radioaktywny fall-out, który będzie skażał radioaktywnie
terytorium naszego kraju – uwaga tłum.]
No a w tym czasie laserowe
myśliwce będą znajdowały się dostatecznie daleko i poza zasięgiem rosyjskich
WOPK.
Aktualnie większość państw
rozmieszcza swe wyrzutnie rakietowe w głębi swych terytoriów i w otoczeniu
silnych zgrupowań OPLot. i WOPK, dlatego istniejące samoloty-nosiciele LBR
zostaną niezwłocznie zniszczone. Jednakże postęp naukowo-techniczny w tym
obszarze różnorakiego uzbrojenia postępuje bardzo szybko i należy oczekiwać, że
już w najbliższym czasie promieniste lub cząsteczkowe systemy obronne będą w
stanie zwalczać obiekty orbitalne.
Promienie
śmierci wielkiego wynalazcy
W swej książce pt. „Nikola
Tesla i jego diabelska broń: największa tajemnica wojskowa USA” znani
amerykańscy kryptohistorycy dr Nicolas
(Nick) Begich & Jeanne Manning przedstawiają myśl o tym, że wszelkie
powodzenie programów Pentagonu w zakresie uzyskania LBR są związane z dawnymi
opracowaniami amerykańskiego wynalazcy serbskiego pochodzenia Nikoli Tesli. W latach 20., on właśnie
wymyślił kilka wariantów generatorów „promieni śmierci”. Pomiędzy nimi był
projekt jakiejś „broni promienistej” zdolnej jakoby przerzucać na wielkie
odległości „energetyczny promień”, w którym wraże aeroplany będą się palić „jak
motylki w płomieniu świecy”.
Oboje autorzy uważają, że na
podstawie podobnych „promieni śmierci” działał wynalazek Tesli – wielokomorowy,
wielokonturowy magnetron. Ten zadziwiający generator promieniowania
mikrofalowego dzisiaj rozgrzewa jedzenie w kuchenkach mikrofalowych. Na jego
podstawie działają wszystkie radary i potężne stacje radiolokacyjne. Całkiem
niedawno pojawiła się informacja o aktywnych magnetronowych promiennikach
będących w stanie uszkodzić cała elektronikę na ziemi, w powietrzu. Przy czym w
odróżnieniu od „bomb E” (bomb elektronicznych użytych w czasie wojny w b.
Jugosławii na początku lat 90. XX wieku – przyp. tłum.) wyłączających dookoła
wszystkie elektroniczne urządzenia, magnetronowy promiennik ma działanie
kierunkowe.
Thierry Meyssan wraz ze swym
kolegą dziennikarzem W. P. Friedmanem wszechstronnie
rozwinął idee tandemu Begich & Manning, opublikowane w bestsellerze pt.
„9/11: Spojrzenie na morderstwo”. Według ich poglądów, superwytrzymałe
wewnętrzne zbrojenie „bliźniaczych wież” wliczając w to kolumny wykonane z
superwytrzymałej stali zostały stopione nie przez płomienie lotniczej nafty,
której temperatura palenia się wynosi kilkaset stopni, ale promieniowanie
magnetotronowe ówczesnych „dział cząsteczkowych Tesli”. Teoretycznie
magnetotronowe promieniowanie rzeczywiście może rozgrzać hartowaną stal do
temperatury powyżej 1000°C, zrobić ją miękką i ciągliwą jak plastelinę.
Świadectwa
zamierzonego oszustwa
W. P. Friedman przywodzi
ciekawe świadectwo pracownika Biura Projektowania i Budowy WTC Franka de Matini’ego, który zaginął bez
wieści 11 września. W wywiadzie dla reportera CNN na kilka miesięcy przed
tragedią Martini na zapytanie o odporność „bliźniaczych wież” na huragany tak
odpowiedział:
- Konstrukcja wewnętrznych ścian tych drapaczy chmur przypomina
moskitierę z gęstym splotem, i nawet kilka pasażerskich stratolinerów mogłoby
przebić te ściany jak ołówki. Do tego one nie byłyby w stanie uszkodzić
stalowego szkieletu środkowej części wieżowców. „Bliźniaki” można porównać do
drzew, wewnątrz których jest mnóstwo włókien. Jak drzewo się zgina, to
wewnętrzne powiązania tychże włókien zmuszają pień do powrotu na poprzednie miejsce.
Poglądy de Marini’ego
potwierdza w pełni fizyk inż. Steven Jones Uniwersytetu Brighama Younga (Provo, UT). Obliczenia
prof. Jonesa dokładnie pokazują, że do tego by wieże WTC się złożyły – jak „na
załączonym obrazku” – ich wewnętrzna konstrukcja w kształcie wysokoodpornych
stalowych kolumn umieszczonych w sercu budynku, powinna była się przeciwstawić
każdemu czynnikowi niszczącemu. Np. mocnym impulsom promieniowania
mikrofalowego…
Teoria
spisku 9/11
Meyssan, Begich i Manning w
celu udowodnienia swej „teorii spiskowej” przywodzą wiele zapisów wideo i zdjęć
zrobionych w czasie „ataku” Boeingami na „bliźniacze wieże”. Tak
więc po pierwsze – na kadłubach Boeingów można zobaczyć jakieś
dziwne wypukłości niespotykane na seryjnych samolotach. Po drugie – uderzenie w
Wieżę Południową było niezbyt precyzyjne, tak że część paliwa wypłynęła na
zewnątrz. Tym niemniej jako pierwsza runęła właśnie Wieża Południowa…
Wychodzi na to, że pożar w
Południowej Wieży nie był takim silnym, jak w Wieży Północnej, ale ona runęła o
godzinie 09:59 EDT/15:59 CEST, w 56 minut od zderzenia, a potem Północna Wieża
obróciła się w ruinę o godzinie 10:28 EDT/16:28 CEST.
Oficjalna wersja tych wydarzeń
mówi o tym, że stalowe wzmocnienia zostały uszkodzone przez wysoką temperaturę,
którą wywołał pożar lotniczej nafty, której wielka ilość wlała się do wewnątrz
budynków. Potem pozbawione podstawy górne piętra zaczęły wywierać nacisk na
niższe, wywołując tym samym „pionowy efekt domina”.
W charakterze dowodu
przytoczono tutaj opinię eksperta od materiałów budowlanych z MIT – prof. dr Thomasa Eagara. Prof. Eagar uważa, że w
tak złożonych warunkach stal konstrukcyjna środkowych kolumn drapaczy chmur nie
mogła się nagrzać bardziej, niż do temperatury +650°C tracąc przy tym mniej niż połowę swej
wytrzymałości.
Jego oponenci dowodzą, że
nawet utraciwszy połowę wytrzymałości, obie Wieże nie mogły runąć po
dziesiątkach sekund, praktycznie prędkością swobodnego spadania. Przecież przy
konstrukcji wieżowców WTC był założony trzykrotny zapas bezpieczeństwa!
Do tego obie bliźniacze wieże
tak szybko i akuratnie „złożyły się”, jakby ktoś niewidzialnym nożem
poprzecinał stalowe kolumny w wielu miejscach…
Przypomina to na pewien sposób
stary radziecki film pt. „Hiperboloida inżyniera Garina”, w którym „termiczny
promień” niszczy budynki. Poza tym można tu przypomnieć i dziwną historię o
„instalacji wysokoprądowej” akademika P.
Ł. Kapicy. Znajdując się w niełasce po kłótni z Berią pisał on o wynalezionych przez niego przyrządach „nigotron” i
„płantitron”, które byłyby w stanie zestrzeliwywać „radiofalowym promieniem”
samoloty. Adresatami tego listu byli członkowie rządu i sam Stalin. A u podstawy „promienistych
dział Kapicy” był wciąż jeden i ten sam „magnetron”…
Moje
3 grosze
Zawsze zdumiewa mnie jedna rzecz –
całkowita i absolutna omnipotencja i geniusz Nikola Tesli. No i zasłona
tajemnicy, jaka okrywa jego wynalazki. Dziwi mnie jeden fakt, a mianowicie:
gdyby Amerykanie rzeczywiście posiadali te wspaniałe wynalazki, które ponoć
Tesla wymyślił w przypływie geniuszu, to przecież by je zastosowali. I nie
pomoże tutaj opowiastka stronników STD głosząca, że wynalazki są, ale różne
grupy nacisku lobują przeciwko nim, bo to kopalnie poniosłyby straty, a to
energetyka by padła, bo energia byłaby za darmo, bo to groziłoby masowe
bezrobocie, bo to coś-tam-jeszcze…
To nie tak. Jak dowodzi tego historia
USA, Amerykanie w swym dążeniu do panowania nad światem wykorzystują każdą myśl
techniczną, i na pewno nie daliby zgnić genialnym pomysłom Nikola Tesli w
jakichś archiwach. Coś takiego jest możliwe w Polsce, gdzie króluje religijna
błazenada i pseudopatriotyczne oszołomstwo, a nie w Stanach Zjednoczonych,
gdzie każdy wynalazek natychmiast przerabia się na brzęczącą monetę. Po prostu
Amerykanie są praktyczni i pragmatyczni, dlatego prędzej czy później te ponoć
tak genialne wynalazki znalazłyby swe zastosowanie.
To raz, a po drugie znalazłyby
zastosowanie militarne. A skoro tak, to na pewno byłyby one wykradane przez
radziecki wywiad wojskowy, czyli GRU. Przypomnijmy sobie, jak to było z
Projektem Manhattan. W samym sercu Projektu Rosjanie mieli uplasowanych kilku
agentów, nie mówiąc już o laboratoriach brytyjskich czy japońskich. O
niemieckich nie wspominam, bo to jest oczywiste. I teraz – jak chce tego
Bogusław Wołoszański – Rosjanie szpiegowali Amerykanów, a Niemcy szpiegowali
Rosjan. W rezultacie Niemcy już w latach 1944-45 mieli trzy bomby atomowe
(litościwie nazwane „urządzeniami jądrowymi” czy „nuklearnymi”), które
zdetonowali w trzech miejscach Rzeszy, natomiast Rosjanie do swojej doszli
dopiero w 1949 roku. Gdyby nie zapaść hitlerowskiej gospodarki, to Niemcy
mogliby zastosować broń A (a kto wie czy nie H) przeciwko ZSRR już w I połowie
1945 roku. A to zmieniłoby tok wojny…
Co to ma do Tesli i jego
„superwynalazków”? A to, że gdyby Amerykanie nad nimi pracowali, to GRU prędzej
czy później wpadłoby na ich trop i przekazało te informacje do Moskwy. Naziści
korzystając ze swego komputera do dekryptażu radzieckich depesz na pewno by się
tym dowiedzieli, z wiadomymi skutkami. Tymczasem po czymś takim ni słychu ni
dudu…
No chyba, że Niemcy jednak coś przejęli
i to na tyle ciekawego, że postanowili nad tym popracować w podziemiach Książa
i Gór Sowich. Na szczęście Rosjanie im w tym przeszkodzili i do stworzenia
superbroni nie doszło.
Na szczęście dla całego świata!
Opinie z KKK
Robert, dobrze podsumowałeś "tajemnice"
Tesli. Mam podobne zdanie na ten temat, po prostu facet potrafił robić show z
prostych zjawisk elektrotechnicznych (dobrze rozumiał odkryte zjawiska).
Sprzyjał mu też ogólny poziom ówczesnej nauki i poziom wiedzy statystycznego
człowieka, dla którego była to prawdziwa magia - i tak narodziła się legenda
Tesli. Na pewno na uwagę i szacunek zasługuje jego twórczy niepokój i
"żyłka" do wynalazczości. Gdyby żył współcześnie można by
rzeczywiście oczekiwać od niego genialnych wynalazków. Zaś wszystkie teorie
spiskowe na temat 11.09 zaczynają żyć swoim innym życiem, dokładnie tak, jak
katastrofa smoleńska - i tego nikt nie zatrzyma. (Avicenna)
*
Tesla na pewno był niekonwencjonalnym człowiekiem i wynalazcą,
ale to, co przypisują mu ufologiczne oszołomy jest grubą przesadą. Owszem – uzyskał
300 patentów na swe wynalazki, ale nie były one tak rewelacyjne, jak to chcą jego
fani. A już na pewno nie były to bronie falowe czy cząsteczkowe.
Sytuacja z Teslą przypomina mi nieco ufokatastrofę w
Roswell i to, co z niej zrobił niejaki płk Corso. W jego książce czytamy, że gdyby
nie technologie Obcych, to nie mielibyśmy ani laserów (więc kto je wynalazł: Obcy
czy Tesla???) półprzewodników, tranzystorów (mamy teraz obwody o wysokiej integracji
też od Obcych czy Tesli???) itd. itp. – jednym słowem, gdyby nie rozbity spodek
w okolicy Roswell, to nie byłoby całej współczesnej technologii. Głupota goni głupotę,
ale ludzie wierzą w te brednie – bo chcą w nie wierzyć.
To tak jak z HAARP: lepiej zwalić winę za wszystkie choroby
na HAARP niż na to, że nie przestrzegamy zasad higieny, lekceważymy pierwsze objawy
jakichś infekcji, nie leczymy zepsutych zębów, a potem jęczymy, że nas bolą… No
i oczywiście winien jest HAARP! – no bo przecież my jesteśmy OK. … (Arystokles)
Tekst i ilustracje – „Tajny XX
wieka”, nr 43/2015, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego –
©Robert K. Leśniakiewicz