Powered By Blogger

niedziela, 21 sierpnia 2016

Misteria naszego czasu





Michaił Gersztejn


W każde 8-9 godzin na Wszechoceanie powstaje fala-zabójca, która przedstawia dla marynarzy najwyższe niebezpieczeństwo. Od 1968 do 1994 roku, w rezultacie ataku superfal na świecie zatonęły 22 supertankowce. 

Nie potrzeba szukać Anomalnych Stref o tysiące kilometrów od domu. One mogą być obok nas, o kilka godzin jazdy od naszego miasta. Ci, którzy tam mieszkają nawet się w tym nie orientują, boż mieszkają tam od dzieciństwa i wiedzą, że istnieją tam miejsca, gdzie chodzić nie trzeba. Jest tam wiele grzybów i woda czystsza, niż w innych zbiornikach wodnych. Cuda, kiedy widzi się ją przez całe życie, stanowią zwyczajny detal pejzażu i na pytania przyjezdnego „stalkera” miejscowi mieszkańcy często odpowiadają: u nas nie ma żadnych anomalii!


Noc w przeklętym lesie


Około 100 metrów od przesieki, na leśnym dukcie rozkładamy aparaturę i przygotowujemy się do zdjęcia. stan nasz jest nieszczególny. Ktoś tam łapie się za serce, ktoś za splot słoneczny, trzeci za głowę: uciska jakby była chora. W głębi lasu, na polanie, na tle drzew od czasu do czasu wybuchają białe i niebieskawe światła. Błyski, przede wszystkim tylko białe i rzadko niebieskie, a poprzednim razem były czerwone i pomarańczowe. Widzę, jak poprzez drogę, kilkadziesiąt metrów od nas porusza się sylwetka – o wzroście 2 m, ciemna – niemal czarna, cienka, i w ciągu dwóch sekund kryjąca się w gęstych zakrzaczeniach porastających skraj drogi. 

To notatka w dzienniku Stanisława Eduardowicza Jermakowa – badacza z Towarzystwa Ekologia Niepoznanego, której nie napisano gdzieś w syberyjskiej głuszy. Opisywane wydarzenia miały miejsce nieopodal wioski Nowyj Byt, Czechowskiego Rejonu, Obwodu Moskiewskiego (N 55°03’33,90” – E 037°36’07,65”, 189 m n.p.m. – przyp. tłum.) Tu można bardzo prosto przyjechać z Moskwy: wsiąść do elektrycznego pociągu do Czechowa, przesiąść się do autobusu i dojechać do przystanku „Zielienyj gorodok”, a potem przejść się parę kilometrów lasem – i jesteśmy na miejscu. 

 Nowobytska Strefa Anomalna

Strefa ta wpadła w pole widzenia ufologów w lipcu 1982 roku, kiedy to koło Nowego Bytu przeszła dziwne tornado. Zerwało ono dach obory rozrzucając dookoła szczątki, powaliło pas lasu o długości kilku kilometrów – przy czym niektóre drzewa były jakby rozerwane – i zawiązało na supeł stalowy maszt przekaźnika TV. Trajektoria ruchu tornada przeszła tak, jakby celowo omijając zamieszkałe budynki. Naoczni świadkowie opowiadali, że to tornado było bez trąby, a w jego centrum znajdowało się dziwny, jajo-kształtny obiekt.

[Ciekawa rzecz, bo podobne zjawisko miało miejsce w Jordanowie na Podhalu w lecie 1963 roku, kiedy to podobne tornado w czasie silnej burzy położyło szeroki pas lasu na stoku góry Ciosek i Hajdówki. Jednakże nie zaobserwowano wtedy żadnego UFO, które byłoby odpowiedzialne za to zjawisko. Rzecz została opisana na łamach regionalnego czasopisma „Echo Jordanowa” kilka lat temu – uwaga tłum.]

Szybko okazało się, że miejscowi są przyzwyczajeni do takich cudów i nie zwracają na nie uwagi. Ludzie widzieli ruch „ciemnych słupów” „od ziemi do nieba” przy bezwietrznej pogodzie, świetliste kule, błyski i migotania, promienie, czerwone kwadraty, klasyczne UFO w kształcie dysków i dziwne kształty. Kiedy ufolodzy postanowili sprawdzić co tam się dzieje, to anomalie nie kazały na siebie czekać. 

[Podobne zjawiska stały się przyczyną do powstania w Wielkiej Brytanii zaawansowanego „Projektu Pennine” – nazwa pochodzi od Gór Pennine znajdujących się pomiędzy Anglią a Szkocją. Podobnie było w przypadku norweskiego Hessdalen, gdzie od co najmniej trzydziestu lat obserwowano opisane wyżej zjawiska i opisano je w ramach szwedzko-norweskiego „Projektu Hessdalen”, a które to opisy stanowią bogatą literaturę faktu – uwaga tłum.]

- Obiekty typu NL obserwowaliśmy od pierwszego naszego przyjazdu tutaj – powiedział Stanisław Eduardowicz. – Widzieliśmy je wielokrotnie i w grupach o różnych składach. Nawet nie ma się co długo zatrzymywać przy tych typowych obiektach. Na uwagę zasługuje następujące wydarzenie. w 1992 roku, prowadziliśmy badania wraz z geofizykami. Ludzie z ekipy akademickiej, w większości sceptycznie odnosili się do samej nawet możliwości istnienia jakichś tam Nieznanych Obiektów Latających. Pewnej jasnej nocy wybraliśmy się na przechadzkę i oczywiście dyskutowaliśmy o realności istnienia UFO. Naraz wysoko na niebie pojawiło się światło. «No proszę!» - powiadamy - «patrzcie!» «A cóż to za UFO!?» - śmieje się jeden z geofizyków, młody kandydat nauk[1] - «toż to zwyczajny sputnik!»
I w tejże samej chwili ten «zwyczajny sputnik» powoli zatrzymuje się i staje w zawisie na 1-2 sekundy, a potem kontynuuje swój ruch. A za naszymi plecami rozlega się zdumiony głos kandydata: «Ojej, on stanął. Przecież sputniki nie mogą się zatrzymywać!»
 
Gwiazdopodobne UFO często reagowały na obecność ludzi wymachujących do nich rękami czy świecących latarkami w niebo. Sztuczne satelity nie są w stanie tego robić. Tak też robiły świetlne kule i różnokolorowe błyski światła, które bezgłośnie latały ponad ziemią.

Piramida w NSA (fot. S.E.Jermakow)


Wizyta w świecie równoległym


W lecie 1986 roku, na jednym ze zdjęć badacze odkryli obraz… piramidy. W czasie wykonywania zdjęcia nikt czegoś takiego nie widział i nie był to defekt filmu. Po roku piramida pojawiła się na jeszcze jednym zdjęciu: teraz równolegle do jej konturów widoczne były dwa świetlne pasma na tle słonecznego nieba. Od 1988 roku ludzie zaczęli ją widzieć wieczorami i w nocy na własne oczy – być może dlatego, że wiedzieli gdzie i jak patrzeć. A potem Stanisław Jermakow już to przeżył wizję, już to przed nim otworzyło się przejście do innego świata:
- Ja do dziś dnia nie jestem w stanie zdecydować się sam dla siebie, czy sen to był czy nie, a przecież doskonale wiem, jaka jest różnica pomiędzy snem a jawą. Jest wczesny ranek. Środek sierpnia. Noce są jeszcze ciepłe. Budzi mnie uczucie zewu, albo raczej uczucie nieodpartego impulsu do wstania i pójścia w ściśle określonym kierunku. No i ja, chociaż wiem, że mam największą ochotę do przekręcenia się na drugi bok i znów zasnąć, po prostu wstaję i nawet nie ubrawszy się idę. Ścieżką przez pole, na skraju którego znajduje się nasz domek. Ranna mgła przed wschodem słońca, niewiarygodnie gęsta – tak bardzo, że niczego nie widać dookoła. Kontury otaczających mnie przedmiotów tają, jakby się rozpływały. No, ale podchodząc do lasu zamiast niego widzę coś innego – ni to miasto, ni to wielki kompleks kultowy. No i tam rzeczywiście stoją piramidy – i to nie jedna, ale trzy! Jedna duża – podobnie taka sama, którą widzą ludzie jako ciemną sylwetkę albo świetliste „widmo”. Jaką starością dyszy kamień, którego ją zbudowano!  Jezdnia wokół niej zrobiona jest z ogromnych płyt z materiału przypominającego granit nieco nadgryziony zębem czasu. Tego nie da się dokładnie opisać, i nawet nie za bardzo się chce. Teraz po prostu ja wiem, że „to” znajduje się gdzieś obok… 

W Strefie bywają strasznie dziwne mgły, które zachowują się niezwykle. One są „ubarwione” przez kolorowe światła, to znów „przeciekają” cienkimi potokami ze wzgórz w dolinki, a potem powoli się rozwiewają. Niejednokrotnie widziano, jak mgła układa się w regularne kształty – korytarze albo tunele z ściśle określonymi granicami i konturami. We wrześniu 1988 roku, ośmiu ludzi obserwowało mgliste kopuły-półsfery. Mgła może reagować na przechodzących: ktoś tam sobie idzie, zaś mgliste kształty odpływają do tyłu albo w bok. 

Zwiedzający Strefę nieraz przeżywali na własnej skórze teleportację: jakaś siła błyskawicznie przenosiła ich na odległość kilku kilometrów. Wielu z nich widziało „sobowtórów” – dokładne kopie znajomych, którzy w tym czasie byli na zupełnie innym miejscu, a nawet… samych siebie!


Echa innych czasów


- To się wydarzyło w czasie drogi powrotnej do obozu z pobliskiego leśnictwa w połowie lipca 1988 roku – opowiada Jermakow. – W czasie kilku minut wraz z moim „sobowtórem” szliśmy w odległości paru metrów w gęstej mgle leśnym duktem, ubrani w jednakowe wojskowe płaszcze.
 
W czasie polowego sezonu badawczego w 1996 roku, w Nowobytskiej Strefie Anomalnej scharakteryzował się czterokrotnym pojawieniem się „sobowtórów” badaczom. Pewnego razu troje z nich ujrzało „jak żywych” dwóch kierowników robót kroczących koło obozowiska po polu. Oni nie reagowali na wezwania, ale za to z obozowiska odezwał się oryginał jednego z „sobowtórów”. Odwróciwszy się, cała trójka ujrzała ku swemu zdumieniu tego, którego właśnie widzieli idącego po polu. Zdumienie ich wzrosło, kiedy znów odwróciwszy się zobaczyli puste pole!

„Sobowtórów” próbowano sfotografować, ale zamiast ludzkich sylwetek na filmie widoczne były albo ciemne, albo jasne słupy z rozmytymi konturami. Pewnego razu zamiast człowieka sfotografowano stożek słabego świecenia jakby wychodzącego z punktu znajdującego się kilka metrów nad ziemią. 

W Nowobytskiej Strefie Anomalnej po nocach niejednokrotnie widziano człekokształtne figury, które chodziły sobie solo, w grupach czy nawet… jeździły na rowerze tam, gdzie nawet we dnie jechać jest niełatwo. Na kilka sekund przed ich pojawieniem się ludzie odczuwali nieuzasadniony strach, nagłe odczucie ucisku. Ludzi ogarniały nerwowe dreszcze, zmieniał się rytm bicia serca. Czy były to kopie ludzi, którzy tam chodzili, przejeżdżali czy tych, którzy dopiero będą przyjeżdżać? A do czego przypasować figury nieistniejących w naszym świecie zwierząt, takich jak „ogromnego mglistego «czegoś» z ciemnymi plamkami oczu” albo też „ogromnego podobnego do owcy zająca bez uszu”? 

Pewnego razu widziano tam coś przypominającego „człowieka śniegu” – a przynajmniej takie skojarzenie nasunęło się naocznemu świadkowi.


Portal Nowyj Byt – Syberia


W 1994roku, botanik F. P. Eldiemurow odwiedził Nowobytską Strefę Anomalną i odkrył tam dziwne mutacje roślinne. A na jednym z chełmów (wzgórze w regularnym kształcie półkulistym - przyp. tłum.) niewiadomo skąd pojawiły się kwiaty charakterystyczne dla Syberii, a których nigdzie indziej nie spotyka się w Obwodzie Moskiewskim. Feliks Pietrowicz doszedł do wniosku, że nasiona tych roślin mogły być przeniesione tysiące kilometrów przy pomocy teleportacji! 

Obecnie w Nowobytskiej Strefie Anomalnej zaczął się niezaplanowany eksperyment: co to będzie, jeżeli przybędą do niej niczego nie podejrzewający ogrodnicy? Miejsca, gdzie miejscowi boją się pokazywać nawet w dzień, przecięły budowlane rowy i płoty, jedne za drugim powstawały dacze i altany. Ale cuda nie znikły: a to w stróżówce działek pojawił się poltergeist, z którym nie mogli sobie poradzić duchowni, a to w pełni trzeźwą młodzież straszyły jakieś „diabły”…  

Latem 2008 roku płoty podzieliły ostatnie niezabudowane pole. Pozostało tylko czekać, kiedy pojawia się tam pierwsze dacze, porzucone z powodu „diabelstwa”. Ono może pojawić się niespodzianie: właściciele i mieszkańcy dacz zaczną chorować i umierać, a deski domków zaczną próchnieć i pleśnieć. Może się pojawić i aktywnie wyganiając stamtąd ludzi: wszak arsenał nieznanych sił jest różnoraki. A kiedy ludzie zaczną znikać, to trzeba będzie pomyśleć: czy nie zaczął pracować Portal Nowyj Byt – Syberia w drugą stronę?



Opinie z KKK

Odpowiadając od razu na Twe pytanie: nie, nie miałem podobnych incydentów, ale pamiętam z lektury Nieznanego Świata sprzed wielu lat, że niejedna osoba umieściła ciekawą relację o przekraczaniu granicy światów w listach do redakcji.
Kiedy indziej słyszałem o słupach orgonowych, które można sfotografować jako spirale światła lub ciemnych barw, a także pamiętam o relacjach donoszących o tym, że małe dzieci widzą duchy, np. ich zmarłych babci, co przypadkowo uwieczniono na zdjęciach, na których widnieją jasne słupy energii lub też małe wirki energii.
Dla mnie jest coraz bardziej jasne, że tak, jak kiedyś nie wiedzieliśmy o świecie elektro-magnetyzmu, tak i dzisiaj upieramy się przy swojej omniscencji, a tymczasem popełniamy ten sam błąd, za który obarczamy piętnem niedorozwinięcia intelektualnego naszych przodków, dla których dziś rzeczy oczywiste i naukowo potwierdzone są zwyczajne i nagminnie wykorzystywane. Jakaż to ironia losu, że w dodatku tak głupi jesteśmy, by i tego sobie nie uświadomić. Gdybym był Lordem Vaderem, też bym nie bez kozery, ale bez pardonu, stworzył system wyzysku tak ciemnych mas.
Ale bez przesady - nie należy wylewać dziecka z kąpielą, bowiem to w tej ciemnej masie rodzą się prawdziwi oświeceni, i choć nam do nich daleko zapewne, to przynajmniej ta nasza grupa, jakże łatwo za szaloną brana przez ograniczonych maluczkich, jest na jakiejś już ścieżce. Nie na wielkiej, ale na innej przynajmniej - na tyle innej, by widzieć zacofanie i głupotę tych, którymi samemu się kiedyś przecież było (i tylko litość bierze mnie czasami, także nad sobą samym, bowiem czasem coś się chlapnie i nie spostrzeże się, że to już wykracza poza ciasne ramy czyichś poważnych/normalnych tematów). Stoją tacy, według siebie, na ziemi, a tymczasem kierują się, bez samoświadomości, poglądami, wierzeniami, wiarą, modą, strachem przed nieakceptacją/odrzuceniem, i tym podobnymi atawizmami, i, co więcej, gdyby nagle spojrzeli na świat stojąc na ziemi tak, jak myślą, że to robią, nagle.. sami staliby się szaleni na tyle, by widzieć w świecie zjawiska, które kiedyś, za ileś pokoleń, będą oczywiste i nagminnie wykorzystywane. Tak, jak zapewne robią to byty, które stoją za fenomenami (dla nas teraz fenomenami), a których natury i celu pojąć nie możemy.
I nie pojmiemy, będąc na tyle głupimi małpami, że spadłszy przypadkiem z drzewa, nie potrafiliśmy się z powrotem na nie wspiąć, czym jest świat. Czyż nie lepiej pokazać się małpie, która się w głowę podrapie i sięgnie po banana, niż takim bezogoniastym kreaturom, które nazwą cię Wenus czy gazowym płomieniem z opar, a reszta im uwierzy? Czyż nie jest zatem nieco jaśniejszym, że takich maluczkich lepiej mieć pod miotłą i nimi sterować, przynajmniej dlatego, że sami są tak... ograniczeni? Ktoś to może robić, a widząc, że na nic nam wielka wola i mądrość, którą w śmiech obracamy, z której zaszydzimy wpierwej niż rozsądzić mądrze zdążymy, chcą i wręcz pewnie za moralnie uzasadnione widzą potrzebę kontroli mas.
Wiesz, Robercie, że nawet nie schodząc na ciemną stronę Mocy, ja też dostrzegam pewną logikę tych, którzy chcą nami kierować z poziomów dla nas nieosiągalnych? Może nie wszystko to, ale bardzo wiele przez naszą ograniczoność. Nasza natura nie dojrzała, by zrównać się w dialogu z naturą innych, zapewne już inteligentnych prawdziwie bytów, zatem te dacze opustoszeją, ludzie widzieć będą cuda, a dialogu innego niż a' la cyrkowego nie będzie.
Jakby w sukurs mym utyskiwaniom, wczoraj obejrzałem film o nieco innej tematyce, ale poruszono w nim pewien temat: Zeitgeist. Zgadza się to z tym, co obserwuję, a to znaczy z tym, że nie tyle powiększamy swoją klatkę rozumienia, co ją przesuwamy - wszak historii też po czasie nie rozumiemy. Nasza natura zbyt wiele się nie poszerzyła. Są ludzie wyjątkowi, ale i wyjątkowo podli. Będąc pozbawieni zdobyczy techniki, od razu wskoczymy w swoje stare kalosze. Pójdziemy w atawizmy i instynkty jak dzik w sosnę. Wszak czy nie przejawiamy ich cząstkowo na co dzień?
Ostatnio zadziornie pesymistyczny jestem. Lata nie było, od razu jesień... ale może grzyby zaczną chyżej wychylać łebki. Już się tu siniaki i prawdziwki pojawiają, ale tylko dla dysponujących magicznymi, leśnymi zaklęciami.
Pozdrawiam! (Smok Ogniotrwały)


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 43/2015, ss. 30-31
Przekład z j. rosyjskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz   


[1] Polski odpowiednik – doktor nauk.