W Internecie znalazłem
następujący tekst, który bardzo adekwatnie podsumowuje to, co się dzieje w
naszym ukochanym kraju:
1 października 2017 roku,
Salomon Morel przekręcił się w grobie. Kilka razy.
Dziś weszła w życie ustawa
dezubekizacyjna, która swoim zasięgiem (jeśli wierzyć oficjalnym danym)
dotknęła 39.000 byłych funkcjonariuszy różnych służb. Oraz członków ich rodzin.
Wielokrotnie dotyka ona ludzi którzy zajmowali możliwie najniższe stanowiska
albo takich, którzy służąc krótko przed transformacją ustrojową całe swoje
zawodowe życie związali ze strukturami Policyjnymi w demokratycznej Polsce.
Dlaczego nie skreślono ich w
latach 90? Odpowiedź jest prosta: "Bo byli potrzebni". To oni
tworzyli struktury nowej Policji, Straży Granicznej, służb wywiadowczych. Byli
to ludzie z doświadczeniem, którzy przekazali swoją wiedzę młodym rocznikom,
wytarli im mleko spod nosa i nauczyli fachu. Dziś zostali opluci, zbesztani i
porzuceni. Ludzie, którzy przez dwadzieścia lat wolnej Polski (a
niejednokrotnie i dłużej) współtworzyli nowoczesne służby, często awansując w
strukturach i dorabiając się kosztem życia rodzinnego. Odchodząc na emerytury w
XXI wieku często wzięli kredyty na dom, chcąc zrekompensować sobie lata
poświęcone na mundur. Dziś stracą majątek całego życia i przez kolejnych kilka
lat czekać ich będzie tułaczka po sądach. Oby doczekali sprawiedliwości.
Ludzie, których dotyka ta
ustawa muszą spełnić kilka przesłanek. Przede wszystkim, tą z ustawy
dezubekizacyjnej - czyli musieli choć przez jeden dzień służyć organach
totalitarnego państwa. I drugą - muszą żyć. A żyją jeszcze Ci, którzy ze
zbrodniami komunizmu i aparatem władzy totalitarnej mieli tyle wspólnego ile
wypracowali parząc kawę lub kierując samochodem dygnitarza. Ewentualnie mogli
pracować na poczcie MSW, mogli tworzyć bazę PESEL albo (tu mój ulubiony kazus)
być zbrodniarzem i mordercą w budce kontrolerskiej i wbijać pieczątki do
paszportów. W tamtych czasach byli po prostu młodzi, nieopierzeni a
zatwardziały beton i zamknięte esbeckie kliki często nimi pogardzały.
Stoję na stanowisku, że ludzie
Ci stali się podmiotem przypadkowego odwetu politycznego, zemsty obecnego
ustawodawcy a samą decyzję obniżającą świadczenia należy traktować w niektórych
przypadkach jak wyrok śmierci. Wyrażam również przekonanie, że rozliczenie z
poprzednim systemem, zwanym przez ustawodawcę totalitarnym (z takim ujęciem
trudno się zgodzić, gdyż jak wtedy należało by nazwać Rosję Radziecką pod
rządami J. Stalina lub obecny ustrój Korei Północnej) powinno nastąpić nie później
niż w okresie dziesięcioletnim od daty „Pierwszych Wolnych Wyborów
Parlamentarnym w III RP”. Podobne stanowisko wyraziło Zgromadzenie
Parlamentarne Rady Europy w rezolucji nr 1096 z dnia 27 czerwca 1996 roku.
Pomimo, że wspomniana rezolucja nie ma charakteru prawnie wiążącego należy ją
bez wątpienia traktować jako część europejskiego dorobku i kultury prawnej. Po
upływie prawie trzydziestu lat od wspomnianych wyborów nie sposób przeprowadzić
dowodów mogących potwierdzić lub zaprzeczyć zbrodniczej działalności osób
dotkniętych ustawą.
Ustawodawca zapomniał o
dramatycznym położeniu niektórych schorowanych i niesamodzielnych osób i nie
zagwarantował im należnej opieki a jedynie na podstawie wątpliwej jakości
przepisów, w sposób urągający zasadom państwa prawa, w sposób represyjny i
dyskryminujący spycha ich na margines społeczny skazując na śmierć głodową lub
alternatywnie na szybką śmierć z powodu przerwania niezbędnego leczenia z uwagi
na brak środków.
Należy zauważyć, że system
zaopatrzeniowy tym różni się od powszechnego, że w swej istocie miał być on
gwarantem ciągłości i niezmienności świadczenia wypłacanego byłym
funkcjonariuszom lub członkom ich rodzin jako pewnego rodzaju dziękczynna
jałmużna za ich niejednokrotnie ciężką i ryzykowną służbę na rzecz dobra
wspólnego wszystkich obywateli.
Postawmy w jednej linii
mechaników, dyspozytorów, kierowców czy sekretarki, z niektórymi współtwórcami
tegoż zbrodniczego dezubekizacyjnego (nie)aktu którzy wsławili się chociażby
autorstwem aktów oskarżenia przeciwko uznanym działaczom opozycyjnym (chociażby
takim jak Antoni Pikul).
Państwo Polskie jako jedną z
naczelnych zasad stawia sobie zasadę demokratycznego państwa prawnego. Zasada
ta nie jest mandatem większości społeczeństwa do dowolnego i represyjnego
zachowania państwa. Wynika ona z zasady poszanowania dorobku prawnego oraz
konieczności takiego tworzenia i stosowania prawa które będzie funkcjonowało z
pożytkiem dla obywateli a nie działało na ich szkodę. Odnieść można wrażenie że
w obecnym kształcie zasada państwa prawnego została zastąpiona przez zasadę
zwaną TKM, której autorstwo przypisuje się jednemu z najbardziej wpływowych
obecnie polityków polskich.
Przepisy zmieniające ustawę
„zaopatrzeniową” są właśnie wyrazem i rozwinięciem formalno-prawnym tej trzyliterowej
zasady. Po 27 latach usiłuje się dokonać zemsty opartej o odpowiedzialność
zbiorową. W tym czasie, można było wyszukać współautorów poprzedniego ustroju,
zweryfikować ich wkład w funkcjonowanie „represyjnego państwa”, przeprowadzić
postępowania, skazać i prawomocnym wyrokiem odebrać świadczenia w związku z
przestępstwami których dopuścili się w służbie. Przy takim rozwiązaniu
ustawowym ofiarami stają się często niewinne osoby, a katami grupa posłów która
w większości nie ma nawet statusu osoby represjonowanej a w niektórych
przypadkach nawet nie pamiętających czasów co do których się wypowiada. O
prokuratorach z tamtych czasów nie wspomnę.
Pułkownik SW Salomon Morel
dożył w Izraelu szczęśliwej starości. Jeden z największych zbrodniarzy jakich
nosiła Polska Ziemia do końca swoich dni pobierał świadczenie które wypracowuje
w ciągu miesiąca cała zmiana kasjerów z dyskontu. Jemu podobni również
przekroczyli już Styks i spoczywają w pokoju. Dziś, z wyraźnymi szyderczymi
uśmiechami.
A ja od siebie dodam tylko to,
że Ustawa deubekizacyjna stanowi precedens, w oparciu o który będzie można
zabrać część lub odebrać prawa nabyte w okresie PRL - wystarczy wspomnieć, że
podpisując umowę o pracę, jednocześnie podpisywało się klauzulę "o udzielaniu
niezbędnej pomocy organom państwa na każde ich żądanie". I już. Ktoś
podpadnie rządzącej klice i już ma przejebane. Bo w tym całym cyrku chodzi o
kasę i tylko o kasę. Zaoszczędzono na nas 500 mln PLN PLN, co tryumfalnie
zapodała redaktorka z rządowej TVPiS w Wiadomościach.
Wielka radość zapanowała w
domach co niektórych pisowskich „wściekłych” (przez analogię z Rewolucją
Francuską), którzy wreszcie wymierzyli sprawiedliwość znienawidzonym ubekom. Zapominają
wszakże, że ci właśnie francuscy „wściekli” szybko złożyli głowy pod gilotynę…
Pisowscy „wściekli” też zostaną wycięci, jeżeli ober-prezes wszystkich prezesów
uzna ich za niezbyt lojalnych. Rewolucja prędzej czy później pożera swoje
dzieci – dobitnym przykładem jest Wałęsa. Przed wyborami w 1989 roku wszyscy
kandydaci włazili mu w dupę i zabiegali o fawor. Dzisiaj wieszają na nim
wszystkie zdechłe psy.
Z tego wszystkiego ubawił mnie
pewien biskup, który pochylił się nad Policjantami w samej Częstochowie. Nie łudźmy
się, bo zrobił to z czystego wyrachowania. Bo rachunek jest prosty – 39.000
funkcjonariuszy i żołnierzy ma rodziny, każdy członek daje na tacę jakieś 2-5
PLN. Wychodzi na czysto jakieś 2 mln PLN rocznie. Tą kasę straci Kk, bo ludzie
nie będą dawać na tacę, czy nawet oleją Kk i co wtedy?
Nie ma co skamlać o
sprawiedliwość i chodzić po sądach, przy okazji nabijać kabzy rozmaitym
kauzyperdom. To nic nie da, bo złodzieje nie oddadzą tego, co raz wpadło im w
łapy. Taka jest ich knajacka mentalność. Tu trzeba zrobić porządek na
Wiejskiej. Bo póki tam się nic nie zmieni, póty nie ma co mówić o
sprawiedliwości. A tak swoja drogą, kiedy patrzę na to, co się dzieje w Polsce
to widzę, że komuniści mieli sto procent racji. Kapitalizm w polskim wydaniu to
bandycki ustrój miażdżący słabszych i uboższych – i taka jest prawda. Ogłupiony
naród oddał władzę w ręce bandy złodziei i politycznych macherów – i za to
zaczyna teraz płacić.