Wielka Trójka - ich służby pracowały nad przekształceniem ludzi w bezwolne marionetki...
Irina Szlionskaja
Powiadają, że w latach 50-tych
radziecki gensek Nikita Siergiejewicz
Chruszczow wydał nieoficjalny rozkaz – wysyłać do psychuszek tych, którzy
będą mówić o nowosybirskim eksperymencie z urządzeniem Radioson.
Wyobraźcie sobie społeczeństwo
składające się z samych przestrzegających prawa obywateli, lojalnych absolutnie
i myślących tylko „prawidłowo”. Oczywiście coś takiego jest możliwe. Przecież –
o ile wierzyć można różnym niezależnym źródłom – eksperymenty masowego
zombizowania ludzi na świecie idą już od dawna, i w tej sferze odnotowano
znaczne osiągnięcia…
„Mózgowe
radio” psa Durowa
Na początku ubiegłego stulecia,
fizyk i inżynier-elektryk Bernard
Każinskij postawił hipotezę, że ludzki mózg emituje fale radiowe, które
może odbierać inne żywe stworzenie. Uczony zabrał się za pracę nad „mózgowym
radiem” będącego w stanie przekształcać mózgowe impulsy na sygnały dźwiękowe,
które można przesyłać na wielkie odległości.
Każinskij z powodzeniem
występował ze swymi wykładami na temat swego odkrycia w lepszych europejskich i
amerykańskich uniwersytetach, a także przeprowadził serię demonstracyjnych
eksperymentów w Kanadzie. Rozumie się, wszystko to działo się pod ścisłym
nadzorem radzieckich specsłużb. Wreszcie uczonemu nakazano powrócić do kraju i
tam kontynuować swe badania.
Dnia 17.III.1924 roku w Moskwie,
w obecności specjalnie zwołanej komisji został przeprowadzony eksperyment, w
toku którego przy pomocy emitora o niskiej częstotliwości radiowej operator
wydawał polecenia zwierzętom, jeden z psów z cyrku Władimira Durowa poszedł do
sąsiedniego pomieszczenia, wybrał z półki wskazaną książkę i przyniósł ją swemu
panu. W opinii zebranych doświadczenie się udało. Udane się okazały także
eksperymenty, w których uczestniczyły inne cyrkowe psy.
Jednakże wszystko to miało
nieoczekiwany efekt: kiedy eksperyment się zakończył, zwierzęta przestały
reagować na ustne polecenia treserów. Najwidoczniej w ich mózgach coś się
„zablokowało”. Wreszcie eksperymenty z psami przyszło zakończyć.
Żołnierze-zombies
W latach 30-tych kontynuatorzy
Każinskiego postanowił dopracować zbudowany przez niego aparat, aby poddać
procesowi zombizowania Armię Czerwoną. Zaczął on marzyć o „spójności mas” i
podwyższeniu gotowości do pracy ludzi radzieckich, żeby oni sami pracowali bez
wytchnienia dla dobra ojczyzny. On miał nadzieję, że udoskonalone mózgowe radio
pomoże osiągnąć ten cel. Ale się wyjaśniło, że „zombizujące” technologie nie są
do zastosowania w skali całego narodu i plan się nie uda, tak więc trzeba by
było zastosować inne metody tam, gdzie nie dało się zastosować tych
technologii.[1]
Jeżeli wierzyć źródłom, to detale
eksperymentu z żołnierzami są tak utajnione, choć przyznano iż wyniki
eksperymentów były całkiem udane.
Efekty
uboczne
Są dowody na to, że technikami
„zombizowania” interesowano się także w nazistowskich Niemczech. Wedle
nieoficjalnych danych, w 1934 roku, pod Berlinem pojawiło się tajne
laboratorium, które założył pracownik wywiadu płk Walter Nicolai. Pracowało w nim około 1500 fizyków, medyków i
psychologów. Wszyscy oni trudzili się nad zbudowaniem przyrządu manipulującego
ludzką świadomością tak, by człowiek wykonywał bez szemrania czyjeś rozkazy.
Obiektami eksperymentów byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Do jakich
rezultatów udało się im dojść? Ale skutki tych doświadczeń okazały się nie
przewidziane: w większości przypadków człowiek demonstrował symptomy szaleństwa
albo szybko umierał… Uważa się, że prawie wszystkie dokumenty dotyczące tych
badań zostały zniszczone pod koniec wojny: naziści nie chcieli, by ich prace
wpadły w ręce wroga.[2]
Podobnym niepowodzeniem
zakończyły się eksperymenty prowadzone przez CIA, którzy chcieli powtórzyć
doświadczenia niemieckich uczonych, np. na koreańskich jeńcach wojennych. Próby
„prania mózgów” Koreańczykom i zrobienie ich lojalnymi wobec Amerykanów dawały
całkiem identyczne rezultaty: obłęd albo śmierć.[3]
„Bezsenny”
gaz
Pod koniec lat 40-tych, radzieccy
chemicy opracowali specjalny gaz, dzięki któremu ludzie będący pod jego
wpływem, mogli nie spać przez 15 dób. Eksperymenty odbywały się w komorze
ciśnień przystosowanej do długiego przebywania w niej. Znajdowały się w niej
meble, książki i inne niezbędne przedmioty, regularnie podawano wodę i
pożywienie, a także ów „bezsenny” gaz. W ścianach znajdowały się iluminatory,
przez które eksperymentatorzy mogli obserwować przedmiot eksperymentu.
Przedmiotem eksperymentów byli
ci, których uznano za „wrogów ludu”. Obiecano im, że jeżeli dobrowolnie się
zgodzą na udział w doświadczeniach, to skróci się im wyrok. W trakcie
eksperymentu jego uczestnikom wolno było się kontaktować ze sobą.
Po sześciu dobach mieszkańcy
komory przestawali ze sobą rozmawiać, za to od czasu do czasu podchodzili do
mikrofonów zamontowanych dla porozumiewania się z eksperymentatorami i
„stukali” na swych współtowarzyszy niedoli: co kto powiedział do drugiego na towarzysza
Stalina i władzę radziecką…
Po dziesięciu dobach niektórzy
zaczynali biegać po komorze wydając przy tym głośne okrzyki, a dwóch z nich
zaczęli naraz rwać książki i mazać ich stronice swymi ekskrementami. Tak
upaćkanymi stronami usiłowali oni zakleić iluminatory. Kiedy iluminatory były
już zaklejone, eksperymentatorzy nie mogli widzieć, co się dzieje w środku i
weszli do środka.
Wszyscy uczestnicy eksperymentu
leżeli cicho na swych miejscach i nie reagowali na ich wejście.
„My
nie chcemy więcej wyjść na wolność”
Sprawdziwszy pracę
oprzyrządowania i uporządkowaniu pomieszczeń, pracownicy oznajmili, że jutro
wszyscy będą wolni. I tutaj zamknięci jak na komendę zwrócili głowy w ich
stronę i oznajmili unisono: My więcej nie
chcemy wyjść na wolność…
Medycy z towarzyszeniem ochrony
weszli do komory i zaczęli oglądać swych podopiecznych. Wyjaśniło się, że jeden
z nich nie żył, przy czym ktoś rozdzielił jego ciało i część jego fragmentów
znalazła się w kanalizacji. Nie wiadomo, co mogło się stać narzędziem zbrodni,
bowiem w komorze nie było metalowych przedmiotów.
Kiedy żołnierze spróbowali
wyprowadzić ich z komory, ci rzucili się na nich. Gołymi rękami zabili pięciu z
nich. (!!!) Wszyscy mieszkańcy komory okazali się być szaleńcami, furiatami.
Przyszło porządnie wentylować
pomieszczenia i podać tym nieszczęśnikom końskie dawki morfiny. Związanych
rzemieniami przeniesiono ich do pomieszczenia, gdzie aplikowano im narkotyki i
próbowano wykonać EEC mózgów. Ku zdumieniu badaczy, ich aktywność mózgowa była
całkiem zwyczajna, ale kiedy zekowie[4]
zapadali w narkotyczny sen, odnotowywano od nich zupełny brak mózgowej
aktywności, jakby oni byli martwymi.
Rezultaty eksperymentu okazały
się na tyle zdumiewające, że podjęto decyzje o fizycznej likwidacji wszystkich
poddanych temu eksperymentowi. Po rozstrzelaniu ich trupy spalono, tak że nie
wiadomo jakie było oddziaływanie gazu na tkanki.
W kilkanaście lat później, jeden
z pracowników NKWD, który brał udział w tej operacji ponoć opowiedział o jej
szczegółach zagranicznym dziennikarzom…
Zgubny
RADIOSON
Jeszcze cały szereg źródeł głosi,
że w 1954 roku przy Ministerstwie Zdrowia ZSRR zostało utworzone Laboratorium
Badań Psychicznych Specjalnego Przeznaczenia (PION). W nim opracowywano metody
wpływania na mózg człowieka przy pomocy specjalnych urządzeń i środków
psychotropowych. Uczonych i ich mocodawców interesowała nie tylko modyfikacja
ludzkiego zachowania, ale i „wmówienie” organizmowi rozlicznych patologii. To
mogło być bardzo użyteczne do neutralizacji rozlicznych „wrogich elementów”.[5]
Pod kierownictwem prof. Borisa Połockiego, który wcześniej
pracował z Każnickim, została opracowana instalacja RADIOSON. Pierwsze próby
miały miejsce na poligonie pod Nowosybirskiem. W charakterze królików
doświadczalnych wystąpiło 145 żołnierzy służby zasadniczej. Przy pomocy tego
urządzenia pogrążono ich w głęboki sen. Kiedy żołnierze się obudzili, to
obserwowano ich dokładnie, by wychwycić jakieś efekty uboczne. Przez rok
wszystko było w porządku i badacze zaczęli już zacierać ręce z radości. I naraz
wszyscy uczestnicy eksperymentu zaczęli umierać jeden po drugim. Ten fakt stał
się gwoździem do trumny dalszej kariery gen. GRU Iwana Sierowa.
Czy w dniu dzisiejszym
przeprowadza się podobne eksperymenty? Oficjalnych informacji o tym nie ma, a
nieoficjalnych – ile chcesz. Np. pewne osobistości twierdzą, że jeszcze
niedawno nielegalne mityngi rozpędzano przy użyciu generatorów psychotronicznych.
Albo to, że sieci łączności telefonii komórkowej mają równoległą funkcję
wpływania na mózg i to w różnych celach. Dlatego też każdy, kto posługuje się
telefonem komórkowym jest potencjalnym zombie…
Źródło – „Tajny XX wieka”, nr
13/2019, ss. 20-21
Przekład z rosyjskiego - © R.K.F.
Leśniakiewicz
[1] Echa
tych planów można usłyszeć w powieściach sensacyjnych i fantastyczno-naukowych
z czasów ZSRR.
[2]
Co nie jest do końca prawdziwe, bowiem większość tego rodzaju dokumentów
została przejęta przez Amerykanów i Brytyjczyków w trakcje operacji
wywiadowczych na terytorium Niemiec. Podobnie było w strefie radzieckiej.
[3]
Zob. także praca zbiorowa „Zamachowcy, terroryści i szare eminencje” - https://hyboriana.blogspot.com/2019/07/zamachowcy-terrorysci-i-szare-eminencje_26.html
- gdzie opisano jedną z prób wpływania na mózg falami radiowymi.
[4] Więźniowie
– od słów Zakład Karny.
[5] Zob. A. i B. Strugaccy – „Przenicowany
świat” i in.