Powered By Blogger

sobota, 31 marca 2012

Atomowe jezioro

 Położenie "Atomowego jeziora" na terytorium dzisiejszego Kazachstanu
 Sztuczne jezioro "Atom-noor" ("Tajny XX wieka")
Poligon atomowy w Semipałatyńsku - widok ogólny ("Tajny XX wieka")


Aleksandr Kursakow

W dniu 30 października 1961 roku, na poligonie atomowym na Nowej Ziemi - 73°51’N - 054°30’E, dokonano najsilniejszej w historii Ludzkości eksplozji bomby wodorowej. Fala uderzeniowa wybiła okna w domach na wyspie Dickson, położonej w odległości 800 km od miejsca testu. Była to swobodnie spadająca bomba termojądrowa  RDS-220 Iwan znana powszechnie jako Car Bomba o mocy 50-60 Mt…

15 stycznia 1965 roku, godzina 05:59.59 GMT. Rzeka Czagan (Szagan) w odległości 100 km od Semipałatyńska. Wczesnym rankiem ziemią raźnie targnęło i zdrowo potrząsnęło. Założony w jej głębinach, 170-kilotonowy ładunek jądrowy Projektu nr 1004 – tak dziesięć razy Hiroszima – literalnie rozerwał ziemię. Kawały ziemi i skał o masie tony rozleciały się na odległość 8 km od punktu ZERO. Obłok pyłu na kilka dni przesłonił horyzont. Nocą na niebie świeciła się malinowo zorza. Na miejscu eksplozji pojawił się krater o średnicy 500 m i głębokości 100 m ze stopionymi krawędziami. Wysokość wału okołokraterowego wynosiła 40 m.

„Pokojowy Atom”

W swoim oficjalnym oświadczeniu, które opublikowano stosunkowo niedawno czytamy:

Zaraz po wybuchu zaczęła podnosić się kopuła rozdrobnionego gruntu. Po upływie 2-5 sekund zaobserwowano ulot rozpalonych gazów i zaczęło się formowanie obłoku powybuchowego, który stabilizował się w ciągu 5 minut, na wysokości 4800 m. Część wyrzuconego gruntu dosięgła maksymalnej wysokości około 950 m i zaczęła opadać z powrotem na ziemię. […]

Po eksperymentalnym wybuchu podziemnym o kodowej nazwie „Czagan” skażeniu radioaktywnemu uległo 11 zasiedlonych punktów, w których zamieszkiwało 2000 ludzi.

Poziom promieniowania γ (gamma) na krawędzi krateru powybuchowego w pierwsze doby po wybuchu wynosił 30 R/h, a po 10 dniach spadł do 1 R/h, a aktualnie wynosi on 2-3 mR/h. przypominam, że tło naturalnej radioaktywności w tym rejonie wynosi 15-30 μR/h.

Tak to właśnie startował w Związku Radzieckim program „Mirnyj Atom” („Pokojowy Atom”).

Ten program był w ZSRR swego rodzaju idée fixe. W jego ramach całkowicie serio rozpracowywano projekty gigantycznych samolotów, statków, pociągów i nawet samochodów z silnikami atomowymi, kosmicznych „wybucholotów” i innych urządzeń używających energii jądrowej. (Temat ten był bardzo modny także w Polsce w latach 50. i na początku lat 60. XX wieku, co uwidaczniało się w naszej prasie naukowej i popularno-naukowej oraz w literaturze SF – dop. tłum.) Entuzjazm stronników i zwolenników energii jądrowej tzw. „atomszczyków” nie znał granic. (Widzimy to do dziś dnia, kiedy to wbrew bijącym w oczy faktom, po katastrofach w USA, ZSRR i Japonii, wciąż w Polsce „atomszczyki” chcą stawiać dziesięć elektrowni jądrowych nie bacząc na koszty, bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek – uwaga tłum.) Fizycy doradzali stosowanie wybuchów atomowych przy budowie kanałów i innych przedsięwzięć hydrotechnicznych, wybuchy wyrzutowe odrzucające górne warstwy skalne i odsłaniające pokłady rud czy innych minerałów, do intensyfikacji wydobycia ropy naftowej i gazu ziemnego, likwidacji odpadów, i w innych celach.

W marcu 1962 roku, minister ds. budowy maszyn średnich E. P. Sławskij otrzymał referat od fizyków nuklearnych Jurija Babajewa i Jurija Trutniewa „O konieczności rozwijania prac dotyczących badania możliwości zastosowania jądrowych i termojądrowych wybuchów w celach technicznych i naukowych”. Każdy punkt tego referatu był dokładnie rozpisany i bardzo solidnie udokumentowany. Sławskij z entuzjazmem poparł pracę Babajewa i Trutniewa, i w roku 1962 w ZSRR zaczęli wielkoskalowy program „pokojowych wybuchów atomowych”.  Do tego programu zostało zaangażowane kilka innych ministerstw: Ministerstwo Maszyn Średnich, Ministerstwo Przemysłu Gazowego, Ministerstwo Przemysłu Naftowego, Ministerstwo Przemysłu Węglowego, Ministerstwo Energii, Ministerstwo Metali Kolorowych, Ministerstwo Gospodarki Wodnej i inne, dla których przeprowadzano wybuchy nuklearne. „Pokojowy Atom” ruszył.

Jezioro Czagan

Pierwsza radziecka przemysłowa eksplozja nuklearna nastąpiła 15 stycznia 1965 roku, w Kazachstanie na terenie Semipałatyńskiej Obłasti. Postanowiono wykonać wybuchowo wielki krater i wypełnić go wodami rzeki Czagan. Według poglądów uczonych radzieckich, takie kraterowe jeziora powinny powstać we wszystkich wysuszonych obszarach pustynnych regionów kraju. Konkretnie Kazachstanowi potrzebne były zbiorniki wodne w liczbie 40 o pojemności 120-140 mln m3 wody. W kraterowych jeziorach akumulowałyby się wody z wiosennych roztopów, zaś niewielka powierzchnia parowania i nieprzepuszczalne dno pozwoliłoby zachować wodę na potrzeby ludzi i zwierząt oraz upraw rolnych.

Technologia produkcji zbiorników wodnych na rzekach była prosta: wytwarzano krater przy pomocy wybuchu nuklearnego. Następnie kopano kanał do rzeki. Tak właśnie zrobiono w przypadku rzeki Czagan. Jako szefa całego przedsięwzięcia naznaczono zapiekłego „atomszczyka” Iwana Turczina. Na początku 1965 roku połączył on rzekę kanałem z kraterem, a potem wybudowano kamienno-ziemną tamę ze śluzami. Łącznie cały zbiornik miał pojemność 17 mln m3 wody.

Podsumowując należy stwierdzić, że w programie „Mirnyj Atom” w ZSRR dokonano 124 wybuchów atomowych.

(…) Jefim Pawłowicz Sławskij był dumny z tego tryumfu ludzkiego geniuszu. Polecił on zrobienie kolorowego filmu dla szerokiego kręgu odbiorców. Kadry filmu: po błękitnej powierzchni atomowego jeziora Czagan płynie szybka łódź motorowa…

„Wśród żywych pozostało tylko 30 ludzi”

Uczeni rozumieli: jeżeli wiosenne wody roztopowe wezmą i zaniosą do rzeki Irtysz radioaktywny pył – tzw. fall-out, który pokrył dużą powierzchnię Kazachstanu, to ta ogromna syberyjska arteria wodna będzie skażona promieniście na długi czas, przyniesie to uszczerbek już nie do naprawienia. Jeszcze w styczniu przyjęto decyzję: wykopać w ścianie krateru kanał i puścić śmiercionośną wodę do krateru, a nie do Irtyszu i utworzyć jezioro w kraterze.

Opowiada jeden z nielicznych pozostałych przy życiu uczestników tej operacji Władimir Władimirowicz Żirow – w tamtych czasach majster w „skrzynce pocztowej”:
- Miałem wtedy 23 lata, i przyszło mi gdzieś robić z elektrycznością. Ani ja, ani inni nie myśleli o tym, że postawione przed nami zadanie w tej okrutnej zimie będzie dla nas tak znaczącym. Jak w pieśni masowej: partia zleciła – znaczy się trzeba jechać. Jak najszybciej zebraliśmy technikę i skleciliśmy budy do tymczasowego zamieszkania. W styczniu pojechaliśmy z Ust’-Kamieniogorska do Semipałatyńska, a stamtąd – do miejsca eksplozji. Nasze miasteczko rozpościerało się jakieś 5 km od punktu ZERO. W naszych budkach znajdowały się piecyki tzw. „kozy”, ale na 40-stopniowe mrozy nie było mocnych. Miejsce eksplozji było czymś potwornym, sam strach Boży. Szedłeś tam, a tu z nosa krew kapie, a głowę jakby kto w imadło wziął. Ludzie źle się tam czuli, odzież we krwi, z twarzy skóra schodzi, ale iść trzeba. Pracowaliśmy tam i siebie nie żałowaliśmy. Pewien kierowca buldożera chciał ratować maszynę, która wpadła do krateru, do tej atomowej wody. Buldożer uratował, ale sam wkrótce zmarł. Ja sam wyszedłem z tego popieliska z chronicznym krwotokiem z nosa, chorobą popromienną, bronchitem i innymi przypadłościami… Z 300 likwidatorów przy życiu pozostało tylko 30 ludzi.

(Kilka dni temu na zjeździe Ochotniczych Straży Pożarnych członkowie OSP przekazali prezesowi OSP, v-premierowi Pawlakowi serwilistyczny list poparcia dla jego idei budowy w Polsce elektrowni atomowych. Czyżby nie dotarło do nich, że w razie jakiejkolwiek awarii, to właśnie oni staną się likwidatorami i jako pierwsi pójdą pod topór atomowej śmierci? Nawet lizusostwo powinno mieć jakieś granice – przede wszystkim granice zdrowego rozsądku... – uwaga tłum.)

- Ano tak to i było – do rozmowy włącza się jeszcze jeden uczestnik tej akcji Wiktor Jefimowicz Bogomołow, geodeta – byli tam także i wojskowi topografowie, z których tylko dwóch pozostało przy życiu, a którzy nas ostrzegali: ze zdrowiem, chłopy, musicie się pożegnać, ale Rosja o was nie zapomni.

U likwidatorów zachowała się kopia planów, gdzie na czerwono na biało-czarnym rysunku stało napisane:

Krater powybuchowy, który powstał w rezultacie naziemnej eksplozji atomowej T „Cz”/rz. Czagan, Semipałatyńskaja Obłast’.

Dokument ten przedstawiono specjaliście od geo-ekologii prof. Jewgienijemu Jakowlewowi, pokręcił tylko głową i powiedział:
- Mieliście tam jeszcze gorzej, niż w Czarnobylu…

„Tylko nie w zamieszkałych miejscach…”

Akademik RAN – W. P. Michajłow w swej książce pt. „Ja – jastrząb” pisze:

To był nasz pierwszy pokojowy wybuch atomowy przeprowadzony w celu uzyskania rezerwy wody słodkiej. Wybuch przeprowadzono w dorzeczu rzeki Czagan, która w lecie zazwyczaj wysycha. (Faktycznie – na radzieckich mapach z tego okresu jest ona zaznaczona jako rzeka okresowa – przyp. tłum.) Liczono na to, że w czasie wiosennych roztopów, krater wypełni się wodą, której wystarczy na okres suszy, dla zapewnienia wodopoju dla wszystkich zwierząt z sąsiednich sowchozów. Tak też się stało: na wiosnę krater wypełnił się wodą, ale przed brustwerą powstało wielkie jezioro o głębokości 1-2 m, które zalało około 2 km2 przestrzeni stepu. Wprawdzie ten obszar w czasie lata wysychał, a ze sztucznego krateru nie mieliśmy wodopoju z powodu wciąż silnego promieniowania w jego wnętrzu. Tak więc jezioro to istnieje do dziś dnia, wzbudzając strach tutejszych mieszkańców sąsiednich wsi. A rzeczka Czagan znalazła sobie inne koryto i wiosną cieknie sobie spokojnie omijając dzieło rąk ludzkich.

Następnego roku przyjechaliśmy nad to jezioro połowić ryby w zalewowych wodach i przy okazji popatrzeć na nasze cud-jezioro. A cud-jezioro przywitało nad nie tyle radiacją, która była jeszcze dostatecznie wysoka na wale wokół niego, ale czernią jego wody spowodowaną wyrzuceniem ogromnej ilości ziemi przez wybuch. Rozbiliśmy obozowisko koło zalewowego jeziora, nałowiliśmy ryb i ugotowaliśmy uchę i długo patrzyliśmy na Atom-kuul – jak nazywają miejscowi to Atomowe Jezioro. Nie, to nie było to, i jeżeli mamy ponownie robić jakieś wybuchy w celach pokojowych, to nigdy w zaludnionych miejscach.          

Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©