W dniu 5 czerwca portal Onet.pl podał następującą
informację:
Tajna
kosmiczna misja USA
Właśnie kończy się tajna misja kosmiczna. Po
prawie roku na orbicie tajemniczy amerykański samolot wkrótce wyląduje na
ziemi. Nikt jednak nie wie jednak, co maszyna robiła w tym czasie - czytamy na
dailymail.co.uk.
Samolot kosmiczny Boeing X-37B
Kosmiczny samolot należący do sił
powietrznych USA to bardzo tajemnicza maszyna, o której niewiele wiadomo.
Wkrótce wyląduje on kończąc ponad roczną misję na orbicie. Eksperymentalny Boeing
X-37B okrążał Ziemię z prędkością 17 tys. mil na godzinę (27353 km/h) i
miał lądować w Kalifornii już w grudniu ubiegłego roku. Wyląduje jednak dopiero
teraz - w połowie lub pod koniec czerwca. Samolot jest na orbicie od maja
ubiegłego roku. To już drugi lot w kosmos z tego projektu. Pierwszy na orbicie
był model OTV-1 (Orbital Test Vehicle 1), który na orbicie był od
kwietnia do grudnia 2010 roku.
Podczas przygotowania samolotu do startu
obsługa naziemna była ubrana w kombinezony chroniące przed promieniowaniem,
stąd spekulacje, że na pokładzie znalazły się jakieś radioaktywne elementy. Płk
Nina Armagno z amerykańskich sił
powietrznych zapewnia, że specjalna "kosmiczna grupa" w ramach US Air
Forces jest gotowa na przyjęcie samolotu na ziemi w każdym momencie.
Samolot z wyglądu przypomina mały prom
kosmiczny i jest przystosowany do latania w przestrzeni kosmicznej. Maszyna
miała już lądować w marcu, ale misja X-37B została znów wydłużona z
nieznanych powodów. Pierwsze planowane lądowanie miało się jednak odbyć w
grudniu w bazie sił powietrznych USA Vanderberg w Kalifornii, kiedy to mijało
już prawie siedem miesięcy misji. Mierzący prawie dziewięć metrów samolot
napędzany energią słoneczną, miał początkowo przebywać na orbicie 270 dni.
Przedstawiciele sił powietrznych USA mówią,
że drugi etap misji nie dotyczył już technologii. Główny cel misji jest jednak
okryty tajemnicą. W grudniu, jeden z członków projektu Tom McIntyre, mówił w
"Los Angeles Times" bardzo ogólnikowo, że misja ma trwać dziewięć
miesięcy i ma dostarczyć "dodatkowych szans na różne eksperymenty" i
oficjalnie ma służyć do testowania technologii kosmicznych.
Wielu uważa jednak, że prawdziwe cele misji
związane są z obronnością lub szpiegostwem. Coraz więcej głosów pojawia się za
stwierdzeniem, że misja wydłużała się z powodu obserwacji nowej chińskiej
stacji kosmicznej Tiangong, który na razie jest tylko modułem orbitalnym.
Analitycy uważają, że to może być jednak
zasłona dymna, bo przy swojej prędkości samolotowi trudno byłoby dokonywać
obserwacji. Brian Weeden z Secure World Foundation mówił w BBC, że jeśli USA
rzeczywiście chcą obserwować Tiangong, to mają do tego o wiele lepsze narzędzia
niż X-37B.
W maju astronomowie amatorzy zaobserwowali
orbitalną trasę lotu samolotu, która przebiegała m.in. nad Koreą Północną,
Irakiem, Iranem, Pakistanem i Afganistanem. Stąd pojawiły się głosy, że maszyna
wykorzystywana jest do inwigilacji.
Pojawią się też głosy, że samolot jest
trzymany w kosmosie tak długo, ponieważ siły powietrzne USA chcą dalej pracować
nad projektem i w ten sposób to demonstrują. Obawiają się bowiem, że jeśli
maszyna wyląduje, a z całej misji nie będzie żadnych korzyści, to fundusze na
nią zostaną obcięte. (Pog)
* * *
Jak widać, program PROJECT 2025 czyli S3
– o którym pisałem tu wcześniej – jest realizowany i powoli nabiera rozmachu,
mimo trudności finansowych. NASA zrezygnowała z wahadłowców, bo już pojawiło
się coś lepszego – prawdziwa „taksówka kosmiczna” z programu SSTO, która może być
wynoszona na orbitę przy pomocy jednostopniowej rakiety nośnej lub po prostu
wypuszczana z latającej platformy startowej, jaką jest sterowiec, który
powrócił do łask po wieloletniej nieobecności.
Sterowce najnowszej generacji, według poglądów
amerykańskich, są w stanie wynieść taki pojazd na wysokość 40 – 100 km nad
powierzchnię Ziemi, a zatem ponad najgęstsze warstwy ziemskiej atmosfery, i wypuścić
go już w przestrzeń podorbitalną, a z niej na LEO.
Lot X-37B na pewno miał charakter doświadczalny
i była to misja stricte wojskowa. Być może – jak sugerują niektórzy –
Amerykanie rozmieszczają w Kosmosie ładunki nuklearne, które na sygnał z Ziemi
mają spadać na określone miejsca na naszym globie. Inna wersja mówi o
kosmicznych minach jądrowych, których eksplozje mają unieszkodliwiać wrogie
satelity – przede wszystkim rosyjskie i chińskie.
Tak czy
inaczej – jest to kolejny krok do wojny jądrowej prowadzonej w przestrzeni
kosmicznej, w ramach wszystkich obłąkańczych programów Wojen Gwiezdnych.