Część dziobowa K-141 Kursk z widoczną dziurą po prawdopodobnym trafieniu amerykańską torpedą Mk-48. Możliwe, że to właśnie ta torpeda posłała Kurska na dno... (Internet)
Kilka dni temu internetowy portal WP.pl
zamieścił sensacyjne oświadczenie rosyjskiego oficera sztabowego, które wywraca
do góry nogami wszystko to, co udało się ustalić i zostało przekazane do
wiadomości publicznej. A oto ten sensacyjny materiał:
Amerykanie
zatopili "Kursk"? Sensacyjna relacja rosyjskiego sztabowca
To Amerykanie zatopili rosyjski okręt podwodny
"Kursk" torpedą uranową. Tak przynajmniej twierdzi wysokiej rangi
oficer rosyjskich służb specjalnych, do którego dotarł tygodnik
"Wprost". Jego zdaniem świat cudem uniknął wtedy III wojny światowej.
Okręt podwodny K-141 „Kursk” zatonął w sobotę
12 sierpnia 2000 roku wraz z całą, liczącą 118 osób załogą. Oficjalną przyczyną
był wyciek paliwa z jednej z torped, który wywołał pożar, a następnie eksplozję
amunicji. Powstała jednak teoria mówiąca o storpedowaniu rosyjskiego okrętu
przez amerykański okręt podwodny.
Sensacyjna
hipoteza
Tygodnikowi "Wprost" udało się
dotrzeć do jednego z adiutantów gen. Walentyna Korabielnikowa, ówczesnego szefa
GRU, rosyjskiego wywiadu wojskowego. Mężczyzna nie ujawnia swojego nazwiska,
ponieważ boi się o swoje życie, w artykule przedstawiany jest jako podpułkownik
Andriej. Jego relacja ma potwierdzać sensacyjną hipotezę o ataku okrętów US
Navy.
Dlaczego Amerykanie mieli zatopić chlubę
rosyjskiej marynarki? Chodziło o uniemożliwienie przeprowadzenia testu
supernowoczesnej torpedy Szkwał, która pod wodą mknie z niespotykaną
prędkością, kilkakrotnie szybciej niż tradycyjne torpedy.
Podwodne pociski miały zostać sprzedane
Pekinowi - chińscy oficerowie obserwowali manewry z rosyjskiego krążownika
"Piotr Wielki". Według cytowanego przez "Wprost" oficera,
sprzedaż Szkwałów Chińczykom byłaby ogromnym ciosem dla USA, bowiem naruszyłaby
równowagę w regionie azjatyckim.
Rosjanie zdawali sobie sprawę, że ich manewry
bacznie śledzą siły państw zachodnich, w tym dwa amerykańskie okręty podwodne o
napędzie jądrowym - "Memphis" i "Toledo". Gdy
"Kursk" miał już przeprowadzić test, Amerykanie nie mieli wyjścia i
zaryzykowali starając się udaremnić wystrzelenie torpedy na oczach chińskich
oficerów - czytamy w tygodniku.
Najpierw "Toledo" niebezpiecznie
zbliżył się do "Kurska", wykonując manewry przesłaniające widoczność.
Doszło do zderzenia, a Rosjanom i Amerykanom puściły nerwy. Znajdujący się
niedaleko "Memphis", który śledził całą sytuację na radarach,
zarejestrował dźwięk otwieranego luku torpedowego "Kurska". W tym
momencie Amerykański dowódca zadecydował o odpaleniu uranowej torpedy Mk 48.
Pocisk trafił w rosyjski okręt, doszło do potężnej eksplozji amunicji, a
zniszczona jednostka poszła na dno.
Amerykańskie okręty, oba uszkodzone -
"Toledo" w zderzeniu z "Kurskiem", a "Memphis"
przez falę uderzeniową wybuchu - natychmiast rozpoczęły ucieczkę z miejsca
zdarzenia. Rosjanie poderwali w powietrze dwie eskadry samolotów do zwalczania
okrętów podwodnych, jednak przed zbombardowaniem jednostek US Navy miał
wpostrzymać ich osobisty rozkaz Władimira Putina.
O krok od
III wojny światowej
Jak relacjonuje podpułkownik Andriej, od
pierwszych minut po katastrofie trwały rosyjsko-amerykańskie konsultacje na
najwyższym szczeblu. Do Moskwy z posłaniem Billa Clintona przyleciał ówczesny
szef CIA George Tenet, który za wszelką cenę miał zapobiec eskalacji konfliktu.
Tenet przyznał, że Amerykanie w panice pierwsi
otworzyli ogień. Putinowi, dla którego były to początki u steru władzy,
zależało na dobrych stosunkach z USA, więc miał zdecydować o zatuszowaniu całej
sprawy. Podczas rozmów zapadła decyzja, o nieinformowaniu mediów o zdarzeniu.
Pierwsze oficjalne doniesienia pojawiły się dopiero w poniedziałek, dwa dni po
katastrofie. Później nastąpiła cała seria nieprawdziwych informacji. Od
początku torpedowane były jakiekolwiek sugestie dotyczące "amerykańskiego
śladu".
Wkrótce USA anulowały rosyjski dług i udzieliły
Moskwie długoterminowej pożyczki wysokości 10 mld dolarów. Sprawa
"Kurska" została oficjalnie zamknięta, a nieliczne osoby, które
próbowały nagłośnić wersję o amerykańskim ataku, usuwano ze służby. Jak
powiedział "Wprostowi" rosyjski oficer, "tylko dzięki Putinowi
nie doszło do jądrowego kontrataku, choć wielu admirałów ma do dzisiaj do niego
o to pretensje - że trzeba było reagować, a nie kupczyć".
Eksperci:
nie ma mowy o ataku
Jednak suchej nitki na hipotezie o amerykańskim
ataku nie zostawiają eksperci, z którymi rozmawiał tygodnik. Dr Lee Willer z
brytyjskiego Royal United Services Institute uznał tę wersję za
"nieprawdopodobną". - Amerykanie decydując się na atak musieliby de
facto zakładać początek wojny światowej, bo przecież nie mogli sądzić, że Putin
okaże się zbawcą świata i poświęci swoich marynarzy w imię pokoju - powiedział
tygodnikowi.
Podobnie twierdzi Wojciech Łuczak, wydawca
miesięcznika "Raport". - Jest dostępny film obrazujący zniszczenia
wydobytego "Kurska", nie ma mowy o trafieniu czymkolwiek w
śródokręcie - podkreśla. Z kolei Ola Tunander, specjalista Instytutu Badań nad
Pokojem w Oslo, uważa, że o ile podwodna kolizja mogła się zdarzyć, o tyle mówienie
o ataku torpedowym ze strony okrętu USA jest "daleko posuniętą
spekulacją".
* * *
Od siebie dodam, że podobną sugestię
przekazali realizatorzy francuskiego filmu dokumentalnego pt. „Kursk
– okręt podwodny w mętnych wodach” wyemitowanego przez TVP-2 w maju bieżącego
roku. Film można obejrzeć na stronie - http://www.paranormalne.pl/topic/30651-to-amerykanie-zatopili-kursk/.
Film ten sugestywnie pokazuje ostatnie chwile Kurska,
atmosferę kłamstw i niedomówień otaczającą jego tragedię i na koniec
stwierdzenie, że to Amerykanie storpedowali Kurska już to celowo, już
to omyłkowo. Dowodem na to ma być okrągły otwór po amerykańskiej torpedzie Mk-48,
która trafiła rosyjski okręt na wysokości II przedziału (torpedowego). Pada
stwierdzenie, że amerykańskie torpedy Mk-48 są przystosowane właśnie do
trafiania rosyjskich okrętów podwodnych dokładnie w II przedział. Obawiam się
jednak, że taka torpeda musiałaby być naprawdę „inteligentna”, by trafić
dokładnie w określony punkt kadłuba okrętu. Technicznie rzecz jest wykonalna,
ale czy rzeczywiście takie torpedy istnieją?
Osobiście jestem zdania, że Rosjanie sknocili
próbę z super-torpedą Szkwał, która po prostu zawróciła i
uderzyła w okręt, który ją wystrzelił. Być
może przerażeni odpaleniem Szkwała Amerykanie wystrzelili
swojego Mk-48. Obie torpedy znalazły swój cel – Szkwał wykonał pętle i
uderzył Kurska w dziób, a Mk-48 uderzył w prawą burtę na
wysokość II przedziału. Stąd dwa wstrząsy odnotowane przez norweskie
sejsmografy.
Oczywiście tak, jak sugeruje to film, być
mogło. Polityka światowa zna nie takie łajdactwa i nie takie przekręty. Wielcy
tego świata dogadują się ze sobą ponad głowami maluczkich. Nie pierwszy i nie
ostatni to raz. Dość wspomnieć Teheran, Jałtę i Poczdam, gdzie sprzedano Polskę
Stalinowi uprzednio zamordowawszy premiera Rządu Polskiego na Uchodźstwie gen.
Władysława Sikorskiego. Dość wspomnieć dziwną politykę USA wobec Holokaustu,
która niedwuznacznie sugeruje, że amerykańscy Żydzi chcieli pozbyć się
europejskiej konkurencji rękami Niemców, a teraz chcą zwalić odium winy za
Holokaust także na Polaków. Tak jak rozmywana i rozmydlana jest sprawa masowego
mordu w Srebrenicy. Jak rozmywa się sprawę amerykańskiego obozu
koncentracyjnego w Guantanamo, jak starano się ukryć prawdę o doświadczeniach
na ludziach prowadzonych na poligonach atomowych Newady, Kazachstanu czy Białorusi
albo w Australii. Jak starano się ukryć prawdę o katastrofie nuklearnej w
Czarnobylu i stara się ukryć prawdę o Fukushimie… I tak dalej, i temu podobnie.
A zatem Amerykanie mogli storpedować K-141 Kursk, a potem dogadać się z Putinem, który starał się potem ukręcić
tej sprawie łeb – oczywiście nie za friko, a za określone korzyści, jak np.
umorzenie długu czy coś w tym rodzaju.
Obawiam się jednak, że „rewelacje” rosyjskiego
sztabowca są albo bełkotem człowieka niespełna rozumu – co się zdarza nawet w
sztabach supermocarstw, albo prowokacją specsłużb (pytanie tylko – po co?) w
celu pokazaniu całemu światu głupoty polskich dziennikarzy z „Wprost”? Też nie
sądzę. Zapewne SWKR po tym materiale zadała już sobie pytanie ilu to
podpułkowników i Andriejów było adiutantami szefa GRU i wzięła ich w obroty. W
takie cuda nie uwierzę, chyba że redakcja „Wprost” utajniła dane tego
człowieka, co i tak zda się psu na budę…
Czy była to kaczka dziennikarska w celu
odgrzania tematu, który powoli odchodzi w zapomnienie? Możliwe – szczególnie,
że lato nadchodzi, sezon ogórkowy, a temat odgrzali Francuzi, którzy lubią od
czasu do czasu wbić szpilkę Amerykanom i gwoździa Rosjanom. Ci ostatni są winni
sobie sami poprzez stworzenie atmosfery kłamstw, półprawd i niedomówień.
I póki nie będzie jakichś twardych dowodów na
korzyść lub niekorzyść tej hipotezy – będzie ona tylko hipotezą.