TAJEMNICA TEMPLUM: Amerykański ślad?
Michaił Burlieszin
Ten niezmiernie ciekawy materiał ukazał się na łamach
rosyjskiego czasopisma „NLO” nr 5/2006 z dnia 30 stycznia 2006 roku i mówi on o
niezwykłym tropie Rycerzy Świątyni, który wiedzie do Ameryki.
Długousi we Francji?
W jednym z burgundzkich miast Villerevue-sur-Yonne,
znajduje się wyjątkowo interesujący kościół zbudowany jeszcze w XII wieku. Na
jego bogato zdobionym frontonie można zobaczyć niezwykle ciekawą scenę. Wśród
ludzi otaczających Jezusa Chrystusa znajduje się mężczyzna i kobieta,
których uszy są niezwykle długie. Mężczyzna jest odziany w szatę z piór, bardzo
podobną do takich jakie nosili
północnoamerykańscy Indianie, ale na jego głowie – nie wiedzieć dlaczego –
widzimy hełm Wikinga... Dzisiaj wiemy, że Inkowie zamieszkujący w Ameryce
Południowej mieli zwyczaj rozciągania małżowin usznych poprzez zawieszanie na
nich ciężkich ozdób ze złota. Jasne, tylko skąd o tym wiedzieli Templariusze
żyjący na trzy stulecia przed słynną wyprawą Christofora Colona czyli Krzysztofa
Kolumba (1451-1506), którego uważamy za odkrywcę Nowego Świata?
Francuski historyk Jacques de Mayée zainteresował
się tym freskiem i był w stanie udowodnić, że Rycerze Świątyni podróżowali do
Ameryki na długo przed Kolumbem i mimochodem rozwiązać jeszcze dwie zagadki
historyczne, a mianowicie:
v Skąd w XII i XIII-wiecznej Europie
pojawiła się naraz ogromna ilość srebra, chociaż nie wzrosło jego wydobycie?
v Dokąd popłynęła flota
Templariuszy, która wyszła z należącego do nich portu La Rochelle, w nocy 12
października 1307 roku i znikła w morskiej dali, od czasu likwidacji Zakonu,
którą zarządził francuski król Filip IV Piękny (1268-1314)?
„Tajemnica Świątyni”
Zakon
Templariuszy (Frates Militiae Templi, Pauperes Commilitones Christi Templique
Salomonis) powstał w 1128 roku i składał się z rycerzy, którzy powrócili z
Palestyny, a do roku 1307 był najpotężniejszym zakonem rycerskim w Europie. W
jego szeregach służyło 15.000 rycerzy i 45.000 sierżantów, nie licząc już ludzi
z obsługi Zakonu, giermków, rzemieślników, cyrulików, chłopów, itd. itp.
Europejscy monarchowie byli zawistni o te bogactwo. Wedle poglądów Jacquesa de
Mayée, nie mogło ono powstać w wyniku operacji bankowych, które Templariusze
szeroko praktykowali, a także monopolowi na transport po Morzy Śródziemnym
wojsk Krzyżowców, broni, koni i niektórych towarów z/do Lewantu. Było także
jeszcze inne tajne źródło finansowania – które pozwoliło Templariuszom wybić i
zgromadzić ogromną ilość srebrnych monet, które stały się środkiem płatniczym i
tezauryzacyjnym.
Nie tak dawno w Narodowym Archiwum Francji znaleziono
pieczęcie Zakonu Rycerzy Świątyni, które dopadli żołnierze króla Filipa
Pięknego w 1307 roku. Na jednej z nich, załączonej do dokumentu podpisanego
przez Wielkiego Mistrza Zakonu znajduje się napis: „Tajemnica Świątyni”, zaś w
centrum pieczęci znajduje się figura człowieka odzianego w przepaskę biodrową,
na głowie ma on pióropusz, jaki nosili Indianie z Ameryki Północnej, w prawej
ręce dzierży on łuk, zaś poniżej wyobrażono swastykę – powszechny w całej
Skandynawii symbol z epoki Wikingów.
To właśnie Wikingowie...
Jacques de Mayée rozwiązał zagadkę „Tajemnicy Świątyni”,
która musiała być bardzo ważną, skoro wiedzieli o niej tylko Wielki Mistrz i
najwyżsi w hierarchii członkowie ścisłego kierownictwa Zakonu Rycerzy Świątyni.
Jeszcze w X wieku Wikingowie przebywali w Meksyku i to właśnie oni założyli
zręby Imperium Tiahuanaco, a potem popłynęli do Peru. To właśnie wraz z ich
przybyciem do tego kraju zaczęła się rozwijać rabunkowa eksploatacja srebra. W
indiańskich legendach mówi się o tym, że w a. D. 967 biały bóg Quetzacoatl
nauczył ich tajników metalurgii, a następnie odpłynął na zachód. Wedle poglądów
Jacquesa de Mayée, tym białym bogiem mógł być Wiking imieniem Ulman (lub
Ullmann), który jak raz właśnie wtedy przybył był do Meksyku. W Peru
Wikingowie postąpili podobnie, jak w Meksyku, ale nie przekazali im technologii
produkcji stali. Albo nie chcieli, albo nie zdążyli... Dlatego też w momencie
przybycia tam Hiszpanów, stalowe przedmioty już skorodowały i wypadły z użycia,
tak że pozostało jedynie w użyciu słowo „żelazo”, i doskonale zorganizowane wydobycie
srebra. Było go tak dużo, że miejsce jego wydobywania nazwano Srebrna Góra.
Lwia część wydobytego srebra była wysyłana do portu Santos. Tam w twierdzy zbudowanej
wedle najlepszych europejskich wzorów, znaleziono formy do odlewania srebra w
sztaby.
Badania Jacquesa de Mayée prowadzone w Mezoameryce i
Ameryce Łacińskiej pozwoliły uczonemu na wyciągnięcie wniosku, że przed Kolumbem
na kontynencie amerykańskim znajdowało się kilka kolonii europejskich
przesiedleńców. Pierwszymi byli tam iroszkoccy mnisi z Zakonu Kolumbitów (p.w.
św. Kolumby lub Kolumbana). Potem w roku 967 na brzegu Ameryki
wylądowali Wikingowie pod wodzą Jarla Ulmana, prawdziwego twórcy imperium
Tiwanako. Trzecia fala przybyszów zza oceanu, to według Jacquesa de Mayée, byli
Templariusze, którzy pojawili się tam w 1272 roku. Do wniosku tego doprowadziło
go dokładne przestudiowanie księgi „Popool-vooh”, napisanej w języku Indian
Kiczua (Quiche). Wynika z niej, że Templariusze podporządkowali sobie ponad 20
plemion indiańskich.
Czas jednak nieubłaganie płynął i na początku XV wieku w
Ameryce nie pozostał ani jeden Rycerz Świątyni. Ostatni z nich zmarli bezpotomnie
z wiadomych względów. Ich giermkowie żenili się z miejscowymi kobietami, ale
ich potomstwo zasymilowało się i rozpłynęło w Ameryce, nie będąc w stanie
stworzyć struktur państwowych, których nie rozumieli, gdyż były obce ich
mentalności. W momencie pojawienia się pierwszych konkwistadorów na kontynencie
amerykańskim, państwo Templariuszy już nie istniało od co najmniej pół wieku...
Kurs - Ameryka!
Według poglądów francuskiego badacza, Templariusze
doskonale wiedzieli o tym, że już od półtora stulecia Wikingowie wywożą srebro
i złoto z kontynentu amerykańskiego znajdującego się na zachód od Europy.
Utrzymując ścisłe kontakty z potomkami Wikingów zamieszkujących onegdaj Meksyk,
a aktualnie Normandię, otrzymali oni mapę na której były naniesione Wikland
(Winlandia – dzisiejsza Kanada) i Ameryka Południowa. Posiadając najsilniejszą
flotę w ówczesnej Europie, Templariusze postanowili wziąć swoją część
amerykańskich skarbów.
Jacques
de Mayée przytacza dwa poważne dowody na poparcie jego hipotezy. Główną bazą
templaryjskiej floty było La Rochelle. Z punktu widzenia operacji finansowych i
handlowych ówczesnej Europy, lokalizacja ta jest co najmniej dziwna. Dla handlu
z Anglią, port ten znajdował się zbyt daleko na południe. Tak samo jest w
przypadku zabezpieczenia logistycznego kolejnych krucjat w Palestynie,
natomiast doskonale nadaje się na punkt wypadowy na Atlantyk i do Ameryki. I
właśnie do tego portu, uciekając przed siepaczami Filipa Pięknego, przybyły
trzy kryte wozy załadowane skrzyniami ze skarbami Templariuszy, a nade wszystko
ich tajnymi archiwami. W porcie czekało na nie 17 okrętów Zakonu, które załadowawszy
na pokład rycerzy i tajemniczy ładunek wyszły w morze i... odpłynęły w nieznanym
kierunku. Nie zawinęli oni do żadnego portu Europy i wedle opinii badacza,
popłynęły one od razu do Ameryki, gdzie templariusze zamierzali przeczekać
niesprzyjający czas.
Templariusze
i podział świata
Dalsza
historia Zakonu Świątyni – według poglądów Jacquesa de Mayée – potwierdza, że
templariusze wiedzieli o istnieniu Ameryki. Zakon Templariuszy w Portugalii od
roku 1320 zmienił nazwę na Zakon Rycerzy Chrystusa (Militia Domini Nostri
Jesu Christi, Ordem Militar de Cristo), ale i ludzie i organizacja
nowego zakonu się nie zmieniła, zmieniono tylko szyld. Zmieniło się także i to,
że Wielki Mistrz od tego czasu nie był wybierany przez zakonników, ale
naznaczany przez króla, i został nim infant Henryk Żeglarz (1394-1460).
Powołał on do życia Akademię, w której arabscy, europejscy i portugalscy uczeni
badali stare pisma i mapy. W stoczniach budowano najnowocześniejsze okręty, w
czym brali czynny udział ex-Teplariusze, którzy także wypływali na nich w
morze, a na żaglach pysznił się znak Zakonu Rycerzy Chrystusa – szkarłatny
krzyż.
4 marca
1493 roku, Krzyszof Kolumb przybył do Lizbony po swej pierwszej ekspedycji, w
czasie której odkrył Antyle (Indie Zachodnie). A już po upływie dwóch miesięcy,
3 maja, papież rzymski Aleksander VI (1431-1503) wydał bullę,
dzięki której Indie przypadły Hiszpanii
oraz drugą dzielącą ziemie odkryte przez niego pomiędzy Kastylię a Portugalię
na linii demarkacyjnej wzdłuż południka położonego 100 leguas na zachód
od Wysp Zielonego Przylądka. Co leżało na wschód od tego południka – przypadało
Portugalii, co na zachód – Hiszpanii. W Ameryce lepiej na tym wyszli Hiszpanie...
I tutaj
nastąpiło coś niewyjaśnionego do dziś dnia – portugalski dwór gwałtownie zaprotestował
i zażądał przeniesienia granicy na 350 leguas od Islas do Cabo Verde.
Postępowanie portugalskiego króla było całkowicie niezrozumiałym. Do kontynentu
amerykańskiego okręty Kolumba jeszcze nie dopłynęły, a zatem wiódł on spór o
skórę niedźwiedzia, który był w mateczniku. Król dopiął swego i w 1494 roku
papież uznał nowy podział świata.
Przyczyna
protestu portugalskiego króla stała się jasna w kilkanaście lat później.
Templariusze otrzymali schronienie w Portugalii, a wiedząc doskonale o nowym,
oficjalnie nie odkrytym jeszcze kontynencie, z wdzięczności dali wskazówkę
królowi, dzięki czemu przypadła mu w udziale potężna część Ameryki Południowej
– jest nią dzisiejsza Brazylia...
Trzy
grosze od tłumacza
Mój
ułomny komentarz kanapowego detektywa i badacza zza biurka zacznę od tego, że
przedstawiona tutaj hipoteza na swój sens i wyjaśnia niektóre, bardzo dziwne moim
zdaniem, fakty w rodzaju niektórych mitów o dziewicy-matce identycznego z biblijnym
przekazem o Maryi i Jezusie, podobieństwo obiektów architektonicznych, prac
wydobywczych, itd. itp., co teraz uważa się za dowód na ingerencję Kosmitów w
naszą historię. Jak się okazuje, można obejść twierdzenia i hipotezy Ericha
von Dänikena i jego stronników, które zakładają ingerencję Przybyszów z
UFO, dając w zamian niemniej interesującą teorię, całkowicie utrzymującą się w
realiach tego świata.
Drugim
interesującym aspektem tej hipotezy jest to, że Templariusze wywożąc różne
artefakty zapewne wywieźli do Nowego Świata swoją najświętszą relikwię –
kielich Jezusa – świętego Graala. Tego samego, którego poszukiwano przez całe
stulecia, poszukiwania te opiewano w eposach rycerskich Średniowiecza i
wreszcie którego zlokalizowano wreszcie w jednym z kościołów Sewilli. Ale czy
to jest na pewno Graal? – tego nie wiemy na pewno... Możemy tylko domniemywać,
ale skoro Templariusze posiadali inną najświętszą relikwię chrześcijaństwa –
Całun Turyński vel Mandylion, to mogli równie dobrze posiadać Świętego Graala!
A zatem należałoby go poszukiwać nie w Starym, ale Nowym Świecie, co daje pod
rozwagę wszystkim poszukiwaczom tajemnic i nierozwiązanych zagadek
historycznych.
Wiele
jeszcze tajemnic kryją w sobie obie Ameryki...
Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©
Ilustracje - "NLO"
Ilustracje - "NLO"
* * *
To
było napisane w roku 2006, kiedy nie miałem zbyt wielkiego pojęcia o tym, jak
blisko miałem do miejsc, w których w XII i XIII wieku istniały komandorie
Rycerzy Świątyni i na dodatek znajdowały się – i nadal znajdują – ich zagadki, tajemnice
i nawet nie odkryte skarby, które postarał się przedstawić w swych pracach
słynny słowacki pisarz i historyk, badacz Nieznanego dr Miloš Jesenský, o czym
powiem w następnej części tego materiału.
CDN.