Powered By Blogger

niedziela, 28 kwietnia 2019

O redukcji wielkości dorsza bałtyckiego




Stanisław Bednarz


Przeciwko tej rybie sprzysięgło się wszystko. Kiedyś dorsz bałtycki – Gadus morhua – zwany też atlantyckim królował na Bałtyku. Maksymalna długość dorsza bałtyckiego – 1,3 m (przeciętnie 30-90 cm). Niestety łowione dziś dorsze to faktycznie cień ryb. To, co wpada w sieci to ryby chude, małe. Długość nie przekracza 30 cm. 

Spróbujmy na zimno zdiagnozować sytuację. Zbyt wysokie połowy, przez co jego populacja nie jest w stanie się odradzać. Za przełowienie obwiniano statki ze Szwecji. Zbyt wysokie połowy innych ryb, którymi żywią się dorsze. Wielkie 50-metrowe trawlery tzw. „paszowce”, pływając parami ciągnąc przez morze sieć wielkości boiska do piłki nożnej. Dokonują w ten sposób połowów na mączkę rybną. Ich sieci o małych oczkach zbierają po drodze wszystko, co napotkają Wpadają w nią ryby, będące pożywieniem dorszy tj. śledzie i szproty. 


Masowo stosowane przez rolników nawozy azotowe i fosforowe spływają rzekami do Bałtyku, podobnie jak gnojowica z hodowli świń. Powoduje tworzenie beztlenowych stref śmierci. W ostatnim stuleciu powiększyły się z 5 tys. km² aż do obecnych 60 tys. km². 

Dorsze tracą przestrzeń do rozrodu. Wlewy świeżych wód słonych z Morza Północnego są coraz rzadsze i to też jest główną przyczyną. Dawniej były co roku… 

Na głębokości 6-12 m woda przestaje być wystarczająco przezroczysta dla roślin. Tracimy podwodne łąki, wyginął morszczyn. Sytuację pogarszają zmieniające się warunki klimatyczne. Dorsz zasiedla teraz wody między innymi Morza Barentsa, które jeszcze 50 lat temu było pokryte lodem. Z powodu ocieplenia się klimatu rośnie też temperatura Morza Bałtyckiego. Dorsze, które dobrze czują się w chłodnych wodach, migrują na północ. Te zaś, które zostają, nie mają pożywienia, bo pozostałe jeszcze ławice szprota przesunęły się na północny Bałtyk w okolice Finlandii. 






No i największa bomba: nasi mędrcy spod znaku czynienia sobie ziemi poddaną na konferencji w Gdyni w Instytucie Rybackim ogłosili, że (uwaga!!!) powodem wymierania ryb może być zbyt restrykcyjna polityka oczyszczania rzek wpływających do Bałtyku, co wyjaławia wodę i pozbawia ją dużej ilości związków chemicznych wpływających na rozwój życia w morzu

Zupełnie „nie kupuję” tezy, że zrzucanie ścieków komunalnych miałoby służyć rybom. Według ich pokrętnego rozumowania w Średniowieczu gdy ścieki komunalne nie spływały, nie powinno być ryb. Odnoszę wrażenie, że coś takiego mógł wymyślić tylko skrajnie ortodoksyjny stronnik „czynienia sobie Ziemi poddaną”. Jeśli chcemy, żeby ryby się odrodziły, potrzebne jest radykalne ograniczenia ich połowów... 

Potrzebne jest moratorium na trałowanie. Potrzebne są przepisy ograniczające spływ nawozów i gnojowicy do wód. Dostaniemy wtedy czysty i bogaty w życie Bałtyk, przeszkody znajdują się w naszych głowach. Uczeni ostrzegają, że populacji dorsza zagrażają zmiany klimatu, spływ zanieczyszczeń i zła gospodarka zasobami. Jednym słowem - ludzie. Nie zwalicie tego na foki.


Moje 3 grosze


Na UFO czy USO też nie…

Miałem okazje widzieć te wszystkie rzeczy, o których pisze Autor i wiem, że to prawda. Najstraszniejsze jest to, że mówią to ludzie związani zawodowo i życiowo z morzem i ze zwierzętami w nim zamieszkującym, a co gorsze – mający się za uczonych. Niestety – namnożyło się w kraju różnych tzw. Hogwartów – tj. prywatnych czy kościółkowych pseudouczeni wyższych, które wypuszczają zindoktrynowanych matołów o pustych głowach, ale za to z wielkimi ambicjami i apetytem na kasę. Efekty mamy na każdym kroku: zniszczone lasy, zdewastowane Parki Narodowe, karczowana Mierzeja Wiślana, wybijane dziki,  foki i inne zwierzęta przez kumpli zapijaczonego dostojnika kościelnego… Można by to wyliczać do upadłego. A wszystko to robione jest nie dla rozwoju kraju, ale dla kasy, kasy i jeszcze raz kasy. 

Wracając do dorszy, to nie tylko one podlegają redukcji – rzecz dotyczy także populacji innych ryb bałtyckich. Nie zapominajmy, że zatopione na dnie naszego morza BŚT powoli, ale wciąż przenikają do wody zatruwając żyjące w niej organizmy. I znowu, dużo się o nich gada i… - jak zwykle - nic się nie robi… 

Ten stan nie może trwać zbyt długo.