Morze - odwieczna tajemnica...
Ostatnio media
bombardują nas dziwnymi wieściami na temat nieznanych zwierząt, które
znaleziono lub złowiono w morskich głębinach. Niektóre z nich, to prawdziwe
potwory, o których wspominają legendy i gadki marynarzy i rybaków. A oto
doniesienia z ostatnich dni:
Huragan wyrzucił na brzeg tajemnicze stworzenie.
Naukowcy próbują odgadnąć, co to jest
Pewna Amerykanka
spacerując po plaży w Teksasie natknęła się na tajemnicze stworzenie. Kobieta
sfotografowała je i zamieściła w sieci zdjęcia z pytaniem „co to do diabła
jest?”
Preeti Desai z National Audobon
Society spacerowała plażą w Teksasie, gdy ujrzała olbrzyma leżącego na brzegu.
Odwaga zwyciężyła ze strachem i kobieta zdecydowała się podejść do znaleziska.
Początkowo zaczęła je ściskać i przewracać, jednak nie potrafiła rozpoznać
gatunku. Z prośbą o pomoc zwróciła się do internautów.
Zdjęciem zainteresował
się jeden z biologów Keeneth Tigh, który uważa, że potwór ten może być węgorzem
z gatunku Aplatophis chauliodus. Stworzenia te często występują na głębokości
od 30 do 90 metrów i mogą mierzyć nawet do 85 centymetrów.
Naukowcy twierdzą, że
zwierzę prawdopodobnie zostało wyrzucone na brzeg przez huragan HARVEY, który kilkanaście dni temu
przeszedł przez Teksas.
Na dalekim wschodzie Rosji złowiono rybę jak z
horrorów.
Ważyła ponad tonę
Grupa rosyjskich rybaków
z obwodu sachalińskiego pochwaliła się fotografiami monstrualnej ryby.
Przyznają, że czegoś takiego jeszcze nie widzieli.
W sobotę 9 września
grupa rybaków wyciągnęła na brzeg gigantyczną rybę z rodziny samogłowowatych
(Mola mola). Wyłowiony z Oceanu Spokojnego stwór ważył 1100 kilogramów i
prezentował się wprost upiornie. Można to ocenić dzięki fotografiom wykonanym
przez lokalnych dziennikarzy, zawiadomionych o niezwykłym połowie. Ryba
przypominająca wytwór sennych koszmarów zaplątała się w sieci kutra
opływającego wyspę Iturup w archipelagu Kuryli. Samogłów, który w regionie
uważany jest za prawdziwy przysmak, nie przeżył jednak podróży do portu. Po 3
dniach gnijące mięso wyrzucono na portowe wysypisko śmieci, gdzie rybne odpady
wyjadają dzikie zwierzęta, także niedźwiedzie.
– Odkąd sięgam pamięcią,
nigdy nie widziałem tu czegoś takiego. Z dużych stworzeń trafiały nam się
delfiny, osiągające 1,5 metra, ale takiej ryby, ważącej ponad tonę, nigdy tu
nie było – opowiadał portalowi sakhalin.info rybak Artur Balkarow. Samogłowy występują w niemal wszystkich morzach i
oceanach strefy ciepłej i umiarkowanej. To ryby o najcięższych kościach. Handel
ich mięsem jest zakazany w Unii Europejskiej i niektórych krajach Azji
Wschodniej.
Głębinowy rybak pokazuje zdjęcia swoich zdobyczy.
Niezwykłe stworzenia przerażają
Roman Fedorcow, rosyjski rybak
głębinowy, mieszka w Murmańsku. Pływając po wodach Oceanu Arktycznego,
zamieszcza w sieci zdjęcia stworzeń, które udaje mu się złowić. Oto niektóre z
dziwacznych i przerażających stworzeń, jakie można spotkać w głębinach. Po
więcej zdjęć zapraszamy na Twittera Fedorcowa: https://twitter.com/rfedortsov.
Gigantyczny, 700-kilogramowy gad wyrzucony na plażę.
Gapowicze oniemieli
Na plażę w hiszpańskim
mieście Calella, niedaleko Barcelony, morze wyrzuciło gigantycznego
dwumetrowego żółwia. Martwe zwierze ważyło aż 700 kg i do jego
przetransportowania z plaży władze musiały użyć dźwigu i koparki.
Eksperci poinformowali,
że żółw należy do gatunku skórzastych (Dermochelys Coriacea). Jest to gatunek
gada z podrzędu żółwi skrytoszyjnych oraz jedyny współcześnie żyjący
przedstawiciel rodziny żółwi skórzastych. To największy żyjący żółw oraz jeden
z największych i najcięższych współcześnie żyjących gadów - większe rozmiary od
niego osiągają tylko niektóre krokodyle. Tego typu bliskie spotkanie z
olbrzymim żółwiem w basenie Morza Śródziemnego należy do rzadkości. Eksperci
wskazują, że w ciągu ostatnich 2 tysięcy lat źródła naukowe opisują jedynie
dziesięć tego typu przypadków. Zwierzęta te preferują wody tropikalne i
subtropikalne i zwykle spotykana są w Ameryce Południowej. Żółwie skórzaste
całe życie spędzają w morzu. Mają delikatne szczęki, więc żywią się miękkimi
zwierzętami jak meduzy, skorupiaki, mięczaki, małe ryby oraz wodorostami
morskimi. Największy znany okaz („żółw z Harlech”) ważył 916 kg.
To jest właśnie
to, o czym pisałem już wcześniej w kontekście innej straszliwej katastrofy –
mowa o megatsunami, które w dniu 26.XII.2004 roku uderzyło w brzegi Oceanu
Indyjskiego - http://wszechocean.blogspot.com/2017/03/co-sie-dzieje-w-gebinach.html. Na brzegi Indyka woda wyrzuciła egzemplarze wielu rzadkich
gatunków zwierząt głębinowych, o których nauka wie niewiele lub zgoła nic… A
przecież są to drobne zwierzęta.
Co je wygnało na
powierzchnię morza? To oczywiste – potężne fale tsunami, które zmyły brzegi
Indyka. Do tego należy dodać erupcje wulkaniczne, erupcje pokładów klatratów
metanowych, jądrowe i termojądrowe testy, skażenie chemiczne środowiska, rejsy
atomowych okrętów podwodnych, poszukiwania ropy naftowej i minerałów oraz wiele
innych przyczyn.
No bo weźmy na
przykład takiego Megalodona. Ponoć wyginął jakieś 2-20 mln lat temu i nie ma po
nim już żadnego przedstawiciela tego gatunku. No, być może. Nie ma ich w
strefie fotycznej Wszechoceanu, a co ze strefą eufotyczną? Co ze strefą hadalną?
Tego po prostu NIE WIEMY… A Megalodony mogłyby istnieć – jak zakłada to
amerykański pisarz Steve Auten w
powieści „Meg” – w rowach oceanicznych, na głębokościach poniżej 4-5 tys.
metrów. Pisałem o tym już na blogu KKK – zob. : http://wszechocean.blogspot.com/2014/10/megalodon-postrach-wszechoceanu-istnieje.html,
http://wszechocean.blogspot.com/2012/04/megalodon-postrach-wszechoceanu.html,
http://wszechocean.blogspot.com/2011/10/czy-istnieje-gigantyczny-rekin.html.
Kraken. Do dziś
dnia nie wiadomo, czy kiedykolwiek istniał, ale ludzie morza wiedzą swoje. I znowu
– Krakeny mogłyby istnieć we wszechoceanicznych głębiach na głębokościach 6000
m i niżej. Temperatury i ciśnienia tam panujące akurat nie miałyby wpływu na
ich życie. Jaka jest możliwość wykrycia takiego stwora? Bardzo mała, ale wyższa
od zera. Dokładniej opisałem to na stronie - http://wszechocean.blogspot.com/2017/09/antarktyczny-kraken.html
i http://wszechocean.blogspot.com/2015/04/globalny-kraken.html.
Wszechocean jest
jeszcze mało zbadany i żaden nieznany stwór w nim zamieszkujący nie powinien
nas dziwić. W pewnym aspekcie jest to kapsuła czasu przechowująca stworzenia z
dalekich okresów geologicznych – np. latimeria – Latimeria chalumnae, która przetrwała w Oceanie Indyjskim od
Dewonu, a które to ryby trzonopłetwe uważano za wymarłe od 60 mln lat. Jeszcze
większą osobliwością są skrzypłocze - Limulidae,
które są rówieśnikami trylobitów i powstały w środkowym Sylurze – 425 mln lat
temu i dożyły do dnia dzisiejszego.
A takie meduzy –
Medusozoa istnieją już 600 mln lat i
jak widać, żadne wielkie wymierania i inne kataklizmy im nie zaszkodziły! A zatem
dlaczego nie znalazłby się we Wszechoceanie potwór na miarę Megalogona czy
Krakena…??? Trzeba tylko przełamać standardy i uprzedzenia, a na pewno je
znajdziemy.
Tylko trzeba
chcieć.
Zdjęcia - MSN