Powered By Blogger

wtorek, 10 kwietnia 2012

Michaił Tierieszin: „Widziałem upadek Meteorytu Tunguskiego”

Jasnowidz Michaił Tierieszin ("Tajny XX wieka")
 Tak wygladał upadem Tunguskiego Ciała Kosmicznego w dniu 30 czerwca 1908 roku...
("Tajny XX wieka")
 Widok na faktorię Wanawara ("Tajny XX wieka")
 Położony las w rejonioe eksplozji Tunguskiego Fenomenu ("Tajny XX wieka")
Mapka rejonu wybuchu Tunguskiego Ciała Kosmicznego i położenia tajnej strefy, w której znajdują się szczątki sondy kosmicznej z obcej cywilizacji... (rys. R.K.Leśniakiewicz)
Walerij Jerofiejew

Moc tunguskiej eksplozji z 30 czerwca 1908 roku 2000 razy przewyższała moc wybuchu bomby atomowej, która w 1945 roku zniszczyła Nagasaki. Fala uderzeniowa powaliła drzewa na przestrzeni około 2000 km2. (Według innych źródeł nawet 2500 km2 – uwaga tłum.)

O jasnowidzach i wizjonerach napisano już setki książek. Jednakże wszystkie media pracujące w delikatnej sferze materii, jak wiadomo, operują tylko i wyłącznie w jednym czasie – Teraźniejszości. W odróżnieniu od nich, pewien samarski jasnowidz Michaił Tierieszin już dawno odkrył u siebie zdolność do „zanurzania się w Przeszłość”. Do tego podczas swych „seansów łączności” odtwarzać nie tylko wydarzenia z dawno minionych dni, ale także obrazy z przeszłego życia każdego żyjącego człowieka.

Rybaczenie z podpowiedzią

M. Tierieszin odkrył u siebie zdolność do jasnowidzenia jeszcze w dzieciństwie, kiedy zorientował się, że jest on w stanie przewidywać niektóre wydarzenia, mające z nim związek. I tak np. w czasie łowienia ryb, jakimś nieznanym sposobem wiedział on, w którym miejscu znajdują się ryby i gdzie ma zarzucić przynętę, a w którym niczego się nie złapie. On to wyczuwał. Wewnętrzny głos podpowiadał chłopcu – nie rzucaj przynęty teraz, poczekaj jeszcze minutę i dwadzieścia dwie sekundy. Po upływie tego czasu zarzucał wędkę w to miejsce i rzeczywiście – wyciągał rybę. Po takim „rybaczeniu z podpowiedzią”, młody człowiek zawsze przychodził do domu z połowem.

- A potem, już po wojsku – opowiada Michaił – naraz odkryłem, że jestem w stanie w stanie zobaczyć ukrytą kartę w grze. Prosiłem kogokolwiek, by rozłożył karty na stole, a kiedy się odwróciłem – wybrać jedną z nich. Zazwyczaj zawsze, poza kilkoma nielicznymi wyjątkami, odgadywałem prawidłowo. Dla mnie wybrana karta wyraźnie odróżniała się od innych. A potem, kiedy spotkałem się z innymi ekstrasensami, zrozumiałem, że moją rzadką umiejętność trzeba rozwijać. Nauczyłem się najpierw patrzeć tak, by widzieć tak jak na zdjęciu rentgenowskim miejsca rozmieszczenia w organizmie człowieka tej czy innej choroby u każdego konkretnego człowieka. Dlatego też mam oficjalną licencję na diagnozowanie.

Grzech z przeszłości

- Proszę powiedzieć, czy w pańskiej praktyce były niestandardowe zdarzenia przy leczeniu ludzi, w których całkowicie wykorzystywał pan swe właściwości diagnostyczne?

- Wielokrotnie tak się zdarza, że korzenie choroby znajdują się o wiele głębiej, niż uważa to oficjalna, naukowa medycyna. Przecież człowiek jest wyjątkowo złożonym systemem, w którym stan każdej komórki i każdego węzełka nerwowego wpływa na pracę wielu innych organów, oddalonych od praźródła choroby.

A bywają jeszcze bardziej złożone sytuacje, w których lekarzowi przychodzi szukać tychże źródeł nie tylko w dzieciństwie pacjenta, ale także w jego poprzednich życiach, to jest w jego innych wcieleniach. I tak np. kilka lat temu przyszła do mnie pewna kobieta lecząca się na bezpłodność. Miała kilku mężczyzn, ale do tego czasu wciąż nie mogła zajść w ciążę. Zrozumiałem od razu, że przyczyna jej stanu jest niezwykła – jej bezpłodność była następstwem jakiegoś grzechu popełnionego w dalekiej Przeszłości.

Zaczęliśmy szukać, co to był za grzech. Wszedłszy w kontakt z jej ciałem astralnym zobaczyłem, że w jej poprzednim życiu była ona chłopcem, który w ubiegłym wieku żył gdzieś w Polsce i w wieku 15-16 lat zmarł wskutek obrażeń odniesionych w jakiejś bójce. Trzeba było cofnąć się o jakieś 100 lat w Przeszłość, do jeszcze jednej jej inkarnacji, w której moja podopieczna – jak się okazało – też była mężczyzną. Człowiek ten – jak wykazał „seans łączności” – też zginał tragicznie w wieku lat 19, w katastrofie okrętowej.

A zatem trzeba było znów cofnąć się w przeszłość tej kobiety o kolejne 100 lat, i wreszcie udało mi się znaleźć źródło jej aktualnej choroby. Jak się okazało, w swoim „minus czwartym” życiu, będąca młodym mężczyzną w wieku 24 lat, mieszkającym gdzieś w Zachodniej Europie, nasza bohaterka popełniła samobójstwo skacząc z mostu do rzeki. Taki postępek zawsze, w każdej kulturze i w każdej religii uchodził za najcięższy grzech.

I tak udało mi się pomóc mojej pacjentce poprzez znalezienie praźródła jej choroby. O nie było trudne – wszedłszy z nim/nią w kontakt astralny znalazłem się w węzłowym momencie, kiedy skoczył/a on/ona z mostu, spuściłem z góry linę, po której on/ona wrócił/a na most. Takim sposobem kobieta uratowała się i jej grzech został zneutralizowany. W krótkim czasie po zastosowanej terapii pacjentka wyleczyła się i zaszła w ciążę.

- Czy taką metodę „pogrążenia się w Przeszłości” stosuje pan tylko w celach medycznych?

- Nie, nie tylko do tego. Są specjalne metody, dzięki którym można zanurzyć się w dowolnie daleką Przeszłość, widzieć wydarzenia, które miały miejsce dziesiątki czy setki lat temu. Oczywiście, że przy pomocy tych metod można oglądać i badać tajemnicze karty naszej historii, co do których nie ma żadnych dokumentów czy relacji świadków.

„To był sztuczny obiekt”

- Czasami udaje się użyć mojej metody do przeniknięcia w tajemnice Przeszłości – mówi Michaił Tierieszin. – Czasami te wyniki są wprost porażające. Takiego właśnie eksperymentu dokonałem przed naukową konferencją dotyczącą tzw. Tunguskiego Fenomenu – upadku na Ziemię nieznanego ciała kosmicznego w czerwcu 1908 roku. Konferencję na temat badań tego niezwykłego wydarzenia zorganizował Samarski Oddział Towarzystwa Ufologicznego „Kosmopoisk”.

Krótko przed tym przedsięwzięciem, na prośbę przewodniczącego Oddziału dr Władimira I. Tjurina-Awińskiego pogrążyłem się w odmienny stan świadomości. Nie jest to autohipnoza, ale całkowicie odmienna metoda, w której ciało astralne człowieka oddala się od jego ciała fizycznego (tzw. przypadek Out Of the Body Experience czyli OOBE,  doświadczenie wyjścia poza ciało – przyp. tłum.) i może udać się w podróż w KAŻDYM kierunku, w tym także w Przeszłość. Prowadził mnie drugi jasnowidz, który cały czas znajdował się obok mnie. I tak cofnąłem się o sto z górą lat od naszych czasów, jakby lecąc nad bezkresną tajgą na wysokości około 500 m.

Naraz na niebie, po lewej stronie ukazała się jaskrawo świecąca kula. Od razu zauważyłem, że w jej środku znajduje się jakaś metaliczna, sztuczna struktura, zrobiona przez ręce istot rozumnych. Do tego nie było nigdzie widać ani ludzi, ani jakichkolwiek istot żywych. Zbliżywszy się do powierzchni Ziemi, obiekt zmienił trajektorię lotu. Doskonale widziałem na dole bliski las i rzekę. Przy samej ziemi ognista kula wybuchła jeszcze w powietrzu. Wysokość nie była zbyt duża, na jakąś sekundę przed wybuchem obiekt dotykał szczytów najwyższych drzew. W tejże samej chwili powróciłem do naszego wymiaru i naszego czasu.

Przyniesiono do mnie mapę Syberii i kazano z zamkniętymi oczami pokazać miejsce, w którym obiekt spadł na Ziemię. Pojeździwszy palcem po mapie w pewnym momencie poczułem ciepło i powiedziałem, ze spadł on tutaj. I okazało się, że punkt upadku Tunguskiego Fenomenu znajduje się jakieś 80 - 100 km na północny-wschód od miejsca „oficjalnego” spadku Meteorytu Tunguskiego.

Z referatem na temat mojego eksperymentu „pogrążenia się w Przeszłość” wystąpiłem na już tu wspomnianej Konferencji. Było mi o tyle łatwiej, że żadnych dokładnych detali na temat Tunguskiego Fenomenu wtedy nie znałem. Kiedyś tylko przeczytałem, że coś takiego zdarzyło się w 1908 roku – i to wszystko. Nie wiedziałem nic o badaniach innych specjalistów, którzy swoimi metodami wyliczyli, że to niezwykłe ciało kosmiczne upadło daleko na północ od znanego wszystkim osiedla Wanawara. Uczeni ci też przedstawili swoje referaty na tej Konferencji. A dla mnie było to pewną satysfakcją, że pokazywali oni na mapie Syberii dokładnie ten sam punkt upadku meteorytu, którą ja znalazłem w trakcie swego „odlotu w Przeszłość”.

Tajna strefa

Okazuje się, że w tymże miejscu już od dawna znajdowano dziwne przedmioty, podobne do odłamków kryształów. Być może znaleziono tam coś jeszcze, a to dlatego, że od wielu lat w tym miejscu znajduje się tajna, niedostępna strefa. Dokonano tego po nacjonalizacji i parcelacji gruntów, i od tego czasu nie wpuszcza się tam żadnych naukowców.

Jak mi potem wyjaśnili ufolodzy, już od dawna istnieje hipoteza o tym, że Tunguskie Ciało Kosmiczne (a właściwie to była pozaplanetarna sonda kosmiczna) eksplodowało w powietrzu w rejonie faktorii Wanawara i było odrzucone przez eksplozję 100 km na północny-wschód, gdzie wpadło w bagna. W ciągu całych dziesięcioleci szukano jego gdzie tylko się dało, tylko nie w miejscu rzeczywistego spadku. Kiedy kilka lat temu jego odłamki znaleziono, władze federalne założyły knebel na wszelkie informacje o tym odkryciu. Tak więc nie mnie o tym sądzić, dlatego że ja nie jestem specjalistą w tej dziedzinie.

Źródło – „Tajny XX wieka” nr 52/2011, ss. 16-17

Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz ©