Powered By Blogger

sobota, 18 lipca 2015

Jegorka z Wiedłoziera

Wiedłoziero


Nikołaj Santałow


W 1925 roku, w historii miasteczka Odincowo k./Moskwy znaleziono skamieniały ludzki mózg. Znalezisko zostało odkryte w warstwie węgla kamiennego, który tworzył się w czasie, w którym nie było jeszcze ssaków.
Jest taki dowcip:
Karelia, jak to mówią – to kraina nieprzestraszonych UFO…

- i żart ten nie powstał bez powodu. Ufolodzy twierdzą, że w Karelii UFO pokazują się o wiele częściej, niż w innych regionach kuli ziemskiej. Jakoby tutaj znajdował się portal łączący nasz świat z innymi światami i rozmieszczony jest jak raz nad Wiedłozierom. Wiedłoziero znajduje się na N 61°33’24” – E 032°43’29”, na wysokości 78 m n.p.m.


Spotkanie z Gollumem


Nad Wiedłozierem przebywałem w zeszłe lato. Zaprosił mnie tutaj mój przyjaciel z Pietrozawodska – Aleksiej Bieługin – zawołany rybak i myśliwy. Przy czym obiecał on mi nie tylko doskonałe wędkowanie, ale i inne zagadkowe niespodzianki.

Wybraliśmy się nie za blisko, nie za daleko, ot tak sobie… ze stolicy Karelii do rejonowego centrum – wsi Prjaża będzie jakieś 50 km, a stamtąd do Wiedłoziera będzie drugie tyle. Tyle ze droga jest dobra – tam przebiega R-21 – trasa federalna. Nie dojeżdżając do wsi Wiedłoziero, skręciliśmy naszym SUV-em i szybko dostaliśmy się nad jezioro, gdzie stanęliśmy na malowniczym przylądku.

Wielkiej rybaczki – jaką obiecywał mi Aleksiej – nie było. Tak, ale nie łowiliśmy tak, jak miejscowi – sieciami tylko na wędki. Ale wciąż trafiały się nam płocie i okonie na całkiem przyzwoitą uchę (zupę rybną – przyp. tłum.) A do uchy nie można odmówić sobie stu gramów z butelczyny (alkohol dodaje się do zupy pod koniec gotowania – przyp. tłum.) Posiedzieliśmy do północy przy ognisku, nasycając się świeżością jeziora i ciesząc się ciszą leśną. Potem zdecydowaliśmy się nieco zdrzemnąć w namiocie, do zorzy porannej uciąć sobie drzemkę.

W nocy obudziłem się z wrażeniem, że ktoś mnie obserwuje i jakby kopał mi w mózgu próbując przeczytać moje myśli. Nadeszła fala paraliżującego strachu, ciało stało się luźnym i nieposłusznym. Serce się rozłomotało, zaś głowa pokryła się zimnym potem. Z trudem otworzyłem powieki – w ciemności namiotu ujrzałem dwoje ogromnych, świecących się zielonych oczu wpatrzonych we mnie. Stopniowo, (wszak w czasie białych nocy nie ma zupełnej ciemności) zobaczyłem zarysy jakiejś figury u wejścia do namiotu. Istota ta była mała – o wzroście nie większym od metra – ale z nieproporcjonalnie dużą głową. Bardzo podobna do Golluma z „Władcy pierścieni” R. Tolkiena. Niczego więcej nie zdążyłem zauważyć – poczuł, że na niego patrzę i bezszelestnie znikł, jakby go nigdy nie było.

Kiedy wróciłem do siebie z szoku, obudziłem Aleksieja, który słodko spał obok mnie. Wysłuchał mojego bezładnego opowiadania o nocnym gościu, najpierw z niedowierzaniem, potem – kiedy zrozumiał o co chodzi – roześmiał się:
- To do nas przyszedł Jegorka. Nie bój się, on sam się boi ludzi i nie robi im niczego złego.
- Co jeszcze powiesz o Jegorce?
- On jest z i z lasu i z wody. Miejscowi go często widzą na brzegu.
- A skąd się on wziął?
- O, to jest cała historia – Aleksiej uśmiechnął się zagadkowo.
- No to ja opowiedz, tak czy owak już nie zasnę.
- Fajnie, tym bardziej, że na rybaczkę jeszcze za wcześnie…




Krajobrazy Wiedłoziera


Cylinder w jeziorze


Wieczorem, dnia 15.XI.1928 roku, mieszkańcy wsi Szczuknawołok położonej w bliskości Wiedłoziera, widzieli na niebie ogromny, długi na 10 m obiekt w kształcie cylindra. UFO powoli i bezgłośnie płynął po niebie w stronę jeziora, a z części ogonowej wylatywały mu płomienie i iskry. Doleciawszy do jeziora, cylinder runął w dół i vis-à-vis wsi przebił lód. Podniesiona impaktem fala niemal zniosła wysepkę, która znajdowała się pomiędzy miejscem impaktu a wsią (miejscowi uważają, że ta wysepka uratowała wieś przed tsunami). Głębokość w tym miejscu wynosi 7-8 m i wierzchołek latającego aparatu sterczał ponad lustrem wody (zob. także - http://www.olabloga.pl/ufo-w-karelii  - przyp. tłum.)    
 
Czasy były surowe i wieśniacy szybko poinformowali o wydarzeniu kogo trzeba. Toteż szybko zjawili się tam funkcjonariusze NKWD kilkoma ciężarówkami, otoczyli rejon jeziora, nie dopuszczając nikogo z miejscowych. Przez kilka dni oglądali i badali dziwny obiekt podejrzewając, że przyleciał do nas jakiś wrogi aparat latający. Próbowali wyciągnąć go z jeziora, ale gdzie tam! – nie było wtedy odpowiedniej techniki. Potem – już w lecie – przyjeżdżali nurkowie – i też niczego nie mogli zrobić i nawet wejścia do środka cylindra nie znaleziono. A potem władze machnęły ręką na tą sprawę.
Miejscowi odnieśli się do niezwykłego „gościa” całkiem spokojnie. Nawet spróbowali łowić ryby z tego cylindra, rzucać sieci. Jego wierzchołek znajdował się jakieś 70 cm od lustra wody. A dzieciaki pływały dookoła niego nie okazując żadnego strachu.


Obcy czy Ziemianin?


Wodnik


Tylko że od jakiegoś czasu mieszkańcy zaczęli obserwować w okolicach jeziora jakieś stworzenie. Wzrostem około jednego metra, z wielką głową, z cieniutkimi kończynami – przy czym ręce chudsze i dłuższe i do kolan, zaś nogi krótkie. Dłoń czteropalczasta, jak u gada. Odziane to-to było w coś przylegającego ściśle do ciała, jakby kombinezon. Nieproszony gość zazwyczaj cicho siedział na brzegu, nie zwracając na nikogo uwagi. A i chłopi obchodzili go w koło nie wchodząc temu w drogę. Ale potem dzieciaki się ośmielili na tyle, że obrzucili Przybysza kamieniami. To mu się nie spodobało i od tej pory na widok ludzi zaczął nurkować w wodę i chronić na głębinie.  Dlatego też właśnie z tego powodu miejscowi nadali mu przezwisko Wodny, Wodnik. Najprawdopodobniej jest to członek załogi spadłego obiektu. A może było ich kilku? A właściwie dlaczego było? Wodnika na brzegach jeziora spotyka się do dziś dnia,. Ale nie nawiązuje on kontaktów z ludźmi.


Galaretowaty deszcz i inne cuda


Przez cztery i pół roku po spadku cylindra, w lecie 1933 roku, nad Szczuknawołok nadeszła gruba, czarna chmura i z niej na wieś posypał się „galaretowaty deszcz” (zwany gdzie indziej pwdre ser – przyp. tłum.) Żelowa materia pokryła teren we wsi o powierzchni około 50 m². Idąc za radą miejscowej znachorki Marii Lwowny Agarkowej (miała wizję i słyszała głos z góry) miejscowi zaczęli zbierać tą galaretę w buteleczki i przyjmować w charakterze zewnętrznego leku. Mówi się, że tym sposobem doskonale leczyło się zapalenie korzonków nerwowych, reumatyzm i artretyzm. Leczono tym wszelkie rany i kontuzje – dosłownie goiły się szybko jak na psie – w czasie II Wojny Światowej to lekarstwo doskonale goiło wszelkie rany postrzałowe.

Mniej więcej od 1937 roku, na wodach Wiedłoziera obok wyspy przy której spadł obiektom czasu do czasu zaczęły się pojawiać różnokolorowe świetliste kręgi o idealnym kształcie i o średnicach 3 – 10 m. Niekiedy kręgi te pulsowały, a czasem krążyły wokół niewidzialnego centrum. I w naszych czasach one też są obserwowane. Do tego jak tylko te kręgi się pojawią, to w Szczukanowołoku zaczynają się zakłócenia w pracy telewizorów i im podobnej aparatury. A w sąsiedniej wsi, położonej w odległości 5 km, nie ma takich zakłóceń.


Bezskuteczne usiłowania


W wiele lat po pierwszej próbie zbadania tych zjawisk przez specsłużby w 1928 roku, w latach 80. wojskowi ponownie spróbowali zbadać rejon Wiedłoziera. Przyleciał helikopter z nurkami i żołnierzami na pokładzie. Przeprowadzili oni kilka zanurzeń. Nie znaleźli niczego, i szybko spakowali się i odlecieli. Być może po 50 latach obiekt obrósł wodorostami i głębiej zapadł się w dno jeziora. Nie jest wykluczone, że Przybyszom udało się podnieść swój statek (ale w takim przypadku Gollum nie mógłby być jego członkiem załogi).

Na początku pierwszej dekady XXI wieku, nurkowie-amatorzy niejednokrotnie sondowali jezioro. Ale poszukiwania były utrudnione przez ilaste dno i brak jakichkolwiek punktów orientacyjnych, wszak sama wyspa Czijraako, w pobliżu której spadło to UFO, do naszych czasów prawie całkiem rozmyła się. Na dodatek nurkując na 7-8 metrów, nurkowie odczuwają strach bez żadnej konkretnej przyczyny i przez tą zmianę nastroju psychicznego dalsza praca jest niemożliwa. Jednakże poszukiwania nie były tak całkiem bezowocne – na dnie znaleziono zagadkową substancję przypominającą lawę. Skąd się tam mogła znaleźć lawa – nie wiadomo, w Karelii nie ma po prostu warunków do jej występowania…


Artystyczna wizja ufokatastrofy

Inwazja UFO


Sądząc z tego wszystkiego – w rejonie Wiedłoziera znajduje się swoisty „kosmodrom” – miejscowi często obserwują tam UFO o różnych kształtach, zadziwiające zjawiska atmosferyczne i dziwne stworzenia, spacerujące po okolicy. To ich – delikatnie mówiąc – przeraża. Zwrócili się w tej sprawie do Karelskiej Filii RAN w celu zbadania tej sytuacji i dać konkretna odpowiedź, co tam się właściwie dzieje i jak od tego koszmaru można się uwolnić?

I tak np. jedna z tamtejszych mieszkanek opowiedziała badaczom, jak w kwietniu 2008 roku miało miejsce zjawisko „dziwnego niebiańskiego gościa”: wielka świetlista kula leciała na nieboskłonie pozostawiając za sobą biały dymny ślad. Co to było – nie wie nikt.

Inny wieśniak opowiedział, jak to mieszkańcy wiosek rozmieszczonych wokół Wiedłoziera obserwowali jakieś ciało niebieskie, które było jaśniejsze i większe od znanych im „spadających gwiazd”. W czasie przelotu tej „kuli”, w domach dźwięczało szkło. Ludzie się tak przestraszyli, że powiadomili o tym zjawisku miejscowe służby ratownicze.

Pewnego razu na niebie pojawiły się szybko poruszające się różnokolorowe kręgi, bardzo podobne do tych, które obserwowano na jeziorze, a od czasu do czasu z nieba na ziemię spuszczane są świecący schody czy drabiny… Obserwuje się i inne anomalne zjawiska. Nauka jest wobec nich bezsilna i żadnego objaśnienia im dać nie może. Zauważono, że Wiedłoziero ma w sobie jakąś odrzucającą energię. Nie wykluczone, że tutaj znajduje się portal do innych światów.


Opinie z KKK


Robercie,

trochę pomyślałem nad tekstem o tym bolidzie, który zanurzył się w dno jeziora. Lakonicznie, ale coś napiszę...
Na pierwszy rzut oka sprawa wygląda dziwnie, ale przecież Hynek wprowadził czynnik Oz właśnie jako znacznik realności zjawiska, zatem podążam w prawo i nie twierdzę, że tak nie było lub nadal nie jest tak, jak tekst przedstawia.
Po drugie iskry za bolidem nie są wyjątkowe- relacjonowano je już wielokrotnie na przestrzeni całych dekad badań ufo. Rodzi się tylko pytanie, kiedy naprawdę powstała relacja o iskrach i o całości wydarzeń, ale odsyłam się do powyższego akapitu, zatem kontynuuję bez dygresji ku zwątpieniu.
Zanurzenie się nola, jak rzekomy fakt, podano niegdyś w NŚ, ale dotyczyło legend syberyjskich ludów i zagłębienia się wręcz nola-góry w grunt. Analizowano to jako zabieg technicznych zagnieżdżający urządzenie przeciw-balistyczne, które chroniło Ziemię przed meteorami. Notabene, czy Syberia nie wydaje się doskonałym poligonem do tego typu zdarzeń? Może są jakieś powody, by to na Syberię, czy ogólnie Azję centralną, kierować kosmiczne bolidy, a tam się z nimi rozprawiać według własnych zasad (urządzeniami stworzonymi do destrukcji meteorów i minimalizacji potencjalnych szkód przez nie wywołanych)?
Zanurzenie się cylindra w jeziorze zastanawia z kilku względów: dlaczego?/dlaczego tam?/kto?/w jaki sposób?/czy to przypadek... Jeśli było to działanie celowe, zastanawia z kolei humanoid. Czy był on potrzebny w tej operacji i działał pod wodą różnymi urządzeniami, które wydzielały światło? A może starał się naprawić swój pojazd za ich pomocą, lub ogólnie - naprawa okazała się nadaremna, pomoc też, zatem postanowił zagłębić pojazd dla przyszłych czasów, a raczej w celu późniejszego nim rozporządzenia, gdy przybędzie pomoc?
A jeśli iskry z tyłu pojazdu sygnalizowały awarię pojazdu, a procedury ratownicze nakazują takie, a nie inne, zachowanie? Co więcej, jeśli to wynikdziałań nieprzyjacielskich, hominid ten chciałby schować się pod wodę, a potem ukrywać. To jednak też jakoś nie przystaje do relacji, zatem poszerzmy horyzonty domysłów...
A co, jeśli jest tak, jak w powieściach np. Heinleina, tj. rozbitek został porzucony nawet przez swoich, którzy nie chcą zabrać go z powrotem z jakiegoś powodu? Albo inaczej, nie mogą, a czas spędzony na Ziemi ma spożytkować dla dobra ogółu, np. badać nas? Być odwiedzanym, ale nie zabranym?
Może też być tak, że cała akcja jest przeprowadzana z rozmysłem i bez błędów, tzn. hominidów ma zadanie do wykonania, a ponieważ jest do tego wyznaczony, poszukuje kontaktu lub dostępu do ludzi, stąd rzekoma próba wtargnięcia do umysłu świadka. Nie wiadomo natomiast, do czego służy ten pojazd. Czy jest on bazą wypadową i stacją ów hominida? No i jak to możliwe, że oddycha naszym powietrzem... czyżby znowu kłaniała się teoria panspermii sterowanej? A może to jeden z reprezentantów ludzkich hominidów, poszerzonej grupy nas samych, którzy wyrośli cywilizacyjnie i technicznie bardziej, niż my (ewentualnie są ostańcami dawnych kataklizmów, które oczyściły poniekąd scenę dla nas, obecnie panoszących się po Ziemi)? Może jest to człowiek.
A gdyby był innego rodzaju androidem biologicznym, niczym niektóre szaraki, jak się domniemuje ostatnimi czasy, i jego zadaniem byłoby żyć niby pośród nas i działać w sobie znanym celu? (Smok Ogniotrwały)

Smoku Ogniotrwały,

- dzięki serdeczne za ciekawe hipotezy. Faktycznie – o ile spadek do jeziora tajemniczego obiektu można podciągnąć pod inne tego rodzaju zdarzenia – w tym słynny incydent Roboziero, czy opisane na tym blogu inne jeziora w Karelii czy Rosji, to pojawienie się tam Obcego oraz wszystkie CE-0 z Nim są naprawdę bulwersujące.
Myślałem o tym jako o ewenemencie, ale od razu przypomniałem sobie o innych istotach zamieszkujących wody i Wszechocean naszej planety – i być może to właśnie jest jakaś z tej parafii. Powiem więcej – może ta Istota wcale nie pochodzi z tego UFO, a wręcz odwrotnie – Ona bada ten obiekt wpływ jaki to UFO wywiera na środowisko i ludzi!
To jest trochę tak, jak pojawianie się agroformacji i UFO nad nimi. Nasze myślenie wygląda następująco: pojawiła się agroformacja i widziano nad nią UFO, ergo UFO wytworzyło agroglif i bada reakcję ludzi na jego obecność. A tymczasem może być odwrotnie: pojawił się agroglif, a w chwilę później pojawiło się nad nim UFO, którego załoga była zainteresowana jego pojawieniem się. Bo wcale nie jest powiedziane, że agroznaki są przeznaczone dla ludzi, a może właśnie dla Tamtych z UFO?
Podobnie może być właśnie w przypadku Wiedłoziera... (Robert K. Leśniakiewicz)

Dodatkowo istnieje możliwość kontaktu i współpracy różnych wodnych ludzi z załogantami nie-naszych pojazdów. Podobnie odbywa się to na terytorium rezerwatów Indian (Amerindian), którzy swobodnie komunikują się z szarakami - według relacji bez strachu podchodzą do Ludzi z Gwiazd/Gwiezdnych Ludzi i rozprawiają z nimi. Jest to włączone do ich tradycji i procesu edukacji, ergo transmisji kulturowej. Kontakt z mały ludźmi jest u nich nacechowany normalnością zastanego (nauczonego za dziecka) świata.
To nasza cywilizacja może być objęta bypassem, ponieważ idziemy kierunkiem tych, którzy sypią nam ziarno pod nogi. Inne cywilizacje ziemskie (świadomie używam słowa) mogą nie mieć tego problemu i kontakt, którego tak oczekujemy, trwa u nich od zawsze. CE 0? Możliwe. CE VII także. (Smok Ogniotrwały)

Co to jest CE7? (Robert K. Leśniakiewicz)

Poniekąd odwrotność CE-0, czyli nie-Obcy, ale też nie-nie-Obcy. Jest to kontakt z hybrydami, ale najczęściej w rozumieniu nas z Nimi.
Stratyfikacja do poziomu siódmego jest o wiele nowsza od samego zjawiska, ponieważ osoby relacjonujące CE VII mają obecnie nawet ponad czterdzieści lat, a opisują zdarzenia z dzieciństwa. Wówczas milczały, gdyż samo CE III było dla niektórych końcem... wiemy o co chodzi, w każdym razie bardzo ciekawe są relacje o tym. Kontakt pod tym względem przebiega zawsze pod kontrolą opiekunów, zdalnie lub bezpośrednio. Podejrzewam, iż ktoś pokusi się o stworzenie CE VIII z racji nowych wniosków wynikających z ich analizy lub meta-analizy od świadków (na zasadzie dekonstrukcji). Podejrzewam, że będzie do tego wrzucony channelling z przedstawicielami cywilizacji hybryd (takowym jest rzekomo Bashar), a także perspektywicznie podróżnicy w czasie będący naszymi potomkami w pewnej linii czasu (incydent w Rendlesham?).

Oczywiście to tylko słowa i ich obróbka, zatem same fakty są ważniejsze od pismakowania i rozwodzenia się na ten temat, ale i tak warto, przynajmniej dla celów poznawczych. Nie zapominam, że całość jest spektrum, a podział klasyfikacyjny służy jedynie upojęciowieniu i usprawnieniu procesów różnorakiego poznania. Jakkolwiek byśmy tematu nie obracali, jest to wielkie zjawisko o wielu odsłonach, w dodatku powiązane z innymi, także takimi, o których jeszcze pewnie nie wiemy. (Smok Ogniotrwały)


Ów przybysz zapewne był szympansem ........zaś cylinder to pewnie nieudany lot jakiegoś prototypu latającego dzwonu .....może Rosjanie też nad czymś podobnym pracowali…… jest oczywiste że na pierwsze loty próbne pójdą zwierzęta .............nic nie znaleziono, a później zniknęło.........wojsko posprzątało pod osłoną nocy ........... (Artur P.)

Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 4/2015, ss. 34-35

Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©