Jarosław B. Bondarczuk z Ternopola
Około godziny pierwszej, w
sylwestrową noc wraz z żoną staliśmy przy oknie. Na ulicy eksplodowały
noworoczne fajerwerki, strzelano nimi cały czas z restauracji na obrzeżach
miasta.
W pewnym momencie pomiędzy
kolejnymi salwami nastała chwila ciszy, i naraz moja żona zwróciła moją uwagę
na dziwnie dużą gwiazdę w kolorze czerwono-pomarańczowym płynnie poruszającą
się z południa na północ.
Jej rozmiary i odległość do
niej nie sposób było określić. „Gwiazda” za jakieś pół minuty przemieściła się
do góry i znikła nam z pola widzenia nad górnym skrajem okna.
Zjawisko to miało swój ciąg
dalszy wieczorem, około godziny 20:30. Stałem z sąsiadem na podwórzu koło
śmietnika i rozmawialiśmy. Żony wysłały nas ze śmieciami, zrobiliśmy to, ale do
domu się nam nie spieszyło. Od ulicy dobiegał do nasz szum miasta, a od czasu
do czasu huk wybuchów petard.
Naraz sąsiad wskazał mi jakiś
niepojęty, świecący obiekt, w kolorze malinowo-pomarańczowym, który pojawił się
na wieczornym niebie od strony południowej, i powoli, bezdźwięcznie i płynnie
poruszał się w kierunku na północ. Za nim, w pewnej odległości, leciał taki sam
obiekt.
Obydwa UFO przeleciały nad
nami i skryły się za czteropiętrowym blokiem. Odnieśliśmy wrażenie, że pułap
ich lotu nie był wysoki. Jednakże potem, kiedy przeliczaliśmy trajektorię ich
lotu, wraz z sąsiadem doszedłem do wniosku, że te UFO w krótkim czasie
przeleciały duży dystans i to na dużej wysokości.
Po upływie jakiejś minuty, po
tej samej trasie przeleciał jeszcze jeden UFO. Sąsiad zupełnie zgłupiał na jego
widok, a ja byłem zadowolony, ze miałem świadka przelotu UFO i że ja ich nie
wymyśliłem!
Być może zjawiska takie
zachodzą o wiele częściej, i są jacyś ich świadkowie? Nie mam możliwości
połapać się w tym samemu jednemu. Jeżeli jakiś Czytelnik „Niewydumannych
istorii” ma jakieś spostrzeżenia tego rodzaju, to niechże się nimi z nami
podzieli!
Tekst i ilustracja – „Tajny XX
wieka” nr 52/2014, s. 24
Przekład z j. rosyjskiego – Robert
K. Leśniakiewicz ©