Komórki nowotworowe czy grzyby?
Walerij Nikołajew
W Przyrodzie istnieją
drapieżne… grzyby. Ich grzybnia wygląda coś na kształt kleistej sieci.
Zaplątuje się w nich konik polny albo jakiś robaczek – grzyb oplątuje je i
wysysa. Ten proces zajmuje mu około doby.
Rak… Straszna i
okrutna choroba, zabijająca corocznie miliony ludzi. od stuleci medycyna walczy
z tym straszliwym wrogiem, ale skutecznej ochrony i efektywnych sposobów
leczenia do dziś dnia nie znaleziono. Być może dlatego, że nie rozumiemy samych
przyczyn tej choroby? W ostatnich czasach uczeni z różnych krajów niezależnie
od siebie dochodzą do paradoksalnego, sensacyjnego wywodu, że rak powstaje w
wyniku przeniknięcia do organizmu człowieka… grzybów. Ale jeżeli rzeczywiście
tak jest, to rak jest uleczalny! Trzeba tylko zastosować prawidłowe leczenie. I
o tym właśnie wiedzieli znachorzy i uzdrowiciele z dawnych czasów.
Niewiarygodne
odkrycie
Dr Lidia Wasiliewna Koźmina –
lekarz-laborant z wykształceniem uniwersyteckim i ćwierćwiecznym doświadczeniem
w pracy przeprowadzała kolejną analizę krwi pacjenta z podejrzeniem choroby na
tle onkologicznym. I naraz cos ja wprawiło w osłupienie przy mikroskopie. W
kropelce krwi odkryła ona… rzęsistki (Trichomonas)
Ale jak się one dostały do krwi?
Ale jak one dostały
się do krwi? Wszak oficjalna nauka medyczna uznaje istnienie rzęsistków jedynie
na błonach śluzowych pochwy, cewki moczowej i pęcherza moczowego. A tutaj
niespodzianka – chlamydie i… coś
podobnego do grzybni, której nici składają się z jednokomórkowych pasożytów -
mikoplazmy. I tutaj nadeszło oświecenie: a co z tego, jeżeli to wszystko jest
jednym i tym samym mikroorganizmem ale w różnych stadiach swego rozwoju? Czyżby
więc w ludzkim organizmie rosła jakaś grzybnia? Przypuśćmy, że rzęsistki
wypuszczają najmniejsze spory, które łatwo przenikają do krwi i roznoszą się po
całym ciele, a mikoplazmy tworzą grzybnię. Wtedy ów obraz widziany w
mikroskopie staje się przejrzystym. I tylko trudno jest weń uwierzyć…!
Podpowiedź z „Encyklopedii dziecięcej”
Potwierdzenie swego
domysłu Lidia Wasiliewna całkiem nieoczekiwanie znalazła w II tomie
„Encyklopedii dla dzieci” pod redakcją Aleksandra
Majsuriana. Jest tam artykuł o grzybach-śluzowcach i na kolorowych
rysunkach pokazano ich wygląd zewnętrzny i budowa wewnętrzna, które można
zobaczyć pod mikroskopem. Lekarka zrozumiała, że takie właśnie mikroorganizmy
ona właśnie przez wiele lat znajdowała w materiale do analiz od chorych na
raka, ale nie mogła ich zidentyfikować.
W tym artykule ona
przeczytała, że śluzowce przechodzą kilka stadiów rozwojowych. Na początku z
ich spor (zarodników – przyp. tłum.) wyrastają „amebki” i wiciowce (flagellatae – przyp. tłum.) One
rozwijają się w śluzowej masie grzyba i zlewają się w większe komórki. A potem
tworzą płodowe drzewo śluzowca – klasyczny grzyb na nóżce, która zasychając
wyrzuca zarodniki. I cały cykl się powtarza.
W następstwie tego dr
Koźmina przekopała się przez górę literatury naukowej o śluzowcach i jej
nieoczekiwany domysł stał się pewności. Ona doszła do tego, że powstające ze
spor „amebki” były idealnie podobne do powodującego infekcji płciowej –
rzęsistka pochwowego, zaś zoospory z dwoma wiciami – do trichomonady, a po
odrzuceniu wici i błon komórkowych – do mikoplazmy. Płodowe stadia śluzowców
przypominały polipy w przewodzie pokarmowym, brodawczaki na skórze,
płaskonabłonkowego raka i inne nowotwory. Wychodziło na to, że w ludzkim
organizmie tak jak w zgniłym pniu drzewa żyje grzyb-śluzowiec!
Ale w takim razie,
dlaczego wcześniej uczeni nie byli w stanie go rozpoznać? Dzięki wąskiej
specjalizacji. Jedni badali chlamydie,
inni – mikoplazmy, trzeci – trichomonady. I żadnemu z nich nie przyszło do
głowy, że są to trzy stadia rozwojowe tego samego grzyba (którego badali
czterej uczeni!)
„Wilcze
wymiona”
Dr Koźmina twierdzi,
że w nas może współżyć kilka gatunków śluzowców, ale dokładnie rozpoznała ona
tylko jeden. To najbardziej rozpowszechniony – u nas ludzie nazywają go „wilcze
wymiona” zaś naukowcy – likogala
(rulik nadrzewny – Lycogala epidendrum J.
C. Buxp ex L. ex. Fr. – przyp. tłum.) Ten śluzowiec pełznie po pniach
drzewnych, pomiędzy korą a łykiem, bardzo lubi zmierzch i wilgoć, dlatego
pokazuje się tylko w czasie pochmurnej i deszczowej pogody. Botanicy nauczyli
się wywabiać go spod kory. Na pieniek kładą koniec bibuły filtracyjnej
zamoczonej w wodzie i wszystko nakrywają ciemnym kołpakiem. A po kilku
godzinach podnoszą kołpak – i wiedzą na pniu płaskie, podobne do śmietany
stworzenie, które wypełzło by się napić.
Likogala
Od niepamiętnych
czasów likogala przystosowała się do
życia w ludzkim organizmie. Ona z zadowoleniem przeniosła się z drzewnego pnia
do ciepłego, ciemnego, wilgotnego i bezpiecznego „domku na dwóch nogach”. Ślady
przebywania w nas likogali – spory i
trichomonady w różnych stadiach rozwojowych – dr Lidia Wasiliewna znajdowała w
różnych częściach i wydzielinach ludzkiego ciała. Ten dywersant bardzo
skutecznie uchyla się przed działaniem naszego systemu immunologicznego. Kiedy
organizm jest osłabiony, to nie jest on w stanie rozpoznać i unieszkodliwić
szybko zmieniających się komórek, z których składa się likogala. W rezultacie wyrzuca ona spory, które rozprzestrzeniają
się z krwią, rozrastają się w dogodnych dla siebie miejscach i wytwarzają swe
gamety w postaci brodawczaków, kropidełek, polipów i raka płaskonabłonkowego.
To znaczy komórki guza rakowego nie tworzą przerośnięte komórki ludzkiego
organizmu, ale elementy ciała rozpłodowego grzybni. (U podstawczaków nazywanego
owocnikiem – przyp. tłum.)
Hipoteza dr Koźminy
wyjaśnia, dlaczego powstają metastazy (przerzuty nowotworowe – przyp. tłum.)
Wszak w Naturze owocniki śluzowca odnawiają się każdego roku. Podobny rytm
przejawia organizm człowieka. Owocniki obumierają, aby wyrzucić zarodniki i
znów się odrodzić przenikając do innych organów. Tak właśnie przebiega przerzut
nowotworu.
Wtargnięcie
kandydozy
Dr Koźmina nie jest
jedyną w swych poglądach. Włoski onkolog dr Tullio Simoncini przedstawił teorię o tym, że wszystkie odmiany
raka są powodowane przede wszystkim przez grzybka zwanego Candida albicans C. P. Robin ex Berkhout. (Drożdżak – Saccharomycetes – stanowiący florę
przewodu pokarmowego u 50-80% populacji – przyp. tłum.) Wedle jego poglądów,
rozwój chorób onkologicznych ma następujący przebieg: kiedy osłabia się
odporność organizmu, grzybek zaczyna się namnażać tworząc swego rodzaju
kolonię. Próbując się bronić przed takim atakiem, komórki immunologiczne
zaczynają tworzyć barierę z komórek organizmu. Ten właśnie proces w medycynie
nazywa się zachorowaniem onkologicznym. Tradycyjna medycyna twierdzi, że
rozrost tego nowotworu, to rozprzestrzenianie się przerzutów. Ale dr Simoncini
twierdzi, że przerzuty wywołuje grzybek Candida,
który rozchodzi się po całym organizmie.
Jak wiadomo, te
grzybki są anaerobami - beztlenowcami, tzn. generują energię nie używając do
tego tlenu. Dostając się do krwioobiegu, Candida
może kolonizować wszystkie części ciała i znacznie zmniejszyć ilość tlenu w
niej. W rezultacie miejscowe komórki nie obumierają, ale przestawiają produkcję
energii na system beztlenowy. Tak powstają komórki rakowe.
Podstawowym kluczem
do ochrony przed rakiem to zdrowy system odpornościowy. Rezultaty badań
wykazały, że kobiety przyjmujące antybiotyki ponad 25 razy w ciągu swego życia,
ryzykują dwukrotnie bardziej zachorowaniem na raka piersi. Rzecz jasna
odporność w takich przypadkach spada i Candida
otrzymuje więcej szans na przeżycie i rozwleczenie po organizmie wraz z krwią.
Środki przeciwgrzybiczne i grzybobójcze w walce z nią są nieefektywne. Jednakże
włoski lekarz twierdzi, że znalazł on proste, ogólnie dostępne i tanie
lekarstwo, a mianowicie – wodorowęglan sodu czyli po prostu soda oczyszczona –
NaHCO3. Wytwarza ona w organizmie warunki, w których Candida nie może przetrwać. Kiedy dr
Simoncini ogłosił to światu, na niego obruszyli się koledzy-onkolodzy, media i
władze. Za leczenie pacjentów przy pomocy nie zalegalizowanych oficjalnie
środków, lekarza pozbawiono licencji medycznej i nawet wsadzili do więzienia na
trzy lata.
Poglądy
dawnych uzdrowicieli
Wierzyć czy nie
wierzyć dr Koźminie, dr Simonciniemu i innym uczonym dowodzącym grzybowego pochodzenia
zachorowań na raka – to indywidualna sprawa każdego. Jednakże o
grzybach-mordercach wiedzieli już dawni uzdrowiciele i znane im były efektywne
środki walki z tym groźnym i podstępnym wrogiem. I tak np. wojskowi lekarze
znajdywali w przewodzie pokarmowym i jelitach niektórych umarłych dużą ilość
śluzu i pleśni. Jak wieść niesie, ludzie ci w czasie życia oddawali się
lenistwu, obżarstwu, mało się ruszali, a w rezultacie tego nie wszystko co
zjedli zostało strawione. Część z tego zaczynała gnić pokrywając się śluzem i
pleśnią. I tam właśnie zaczęła rozrastać się grzybnia. Pleśń wyrzucała spory –
mikroskopijne nasiona grzybów, które z pożywieniem przedostawały się do krwi i
roznosiły się po całym organizmie. W osłabionych organach spory rozrastały się
i wytwarzały owocniki grzybów. Tak właśnie zaczyna się rak.
Dawni lekarze
uważali, że na początku grzyby wyrzucają „białego raka” – skrzepliny płytek w
naczyniach krwionośnych mające biały kolor. Drugie stadium to „szary rak” –
grzyby tworzą nowotwory stawów i inne guzy o kolorze szarym. Trzecie stadium,
to „czarny rak” i to nie tylko dlatego, ze złowieszcze nowotwory i inne guzy
mają czarną barwę – to jest kolor aury porażonych chorobą organów.
Podobne poglądy na
naturę raka ma wielu ludowych uzdrawiaczy, którzy potrafią leczyć tą chorobę.
Nie będę opisywać ich metod, by nie zmuszać kogokolwiek do samo leczenia. Ale
każdy z nas może samodzielnie znaleźć drogę do takich uzdrowicieli i healerów.
Trzeba po prostu wierzyć, że rak jest uleczalny bez chemioterapii i
radioterapii współczesnej medycyny. Przecież ludzi zjadają grzyby!
Grzyby
także leczą!
Ale okazuje się też,
że grzyby także leczą! W onkologii średniego stopnia ciężkości i w okresie
pooperacyjnym, a także w czasie kursu chemioterapii i radioterapii
rekomendowane jest przyjmowanie grzybów takich jak pieczarka brazylijska
(murill) – Agaricus blazei (Murill),
twardzik japoński (shiitake) – Lentinula
edodes (Berk) Pedger, lakownica
lśniąca (reishi) – Gandoderma lucidum,
żagwica listkowata (maitake) – Grifola
frondosa. Ich związki chemiczne opóźniają i hamują rozwój komórek
nowotworowych i wspomagają walkę z przerzutami oraz negatywnymi skutkami
przyjmowania preparatów chemicznych i terapii.
Żagwica listkowata - maitake
Twardzik japoński - shiitake
Lakownica lśniąca - reishi
Pieczarka brazylijska - murill
W czwartym stadium
raka grzyby okazują swoje wzmacniające właściwości na organizm, zmniejszają
syndromy chorobowe. Tylko trzeba wiedzieć, że lecznicze grzyby nie sprzedaje
się w zwykłych sklepach, poza tym one rosną tylko w specjalnych warunkach.
Tekst - „Tajny XX
wieka”, nr 36/2015, ss. 20-21
Ilustracje:
·
Internet
·
Internetowy Klub Miłośników Grzybów
„Darz Grzyb”
Z rosyjskiego przełożył i
opracował – ©Robert K. Leśniakiewicz