Powered By Blogger

środa, 29 czerwca 2016

O Złotych Pociągach i skarbach nazistów







„Pociąg pancerny Bormana” czyli 300 ton złota


Borys Aleksandrow


Największy skarb w historii Ludzkości został znaleziony w Indiach, w fundamentach jednego z klasztorów z XVI wieku. Ogólna wartość znalezionych tam brylantów i drogocennej biżuterii oraz innych precjozów wynosiła 20 mld USD.

Rok 70. rocznicy zwycięstwa nad brunatną dżumą okazał się w Niemczech, Polsce i Szwajcarii urodzajnym pod względem poszukiwań skarbów nazistów. Światowym hitem medialnym stał się tzw. Złoty Pociąg znaleziony przez dwóch amatorów-poszukiwaczy skarbów – Niemca i Polaka - w polskim mieście Wałbrzychu.



Bezpańskie miliardy


No przecież nawet władze miejskie tego miasta potwierdziły, że w tajemniczym pociągu pancernym, ukrytym w jednej z miejscowych kopalni, na głębokości 70 m, znajduje się ok. 300 ton złota, to przedwcześnie jest pisać o tym znalezisku jako o „największym skarbie nazistów znalezionym w XXI wieku”. A co w takim razie z Pociągiem Pancernym Martina Bormanna ongi znalezionym w Bawarii pod… poligonem Bundeswehry? Co z gigantycznymi posągami koni, które tak często podziwiał Adolf Hitler z okien berlińskiej Reichskanzlei? I całkiem niezasłużenie obchodzi zainteresowanie prasy ten fakt, że do końca 2015 roku bankowe konsorcja Szwajcarii odtajnią – i udostępnią szerokiej publiczności w Internecie – dane o kilkunastu tysiącach „bezimiennych” rachunków, które założono w czasach panowania nazistów. Na tych kontach – wedle szacunków ekspertów – znajduje się dziesiątki „bezpańskich” miliardów w różnych walutach. Teraz, kiedy już zaintrygowaliśmy Czytelników, opowiemy o wszystkich sensacjach wedle porządku.

Reichsleiter Martin Bormann


„Polska wzbogaciła się o 300 ton złota Wehrmachtu”


Pod takim nagłówkiem na jednej z rosyjskich stron internetowych wyszedł artykuł o znalezisku w polskim Wałbrzychu, którego dokonali dwaj poszukiwacze-amatorzy, którzy korzystali z usług poszukiwacza-różdżkarza. Sensacja, która obiegła światową prasę zaczęła się od tego, że adwokat szczęśliwców mec. Jarosław Chmielewski zwrócił się w ich imieniu do władz miasta i oświadczył, że jego klienci rozkopią miejsce położenia „niemieckiego pociągu pancernego”, jeżeli będzie im zagwarantowana dziesiąta część znaleźnego. 

Otrzymawszy zadziwiającą wiadomość o niezwykłym znalezisku od sprytnych poszukiwaczy skarbów, którzy skorzystali z usług adwokata, polskie władze same by się mogły dowiedzieć, gdzie właściwie ukryto ten skarb. Ale ma się rozumieć, w znanych kopalniach pod Wałbrzychem, w tajnym tunelu wiodącym – wedle legendy – do jednego z największych polskich zamków w Książu. To jest dokładnie tam, gdzie kiedyś szukano Bursztynowej Komnaty. 

Aktualnie sytuacja jest taka: polskie władze już potwierdziły fakt istnienia tego skarbu i teraz decydują jak najbezpieczniej – bowiem liczą się z tym, że pociąg z takimi skarbami został zaminowany – wydobyć je na światło dzienne. (Aktualnie, w czerwcu 2016 roku, wreszcie rozpoczęto prace przy wydobyciu Złotego Pociągu – przyp. tłum.) Tylko że uważać, że Polska wzbogaci się o te 300 ton złota, jest czymś przedwczesnym. Jak podaje cały szereg źródeł – złoto w tym eszelonie mogło należeć do żydowskiej niemieckiej społeczności, od której Niemcy „uzyskali” te tony. Mówienie o tym, kto właściwie się wzbogacił oznacza dzielenie skóry na niedźwiedziu, który jeszcze biega sobie w lesie. Nawet na złotym.


Zagadkowa partytura Gotfryda Federleina


Żyjący w XIX wieku kompozytor Gottfried Federlein pisząc swój „Marsch Impromptu” (1876) nawet nie mógł pomyśleć, że jego partytura posłuży do zaszyfrowania w niej miejsce ukrycia niemieckich skarbów. A to właśnie się zdarzyło. 

Po upadku nazistowskich Niemiec, w niemieckich miastach krążyła legenda miejska o tym, że Reichsleiter NSDAP, SS-Obergruppenführer Martin Bormann zebrał cały pociąg złota, wywiózł je do Bawarii i zaszyfrował nazwę jego ukrycia używając jako klucza jakiejś „kartki z nutami”, którą potem wyrzucił do wody. 



 Leon Giesen i tajemnicza partytura

A wcale nie. Ta „kartka z nutami” niewiadomym sposobem znalazła się w archiwum holenderskiego dziennikarza Karla Hammera Katee, który nawet nie podejrzewał tego, że stał się posiadaczem dokładnej mapy ukrycia skarbu, który wedle różnych szacunków zawierał 400-600 ton złota! 

Karl Katee pokazał ten „zabawny rarytas” swemu przyjacielowi Leonowi Giesenowi. Ten zainteresował się partyturą i znalazł w niej nie tylko „dodatkowe” znaki, których nie ma na oryginalnej partyturze Federleina, ale także jakieś tajne znaki i runy. W rezultacie tego Giesen nie tylko z entuzjazmem zabrał się do rozszyfrowania, ale przypomniał sobie o starej niemieckiej legendzie miejskiej o „złocie Bormanna”. Jakież to było jego zdumienie, kiedy „dodatkowe” znaki pod lupą złożyły się w następujące zdanie: TAM, GDZIE MATIAS GŁADZI STRUNY. 

Leon Giesen założył, że mowa była o znanym skrzypku Matiasie Klotze, który pracował w Bawarii. Dzięki temu Holender rozszyfrował też miejsce ukrycia Złotego Pociągu Pancernego w Mittenwald (N 47°25’ – E 011°15’), który w partyturze był oznaczony jako „koniec tańca”. 

I wszystko byłoby OK., gdyby na miejscu wskazanym przez Giesena gdzie znajdowałby się ukryty Złoty Pociąg Bormanna nie było poligonu Bundeswehry! Rzecz w tym, że do kopania na nim potrzebne było zezwolenie od Ministerstwa Obrony Niemiec. Dlatego też Holender postarawszy się o wsparcie ze strony burmistrza Mittenwaldu – Adolfa Hornschteinera – zwrócił się z prośbą do MON RFN – i samej minister Ursuli von der Leyen.


Losy nazistowskich skarbów


A teraz stańmy się na moment sceptykami. Czy są na to dowody potwierdzające to, że Gisen wpadł na prawidłowy trop? Prawie jak raz nadeszła pesymistyczna wieść z niemieckiej Mekki poszukiwaczy skarbów, miasteczka Deutschneudorf w Saksonii (N 50°36’11” – E 013°27’46”). Tam także przez lata poszukiwano „skarbu narodów” i właśnie w końcu tego lata, miejscowe władze dosadnie wyjaśniły, że wszystkie „dokumenty” , którymi kierowały się one w poszukiwaniach – są niczym innym, jak mistyfikacją ze strony jakiegoś żartownisia. I zamknęły wszystkie prace poszukiwawcze oszczędzając miejskiemu budżetowi kilka tysięcy euro. 

Dlaczegóż by nie założyć, że i Mittenwald nie podzieli losu Deutschneudorfu? Są przeciwko temu następujące fakty:
Giesen i Hornschteiner byli na miejscu gigantycznej kryjówki. Tam znaleźli oni ślady robót strzałowych i ziemnych liczących sobie co najmniej 50 lat, o których nie ma śladu w miejskich archiwach Mittenwaldu. W czasie konferencji prasowej, burmistrz oznajmił dziennikarzom, że jest on przekonany co do podanych mu przez Giesena „dokładnych współrzędnych nazistowskiej skrytki ze skarbem”.

Przekonanie to ma podstawę na następującym fakcie: przeprowadzone przez niego i poszukiwacza skarbów sondowanie terenu przy pomocy czułych detektorów, odkryło pod poligonem jakieś ogromne masy metalu, jakich nigdzie indziej nie zarejestrowano.



Ulubione rumaki Hitlera


Przez długi czas Adolf Hitler tworzył plany przekształcenia Berlina w „stolicę świata” i ich częścią był – jakby to można było rzec – „projekt hitlerowskiej monumentalnej propagandy”.  Nad tym projektem trudził się także ulubiony rzeźbiarz Führera – Josef Torak (1899-1952). Stworzył on dwa gigantyczne konie (oficjalnie zwane Kroczącymi Końmi), którymi tak bardzo lubował się Hitler. To dziecię gigantomanii wycenia się dzisiaj na 50 mln .

Po wyjściu z Niemiec wojsk radzieckich, ten rarytas sztuki uważano za bezpowrotnie stracony. I dosłownie niemal na dniach niemiecka policja natrafiła na Kroczące Konie w porzuconym hangarze w miasteczku Bad Dürkheim (Nadrenia-Palatynat, N 49°28’ – E 008°10’). Gdyby nie anonim, mówiący policji o tym, że w hangarze ukryto „tony bohaterstwa”, to nie wiadomo, w jakie kraje by „wyskoczyła” kawaleria Hitlera. 

A co mają tu dorzeczy wojska radzieckie? Rzecz w tym, że po zakończeniu wojny konie Hitlera zostały udokumentowane na rozkaz naszego dowództwa na boisku sportowym jednego z pododdziałów grupy wojsk radzieckich w Niemczech, skąd „pomaszerowały” dokądś aż do powrotu naszych wojsk do Ojczyzny. Co działo się z nimi dalej, tego nie wiadomo…


Szwajcarska arytmetyka


Radiesteci i paskudni poszukiwacze skarbów, odkryli Pancerny Pociąg Bormanna. Rozszyfrowanie partytury, prowadząca do tajnych skrytek Bormanna. Konie Hitlera, dziwnym sposobem odzyskane z radzieckiego boiska sportowego. Tak, na tle tej całej egzotyki znalezione w bankach szwajcarskich parę tysięcy bezimiennych kont nie wygląda atrakcyjnie. Wręcz żałośnie. Ale pomyślmy: na tych rachunkach bankowych, wedle ekspertów, znajduje się 30-40 mld USD. Powstawały one w czasie panowania hitlerowców i należały te bogactwa do osób bezpośrednio związanych z Hitlerem – np. szefa MSZ Trzeciej Rzeszy, SS-Obergruppenführera Joachima von Ribbentropa działającego w Szwajcarii pod pseudonimem Pedro Rodriguez Paniño – jak i czysto niemieckich firm pod szwajcarskimi i innymi szyldami.

Za miliardowymi kontami – jak można założyć – już w ubiegłym roku rozpoczęła się regularna bitwa prawna pomiędzy potencjalnymi pretendentami do mrocznego spadku. Międzynarodowa społeczność już od dawna domagała się od Szwajcarów publikacji wyczerpujących danych na temat tych kont. Ci zaś uporczywie odmawiali. Wreszcie nacisk na nich – szczególnie ze strony USA – stał się wręcz nie do wytrzymania, tak że Szwajcarzy niedawno uchwalili prawo zwane w wąskim kręgu wtajemniczonych „55 + 50 +10”. Zgodnie z tą ustawą, w czasie 10 lat po zakończeniu wojny – w 1955 roku – po upłynięciu pół wieku – 50 lat – i jeszcze dekady – 10 lat – można będzie odtajnić oficjalne dane o „bezpańskich” kontach. Każdy miłośnik arytmetyki podliczy – mowa o roku 2015. 

Może się tak stać, że cicha szwajcarska epopeja o odtajnianiu hitlerowskiej „czarnej kasy” przejdzie bez większego rezonansu rzeczywiście w 2015 roku. Być może tylko w sprawie miliardów nazistów rzecz idzie wielokierunkowej akcji o wymiarze światowym wyrwania z rąk pogrobowców Hitlera potencjalnego źródła finansowania.


Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 39/2015, ss. 20-21
Przekład z j. rosyjskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz   



UWAGI CZYTELNIKÓW:

Już wiadomo, kiedy ruszą prace na 65. kilometrze. Uda się odkopać legendarny "złoty pociąg"? Zob.: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/299365-juz-wiadomo-kiedy-rusza-prace-na-65-kilometrze-uda-sie-odkopac-legendarny-zloty-pociag
Nie udało się znaleźć Bursztynowej Komnaty w Mamerkach. Ale to nie koniec poszukiwań. Zob.: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/296892-nie-udalo-sie-znalezc-bursztynowej-komnaty-w-mamerkach-ale-to-nie-koniec-poszukiwan-zobacz-zdjecia  (M.S.)