„Pociąg pancerny Bormana” czyli 300 ton złota
Borys
Aleksandrow
Największy skarb
w historii Ludzkości został znaleziony w Indiach, w fundamentach jednego z
klasztorów z XVI wieku. Ogólna wartość znalezionych tam brylantów i drogocennej
biżuterii oraz innych precjozów wynosiła 20 mld USD.
Rok 70. rocznicy
zwycięstwa nad brunatną dżumą okazał się w Niemczech, Polsce i Szwajcarii
urodzajnym pod względem poszukiwań skarbów nazistów. Światowym hitem medialnym
stał się tzw. Złoty Pociąg znaleziony przez dwóch amatorów-poszukiwaczy skarbów
– Niemca i Polaka - w polskim mieście Wałbrzychu.
Bezpańskie miliardy
No przecież
nawet władze miejskie tego miasta potwierdziły, że w tajemniczym pociągu
pancernym, ukrytym w jednej z miejscowych kopalni, na głębokości 70 m, znajduje
się ok. 300 ton złota, to przedwcześnie jest pisać o tym znalezisku jako o
„największym skarbie nazistów znalezionym w XXI wieku”. A co w takim razie z
Pociągiem Pancernym Martina Bormanna
ongi znalezionym w Bawarii pod… poligonem Bundeswehry? Co z gigantycznymi
posągami koni, które tak często podziwiał Adolf
Hitler z okien berlińskiej Reichskanzlei? I całkiem niezasłużenie obchodzi
zainteresowanie prasy ten fakt, że do końca 2015 roku bankowe konsorcja
Szwajcarii odtajnią – i udostępnią szerokiej publiczności w Internecie – dane o
kilkunastu tysiącach „bezimiennych” rachunków, które założono w czasach
panowania nazistów. Na tych kontach – wedle szacunków ekspertów – znajduje się
dziesiątki „bezpańskich” miliardów w różnych walutach. Teraz, kiedy już
zaintrygowaliśmy Czytelników, opowiemy o wszystkich sensacjach wedle porządku.
Reichsleiter Martin Bormann
„Polska wzbogaciła się o 300 ton złota Wehrmachtu”
Pod takim
nagłówkiem na jednej z rosyjskich stron internetowych wyszedł artykuł o
znalezisku w polskim Wałbrzychu, którego dokonali dwaj poszukiwacze-amatorzy,
którzy korzystali z usług poszukiwacza-różdżkarza. Sensacja, która obiegła
światową prasę zaczęła się od tego, że adwokat szczęśliwców mec. Jarosław Chmielewski zwrócił się w ich
imieniu do władz miasta i oświadczył, że jego klienci rozkopią miejsce
położenia „niemieckiego pociągu pancernego”, jeżeli będzie im zagwarantowana
dziesiąta część znaleźnego.
Otrzymawszy
zadziwiającą wiadomość o niezwykłym znalezisku od sprytnych poszukiwaczy
skarbów, którzy skorzystali z usług adwokata, polskie władze same by się mogły
dowiedzieć, gdzie właściwie ukryto ten skarb. Ale ma się rozumieć, w znanych
kopalniach pod Wałbrzychem, w tajnym tunelu wiodącym – wedle legendy – do
jednego z największych polskich zamków w Książu. To jest dokładnie tam, gdzie
kiedyś szukano Bursztynowej Komnaty.
Aktualnie
sytuacja jest taka: polskie władze już potwierdziły fakt istnienia tego skarbu
i teraz decydują jak najbezpieczniej – bowiem liczą się z tym, że pociąg z
takimi skarbami został zaminowany – wydobyć je na światło dzienne. (Aktualnie,
w czerwcu 2016 roku, wreszcie rozpoczęto prace przy wydobyciu Złotego Pociągu –
przyp. tłum.) Tylko że uważać, że Polska wzbogaci się o te 300 ton złota, jest
czymś przedwczesnym. Jak podaje cały szereg źródeł – złoto w tym eszelonie
mogło należeć do żydowskiej niemieckiej społeczności, od której Niemcy
„uzyskali” te tony. Mówienie o tym, kto właściwie się wzbogacił oznacza
dzielenie skóry na niedźwiedziu, który jeszcze biega sobie w lesie. Nawet na
złotym.
Zagadkowa partytura Gotfryda Federleina
Żyjący w XIX
wieku kompozytor Gottfried Federlein
pisząc swój „Marsch Impromptu” (1876) nawet nie mógł pomyśleć, że jego
partytura posłuży do zaszyfrowania w niej miejsce ukrycia niemieckich skarbów.
A to właśnie się zdarzyło.
Po upadku
nazistowskich Niemiec, w niemieckich miastach krążyła legenda miejska o tym, że
Reichsleiter NSDAP, SS-Obergruppenführer Martin Bormann zebrał cały pociąg złota, wywiózł je do
Bawarii i zaszyfrował nazwę jego ukrycia używając jako klucza jakiejś „kartki z
nutami”, którą potem wyrzucił do wody.
Leon Giesen i tajemnicza partytura
A wcale nie. Ta
„kartka z nutami” niewiadomym sposobem znalazła się w archiwum holenderskiego
dziennikarza Karla Hammera Katee,
który nawet nie podejrzewał tego, że stał się posiadaczem dokładnej mapy
ukrycia skarbu, który wedle różnych szacunków zawierał 400-600 ton złota!
Karl Katee
pokazał ten „zabawny rarytas” swemu przyjacielowi Leonowi Giesenowi. Ten zainteresował się partyturą i znalazł w niej
nie tylko „dodatkowe” znaki, których nie ma na oryginalnej partyturze
Federleina, ale także jakieś tajne znaki i runy. W rezultacie tego Giesen nie
tylko z entuzjazmem zabrał się do rozszyfrowania, ale przypomniał sobie o
starej niemieckiej legendzie miejskiej o „złocie Bormanna”. Jakież to było jego
zdumienie, kiedy „dodatkowe” znaki pod lupą złożyły się w następujące zdanie:
TAM, GDZIE MATIAS GŁADZI STRUNY.
Leon Giesen
założył, że mowa była o znanym skrzypku Matiasie
Klotze, który pracował w Bawarii. Dzięki temu Holender rozszyfrował też
miejsce ukrycia Złotego Pociągu Pancernego w Mittenwald (N 47°25’
– E 011°15’), który w partyturze był oznaczony jako
„koniec tańca”.
I wszystko
byłoby OK., gdyby na miejscu wskazanym przez Giesena gdzie znajdowałby się
ukryty Złoty Pociąg Bormanna nie było poligonu Bundeswehry! Rzecz w tym, że do
kopania na nim potrzebne było zezwolenie od Ministerstwa Obrony Niemiec.
Dlatego też Holender postarawszy się o wsparcie ze strony burmistrza
Mittenwaldu – Adolfa Hornschteinera
– zwrócił się z prośbą do MON RFN – i samej minister Ursuli von der Leyen.
Losy nazistowskich skarbów
A teraz stańmy
się na moment sceptykami. Czy są na to dowody potwierdzające to, że Gisen wpadł
na prawidłowy trop? Prawie jak raz nadeszła pesymistyczna wieść z niemieckiej
Mekki poszukiwaczy skarbów, miasteczka Deutschneudorf w Saksonii (N 50°36’11” – E 013°27’46”). Tam także
przez lata poszukiwano „skarbu narodów” i właśnie w końcu tego lata, miejscowe
władze dosadnie wyjaśniły, że wszystkie „dokumenty” , którymi kierowały się one
w poszukiwaniach – są niczym innym, jak mistyfikacją ze strony jakiegoś
żartownisia. I zamknęły wszystkie prace poszukiwawcze oszczędzając miejskiemu
budżetowi kilka tysięcy euro.
Dlaczegóż by nie
założyć, że i Mittenwald nie podzieli losu Deutschneudorfu? Są przeciwko temu
następujące fakty:
Giesen i
Hornschteiner byli na miejscu gigantycznej kryjówki. Tam znaleźli oni ślady
robót strzałowych i ziemnych liczących sobie co najmniej 50 lat, o których nie
ma śladu w miejskich archiwach Mittenwaldu. W czasie konferencji prasowej,
burmistrz oznajmił dziennikarzom, że jest on przekonany co do podanych mu przez
Giesena „dokładnych współrzędnych nazistowskiej skrytki ze skarbem”.
Przekonanie
to ma podstawę na następującym fakcie: przeprowadzone przez niego i
poszukiwacza skarbów sondowanie terenu przy pomocy czułych detektorów, odkryło
pod poligonem jakieś ogromne masy metalu, jakich nigdzie indziej nie
zarejestrowano.
Ulubione rumaki Hitlera
Przez długi czas
Adolf Hitler tworzył plany przekształcenia Berlina w „stolicę świata” i ich
częścią był – jakby to można było rzec – „projekt hitlerowskiej monumentalnej
propagandy”. Nad tym projektem trudził
się także ulubiony rzeźbiarz Führera – Josef
Torak (1899-1952). Stworzył on dwa gigantyczne konie (oficjalnie zwane Kroczącymi
Końmi), którymi tak bardzo lubował się Hitler. To dziecię gigantomanii wycenia
się dzisiaj na 50 mln €.
Po wyjściu z
Niemiec wojsk radzieckich, ten rarytas sztuki uważano za bezpowrotnie stracony.
I dosłownie niemal na dniach niemiecka policja natrafiła na Kroczące Konie w
porzuconym hangarze w miasteczku Bad Dürkheim (Nadrenia-Palatynat, N 49°28’ – E 008°10’). Gdyby nie anonim,
mówiący policji o tym, że w hangarze ukryto „tony bohaterstwa”, to nie wiadomo,
w jakie kraje by „wyskoczyła” kawaleria Hitlera.
A co mają tu
dorzeczy wojska radzieckie? Rzecz w tym, że po zakończeniu wojny konie Hitlera
zostały udokumentowane na rozkaz naszego dowództwa na boisku sportowym jednego
z pododdziałów grupy wojsk radzieckich w Niemczech, skąd „pomaszerowały” dokądś
aż do powrotu naszych wojsk do Ojczyzny. Co działo się z nimi dalej, tego nie
wiadomo…
Szwajcarska arytmetyka
Radiesteci i
paskudni poszukiwacze skarbów, odkryli Pancerny Pociąg Bormanna. Rozszyfrowanie
partytury, prowadząca do tajnych skrytek Bormanna. Konie Hitlera, dziwnym
sposobem odzyskane z radzieckiego boiska sportowego. Tak, na tle tej całej
egzotyki znalezione w bankach szwajcarskich parę tysięcy bezimiennych kont nie
wygląda atrakcyjnie. Wręcz żałośnie. Ale pomyślmy: na tych rachunkach
bankowych, wedle ekspertów, znajduje się 30-40 mld USD. Powstawały one w czasie
panowania hitlerowców i należały te bogactwa do osób bezpośrednio związanych z
Hitlerem – np. szefa MSZ Trzeciej Rzeszy, SS-Obergruppenführera Joachima von Ribbentropa działającego w
Szwajcarii pod pseudonimem Pedro Rodriguez
Paniño – jak i czysto niemieckich firm pod szwajcarskimi i innymi szyldami.
Za miliardowymi
kontami – jak można założyć – już w ubiegłym roku rozpoczęła się regularna
bitwa prawna pomiędzy potencjalnymi pretendentami do mrocznego spadku.
Międzynarodowa społeczność już od dawna domagała się od Szwajcarów publikacji
wyczerpujących danych na temat tych kont. Ci zaś uporczywie odmawiali. Wreszcie
nacisk na nich – szczególnie ze strony USA – stał się wręcz nie do wytrzymania,
tak że Szwajcarzy niedawno uchwalili prawo zwane w wąskim kręgu wtajemniczonych
„55 + 50 +10”. Zgodnie z tą ustawą, w czasie 10 lat po zakończeniu wojny – w
1955 roku – po upłynięciu pół wieku – 50 lat – i jeszcze dekady – 10 lat –
można będzie odtajnić oficjalne dane o „bezpańskich” kontach. Każdy miłośnik
arytmetyki podliczy – mowa o roku 2015.
Może się tak
stać, że cicha szwajcarska epopeja o odtajnianiu hitlerowskiej „czarnej kasy”
przejdzie bez większego rezonansu rzeczywiście w 2015 roku. Być może tylko w
sprawie miliardów nazistów rzecz idzie wielokierunkowej akcji o wymiarze
światowym wyrwania z rąk pogrobowców Hitlera potencjalnego źródła finansowania.
Tekst i
ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 39/2015, ss. 20-21
Przekład
z j. rosyjskiego - ©Robert K. Leśniakiewicz
UWAGI CZYTELNIKÓW:
Już wiadomo, kiedy ruszą prace na 65. kilometrze.
Uda się odkopać legendarny "złoty pociąg"? Zob.: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/299365-juz-wiadomo-kiedy-rusza-prace-na-65-kilometrze-uda-sie-odkopac-legendarny-zloty-pociag
Nie udało się znaleźć Bursztynowej Komnaty w
Mamerkach. Ale to nie koniec poszukiwań. Zob.: http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/296892-nie-udalo-sie-znalezc-bursztynowej-komnaty-w-mamerkach-ale-to-nie-koniec-poszukiwan-zobacz-zdjecia
(M.S.)