Wulkan Kichpinycz
Nikołaj Michajłow
W Neapolu jest słynna
Psia Grota, gdzie wydostający się spod ziemi dwutlenek węgla, który jest
cięższy od powietrza, koncentruje się na półmetrowej wysokości – dlatego też
grota ta jest nieszkodliwa dla ludzi i śmiertelnie niebezpieczna dla psów. (I
innych czworonogów też – przyp. tłum.)
Na Kamczatce, na
terenie Kronockiego Rezerwatu, położonego w okolicy wulkanu Kichpinycz (N
54°29’44” – E 160°15’06”, 1083 m n.p.m. – przyp. tłum.) znajduje się
zadziwiające i złowrogie zarazem miejsce. Niższa terasa na zachodnim stoku
wulkanu nosi nazwę Doliny Śmierci. Tam umiera wszystko, co żyje, nie ma traw
nie ma drzew. Wypalona jak po pożarze, ziemia pokryta jest zwłokami zwierząt i
ptaków. Czym można objaśnić tą śmierć zwierząt, które tu przychodzą - i zostają
na zawsze?
Zając
umarł w biegu
W legendach i
podaniach narodów od dawna zamieszkujących Kamczatkę nierzadko wspomina się o
jakiejś dolinie, w której ginie wszystko co żyje. Współczesnym ludziom to
wydawało się jakimś wymysłem, nie związanym z rzeczywistością.
Faktem jest, że ktoś
wśród myśliwych twierdził, że w okolicy wulkanu Kichpinycz rzeczywiście
istnieje miejsce, gdzie z nieznanych przyczyn błyskawicznie giną zwierzęta –
ale i tym opowiadaniom nikt nie dawał wiary.
Ludzie nie wierzyli w
istnienie takiej doliny – nie patrząc nawet na to, że znajduje się ona
bezpośredniej bliskości do Doliny Gejzerów – jednego z najpopularniejszych
miejsc na Kamczatce. Ponadto literalnie w odległości 300 m od Doliny Śmierci
znajduje się murowany punkt widokowy dla turystów poruszających się po szlaku
turystycznym od Doliny Gejzerów do wulkanu Uzon (N 54°29’44” – E 159°55’24”,
1446 m n.p.m.)
Dolina Śmierci
Otaczająca go okolica
była uważana za bezpieczną i dobrze znaną. Niewielki obszar pokryty zwłokami
padłych zwierząt odkryto w 1930 roku – i to najbardziej zwyczajnie. Łajki dwóch
myśliwych pognały za zającem, a ten rzucił się do ucieczki w stronę wulkanu
Kichpinych. Idąc w ślad za psami, myśliwi ujrzeli niewielką dolinę długą na
jakieś 2 km i szeroką na 300 m. Ślady zawiodły ich do martwego zająca, obok
którego leżały ich też już martwe psy. Myśliwi obejrzeli dolinę – i ujrzeli w
niej całą masę nieżywych zwierząt: niedźwiedzi, rosomaków, ptaków lisów,
polnych myszy… Ziemia pod nimi była całkiem naga, bez ani jednej trawki. Po
kilku minutach przebywania w dolince, obaj myśliwi poczuli silne zawroty głowy
i nudności – i pośpiesznie uciekli ze strasznego miejsca.
Powróciwszy do wsi,
opowiedzieli oni to, co się im przydarzyło i ostrzegli miejscowych, że
chodzenie do doliny na zachodnim stoku wulkanu Kichpinycz jest wyjątkowo
niebezpieczne. Stan zdrowia obu myśliwych szybko się pogorszył, oni długo
chorowali, ale w rezultacie obaj przeżyli.
Pogłoski o strasznej
dolinie rychło rozeszły się po całym Związku Radzieckim. Nie zważając na
zagrożenie, wielu entuzjastów pragnęło znaleźć i zbadać ją. Dziesiątki
amatorskich ekspedycji, ze wszystkich stron kraju podążyło do tego miejsca w
poszukiwaniu rozwiązania zagadki tych wydarzeń. Niektóre z nich nie wróciły do
domu. Według obliczeń dalekowschodnich uczonych, w przedwojenne i powojenne
lata w tej anomalnej strefie przebywało około 80 osób, przy czym wielu nie
umarło w samej dolinie, ale po zakończeniu ekspedycji. Oni cierpieli na
następujące symptomy: silny ból głowy i nudności, u nich podnosiła się i nie
spadała temperatura ciała – w efekcie końcowym dochodziło do śmiertelnego
zejścia.
[Odnośnie
zatrucia dwutlenkiem węgla Wikipedia podaje, co następuje:
Zatrucie CO2 ma nieco odmienny charakter od zatruć
innymi gazami takimi jak tlenek węgla, siarkowodór czy cyjanowodór. Polega
zwykle na połączeniu zagrażającego życiu niedotlenienia (hipoksja) i
hiperkapnii, a co za tym idzie powstającej kwasicy oddechowej. Przy znacznej
hiperkapnii dochodzi do obrzęku mózgu i porażenia ośrodka oddechowego.
Przy oddychaniu powietrzem zawierającym dwutlenek węgla w małych
stężeniach (poniżej 5% w powietrzu wdechowym) zwiększa się jego ciśnienie
parcjalne we krwi (hiperkapnia), co powoduje uczucie duszności, niepokój,
pobudzenie ośrodka oddechowego i zwiększenie częstości oddechów. Przy
zwiększaniu się jego stężenia dochodzi do bólów i zawrotów głowy, szumu w
uszach, zaburzeń postrzegania, tachykardii, nadmiernej potliwości i
przekrwienia spojówek. Przy stężeniach powyżej 10% narasta duszność i
osłabienie, pojawiają się omamy i zaburzenia świadomości do śpiączki włącznie
oraz drgawki. Stężenia powyżej 20% powodują śmierć w ciągu kilkunastu minut, a
powyżej 30% śmierć natychmiastową. Niedotlenienie i obrzęk mózgu mogą
spowodować nieodwracalne zmiany w mózgu, mimo uratowania zatrutej osoby – uwaga tłum.]
Łańcuch
śmierci
Profesjonalne badanie
strasznej doliny rozpoczęło się w latach 70. ubiegłego wieku. W 1972 roku na
terenie Kronockiego Rezerwatu odkryto źródła geotermalne, i jego pracownicy
przystąpili do planowego badania całej miejscowości. W trzy lata później,
Dolinę Śmierci ponownie odkryli niezależnie od siebie wulkanolog W. Leonow i leśniczy W. Kałjajew. Było to najciekawsze
odkrycie geograficzne w rezerwacie.
Uczeni założyli, że
przyczyną masowej śmierci zwierząt i zatruć ludzi były trujące ekshalacje
wulkaniczne, które uwalniały się przez szczeliny w skalnym podłożu.
W latach 1975-1983
wulkanolodzy analizowali skład chemiczny gazów, a pracownicy Rezerwatu
prowadzili regularne obserwacje padłych zwierząt. W ten właśnie sposób zbadano
co najmniej 200 zwłok zwierząt i ptaków, wśród których najwięcej było
przedstawicieli pomniejszych gatunków, takich jak ptaki z rodziny wróblowatych
i myszowate gryzonie, ale znajdywało się także i większe zwierzęta.
Planowa i
systematyczna praca naukowa przyniosła swe owoce: uczonym udało się ustalić, że
czas śmierci zwierząt zgadza się z okresami, kiedy dolina oswabadza się od
pokrywy śnieżnej (od maja do października). W dolinie ginęły przede wszystkim
zwierzęta mięsożerne, zwłoki roślinożerców (susłów, zajęcy, kuropatw, i in.) spotykało
się znacznie rzadziej, bowiem ze względu na brak roślinności okolica ta nie
przyciągała ich uwagi.
Powstał swego rodzaju
ekologiczny łańcuch. Wczesną wiosną ofiarami złowrogiej doliny stawały się małe
gryzonie i ptaki wróblowate. Za nimi w śmiertelnie niebezpiecznym miejscu
pojawiały się lisy, które zwęszyły łatwą zdobycz – i też ginęły. W ślad za nimi
przybywały rosomaki, które też przychodziły do otwartego bufetu, ale dolina
stawała się śmiercionośną także i dla nich. Do rozkładających się zwłok
przylatywały wrony i birkuty – i je też czekał smutny los. Pozostało jedynie
wyjaśnić, w jaki sposób dolina zabijała zwierzęta i ptaki.
Padły niedźwiedź - ofiara Doliny Śmierci
Gaz
duszący
Wstępne badania
wykazały, że śmierć zwierząt następowała wskutek wysokiego stężenia
siarkowodoru (H2S) i dwutlenku węgla w atmosferze. Na to wskazywał
nalot siarki na kamieniach wokoło.
[Medonet.pl
podaje następujące skutki zatrucia siarkowodorem: Działanie ogólne polega na blokowaniu tkankowych enzymów oddechowych
oraz w małych stężeniach – na pobudzeniu, a potem porażeniu układu oddechowego
(w dużych stężeniach dochodzi do natychmiastowego porażenia). W dużych
stężeniach wskutek porażenia węchu brak ostrzegawczego sygnału, jakim jest
przykra woń siarkowodoru. Przy małych stężeniach powstaje najpierw podrażnienie
spojówek i rogówki oczu, objawy kataralne nosa, kaszel, mdłości, ślinienie, ból
głowy, obniżenie ciśnienia tętniczego, przyspieszenie tętna; po dłużej trwającym
narażeniu może wystąpić obrzęk płuc – uwaga tłum.]
Ustalono, że Dolina
Śmierci znajduje się na drodze wyrzutów gazowych strumieni z wielkich głębin
Ziemi. W bezwietrzną pogodę gazy trujące gromadzą się w najniższych fragmentach
reliefu terenu i ich koncentracja staje się niebezpieczna. Podobne zjawiska
naturalne znajdują się i w innych miejscach naszej planety, w których występuje
aktywność wulkaniczna.
W USA, nieopodal
Yellowstone N.P. jest miejsce nazwane Dead Canyon – Martwy Wąwóz. Tam regularnie
giną niedźwiedzie grizzly. Na Jawie w Indonezji istnieje kilka miejsc podobnych
do Doliny Śmierci, w których odnotowano śmierć zwierząt a nawet ludzi. w Rosji
regularnie przypadki śmierci zwierząt zdarzają się na wyspie Usziszir w
archipelagu Kuryli.
We wszystkich tych
przypadkach przyczyna zgonu jest siarkowodór i dwutlenek węgla, które skupiają
się w dolnych warstwach powietrza tuz przy ziemi.
Uczeni, którzy
prowadzili badania w Dolinie Śmierci, zgodnie z instrukcja powinni pracować w
maskach p. gaz. Ale niektórzy z nich nie przestrzegali tego środka ostrożności
– i w rezultacie dostawali silnych bólów głowy, uczucie gorąca, zawroty głowy i
słabość. Ale po wejściu na dobrze przewietrzony teren samopoczucie szybko
wracało do normy. A prawda była taka, że pracując bez maski oni wchodzili
wprost w strumienie wydobywającego się spod ziemi gazu. Mieli szczęście, że
towarzyszący im ludzie szybko wyprowadzili ich z zatrutego terenu i udzielili
im niezbędnej pomocy.
Krajobraz Kamczatki
Próżne
próby ucieczki
Jednakże teoria
śmierci zwierząt wskutek działania siarkowodoru i dwutlenku węgla nie
wyjaśniała wszystkich faktów związanych ze zgubą zwierząt i ptaków. Przecież
działanie tych środków trujących jest dostatecznie powolne. Zwierzęta,
szczególnie duże, w tym czasie mogłyby uciec z zapowietrzonego terenu. Ale tak
nie zawsze było!
Naturalny łańcuch
pokarmowy doprowadzał do śmierci wszystkie jego ogniwa. Kiedy pracownicy
Rezerwatu zaczęli uprzątać padłe zwierzęta – łańcuch się urywał i przypadków
śmierci było znacznie mniej.
Uczeni doszli do
wniosku, że pozostałości padłych zwierząt są równie niebezpieczne jak gazy,
które je zabiły. Poza tym znaleziono ciała niedźwiedzi, które jak sądzono po
znakach szczególnych, były w dolinie i wyszły z niej żywe. Ciała ich znaleziono
w odległości kilku kilometrów od strasznego miejsca. Sekcja zwłok wykazała
liczne krwotoki we wszystkich narządach wewnętrznych – czego nie stwierdza się
w przypadkach zatruć siarkowodorem i dwutlenkiem węgla.
Tylko w 1982 roku,
uczeni wyjaśnili, że poza tymi dwoma gazami trującymi, w dolinie występują
także opary chlorku cyjanu – CNCl. Ten gaz jest znany ze swych letalnych
właściwości z czasów II Wojny Światowej, kiedy to zamierzano zastosować go jako
broń masowego rażenia.
[Niebezpieczne stężenie
CNCl wynosi ok. 2500 ppb i jest toksyczny dla centralnego układu nerwowego,
serca i płuc – uwaga tłum.]
Ale… wszystkie gazowe
związki cyjanowe działają bardzo szybko, dlatego że przenikając do organizmu
żywego stworzenia od razu blokują oddychanie komórkowe. W rezultacie tego
śmierć następuje po kilku minutach czy nawet sekundach – w zależności od
stężenia toksyny. W rezultacie tego masowe krwawienia wewnętrzne są
charakterystyczne dla śmierci wskutek zatrucia cyjankami.
Poza tym cyjanki
znajdują się w organizmach padłych zwierząt i dlatego ich spożycie powoduje
rychłą śmierć padlinożerców.
Nowe
zagadki
Jednakże i to
odkrycie nie daje pełnego obrazu tego, co ma miejsce w tajemniczej Dolinie
Śmierci.
Od razu powstaje
pytanie: zatem dlaczego cyjanki nie działały na badaczy, którzy pracowali tam
bez masek gazowych? Wiadomym jest, że chlorek cyjanu nawet w niewielkim
stężeniu wywołuje silne łzawienie. Tym niemniej żaden z uczonych go nie
doświadczał.
Druga dziwna sprawa:
cyjanki zabijają wszystko co żyje, w tej liczbie i mikroorganizmy. W dolinie
znajduje się wiele zwłok zwierzęcych – ale wśród nich wiele w stanie rozkładu!
A przecież to jest rezultat działania bakterii gnilnych, wywołujących proces
rozkładu. Czyżby więc one były na to uodpornione?
Poza tym niektóre
zwłoki są obrane z mięsa do szkieletów. Kto to zrobił, skoro wskutek działania
cyjanków w dolinie nie da się przeżyć nawet kilku minut? I tak naprawdę czy
kamczacka Dolina Śmierci jest właśnie taką?
Póki co, dolina ta
wciąż chroni swe tajemnice. I ten fenomen uczeni powinni wreszcie zbadać.
Moje 3 grosze
Przyznaję,
że zagadka jest intrygująca. Ale nie jedyna na rosyjskiej ziemi. Tłumacząc ten
tekst przypomniałem sobie, że coś podobnego już gdzieś czytałem i jakoż
przypomniałem sobie opracowanie A. I.
Wojciechowskiego pt. „Czto eto było. Tajna Podkamiennoj Tunguski”, Moskwa 1991,
w którym pisze on o tajemniczej strefie anomalnej związanej z Tunguskim Ciałem Kosmicznym,
a zwanej Diabelskim Cmentarzem. Pisze on tak:
3.11. Tajemnica „Diabelskiego Cmentarza”
W
tajdze południowego Przyangarza, kilkaset kilometrów od Wanawary, z dala od
ludzkich osiedli znajduje się unikalne i zagadkowe miejsce. Nieliczni
mieszkańcy tych okolic nazywają to miejsce „polaną śmierci” albo „diabelskim
cmentarzem”. Przytoczę tutaj kilka świadectw, by Czytelnik miał jakieś pojęcie
o tym „miejscu zagłady”.
Jeszcze
w kwietniu 1940 roku, w kieżemskiej rejonowej gazecie „Sowieckoje Priangarie”
pojawiła się publikacja, w której mówi się o tym, że pewien myśliwy wiozący
rejonowego agronoma przed wiosennymi zasiewami do wioski Karamyszewo, opowiadał
mu o „czarcim cmentarzu”, które odnalazł jego dziadek nieopodal ścieżki
zwierząt i obiecał pokazać tą „polankę” agronomowi. Oto, co pisała gazeta:
... obok niewysokiej góry pojawiła się ciemna łysina. Ziemia tam
czarna i pulchna, ale nie porastała ja żadna roślinność. Na tę obnażoną ziemię
położyli [oni] świeże, zielone gałązki sosny, a po kilku chwilach wzięli je z
powrotem. Zielone gałązki zbrązowiały, jakby opalone ogniem. Igły sosnowe
opadały przy najlżejszym dotknięciu... Wchodząc na skraj polany ludzie czuli w
całym ciele dziwne bóle...
Przytoczę
jeszcze opowiadanie S. N. Poljakowa ze
wsi Karamyszewo:
Mój
dziadek przebył 50 km i wyszedł na tą polankę. Łoś, którego tropił, wyskoczył
na płaska część grzbietu górskiego, a potem wskoczył na polanę, gdzie na oczach
dziadka padł i w chwile potem spłonął. Był to bardzo silny żar. Dziadek wrócił
natychmiast do domu i opowiedział o wszystkim
swej rodzinie.
W
miesięczniku „Tiechnika Mołodioży” nr 8,1983 ujrzały światło dzienne materiały M. Panowa i W. Żurawliewa właśnie na temat „czartowskiego cmentarza”. Michaił
Panow przekazuje w nim zasłyszane jeszcze przed wojną opowiadanie myśliwego,
który przebywał na tzw. „diabelskim cmentarzu”:
To jest duża, bardzo
duża, o średnicy jakichś 200 metrów polana, która wzbudzała lęk. Na gołej ziemi
gdzieniegdzie leżały trupy zwierząt, ich kości, i nawet ptaki! Zwisające nad
polaną gałęzie drzew były zwęglone, jakby od pożaru. Polana była całkiem czysta
od jakiejkolwiek roślinności. Psy, które
przebywały na niej wszystkiego kilka minut, przestały jeść i stały się
osowiałe.
Do tego trzeba dodać, że mięso zwierząt, które zginęły na
polanie przybierało jaskrawo-pąsową barwę.
Dr
Wiktor Żurawliew, który jest członkiem Komisji ds. Meteorytów Syberyjskiego
Oddziału AN ZSRR potwierdza, że istnieje niemało niezależnych od siebie relacji
o istnieniu „miejsca zagłady” w dolinie rzeki Kowy.
A oto
możliwa interpretacja tego zjawiska przyrody i pochodzenia „czartowskiego
cmentarza” podana przezeń:
Na tym miejscu, w głębinach Ziemi powstał ogromny pożar węgla
kamiennego, który z braku dostępu powietrza wytwarza duże ilości tlenku węgla -
CO - czyli czadu, niezwykle toksycznego dla ludzi i zwierząt. Gaz ten wydobywa
się właśnie na tej polanie. Zwierzęta bez tlenu szybko giną, a ich tkanki
wskutek reakcji chemicznej z tym gazem przybierają pąsową - różową barwę.[1]
No tak,
ale ulatnianiem się lżejszego od powietrza tlenku węgla trudno jest wytłumaczyć
osobliwości „diabelskiego cmentarza”, podobnie jak ostro zarysowane granice
strefy letalnego działania, a co najważniejsze - szybkość, z jaką strefa ta
zabija żywe organizmy - a co najważniejsze - ta cała „polana śmierci” nie
znajduje się w rozpadlinie terenu, ale na stoku spadzistej sopki![2]
Osobliwości „polany zagłady” można łatwo wytłumaczyć, jak twierdzą niektórzy
uczeni - jeżeli założymy, że znajduje się tam źródło promieniowania
elektromagnetycznego albo szybkozmiennego pola magnetycznego. Ale co do tego ma
Tunguski Meteoryt? Okazuje się, że ma!
W
połowie lat 80. w gazecie „Komsomolec Uzbekistana” A. Simonow - pracownik naukowy NII Wydziału Fizyki TGU i S. Simonow - pracownik GMI Uzbeckiej
SSR[3]
opublikowali swoją hipotezę o pochodzeniu Tunguskiego Fenomenu. Uczeni ci
uważają, że:
...TM przyleciał z południa i leciał na północ, lecąc
namagnesowywał się coraz bardziej dzięki <<efektowi dynamo>>. Lot w
atmosferze Ziemi powodował nagrzewanie się i jonizację powietrza opływającego
meteorytowe ciało. Przecięte potokami zjonizowanego powietrza linie sił pola
magnetycznego wytworzyły w jego gazowej - a właściwie plazmatycznej - otoczce
elektryczne i magnetyczne efekty hydrodynamiczne[4],
co miało ważki wpływ na ruch meteorytu w atmosferze naszej planety.
Kiedy TM wleciał w niższe i gęstsze warstwy atmosfery,
strumienie powietrza zdarły z niego plazmatyczne <<okrycie>> i
meteoryt, który zachował małą cząstkę swej prędkości początkowej, spadł gdzieś
w głębiny tajgi południowego Priangaria, a sam plazmid - składający się ze
zgęstka wysokozjonizowanego powietrza i pól elektromagnetycznych, po oderwaniu
się od swojego <<rodzica>> - meteorytu - stał się ogromną
błyskawicą kulistą.
Jaki był dalszy los plazmidu? Wydarzenia z 1908 roku przebiegały
w nie całkiem zwyczajnym miejscu Ziemi, bo na terenach Wschodnio-syberyjskiej
Anomalii Magnetycznej o planetarnej skali. <<Namagnesowany>>
plazmatyczny obłok zaczął się poruszać w kierunku bieguna tejże anomalii. Przez
350 km lotu plazmid natknął się na anomalię magnetyczną krateru paleo-wulkanu,
który był czynny miliony lat temu. Jego komin wchodzący głęboko w ziemię - aż do
oceanu magmy w astenosferze - odegrał tu rolę <<piorunochronu>>,
nad którym wyładował się z elektryczności powodując wybuch i wywał drzew
tajgi...
To jest oczywiście tylko hipoteza, ale daje
ona nadzieję na znalezienie meteorytu, o ile takowy istnieje. Być może TM mógł
„wypaść” na dół lub w bok trajektorii i miejsce jego spoczynku można namierzyć
badając anomalie magnetyczne lub inne o niezwykłych właściwościach - np.
grawitacyjne.
Aby
upewnić się w prawidłowości swych domysłów, A. Simonow zorganizował w 1986 roku
ekspedycję w rejon rzeki Kowa, gdzie - według jego szacunków - powinien upaść
meteoryt. Jego radości nie było końca, kiedy usłyszał tam historie o
„diabelskim cmentarzysku”, nie mogło być lepszego potwierdzenia! Żeby go
znaleźć, rozpytywał on o nie wszystkich staruszków, jacy stawali mu na drodze,
a z ich opowiadań złożył on obraz, i - niestety - była to mozaika!... ani tej,
ani żadnej innej ekspedycji nie udało się znaleźć
„diabelskiego cmentarza”.[5]
A. i S.
Simonowowie tak wyjaśnili osobliwości „polany śmierci”:
... istoty żywe są zabijane przez szybkozmienne pola
magnetyczne. Jak uczy nas biologia, istnieje pewien przedział tolerancji prądu
elektrycznego przepływającego przez krew, po przekroczeniu której rozkłada się
ona elektrolitycznie. Zwierzęta, które zginęły na <<polanie
śmierci>> miały wnętrzności w kolorze różowym, co świadczy o nasileniu
przepływu kapilarnego krwi tuż przed zgonem, a ten ostatni następował wskutek
masowej trombocytozy. Koncepcja przemiennego pola magnetycznego na
<<polanie zagłady>> bardzo dużo wyjaśnia: szybkość śmierci, wpływ
nawet na przelatujące ptaki, itp.
I tak
zagadkowa polana pozostaje nieodnalezioną. Poszukiwacze obrabiają otrzymane
dane i marzą o nowych ekspedycjach.
I tak jest
nadal, mimo tego, że mamy już rok 2016, a w Rosji wiele rzeczy się zmieniło i ekspedycje
mogą wchodzić w tajgę bez większych problemów administracyjnych…
Tekst i ilustracje – „Tajny XX wieka”
nr 36/2015, ss. 36-37
Przekład z j. rosyjskiego
– ©Robert K. Leśniakiewicz
[1]
U człowieka występują różowe plamy
opadowe wskutek reakcji przenoszącego tlen składnika krwi - hemoglobiny z
tlenkiem węgla, co daje karbooksyhemoglobinę zamiast oksyhemoglobiny. Podobnie
jest w przypadku zatrucia gazem świetlnym.
[2] Sopka
(ros.) - niewielki stożek wulkaniczny.
[3] Dzisiaj Uzbekistanu.
[4] Tzw. efekt
MHD.
[5]
Sprawę tajemniczych miejsc na Syberii odgrzał pod koniec XX wieku dr Walerij Uwarow publikujący na łamach
niemieckich i brytyjskich czasopism ufologicznych. To właśnie on opisał podobną
sprawę tajemniczych konstrukcji w Jakucji, które okazały się być poligonem
atomowym i kosmodromem wybudowanym jeszcze w czasach ZSRR, a dokładniej pod
koniec lat 50 w dorzeczu rzeki Wiluj. Dziś znajduje się tam zrzutowisko
boosterów rakiet odpalanych z kosmodromu wojskowego w Pliesiecku
k./Archangielska. Tematykę tychże konstrukcji podjął w 2000 roku inny Rosjanin
- dr Walentin Psałomszczikow na
łamach czasopisma „Kalejdoskop NLO”. Artykuły obu autorów są dostępne w
internetowej witrynie KKK oraz czasopismach: „Nieznany Świat” i „Czas UFO”.