Aleksiej Dymka
W Morzu Śródziemnym
archeolodzy odkryli zatopiony pałac Kleopatry.
Bez względu na to, że pałac ów znajdował się pod wodą ponad półtora tysiąca
lat, dzieła sztuki zdobiące go, doskonale się zachowały.
Mit o Atlantydzie do dziś
dnia pozostaje jednym z najbardziej popularnych i znanych na całym świecie,
jeżeli mowa jest o zaginionych miastach. Ale do tego, ów mit nie jest jakimś
unikalnym. W historii różnych narodów, w dawnych baśniach i opowieściach jest
niemało świadectw o „siostrach” legendarnej ziemi Atlantydów. I takie opowieści
„z głębin dziejów” często demitologizuje się w naszych dniach. Uczeni wciąż
odkrywają tajemnicze miasta, które jeszcze do niedawna były uważane za nic
innego tylko jakieś wymysły naszych dalekich przodków.
Iram
– Atlantyda piasków
Są w Koranie sury, w którym
mówi się o dawnym mieście zwanym Iram/Irem/Iramu-dat
al-Imat.
(Zob. Koran 11:50-60 i 89:6-8 – przyp. tłum.) Miasto to znane było ze swego
bogactwa, nie widzianych nigdzie indziej wysokich budynków, a zamieszkiwało go
plemię Adytów [członkowie plemienia ‘Ad, u Ptolemeusza - Ubaryci, w ST (Rdz 36)
- Edomici – przyp. tłum.] – wspaniałych rzemieślników i mistrzów czarnej magii,
kłaniających się swym idolom i zadufanych w swej dumie, którzy nie wierzyli w
Allacha. Do tych samych Adytów – zgodnie z Koranem oraz wieloma podaniami z
dawnego Bliskiego Wschodu – skierował swe kroki prorok islamu Hud by ich nawrócić na prawdziwą wiarę.
Ale Adyci nie posłuchali wysłannika Allacha.
O tym, co tam zaszło mówią
sury: „Piaski”, „Księżyc” i „Sądny dzień”– Adyci byli wygubieni przez wiatr szumny, bujny…; Adyci zostali
przetrzebieni wiatrem wyjącym, okrutnym. On buszował nad nimi w czasie siedmiu
nocy i ośmiu dni bez przerwy. I mógłbyś wtedy zobaczyć ludzi wyczerpanych,
pokonanych jak zgniłe pnie palmowe. Czy widzisz coś pozostałego po nich? (Koran
7:65-72, 11:50-60)
I tak właśnie padł ostatni
bastion bałwochwalstwa Starożytności: żyzne ziemie, kanały, stawy, uprawy –
wszystko to pokryło się piaskami. Pustynia rozszerzająca się z czasem – nie
pozostawiła nawet śladu po Iramie.
Mniej więcej do połowy lat
90., historia Iramu była uznawana przez uczonych za bardziej bajkową, niż
realną. Ale na początku lat 90., ekipa archeologów-amatorów pod kierownictwem Nicolasa Clappa oświadczyła, że odkryła
miasto Iram w prowincji Dofar w Omanie.
Oświadczenie to zrazu nie
wywołało żadnego odzewu w świecie naukowym (oczywiście w związku z
nieprofesjonalnym statusem Clappa), wkrótce potwierdzono zdjęciami z satelitów
NASA. Rozpoczęto wykopaliska. Wkrótce oczom ludzi ukazał się ośmiościenny fort
z potężnymi wieżami i wysokimi murami obronnymi. Tak zmaterializowały się dawne
przekazy.
Do tego można powiedzieć, że
uczeni wciąż odkrywają coraz to nowe sekrety tej „Atlantydy piasków”. Np.
dosłownie na dniach archeolodzy znaleźli tam końcówkę kopii, która – według
badań – została wykonana z nieznanego Ziemianom stopu metali.
Gwaelod
– zatopiona „Ziemia Gwiddno”
W dawnych podaniach narodów
zamieszkujących Walię, można przeczytać świadectwa o legendarnym królu Gwyddno Garanhirze, władcy wielkiego
miasta Gwaelod, który panował tam w VI wieku n.e.
W bajkach, podaniach i
legendach mówi się o tym, że „Ziemia Gwyddno” była nader urodzajna, ale
niestety samo miasto zależało od tamy, która oddzielała je od morza. Jeżeli
wierzyć dawnym Walijczykom, Gwaelod poszedł pod wodę dlatego, że kiedy zaczął
się sztorm nie były zamknięte śluzy tamy. W jednym z podań mówi się, że w
czasie jednego ze sztormów, Gwyddno powierzył zamkniecie śluz swemu
przyjacielowi imieniem Seitennin.
Ten zaś za dużo wypił i zasnął kamiennym snem, wskutek czego zatopiono 16 wsi
należących do „Ziemi Gwiddno” i samą stolicę Gwaelod. Sam król i jego świta
zdążyła uciec przed żywiołem i znalazła schronienie na innych ziemiach.
Na samym początku lat 2000,
uczeni znaleźli u brzegów Walii dawne narzędzia świadczące o tym, że teraz tam,
gdzie panuje morze, znajdowała się legendarna „Ziemia Gwyddno”. A w lutym 2015
roku, satelity namierzyły pod wodą pomost pomiędzy wyspami Ramsey i Bardsey, w
zatoce Kardigan (Zachodnia Walia) jakieś linie proste i sądząc ze wszystkiego –
zarys dawnego muru fortecznego, z rozmiaru którego można sądzić, że Gwaelod
znajdował się w zatoce w odległości 32 km od lądu!
Bezsprzecznie, że „Ziemia
Gwyddno” czeka jeszcze na swych odkrywców – w tej liczbie wyposażonych w
aparaturę do głębokowodnych nurkowań. Ale jakby to nie było, wciąż jest
nadzieja na to, że „Ziemia Gwyddno” – podobnie jak „Atlantyda piasków” zostanie
wkrótce odmitologizowana.
Miasto
Boga Małp i trwałe widma
Uczeni wadzą się do dziś
dnia, jakie z zagubionych dawnych miast – a podań o takowych jest dziesiątki –
dotyczą mitotwórczości narodów świata, a jakie są w pełni rzeczywiste i wciąż czekają
na swych pierwoodkrywców. W środowisku naukowym szacuje się, że będzie ich
17-20. I oczywiście nas wszystkich, poszukiwaczy tajemnic, raduje fakt, że
ilość jakoby mitycznych miast wciąż się zmniejsza dzięki pracy uczonych, i
coraz ich więcej ukazuje się współczesnemu, zdumionemu światu.
Przypomnijmy: w lutym 2015
roku, w Hondurasie zostało definitywnie odkryte, do tego jakoby „wymyślone
przez dawnych Indian” miasto Boga Małp – Ciudad Blanca. A przecież pierwej
wielu uczonych w ogóle nie wierzyło żadnym świadectwom o tym mieście zawartych
w liście konkwistadora Hernanda Cortesa
do króla Hiszpanii Karola V. Tak
samo nie wierzyli później utalentowanemu badaczowi Theodorowi Morde’owi, który napisał o tym w latach 1939-1940 w
czasopiśmie „The American Weekly” o odkrytych przezeń w dżungli Hondurasu
„cywilizacji kłaniającej się małpom” i jej stolicy.
Rzecz w tym, że
przedstawiając jako dowody na dokonane przezeń odkrycia, drogocenne skarby z
miasta Boga Małp, pan Morde odciął się od ujawnienia nawet swym kolegom miejsca
odnalezienia tego świętego dla Indian miasta, a w rezultacie w zimie tego roku
ekspedycja czasopisma „National Geographic” po raz drugi zdemitologizowała to
miasto i przywróciła dobre imię Theo Morde’owi, którego przez dziesięciolecia
nazywano mitomanem, kłamcą i awanturnikiem.
Pomniemy dalej jeszcze
miasto-świątynię Musasir (Ardini, Muzazir) z
jego ogromną świątynią Chaldi,
którego uznano za główne bóstwo, w panteonie dawnych Urartyjczyków. Miasto to
znajdujące się na południowym-wschodzie Turcji, w górzystym i trudnodostępnym
regionie, w II tysiącleciu p.n.e. było samodzielnym państwem z mieszanym
assyro-urartyjskim zasiedleniem. W dawnych kronikach pisze się o niezmiernych
bogactwach Musasiru, częściowo rozgrabionych przez wojska asyryjskiego króla Sargona II w 714 r. p.n.e.: o srebrze,
złocie, miedzi i drogich kamieniach…
Pomiędzy tym, nie patrząc na
wielką ilość historycznych przekazów, Musasir stał się takim miastem-widmem
niemal do końca XX wieku, kiedy wreszcie udało się ustalić jego położenie.
Dopiero w lipcu 2014 roku, ekipa badaczy wyposażona w najnowszą technikę,
dotarła do legendarnego miasta, odkopała tam rzeźby ludzi o naturalnej
wielkości, a także podstawę posągu boga Chaldi.
I wreszcie w 2013 roku,
australijscy archeolodzy posługujący się ultranowoczesną technologią dalekiego
sondowania odkryli w dżunglach Kambodży starożytne miasto z czasów epoki
Imperium Khmerów – Mahendraparvata – wybudowanego na 350 lat przed wybudowaniem
znanego kompleksu świątynnego Angkor-wat (Angkor Wat, Angkor Vat). Według słów Damiana Evansa, kierownika grupy
badawczej utworzonej pod egidą Uniwersytetu Sydney – Mahendraparvata to jest
unikalne w swym rodzaju znalezisko mogące wywrócić do góry nogami pojęcie o
historii buddyjskiej Azji.
Archeolodzy tu pracujący już
odkryli dla świata gigantyczną statuę Buddy, jaskinię w której zostały ukryte
różne sakralne rzeźby i figurki wotywne, a także setki kopców w których
najprawdopodobniej chowano doczesne szczątki zmarłych wiernych.
Ciekawe, że w momencie,
kiedy pisałem te linijki, z Mahendraparvaty doszły pierwsze informacje, zgodnie
z którymi znaleziono tam zagadkowe artefakty, które najwidoczniej związane są z
Przybyszami. Są tam tabliczki z „symbolami podobnymi do statków
międzygwiezdnych”, które będą wysłane do Uniwersytetu Sydney. Rezultaty ich
badań będą znane nie wcześniej niż na wiosnę 2016 roku (jak na razie niczego
nie opublikowano na ten temat w polskich mediach– przyp. tłum.)
Nawet bez tych wszystkich
kosmicznych tajemnic, jeszcze do niedawna ukrytych w dżunglach Kambodży,
Mehandraparvata ukrywa zagadki dla całych pokoleń badaczy. Według relacji
wspomnianego już tutaj Damiana Evansa, do tego, „żeby choć w największym
przybliżeniu zbadać to miasto”, potrzeba jakieś 20-30 lat…
„Tajny XX wieka” – jak
zawsze – trzymają rękę na pulsie wydarzeń i obiecują w przyszłości informować
Czytelników o sensacyjnych odkryciach związanych nie tylko ze stolica Imperium
Khmerów, a także z innymi „Atlantydami”, które są ukryte przed nami w
przepaściach czasu.
Tekst i ilustracje – „Tajny
XX wieka” nr 48/2015, ss. 14-15
Przekład z rosyjskiego -
©Robert K. F. Leśniakiewicz