Powered By Blogger

poniedziałek, 24 czerwca 2024

CE3 w Pieńsku

 

Jarosław "Fox Mulder" Krzyżanowski na miejscu CE3 

 

Jarosław „Fox Mulder” Krzyżanowski

 

Poniższe zdarzenie czekało już długie lata na swoje opracowanie oraz na bardzo rzeczową analizę. Ta niezwykła historia wydarzyła się już dość dawno temu, ale dla pana Mariana jest wciąż jak żywa. Wydarzenie to było już opisywane przez chociażby grupę INFRA. Niestety, mimo dość obszernego dossier i pracy wykonaną przez tę organizację, nie wysilono się na tyle aby odwiedzić jedynego dostępnego i najbardziej wiarygodnego świadka, a tzw. rejestrację przeprowadzono jedynie online... Nawet nie jest do końca jasne jaki środek lub przyrząd badawczy został zastosowany podczas badania. A że ścisłe dochodzenie było niezbędne niech opowie o tym poniższa historia. 

W kwietniu 2021 udało mi się nawiązać kontakt ze świadkiem oraz przeprowadzić dokładną analizę wydarzenia na miejscu. Szczegółowe badanie potwierdziło wysoką wiarygodność świadka oraz samego zdarzenia. Inna sprawa to fakt że pomimo że minęło ponad 50 lat od  obserwacji, świadek niczego nie zmienił w swojej relacji. 

Ale zacznijmy od początku tej niezwykłej historii. Pan Marian mieszkał w okolicy Pieńska/Lasowa od urodzenia. Obecnie przeprowadził się do przygranicznego Zgorzelca. Na przełomie września/października 1969 roku wracał  ok. godziny 21.00-22.00 z istniejącego wówczas kina w Pieńsku do domu w Lasowie. Ponieważ według świadka panowała wtedy pełnia księżyca (o czym jeszcze będzie mowa potem), nasze ustalenia doprowadziły do bliższego poznania daty obserwacji, tj. pomiędzy 24.09. a 28.09.1969., a najprawdopodobniej było to w czwartek 25.09.1969. kiedy księżyc wszedł w fazę pełni dokładnie o godzinie 21.20.  Pozostaje otwarte pytanie czy księżyc mógł  mieć jakiś ewentualny związek między pojawieniem się postaci a pełnią księżyca.

Śledząc statystyki ufologiczne raczej nigdy to nie miało związku między sobą, chyba że nie mówimy o Obcych jako przybyszach z kosmosu, ale  bardziej o zjawiskach duchowych. Niemniej traktując ten temat pod kątem ufologicznym pozostawmy to pytanie raczej bez odpowiedzi.

Odległość między Pieńskiem a Lasowem to zaledwie 4-5 km. Wraz z nim wracało wówczas 4-ech kolegów. Ich trasa wiodła wzdłuż torów kolejowych na trasie Węgliniec-Zgorzelec będącej wycinkiem trasy Wrocław-Gorlitz-Dresden. I kiedy tak już bliżej godziny 22.00-iej znajdowali się na rogatkach Pieńska w kierunku Lasowa niedaleko niewielkiego wiaduktu przy obecnie powstałej kopalni piasku zauważyli kogoś osobliwego. W tym czasie znajdował się tam stojący do dziś niewielki gaj. Od strony drogi stoi tam też do dziś duży dąb. Tuż przed nim bliżej ulicy znajdowała się nieruchoma postać.

Miała ok. 1.70 m wzrostu i ludzkie kształty. Głowa o ludzkich cechach, ale płci nie udało się ustalić. Świadek nazywał ją "osobnikiem". Samą głowę osłaniała jakby "powłoka" przypominająca  pole siłowe o szerokości ok. 10 cm żółtawego koloru. Twarz była jednak w tych warunkach dostrzegalna i miała szary kolor. Widoczne krawędzie brwi oraz nosa. Z tym że brwi były bardziej widoczne. Poniżej coś jakby też przypominającą osłonę "tunikę" błękitnego koloru sięgająca aż do ziemi. Kończyny nie były widoczne. Zdawał się za to lekko lewitować nad powierzchnią gruntu od samego początku obserwacji. Księżyc w pełni był widoczny za plecami istoty 70-80° nad horyzontem na godzinę 11.00 od niej i od samych świadków. Rzecz ciekawa że istota nie rzucała cienia.

Pan Marian jako pierwszy przybliżył się doń na odległość do 4 m. Dalej jak mówił główny świadek nastała lekko patowa sytuacja. Nie nastąpiła bowiem żadna interakcja słowna ani nawet próba porozumiewania się między świadkiem a osobnikiem. Nagle istota przechyliła głowę w swoje prawo, potem w lewo jakby im się przyglądała... Trwało to max. 1 minutę. W odpowiedzi na to świadek doznał jakby ataku agresji myśląc że ma do czynienia  po prostu  z figlarzem lub jakimś przebierańcem. Twierdził potem że jego reakcja była tzw. działaniem wyprzedzającym ewentualny atak osobnika. Lekko podskoczył w jego stronę z rękami wyciągniętymi w jego kierunku jakby chciał krzyknąć "No i co?".

Istota momentalnie  obróciła się w swoje lewo w kierunku torów kolejowych i ruszyła jakby lekko lewitując nad samą ziemią. Niezwykle było to że zwinnie omijała krzaki i inne zarośla dosłownie płynąc równo w powietrzu tuż nad samą trawą. Poruszała się bardzo szybko i na tyle że rzucający się za nią świadkowie zupełnie nie mogli jej dogonić... 

I co ciekawe mimo pogoni odległość między "grupą pościgową" a istotą była cały czas taka sama - do ok. 4 m. "Lecąc" wzdłuż torów w kierunku jazdy do Zgorzelca po ok. 40-u metrach skręca w lewo w znajdujący się tam pod torami niewysoki tunel i tam przestaje z nią być utrzymywany kontakt wzrokowy.

Świadkowie wpadają jednocześnie do tunelu-pan Marian z kolegą, a na nasypie znajdują się trzej dalsi koledzy. Nie widzą już nikogo... Nie znaleziono żadnych śladów, tym bardziej że postać ta lewitowała. Całość zdarzenia nie przekraczała 10-15 minut. Odległość jaką przebyła istota łącznie oraz podążająca za nią "grupa pościgowa" wynosiła wg naszych pomiarów O.K. 104 m. Mimo że postać wydawała się "nierealna", świadek twierdzi że miał do czynienia z kimś rzeczywistym oraz właśnie realnym.

Nie był to jednak całkowity koniec tej historii. Jeden z młodszych pracowników żwirowni w Pieńsku, znajdującej się obecnie tuż przy miejscu zdarzenia donosił o podobnych obserwacjach w latach znacznie późniejszych, a więc już w latach 2000-2014. Podobno nie były to relacje odosobnione... Śledztwo w toku. Do tego dochodzą relacje pana Mariana o obserwacji tajemniczego obiektu na drodze Pieńsk-Lasów w kształcie dysku w 1974 roku, który wypuścił rozszerzający się u podstawy promień światła o średnicy do 5-ciu metrów. Świadek twierdzi że spędził w nim ok. 2 minuty. Nie odczuł żadnego wpływu na siebie oraz na otoczenie. Obiekt posiadał na boku czerwone, niebieskie i innego koloru światła. Po tym czasie obiekt odlatuje w kierunku granicy (400 m) w ciągu jednej sekundy. 

W 2014-ym roku podobne zdarzenie miało miejsce w Pieńsku. I tu obiekt odleciał w kierunku Zgorzelca. Wracając jednak do samej postaci, podobne wydarzenie porównywalne w swoim kształcie oraz w sposobie poruszania się miało miejsce w Człuchowie w sierpniu 1978-go roku oraz w odległej Pascaguoli w USA w październiku 1973-go roku. I tutaj podobnie pojawiające się po dwie istoty zwinnie lewitowały nad ziemią również omijając zarośla. Niezwykłe było to że nogi tych istot były złączone i albo "lewitowały" nad ziemią jak w przypadku Pascaguoli albo również lewitując wykonywały ruchy zarzucania ramion raz w lewą raz w prawą stronę w kierunku marszu jak w przypadku Człuchowa, przy czym ręce (ramiona) zgięte w łokciach były złączone z korpusem istot na wysokości bioder. Pozostaje  tu  postawić pytanie na ile jest to właściwość ciał Ufonautów, a na ile samych skafandrów. I co bardzo ciekawe, biegnący za istotami akurat jeden świadek obserwacji również nie był w stanie dogonić obu obcych osobników! Odległość między nim a ufonautami nawet stopniowo się zwiększała! Po paru minutach zaś świadek ze zdziwieniem dostrzega unoszący się znad lasu jasno-seledynowy obiekt w kształcie prostokąta w kierunku dokąd oddaliły się nieznane istoty. Co więcej, obserwacja ta została niezależnie potwierdzona przez pewne małżeństwo znajdujące się w swojej daczy po drugiej stronie jeziora... 

Przypadki te były już szeroko opisywane i przedstawiane w prasie ufologicznej, toteż nie zamierzam nad nimi tutaj się rozwodzić, niemniej warto uczynić z nich doskonały materiał porównawczy by móc wyraźnie stwierdzić że mamy tu do czynienia z takimi samymi przykładami istot które poruszają się w identyczny sposób. Warto wspomnieć też o mało znanym przypadku obserwacji Ufonautów we Francji, kiedy to trzyosobowa rodzina spotyka podobnie poruszające się istoty. Było to w nocy z 28-go na 29.09.1974-go roku w miejscowości Pont-Auen. Będący na przepustce z wojska sierżant lotnictwa Younic L. około godziny 0.50 wraca do domu wśród gwałtownej burzy. Rzecz ciekawa że burza ta gwałtownie zaczęła się i tak samo ustała... Ze swego pokoju na I-ym piętrze dostrzega ognisty obiekt. Przez lornetkę widzi więcej szczegółów. Około 500 m od domu dostrzega coś jakby zbudowany z poziomej nadbudówki czerwony pojazd, na którym widać też coś jak ucięty stożek. Na nim zaś, jakby na swego rodzaju kabinie świadkowie dostrzegają jakby dwa-trzy dyski lub włazy. Matka świadka twierdzi też, że "nadbudówka" się obracała płynnym ruchem. Ale co najważniejsze, przed obiektem znajdują się trzy istoty ustawione w kształt litery "V", fosforyzujące na biało w kolorze łuku elektrycznego. Posuwają się w kierunku domu płynnym ruchem. W tym momencie obiekt gaśnie i zostawia na niebie żółty ślad.

Ale istoty zostają. Miały kształt istot ludzkich. Ciała miały owalne. Głowa była okrągła i proporcjonalna do ciała, lekko spłaszczone. Nie miały twarzy, ani kończyn (jak sylwetki na strzelnicy). Były srebrzystego koloru, jak rozpalony metal. Jakby fosforyzowały i miały kombinezon z czegoś rodzaju azbestu. Przemieszczały się w kierunku domu, kołysząc się ciężko. Kołysanie całej trójki były zsynchronizowane, ale dość szybkie i wydawali się nie mieć kontaktu z ziemią. Obserwacja trwała max. 4-5 minut, po czym rodzina uciekła do sąsiada. Nie zauważono już więcej nic...

Następnego dnia, 700 m dalej znaleziono bezwładnego psa. Okazało się że cierpi na rzadki paraliż. Wracając do sposobu poruszania  się, być może najlepszym porównaniem z ludzkiego punktu widzenia jest obraz ziemskich kosmonautów poruszających się na Księżycu w lipcu 1969-go roku kiedy to amerykańscy astronauci pokonywali przestrzenie na powierzchni Srebrnego Globu  wykonując długie skoki. Prawdopodobnie więc dla tych istot tak samo trudne lub specyficzne jest pokonywanie ziemskiego pola grawitacyjnego. Reasumując warto jednak zwrócić  uwagę na fakt że o ile  w Pascaguoli  oraz w Człuchowie zarejestrowano obserwację  ufonautów w obrębie obszarów przelotów nieznanych obiektów latających (istoty wychodziły i wracały do "swoich" statków), o tyle w przypadku  Pieńska nie zarejestrowano takich obserwacji, dopiero w późniejszym czasie i zupełnie niezależnie od czasu trwania zdarzenia. Niemniej sam fakt zaobserwowania  takich właśnie obiektów typu UFO akurat w tym samym obszarze zauważenia istoty skłania do wyciągnięcia wniosku że istnieje ewidentnie jakiś punkt wspólny między tymi aż trzema różnymi zdarzeniami lub też istnieje ich ewentualnie nawarstwienie się i to w osobie tego samego uczestnika trzech różnych obserwacji. A to tym bardziej jeśli doszło do bliższej interakcji pana Mariana - głównego świadka z nieznanym obiektem  pięć lat później po obserwacji tej niezwykłej postaci. Czy to przypadkowe ponowne Bliskie Spotkanie pana Mariana z Nieznanym, czy też ponowne, kolejne zbliżenie z tym samym przejawem istnienia pozaziemskiej cywilizacji jeśli możemy tak założyć? Czy potencjalny załogant/załoganci nieznanego obiektu latającego mają ew. coś wspólnego z obserwacją niezwykłej postaci, nazywanej przez głównego świadka "Osobnikiem"? Takie relacje są znane w historii ufologii od wielu lat, kiedy to wiarygodni świadkowie obserwacji UFO byli ponownie "nawiedzani" przez Obcych. A to tym bardziej że akurat pan Marian znajdował się najbliżej tej tajemniczej istoty. Czy ma to jakieś znaczenie w tym punkcie? Inne pytanie dlaczego akurat  w tym samym miejscu niech pozostanie przyczynkiem do przeprowadzenia dalszych  rejestracji, badań oraz analiz na miejscu zdarzenia. Niestety, pozostali uczestnicy "pogoni" za "osobnikiem" są obecnie niedostępni z różnych przyczyn. Należy nad tym ubolewać na tyle, bo ciekawe mogły być ich relacje wnoszące na pewno więcej szczegółowych danych wobec tego niewątpliwie ciekawego wydarzenia. Pozostaje jeszcze jedno pytanie na ile obserwacja powyższej istoty dotyczy obserwacji stricte typu UFO i UFONAUTY, a na ile innych, nieznanych zjawisk. Niemniej jak wcześniej powiedziano, z powodu dotychczasowych ustaleń oraz porównań z innymi obserwacjami nieznanych obiektów latających uważam że taki związek możemy w tym miejscu założyć.  Warto też dodać że przeprowadzone na miejscu badania radioaktywności za pomocą licznika Geigera-Mullera nie wykazały żadnych przekroczeń normy tła i wynosiły max. 18-19  jednostek. Norma pola to zwykle 14-17 jednostek. Czyli trochę zawyżone, ale wciąż w granicach "błędu". Najnowsze badanie przeprowadzone 13.01.22. wskazały powtarzające się  dane w granicach normy, ale, o dziwo, jednocześnie identyczne co do joty w tym samym punkcie w wysokości 3 razy po 17 jednostek, raz 16 jednostek. Zwykle bowiem jest tak że wykonywane  są pomiary 4 razy pod rząd wykazujące różne wyniki na  bazie których wylicza się średnią. Nigdy i nigdzie więcej nie zdarzyła się taka sytuacja. Ponadto wskazania kompasu też lekko wariowały i przy samym tunelu odchylały się o ok. 5 stopni na zachód. Potem lekko się  poprawiały. Pomiary pola magnetycznego i mikrofalowego również nie stwierdziły żadnych zaburzeń oraz odchyleń od normy. Ostatnia analiza z 14.07.22. wskazywała jedynie na odchylenia igły kompasu w tunelu z kierunku PN. na PN-WSCH o 30 stopni wg  jednego z kompasów, drugi wskazywał na odczyt o 20 stopni w prawo na zachód od kierunku północnego... Natomiast na drodze łączącej Pieńsk z Lasowem, w miejscu prawdopodobnego spotkania pana Mariana z tajemniczym obiektem w 1974-ym roku doszło do identycznej sytuacji jak pół roku wcześniej przed tunelem-wskazania licznika Geigera-Mullera wskazywały kolejno 19, 9, 19, 18, 19 jednostek.... Innych anomalii nie było. Niemniej minęło wiele lat od daty zdarzenia i nawet jeśli jakieś  inne  anomalie pola miały miejsce, to mogły być już dawno zdezaktualizowane.