VI
Tymczasem dwaj posłańcy Dachy coraz bardziej
zbliżali się do Oazy Nawiedzonych Piramid, których stało tam dokładnie
pięćdziesiąt dwie. W ich podziemiach Gedrena gromadziła przechwycone na świecie
głowice broni jądrowych, biologicznych, chemicznych i dezintegracyjnych. Robiła
to jednak na zlecenie – suto opłacone złotem – neohitlerowskiej organizacji z
Twierdzy Andyjskiej. Głowice te miały być zgromadzone i przetransportowane przy
pomocy pojazdów Haunebu i Vril do roku 2012 i zdetonowane w
jednej chwili w dniu 21 grudnia o godzinie 21:12. Taki był plan czwartego z
kolei klona Adolfa Hitlera. Gedrena miała z tego mieć to, że część z tych
głowic miała posłużyć do zniszczenia kilku głównych miast hyboryjskich, co
pozwalało jej rzucić na kolana cały kontynent i następnie zawojowanie reszty
świata. Obłąkańcze te plany wzbudzili w nich chciwi władzy i wpływów kapłani i
prominentni przedstawiciele armii, a przede wszystkim Gwardii Królewskiej,
która pełniła rolę tajnej policji politycznej wyłapując i zabijając wszelkich
wrogów wewnętrznych i zewnętrznych Gedreny. Prawdziwą solą w oku Gedreny było
Bractwo Zielonego Smoka, które konsekwentnie likwidowało wszelkie źródła głowic
A, B, C, D oraz N i O uniemożliwiając tym samym wykonanie jej zamysłów.
Zlikwidowanie jednego z latających czasolotów SS
na Bagnach Umarłych ukazało jej, że ma do czynienia z konsekwentnymi i bardzo
groźnymi przeciwnikami. Toteż poprzez swoich szpiegów i służby specjalne
postanowiła zadać Bractwu cios i to decydujący. Doniesiono jej, że córka
Wielkiego Mistrza Bractwa – Ilva pojechała samotnie do swej starszej siostry w
vendhyjskim Goa, gdzie onegdaj jej grupa operacyjno-dywersyjna odniosła
sromotną porażkę, a gdzie znaleziono długo przez nią poszukiwaną tabelę kodów
do aktywacji broni D – głowic dezintegracyjnych. Bez tej tabeli jej użycie nie
byłoby możliwe. Szpiedzy donieśli, że dziewczyna będzie wracała drogą lądową
poprzez Góry Himeliańskie traktem do Yuetshi a następnie przez Morze Vileyet do
Aghrapuru, skąd dalej już Drogą Królów do Belverusu.
Ta wiadomość była jak balsam na jej serce.
Wezwała od razu dziesięciotysięcznika Dachę i wydała mu rozkaz schwytania
dziewczyny i dostarczenia całej i zdrowej do Oazy Nawiedzonych Piramid, gdzie
znajdował się główny skład broni masowej zagłady królowej Gedreny i jej
neohitlerowskich popleczników. Tak też się stało i Dacha zdołał zająć pozycje
na trasie jej przejazdu. Czekała teraz niecierpliwie na rezultaty tej akcji.
Zamierzała zmusić Wielkiego Mistrza do uległości i wydania jej wszystkich
tajemnic będących w jego posiadaniu. Oczywiście nie zamierzała dotrzymywać
słowa i postanowiła nieodwołalnie zabić Wielkiego Mistrza i jego rodzinę.
Bolesna pamięć wydarzeń sprzed kilku lat, kiedy to przejęła w swe posiadanie
pierwszą głowicę jądrową, która okazała się niestabilna i musiała ją wrzucić do
czeluści Ognistych Gór i spowodowało to wybuch wulkanu, który pozbawił życia
jedną szóstą obywateli Stygii tam zamieszkałych, a ją oszpecił do końca jej dni.
Jej twarz nosiła szpetne blizny, które przykrywała maską. Była tam także inna
rana zadana jej przez Czerwonowłosą Sonję, kiedy usiłowała odbić jej
przystojnego księcia Halidora. W sercu krwawiła jeszcze rana po tym wydarzeniu…
Kiedy dowiedziała się, że Sonja i Halidor przebywaja w Vendhyi postanowiła
zabić ich także. Liczyła na to, że Dacha – jej faworyt – da sobie radę z oboma
tymi zadaniami.
* * *
A tymczasem w odległości kilkuset mil na wschód
od konwoju wiozącego Ilvę do Oazy Nawiedzonych Piramid stary karczmarz Yorestes
instruował swego syna, który gotów do drogi siodłał właśnie swego wierzchowca.
- Ari, synu mój – rzekł do niego – śpiesz się,
bo ta wieść musi dotrzeć do Yuetshi bardzo szybko. Im szybciej, tym lepiej.
Pamiętaj: masz odnaleźć Mistrza Omahra i powiedzieć mu, że wszystkie barwne
ptaki wyfrunęły z klatki i poleciały na zachód. Powtórz.
Ari powtórzył.
- Pamiętaj – rzekł Yorestes – masz powiedzieć mu
to, i nic ponadto. I tylko w ten sposób, bo wszelka zmiana w zdaniu zmieni jego
znaczenie. Pamiętaj: wszystkie barwne ptaki wyfrunęły z klatki i poleciały na
zachód – powtórzył komunikat z naciskiem.
Syn skinął głową. Miał osiemnaście lat i pragnął
zobaczyć daleki świat. Pod kurtą z jeleniej skóry biło odważne serce. Rwał się
do czynu i oto po raz pierwszy przyszło mu stanąć do egzaminu, wypełnić misję,
którą zlecił mu ojciec.
- Jedź Ari – rzekł starzec niespodziewanie
miękkim głosem – niech cię rozum prowadzi. I wróć…
- Wrócę ojcze – rzekł Ari wskakując na konia i
postaram się wrócić, a gdyby nie, to Beera jest z tobą…
Beera była starszą siostrą Ariego. Wysoka,
czarnowłosa przypominała matkę. Matkę, która odeszła, kiedy w górach zginęła od
eksplozji jakiegoś śmiercionośnego urządzenia. Od tej pory Yorestes i jego
rodzina związali się na dobre i na złe z Bractwem służąc jego Kurierom za punkt
przystankowy w ich drodze na Szlaku Himeliańskim.
- Nie żegnam się z wami, bo wkrótce się
zobaczymy – rzekł Ari i spiął konia, a następnie ruszył traktem w dół doliny ku
Fort Ghori. Starzec i dziewczyna odprowadzili go wzrokiem, a następnie wrócili
do karczmy pełnej podróżnych.
* * *
Nad obozowiskiem Stygijczyków zapadła ciemność.
Rozświetlały ją tylko blaski ognisk. Szary cień podkradł się do wozu, na którym
spała Ilva przykryta grubymi derkami. Po chwili rozległo się ciche skrobanie w
deski burty pojazdu.
- Ilva! To ja – Kheram! – rozległ się cichy
szept. – Ilvo, nie śpisz jeszcze?
- Nie – odpowiedział równie cichy szept z głębi
wozu – czy coś się stało?
- Będziemy musieli uciekać – szepnął Kheram –
ale okazja po temu będzie dopiero na pustyni.
- Ty też chcesz uciec? – Ilva omal nie usiadła
ze zdumienia.
- Tak, pomogę ci w ucieczce – odpowiedział – nie
chcę przyłożyć ręki do twej śmierci.
– Dacha zamierza mnie zabić? – zapytała.
- Nie on, ale bardziej Gedrena. Podsłuchałem
dzisiaj wieczorem rozmowę Dachy z Untanem, jego zastępcą. Dacha powiedział, że
Gedrena zabije ciebie i twoją rodzinę bez względu na wyniki negocjacji. Musisz
nawiać. A ja z tobą, bo jak Dacha się zorientuje, że ci pomogłem, to też mnie
zabije. Mam dosyć tej służby i tych ludzi – westchnął. – Zabierzesz mnie ze
sobą?
- A co z twoją rodziną? – zapytała Ilva – czy
Gedrena nie będzie jej prześladowała?
- Tego nie wiem – odparł i zafrasował się. – Ale
najważniejsze teraz jest to, żebyś ty stąd uciekła. Tutaj grozi ci śmierć. A
ja… ja nie chcę cię stracić… - szepnął to tonem wyznania, a Ilvie naraz zrobiło
się ciepło na sercu. Niewiele myśląc podniosła się i ucałowała Kherama w
policzek, a potem w usta. Ten zaczerwienił się i cieszył się, że ciemność
skryła jego rumieniec. Szybko ochłonął, ta noc przeważyła o jego losach, bo
właśnie dokonał wyboru.
„Śmierć przy tobie i niewidzialna śmierć po
jasności w nocy” – tymczasem Ilva przypomniała sobie słowa Brahytmy. Ta pierwsza
to Gedrena i Dacha, a druga? Aha, no i jeszcze to: „twój wróg pomoże ci, możesz
na niego liczyć”, czy jakoś tam. To o Kheramie, to oczywiste. Co to za jasność
w nocy?
- Kiedy zobaczymy Wielkiego Przewodnika? –
zapytała Ilva.
- Za jakieś dwa, trzy dni jazdy po pustyni.
Będzie widoczny na południowym-zachodzie.
- Może chodziło o to? – pomyślała. – W takim
razie za dwa lub trzy dni będziemy mogli uciec.
- Dlaczego? – zdumiał się Kheram.
- Bo będzie wtedy jasno w nocy – odpowiedziała
niepewnie – zresztą zobaczymy…
Następnego dnia przejechali rzekę Ilbars i
wyjechali na step przechodzący powoli w skalistą i kamienistą pustynię mając
wciąż po lewej ręce niebosiężne szczyty Gór Ilbaryjskich. Po dwóch dniach przed
nimi otworzył się widok na morze płowych i żółtych piasków, a góry zaczęły
rozpływać się w niebieskawej mgiełce oddalenia.
- Jak daleko mamy do Oazy? – zapytała Ilva,
kiedy Kheram przyniósł jej wieczorny posiłek.
- Około trzystu mil lotem ptaka – odpowiedział.
– Jeżeli mamy nawiewać, to tylko teraz…
- A zatem dzisiaj w nocy – powiedziała wierząc,
że im się uda, choć nie miała zielonego pojęcia, jak to zrobi.
Tymczasem zapadła całkowita ciemność.
- Wiesz Ilvo? – rzekł – to dziwne, ale nie widzę
Wielkiego Przewodnika. Powinien już znajdować się na swoim miejscu. Wniosek
stąd, że albo jesteśmy dalej na wschód, niż to oblicza Untan, albo…
- … albo Wielki Przewodnik znikł – dokończyła
Ilva.
Spojrzeli na siebie w blasku gwiazd.
- Niemożliwe – powiedział Kheram, ale zabrzmiało
to niepewnie.
Ilva ucałowała go delikatnie w usta. Kheram
oddał jej pocałunek.
- Bądźmy gotowi o północy, kiedy pierwszy sen
jest najmocniejszy – powiedziała. – A teraz uwolnij mi ręce.
Kheram uwolnił ją jednym cięciem noża. Ilva
zaczęła sobie rozmasowywać obtarte przeguby.
- Idź już, żeby nie zaczęli czegoś podejrzewać –
rzekła – jak tylko…
Nie dokończyła. Wydarzyło się bowiem coś
dziwnego…
CDN.