Wedle stronników Spiskowej Teorii Dziejów - broń psychotroniczna może dopaść każdego człowieka w każdym miejscu i czasie!
Wiktor Sinobin
Dzienne problemy grają rolę
swoistych granic zdarzeń dla naszego mózgu. Eksperymenty dowiodły, że z jednym
i tym samym zadaniem ludzie dają sobie radę w granicach jednego pomieszczenia,
niż wtedy, kiedy trzeba wykorzystać dwa.
Pod koniec kwietnia br., Internet
rozniósł na cały świat wieść o użyciu psychotronicznej broni przeciwko jednej
ze stron w walkach na Ukrainie. Wkrótce ta kaczka dziennikarska została
podchwycona i rozpropagowana przez „zaangażowaną prasę”. Do tego wszystkiego,
żadne psychotroniczne generatory i im podobne urządzenia nie przechodziły w
„prasie niezależnej” ani w tajnych operacjach SBU, ani u stronników
federalizacji, w tym przypadku można mówić tylko o wykorzystaniu „broni
psychotronicznej” przez propagandystów. Albo – jak wkrótce zobaczysz Czytelniku
– wspomniana broń okazuje się być „rażącą bzdurą”, o której krąży tyle pogłosek
i plotek, by zwieść na manowce ludzi z niestabilnym stanem psychiki.
„Radiowy
sen”[1]
rozumu rodzi potwory
Przede wszystkim zajmiemy się
terminologią. Co to jest takiego broń psychotroniczna – NLW-PSI? NLW to z
angielskiego Non Lethal Weapon – broń
nie zabijająca istot żywych. PSI, psi albo grecka litera y to psychika.
A zatem jest to broń psychicznego, a właściwie psychotronicznego oddziaływania.
Są to wszelkie środki oddziaływania na psychikę nieprzyjaciela – osobowe (z
udziałem ekstrasensów[2])
i nieosobowe (z zastosowaniem środków technicznych) – korygujących
naprowadzaniem tak, by broń była zawsze skierowana we właściwą stronę. Czy taka
broń istnieje? Ależ tak, istnieje. Pracami nad psychotronicznymi technicznymi
środkami walki (w tym osławionych „psychogeneratorów”) zajmowało się w ZSRR i
Rosji wielu wojskowych, specjalistyczne i naukowe organizacje, włączając
tajemniczą Jednostkę Wojskową nr 10003 (Ekspertyzowo-Analityczny Wydział Sztabu
Generalnego ZSRR). Co się zaś tyczy USA, to mało kto słyszał o takim
wydarzeniu: znany zaoceaniczny pracownik amerykańskiego wywiadu Joseph McMoneagle otrzymał w swym
czasie Order Legion of Merit[3] (najbardziej prestiżowe odznaczenie
nadawane za sukcesy w wywiadzie – przyp. aut.), za wykonanie z powodzeniem – co
uwidoczniono w uzasadnieniu – „ponad 200 zadań bojowych i zidentyfikowanie
ponad 150 znaczących «elementów informacyjnych»”, z wykorzystaniem psychotronicznych
środków specjalnego przeznaczenia.
Joseph McMoneagle
[Amerykańska Wikipedia ujmuje to następująco: Joseph
McMoneagle (urodzony 10 stycznia 1946 roku w Miami na Florydzie) był
zaangażowany w doświadczeniach zdalnej obserwacji przeprowadzonych przez US Army Intelligence i Stanford Research Institute. Był jednym
z pierwszych oficerów zatrudnionych w ekstra-tajnym programie obecnie znanym
jako Stargate Project. Wraz z Ingo Swannem, McMoneagle jest
najbardziej znany z prac nad wykrywaniem i zdalną obserwacją z wykorzystaniem
zdolności paranormalnych dla wywiadu wojskowego. McMoneagle był znany jako Remote Viewer nr 1 w Oddziale Psychotronicznym
Wywiadu Armii USA (G2) w Fort Meade w stanie Maryland. Po przejściu na
emeryturę McMoneagle został odznaczony orderem Legion of Merit za jego ostatnie 10 lat służby, w tym 5 lat pracy w
SIGINT, czyli radio-wywiadzie i 5 lat w programie RV (…) – przyp. tłum.]
Ruchomy emiter mikrofalowy "Radioson" - amerykańska NLW-PSI
No i teraz wydawałoby się, że
najwyższy czas opowiedzieć Czytelnikowi o nieznanych szczegółach
psychotronicznym zestawie „Radioson” (w składzie którego wykorzystuje się
generator EHF – ekstra wysokich częstotliwości – przyp. aut.) Albo zwalić
Czytelnika z nóg opisami opracowywanych w ZSRR psychotronicznych kosmicznych
platform bojowych, wpływających odpowiednimi częstotliwościami fal radiowych na
całe miasta i obszary „najbardziej odpowiadające nieprzyjacielowi” i
wywołujących u wrażych mieszkańców panikę (względnie sen, frustrację czy apatię
– przyp. aut.) Ale i jedno, jak i drugie nie są wcale wymysłem, powiem o tym coś-niecoś,
ale rozczarowawszy wielbicieli sensacji. U końca lat 80., w USA i ZSRR doszli
do wniosku, że skoro finansowe nakłady sięgną wielkości strat, to prace nad
NLW-PSI są nieopłacalne. W 90% nakłady na inwestycje tego rodzaju okazały się
nieopłacalne. I podobno tylko w 10% inwestycji okazywały się być obiecujące –
np. w przypadku broni radiobiologicznej. Mówiąc prościej, prace 9 na 10
uczonych pracujących na tej niwie zostało zamrożone. Tak więc tylko tym
dziesięciu procentom poświęcono więcej uwagi, nie poświęcając jej reszcie.
Król
umarł – niech żyje król!
Pod koniec lat 80., psycholodzy
– do tego czasu zatrudnieni w programach prac nad NLW-PSI „w drugoplanowych
rolach” dokonali – zupełnie samowolnie – ważnego odkrycia: do tego, by osiągnąć
efekt indywidualnego lub kolektywnego zmienienia stanu świadomości (ISS)
niepotrzebna jest żadna broń – wystarczy rozpuszczenie pogłosek o tym, że była
ona wypróbowana.
Przypomnijmy: w 1991 roku
rozpuszczano masowo plotki o tym, że przeciwko uczestnikom znanych sierpniowych
wydarzeń[4]
użyto „psychogeneratorów” i statystyki Szpitala Psychiatrycznego im.
Aleksiejewa (d. Kaszczenki) już na początku jesieni zarejestrował masowy,
niewidziany dotąd, napływ „zzombizowanych” pacjentów. To już nie mówiąc o
zastępach „zombie” brodzących w te dni na ulicach naszych miast i
opowiadających redakcjom cuda o tym, jak ich obrabiano, itd. itp.
W 1993 roku, na fali wydarzeń
październikowych, powtórzył się efekt „uderzenia w próżnię”. Mało tego, że
prasa rozsmakowała się na temat jakoby posiadanych przez Alfę[5]
przenośnych „psychogeneratorów”. A jak jeszcze znani politycy zaczęli „puszczać
farbę”, że owe „psychogeneratory” były – niechby w skali masowej – zastosowane!
Tylko że w dniu dzisiejszym stało się wiadomym, że żadnych „PSI-blasterów” w
czasie rozpędzenia parlamentu grupa antyterrorystów zupełnie nie miała. Przed
szturmem na (moskiewski) Biały Dom, w KGB zastanawiano się nad propozycją
jednego z doradców, który proponował wyposażenie Alfy w wynaleziony przez niego
„uspokajacz tłumów”. Prawda jednak wyglądała tak, że sam pomysłodawca okazał
się być „zombie z pierwszego szeregu z 1991 roku”. No i jeszcze wymyślił on nie
coś innego jak… potężny laser przeznaczony do rozcinania przedmiotów.
Zrozumiałe, że ten „technotroniczny trankwilizator” nie został zastosowany. Ale
statystyka znów zafiksowała zwiększenie się ilości „zzombizowanych” obywateli –
drepcących do psychiatrycznych klinik, jak i dowożonych na posterunki milicji w
związku ze zwiększeniem się ilości niczym nie umotywowanych przestępstw, w tym
i zabójstw.
Demonstracka przeciwko badaniom, produkcji i proliferacji NLW-PSI
„Technika
wampirów”
A teraz ocenimy potencjalną
strefę rażenia – podkreślam: nie psychotroniczną bronią – NLW-PSI, ale samym
tylko działaniem pogłosek o zastosowaniu takowej. Wedle danych WHO, około 20%
mieszkańców kuli ziemskiej tak czy inaczej cierpi na najrozmaitsze zaburzenia czy
choroby psychiczne. Według danych tejże organizacji, około 400 mln ludzi ma
problemy z niestabilną psychiką. Wszyscy oni stanowią klientelę „uderzeń w
pustkę”.
Być może Czytelnik zainteresuje
się , co w wąskich kręgach specjalistów od NLW-PSI bez wykorzystania ani jednej
z nich, nazywa się „techniką wampirów”? Coś podobnego wykorzystywali
średniowieczni japońscy wojownicy ninja.
Jeżeli przyszło im zająć jakieś zamieszkałe miejsce, to wysłani przodem
zwiadowcy-dywersanci rozpuszczali pogłoski wśród mieszkańców o pokazujących się
w okolicy wampirach, które łapią i zabijają ludzi. dla potwierdzenia
prawdziwości tych pogłosek, ninja
łapali, mordowali och, a ciała ludzi z charakterystycznymi znakami „kłów
wampirów” w nocy podrzucali w najbardziej ludne miejsca miasta. Później – jak
to ma miejsce z NLW-PSI – wszyscy „doskonale wiedzieli” o tym, co trzeba było
wiedzieć. I kiedy wojownicy napadali na miasto przebrani za wampiry, to
garnizon – jakim by on nie był silnym – rozbiegał się po okolicy, nie mówiąc
już nawet o bezbronnych cywilach.
Oczywiście taki jest właśnie
cel używania broni psychotronicznej: osłabienie woli i chęci walki u wrogich
wojsk i posianie chaosu wśród jego ludności cywilnej.
[Krótko mówiąc, jest to klasyczna zagrywka w wojnie
psychologicznej, w której specjalizowały się obie strony Zimnej Wojny w latach
1947-1990. Jedną z tych właśnie zagrywek jest UFO i opowiastki o tym, jak to
rząd USA ma przyjazne kontakty z Ufiastymi. Inną – bardzo nośną pogłoską z tej
dziedziny, która zrobiła światową karierę – są opowiadania na temat katastrof
UFO na terenach USA i innych krajów – a szczególnie historia o rozbitym UFO w
okolicach miasta Roswell, NM w 1947 roku. Oczywiście brednie te są firmowane
przez „wiarygodne” relacje wojskowych i niektórych naukowców oraz Hollywood,
też będący na usługach kompleksu polityczno-wojskowego. Mit Ufokatastrofy w
Roswell jest od czasu do czasu odgrzewany przez różnych „uczonych” i
„specjalistów”, którzy umiejętnie sprzedają mediom różne sensacje mające na
celu utrzymanie mitu przy życiu przez dalsze lata – przyp. tłum.]
Zamiast
zakończenia
Być może Czytelnik dowiadujący
się z różnych źródeł coraz to nowszych sensacji o zastosowaniach NLW-PSI –
wszystko jedno i nie wiadomo jasno, dlaczego w USA i w Rosji przerwano
przeważającą ilość badań nad bronią psychotroniczną. I aby postawić wszystkie kropki
nad „i” zacytuję tu taki przykład. W pewnym kraju testowano „psychotroniczny
generator” przy pomocy którego planowano wpływać na pilota samolotu bojowego.
Generator okazał się modelem działającym. Chociaż u pilota nie stwierdzono
zmian w psychice, jak to planowano, stwierdzono u niego zwiększenie się liczby
leukocytów we krwi i w efekcie rozwinęła się u niego leukocytoza.
Wniosek ekspertów głosił:
Gdyby lot trwał
odpowiednio dłużej, cel eksperymentu zostałby osiągnięty. Sukces? Jeżeli tak,
to minimalny, cząstkowy sukces. Na pierwszy rzut oka, tak. A teraz założymy, że
podobny generator o minimalnej sprawności, będzie działał w warunkach bojowych.
Kto zgadnie jak zachowa się „zzombizowany” nieprzyjacielski lotnik? Czy będzie
to sukcesem, jeżeli zbombarduje on bezbronne miasto, zamiast zamaskowanego
stanowiska dowodzenia? Odpowiedź jest oczywista. Czy jest nam potrzebna taka
egzotyczna technika, jeżeli nie jest ona stuprocentowo skuteczna? Dlaczego to
ona, jeżeli jest 1000-krotnie sprawdzona państwowo pewna ochrona OPLOT?
I jeszcze trzeba tutaj
wspomnieć o jednej ambicjonalnej kwestii, która niedawno pojawiła się przed
specsłużbami w kontekście broni psychotronicznej: opracowanie nieosobowych środków w celu – dosłownie:
przeprogramowywania we właściwym, pożądanym kierunku psychiki liderów wrogich
państw. Czasy wciąż się zmieniają, i dzisiaj w danym kierunku działa o
wiele bardziej efektywnie inna „psychotroniczna broń” – przekupywanie polityków
i kompromitowanie ich.
Moje
3 grosze
Patrząc na to wszystko z pozycji
dinozaura Zimnej Wojny mogę powiedzieć tylko to, że autor ma sporo racji.
Plotka, pogłoska, przekupstwo, kompromitacja – to wszystko działania z zakresu
wojny psychologicznej, a nie psychotronicznej. Ta działała zawsze starymi,
sprawdzonymi metodami – co widać w Polsce w ciągu ostatnich 50 lat…
Jednakże nie zgodzę się z tym,
że nie ma żadnych prac nad NLW-PSI. Niektóre wydarzenia, które miały miejsce na
Bałtyku pod koniec lat 70. – że wspomnę tylko przypadki „ataków” UFO na polskie
kutry rybackie z Helu jednak kojarzą się z zastosowaniem wobec ich załóg
jakiegoś rodzaju NLW-PSI. Być może tak właśnie było, jak uważa Bronisław
Rzepecki i inni badający to CE2.
Innym odpryskiem legendy o
NLW-PSI jest cała histeria związana z instalacjami w rodzaju HAARP, EISCART czy
SURA. Wedle legend miejskich szczególnie HAARP w swej wszechmocy równy jest
Bogu, a na dodatek wraz z chemtrails
jest odpowiedzialny za wszelkie biedy, które dotykają Ludzkość – od epidemii swine-flu do tsunami i katastrofy w
Fukushimie - o innych katastrofach i
nieszczęściach już nawet nie wspominając…
Wydaje mi się, że
parapsychologia jak nasi politycy – dawała wiele obietnic, a spełniła niewiele.
Może to i lepiej, bo jak znam życie i ludzi, to od razu każdy wynalazek
zostałby wykorzystany przeciwko człowiekowi w kolejnej wojnie.
Tekst
i ilustracje – „Tajny XX wieka” nr 22/2014, ss.20-21
Przekład
z j. rosyjskiego i angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©
[1]
Gra słów: amerykańska nazwa „Radioson” – to rosyjskie „radio son” co można
przetłumaczyć jako „radiowy sen”.
[2] Czyli
osób o wyczulonych zmysłach i rozwiniętym postrzeganiu pozazmysłowym.
[3]
Legia Zasługi - wysokie odznaczenie USA, ustanowione w 1942 roku, przyznawane
wojskowym za zasługi podczas pokoju lub wojny. Od 1943 roku obywatele Stanów
Zjednoczonych mogą być odznaczeni jedynie najniższym stopniem – pozostałe
stopnie nadaje się wyłącznie żołnierzom innych państw.
[4]
Chodzi o sławetny pucz Janajewa-Kriuczkowa-Pugo
w dniach 19-21.VIII.1991 roku, który zakończył rządy prezydenta Michaiła S. Gorbaczowa a rozpoczął
rządy prezydenta Borysa N. Jelcyna.
[5] Elitarna
jednostka komandosów podlegająca KGB.