Powered By Blogger

niedziela, 21 czerwca 2015

Chińskie „zapalniczki”



Aleksander Michajłowicz Wołkow


Przeczytałem w 15 numerze „Niewydumannych istorii” z 2014 roku opowiadanie Jarosława Bondarczuka z Tarnopola pt. „Noworoczni przybysze” i już śpieszę go rozpracować. Widział on albo UFO albo jakieś anomalne zjawisko. Jest przekonany, że obserwował on nic innego, tylko chińskie balony-lampiony. Ostatnimi czasy bardzo często są wypuszczane w Rosji i innych krajach WNP w noworoczne święto.

W pozaprzeszłym (2013) roku, w pogodną noc wyszliśmy większym towarzystwem na ulicę, z początku z podziwem obserwowaliśmy jaskrawą jasnopomarańczową gwiazdę. Wtedy jeszcze niczego nie wiedzieliśmy o istnieniu tych latających lampionów. W ślad za pierwszą „gwiazdą” poleciała, druga i trzecia… - już całkiem niedaleko od nas. Przyjrzawszy się dokładnie UFO dostrzegliśmy, że w każdej z tych „gwiazd” płonie knot.

My też postanowiliśmy sobie kupić taki chiński latający lampion. Dostać go można było całkiem prosto.

Okazało się, że ta zabawka jest bardzo sprzyjająca wybuchowi pożarów. Nocą, w 2014 roku wyszliśmy cała gromadą puszczać ognie sztuczne… Potem rozłożyliśmy lampion i podpaliliśmy knot. Lampion poleciał w stronę najbliższej brzozy. Zaczepił się o gałązki na samym czubku drzewa, a potem całkiem się zaplątał i to tak dokładnie, że nie byliśmy w stanie go zbić pałkami. Potem się zapalił i przeszła nam ochota do żartów. Gałązki drzewa zaczęły się palić i jeszcze trochę, a wybuchłby pożar wierzchołkowy – w sąsiedztwie dzielnicy mieszkaniowej i to w apogeum święta! Sami rozumiecie, że następstwa mogły być opłakane. Na szczęście nie doszło do tego. Lampion po 20 minutach zgasł, ale tlił się jeszcze długo wisząc na gałązkach. Takie latające pochodnie mogą dolecieć gdziekolwiek – choćby na poddasze czy wylądować komuś na odkrytym balkonie w odległości nawet kilku kilometrów.

…UFO istnieją. Ja sam byłem kiedyś naocznym świadkiem pojawienia się Nieznanego Obiektu Latającego. A w przypadku Jarosława to wszystko było banalnie proste, jak sądzę.


Moje 3 grosze


To prawda – te chińskie latające lampiony-montgolfiery faktycznie mogą nieźle udawać UFO. I prawdą jest, że są w stanie być prawdziwymi bombami zapalającymi. Także w Polsce są one znane i ich użycie jest zakazane. Jak pokazują statystyki PSP i OSP często-gęsto są przyczyną pożarów traw, stogów, kop siana czy lasów.

Także i u nas lampiony te – szczególnie puszczane seriami – wiele razy były brane za TRUFO, czemu trudno się dziwić – jaskrawe, pomarańczowo-czerwone krople światła na ciemnym niebie wyglądają wypisz-wymaluj na typowe BOL-e. stąd bardzo łatwo o pomyłkę. Moi znajomi z KKK i innych organizacji byli zasypywani stertami zdjęć właśnie takich lampionów-montgolfierów wypuszczanych nawet w czasie urodzin, imienin czy wesel.



Natomiast prawdziwe balony-montgolfiery są widziane tylko w okolicach lotnisk i to raczej rzadko. Ostatnio widziałem taki balon kilka dni temu na tle porannego nieba i nawet udało mi się zrobić jego zdjęcie. No, ale ten balon na UFO raczej nie wygląda i nikt – w dzień – się nie pomyli. Inaczej w nocy, kiedy pracują palniki ogrzewające powietrze w czaszy balonu. Ale takie balony w nocy raczej nie latają i nie zdarza się, by mylono je z UFO…


Zdjęcia i tekst – „Niewydumannyje istorii” nr 3/2015, s. 11
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©