Powered By Blogger

wtorek, 30 czerwca 2015

Syreny: Sześć niewyjaśnionych dźwięków wychwyconych przez NOAA

Lokalizacja źródła dźwięku, sygnału Bloop


Ivan Petricevic 


Czy pamiętacie lato 1997 roku i tajemniczy dźwięk nazwany Bloop? Tak, tak było, kiedy NOAA namierzyła ten dziwny dźwięk, nazwany potem Bloop. (Można to przetłumaczyć jako krótki hałas o niskiej częstotliwości emitowany przez urządzenia elektroniczne – przyp. tłum.). To jest właśnie jeden z tych tajemniczych dźwięków, które odnotowano przez ostatnie lata. Jest ich wiele i wszystkie zostały uznane za „niewyjaśnione” przez NOAA. Dźwięki te zostały wychwycone w ciągu 20 lat prowadzenia podwodnego nasłuchu Pacyfiku. Dźwięk Bloop wydaje się być emitowany przez jakieś zwierzę o wiele częściej, niż to sobie wyobrażamy…  

Źródło tego dźwięku zostało namierzone triangulacyjnie przez naukowców gdzieś na przecięciu się 50°S ze 100°W. Jest to odległy punkt Południowego Pacyfiku, daleko na zachód od południowego przylądka Południowej Ameryki. Bloop jest uważany za najgłośniejszy dźwięk, jaki został kiedykolwiek zarejestrowany pod wodą.

Jest to niezwykle interesujący fenomen, a oto co NOAA ma na ten temat do powiedzenia:
Ten dźwięk  szybko narasta w swej częstotliwości przez około 1 minutę i te wahania mogą być wykryte przez wiele czujników, o zasięgu ponad 5000 km. Specjalista z NOAA – dr Christopher Fox nie wierzy w to, że jest to sygnał stworzony przez człowieka, jak np. okręt podwodny czy bomby, ani także znane zjawiska geologiczne jak wulkany czy trzęsienia ziemi.  inni uczeni zaś sądzą, że dźwięk Bloop jest generowany przez „trzęsienia lodowe” – pękanie krawędzi lodowców, które ma miejsce na Antarktydzie, zaś jeszcze inni uczeni sądzą, że pochodzenie odgłosu Bloop jest nieznane.

Uczeni próbowali i nadal próbują zaoferować nam jakieś wyjaśnienia tych dźwięków, i jedne z nich są jako-tako wytłumaczalne naukowo, ale większość z wychwyconych i zarejestrowanych nie ma żadnego wyjaśnienia i są uważane za wielką tajemnicę nauki.

Sonogram sygnału Bloop

Ale dźwięk Bloop nie jest jedynym dźwiękiem, który przyciąga uwagę i zainteresowanie, bo jest jeszcze więcej dźwięków, które są równie tajemnicze jak Bloop, które trzeba zbadać.

Sonogram sygnału Upsweep

Sygnał Upsweep (dosł.: wznoszący się – przyp. tłum.) po raz pierwszy zarejestrowany w 1991 roku – i zgodnie z badaczami, jest on słyszalny do dnia dzisiejszego, a zlokalizowano go w głębi Południowego Pacyfiku, w okolicach Antarktydy. Sygnał Upsweep jest najsilniejszy na wiosnę i jesienią. Początkowo sądzono, że są to dźwięki wydawane przez wieloryby, ale biolodzy morscy orzekli, że dźwięk ten nie ma charakterystycznych zmian dla waleni i jest w ogóle różny od tych biologicznego pochodzenia. Inni uczeni sądzą, że dźwięk ten ma związek z aktywnością wulkaniczną w regionie, ale nie ma żadnego dowodu na tą tezę, i właściwie nie wiadomo co je powoduje.

Sonogram sygnału Slowdown

Sygnał Slowdown (dosł.: spowolnienie, zwolnienie, zahamowanie – przyp. tłum.) został zarejestrowany w 1997 roku i dźwięk ten był słyszany przez lata. Na początku badań, uczeni namierzyli ten sygnał gdzieś w pobliżu Peru, ale obecnie skłaniają się do tego, że dobiega on gdzieś z Antarktydy. Badacze sądzą, że ma on związek z szybkimi ruchami lodowca, ale to są tylko przypuszczenia. Nie ma żadnego naukowego dowodu na potwierdzenie tych hipotez.

Sonogram sygnału Train

Odgłos Jadącego pociągu został tak nazwany dlatego, że jest podobny do dalekiego odgłosu jadącego pociągu. Sygnał po raz pierwszy zarejestrowano w 1997 roku, ale miejsce z którego dobiegał pozostaje tajemnicą. Uczeni sądzą, że dźwięk ten powstaje wskutek przemieszczania się prądów oceanicznych.

Sonogram sygnału Juliett

Sygnał Julia został odnotowany po raz pierwszy w 1999 roku. Wedle badaczy, dźwięk ten pochodzi z miejsca położonego 2400 km od Peru. Sygnał ten trwa ok. 15 s i może być wyłapany przez każdy czujnik zanurzony w wody równikowej części Pacyfiku. Jest to jeden z najbardziej tajemniczych dźwięków, jaki został zarejestrowany.

Sonogram sygnału Whistle

Sygnał Gwizdek został po raz pierwszy zarejestrowany w 1997 roku i jego źródło zlokalizowano 3700 km od Kostaryki. Źródło tego dźwięku pozostaje wciąż nieznane i uczeni nie mają pojęcia, co go powoduje. NB, ten dźwięk został zarejestrowany tylko przez jeden hydrofon!

Jak sądzicie, co jest źródłem tych niezwykłych dźwięków? Uczeni nie są pewni i mamy całe pole teorii, które usiłują je wyjaśnić, nie mamy żadnych naukowych dowodów, a tylko spekulacje co do natury i pochodzenia tych sygnałów. Czy te dźwięki są wytworem Natury? Czy są one wytworzone przez coś innego? I chociaż wszystkie one są zagadkowe i tajemnicze, to Bloop bije je wszystkie swą niezwykłością. Hipoteza „lodowa” może być łatwo wyłączona ze względu na lokalizację miejsca, z którego ten sygnał wychwycono. A zatem musi to być jakieś zwierzę, które jednak nie mogło być widziane (słyszane raczej) wcześniej.

Miejsce, z którego dopływał ten sygnał Bloop znajduje się mniej więcej w tej części Południowego Pacyfiku na miejscu, w którym H. P. Lovecraft  w swym opowiadaniu „Zew Cthulhu” (1928) umieścił swe podwodne, wielowymiarowe miasto R’lyeh - 47°09’ S - 128°34’ W (Zob. H. P. Lovecraft – „Zew Cthulhu” w zbiorku „Szepczący w ciemności” Warszawa 1992 – przyp. tłum.) Zbieżność? Cóż, nauka pozwoli nam wiedzieć, co się dzieje, wcześniej czy później, do tego czasu, możemy tylko spekulować na temat tych tajemniczych dźwięków.
   

Moje 3 grosze


Jest jeszcze jedna lokalizacja lovecraftowskiego R’lyeh podana przez pisarza, wydawcę i wielbiciela literatury fantasy Augusta Derletha, który podaje jego położenie na 49°51’ S - 128°34’ W. jak widać – obie te lokalizacje znajdują się grubo ponad 2000 km od lokalizacji sygnału Bloop podanej przez uczonych.

Osobiście nie łączę tych dwóch spraw – już prędzej R’lyeh mogłoby znajdować się gdzieś w miejscu, gdzie Jules Verne umieścił swoją Wyspę Lincolna – na 34°57’ S - 150°30’ W, czy Wyspę Tabor (Marii Teresy) na 37° S - 151°13’ W (wedle danych z 1843 roku) lub 36°50’ S - 136°39’ W (wedle pomiarów z 1983 roku) Dzisiaj są tam tylko mielizny – od 1 do 9 m głębokości, ale wcale nie oznacza to, że w połowie XIX wieku nie było tam wysp, które zapadły się wskutek już to jakiegoś kataklizmu (trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu) już to pod swym własnym ciężarem, jak tzw. gujoty – pisałem już na ten temat na łamach „Nieznanego Świata”.

A zatem przedwieczny Cthulhu czy istoty z Y’ha-nathlei położonego gdzieś obok Devil’s Reef nieopodal miasta-widma Innsmouth, MS, mogą być istotami z krwi i kości będące w rzeczywistości Morskim Ludem – Syrenami? (Zob. H. P. Lovectraft – „Widmo nad Innsmouth”) Z jednej strony jest to możliwe, boż Syreny istnieją naprawdę – jak twierdzą niektórzy kryptozoolodzy, a z drugiej strony mogą to być Przybysze z Kosmosu, którzy osiedlili się we Wszechoceanie i stamtąd prowadzą obserwację nas, mieszkańców planety Ziemia.


Opinie z KKK


Czasem zastanawiam się, jak bardzo dziwne i tajemnicze wyda się nasze działanie, gdy inne naczelne rozwiną swój wachlarz możliwości na Ziemi. My nadal pewnie na niej będziemy, być może będzie nas więcej niż dwa rodzaje (domniemywa się, że w ciągu tysiąca lat stworzą się dwie odmiany ludzi - wysocy i niscy), i być może uwarunkujemy się geograficznie (nawet kosmicznie, wg wzoru Diuny F. Herberta) do tego stopnia, by stworzyć podgatunki. Co dalej? Być może dalsza dywersyfikacja, a jeśli tak, to czemu by nie i chlup - do wody? Jeśli zajdą w naszej kulturze zmiany pozwalające na auto-podrasowywanie, ów podrasowani ludzie będą nowym pokoleniem nowego podgatunku stworzonego do rozprzestrzenienia się na nowe terytoria, choć o powiązanych z tym celach nie śmiem dalej napomykać.

Tacy ludzie mogą być protoplastami nowej kultury i z czasem odłączyć się, wyjąć spod zwierzchnictwa swych stwórców. O ile nie będzie to nieuzasadnione, taka kultura będzie zachowana dla celów poznawczych, i kto wie... może kolejni dzierżawcy Ziemi będą kiedyś zaskoczeni odkryciem nowej kategorii ludzi, której genezy nie będą w stanie uzasadnić ani wyjaśnić...

Wypływając na szersze wody, czy panspermia nie ma właśnie takiej formy? Stworzyciele tworzą stworzycieli, a potem lawina się toczy?

Niekiedy też zastanawiam się nad tym, jaka jest historia lub możliwa genealogia obecnych zjawisk, np. duchów. Dużo mówi się o matrixie, teorii symulacji, o płaszczyznowości naszej egzystencji, o teoriach świadomości, ale jakby to było być duchem i rozumieć to, czego nie można zrozumieć jako człowiek? Jak to byłoby być kosmitą i wiedzieć to, czego nie wiedzą ludzie? Na ten przykład, lecę dronem w celu wykonania zadania służbowego, ta planeta od zawsze była i jest domem mego gatunku, a ci na dole niczego nie rozumieją, tak bardzo nie rozumieją. Albo kiedy indziej - naturą mej egzystencji jest przenikać światy, dyrygować pozycją w przestrzeni i zawiadywać informacją, a ci twardzi nie rozumieją niczego, tak bardzo nie rozumieją niczego. Ani początku, ani tego, jak zaczęli wyznawać swoje poglądy, ani gdzie się mylą, ani nawet co myśleć. Biorą pierwsze lepsze zasłyszane, ponieważ szukając tylko to znajdują u siebie. Jeszcze inaczej - a co, gdybyśmy to my byli ślepi, a wszyscy niemożliwi patrzyli i byli obecni? Obecni tam, obecni tu, obecni bardziej od nas, błądzących w swych życiach i umysłach? Co, jeśli nasz świat, nasze 100%, byłoby zaledwie 1% dla tych, których ze śmiechem niedowiarka zaczynamy poznawać? (Smok Ogniotrwały)

Zgadzam się całkowicie z tezą, że znamy lepiej powierzchnię Księżyca, niż Wszechocean naszej własnej (czy tak naprawdę własnej?) planety. I wciąż pozostawiam otwartym pytanie, czy jesteśmy tu sami? Odpowiedź brzmi – NIE. Poza nami mogą (ale nie muszą) egzystować inne istoty, z którymi dzielimy Ziemię, a nie zapominajmy, że cała nasza działalność, z której jesteśmy tak dumni, zawiera się na ok. 1/4 powierzchni planety. A gdzie pozostałe¾3/4? Co się dzieje w głębinach Błękitnego Kosmosu, których prawie nie znamy? Na to na razie odpowiadają tylko pisarze sci-fi i bajkopisarze. Wodni Ludzie mogą istnieć – ale ich cywilizacja na pewno nie będzie kalką naszej cywilizacji. Obawiam się, że w tym właśnie przypadku rację miał Stanisław Lem pisząc w „Inwazji z Aldebarana” o rozumnych istotach wykorzystujących do swych celów inne – mniej rozumne – istoty, które zresztą sami stworzyli. Dlatego też uważam, że wcale nie jest takim nonsensem stwierdzenie, że foki są ulubionymi pieskami Syrenek, a delfiny ich posłańcami i służącymi. Ten ktoś, kto to powiedział był być może bardzo blisko prawdy… (Daniel Laskowski)   


Przekład z j. angielskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©