Czasami
zdarzają się rzeczy dziwne i tajemnicze, z pozoru niewyjaśnione i niewyjaśnialne. Takie
coś przydarzyło mi się kilka dni temu, kiedy bawiąc w Krakowie
poszedłem zwiedzić niewielki kościółek pod
wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ul. Garncarskiej. Podziwiałem ładnie odnowiony
fronton i freski przedstawiające Anioły i Ducha Świętego nad figurą Jezusa błogosławiącego naszą ziemię.
W
środku obejrzałem to, co najbardziej mnie interesowało – w bocznej kaplicy po lewej stronie znajdował się ołtarz św. Jana Pawła II i
relikwiarz z ampułką krwi tegoż świętego.
Sfotografowałem jedno i drugie, poczym cicho wyszedłem z kościoła.
I
teraz najciekawsze: zamierzałem wysłać te dwa zdjęcia mojej
siostrze via MMS. Załadowałem pierwsze,
napisałem komentarz, wysłałem i…
…i przyszła zwrotka. MMS
nie został wysłany. Spróbowałem zrobić to jeszcze
raz, ale po kilku próbach z identycznym rezultatem spasowałem. Była godzina
10:20. MMS-y nie przechodziły, SMS-y zresztą też. Siostra zadzwoniła do mnie i słyszałem ją niezbyt dobrze
– głos był dziwnie stłumiony.
Sprawdziłem ustawienia telefonu – były prawidłowe. Pomyślałem, że św. Jan Paweł II nie życzył sobie, bym
wysyłał te zdjęcia i dałem sobie spokój…
W
kilka godzin później wszystko
się skończyło – SMS-y i MMS-y przechodziły bez problemu.
Co się stało? Okazało się, że żadnego cudu nie było. Znajdowałem się w pobliżu kliniki
onkologicznej na Garncarskiej 11, gdzie znajduje się akcelerator
liniowy, aparaty rentgenowskie, urządzenia do
badania rezonansem magnetycznym – no i cała masa ekranowań żelaznych i ołowianych. To
wszystko powodowało rozpraszanie się fal radiowych,
stąd te wszystkie problemy.