Oleg Fajg
Nie
tak dawno „Newsweek” opublikował zdjęcie „broni promienistej Terra-M”.
Według informacji wydawnictwa, zamontowawszy ten „wojskowy laser napowietrznego
bazowania” na samolocie Ił-76 Rosja może przeciwdziałać
wszelkim satelitom szpiegowskim.
Istnieją także radzieckie/rosyjskie projekty
powietrzno-kosmicznego kosmoplanu. I tak jeden z kierowników prac nad
zaprojektowaniem MTKK Buran – G. E. Łozino-Łoznickij przedłożył do
rozpatrzenia system wielokrotnego użytku, którego pierwszym stopniem będzie
samolot-nosiciel Mrija. Będzie on
mieć za zadanie dostarczyć na wysokość podorbitalną drugi stopień – orbitalny
samolot z podwieszonym zbiornikiem paliwa – ten ostatni będzie jedynym
jednorazowym elementem całego systemu transportowego. Według obliczeń,
orbitalny samolot może wywozić na niskie orbity wokółziemskie – LEO do 7 ton
ładunku w wariancie pilotowanym. W wariancie bezpilotowym – 8 ton.
A. I.
Szmygin – „SDI oczami rosyjskiego
pułkownika”
Projekt Sokół-Eszelon
30
lat temu, na jednym z sekretnych podmoskiewskich poligonów wystartowały w
powietrze dwa modele samolotów Ił-76 wyposażone w wojskowe lasery –
laserową broń radiacyjną - LBR. W ten sposób zapoczątkowano realizacyjny etap Projektu
Sokół-Eszelon.
Z danych z prac konstrukcyjno-doświadczalnych wynikało, że uczeni i
inżynierowie radzieccy przedsięwzięli stworzenie przeciwwagi prac
amerykańskich nad całą grupą LBR
zdolnych do niszczenia rakiet.
Po
rozpadzie ZSRR rozwijanie Projektu Sokół-Eszelon zostało
przerwane, zaś osprzętowanie zakonserwowano. Jednakże dzisiaj cały szereg
zachodnich mediów uparcie twierdzi, że rosyjscy wojskowi wznowili wydzielone
kierunki radzieckiego projektu laserowego, przy czym są to nowe optyczne
generatory kwantowe wielkiej mocy z podstawowym przeznaczeniem do walki z
obiektami orbitalnymi.
Ostatnia
praca Taganrogskiego Kompleksu Awiacyjnego im. G. M. Beriewa – A-60
przypomina eksperymentalne amerykańskie laserowe działo zamontowane na
pokładzie samolotu Boeing-747. Obydwa samoloty mają masywne wzmocnienia części
dziobowej, a na górnej części kadłuba znajdują się kopułki kryjące dodatkowe
wyposażenie – zob. YT - https://www.youtube.com/watch?v=pKdA5SkItww. Ale i na tym podobieństwo się kończy,
bowiem Amerykanie mieli swój laser we wzmocnionej części dziobowej, zaś A-60
ma w swej górnej części rufowej. Ta właśnie właściwość pozwala A-60
na rażenie celów orbitalnych.
Ciekawie
wygląda logo A-60. Na nim widzimy sokoła niszczącego statek kosmiczny lecący
ponad Biegunem Północnym w kierunku Rosji.
Strzelanie do okien
Mimo
tego, zbudowanie efektywnej obrony przeciwrakietowej z użyciem laserów o
wielkiej mocy wcale nie jest takie proste. To w swoim czasie dokładnie
zrozumiał Ronald Reagan z jego
„gwiezdnymi wojnami”. Nie jest łatwo w określonym czasie wejść w wąskie „okna”,
przez które przelatują flotylle wrogich międzykontynentalnych balistycznych
pocisków rakietowo-jądrowych czyli ICBM oraz pocisków balistycznych
wystrzeliwanych z okrętów podwodnych czyli SLBM. Reaganowska SDI czyli
Inicjatywa Obrony Strategicznej zakładała, że orbitalne aparaty będą razić
potężne wiązki promieniowania gamma - γ i rentgenowskie - X o potwornej mocy, a
także potoki szybkich neutronów. Podstawą scenariuszy SDI była multispektralna
obrona antyrakietowa czyli obrona przeciwbalistyczna – OPB. Zgodnie z tymi
planami, ocalałe z pogromu w „oknach” ICBM powinny zniszczyć lasery i wiązkowe
generatory drugiej linii obrony. Zakładano, że moc wszystkich tych naziemnych,
stacjonarnych i mobilnych stanowisk ogniowych będzie pięciokrotnie przewyższała
swą mocą i celnością mocą rażenia konwencjonalne systemy rakietowe klasy ziemia-powietrze i ziemia – przestrzeń kosmiczna.
I
tak, współczesna kosmiczna OPB włącza pierwszą linię obrony od „systemu
strefowej obrony”, który składa się z kilku szeregów wojskowych kosmicznych stacji
LBR latających na różnych orbitach. Orbitalne promienniki powinny zdążyć
zniszczyć wrogie ICBM i SLBM nad miejscem ich startu, w punktach ich
największej podatności na zniszczenie. Następnie następuje atak lotniczych grup
(to właśnie odróżnia go od pierwotnego planu „naziemnego” SDI) z laserami na
pokładach. A zakańczają działania OPB rozliczne rakietowe systemy ziemia-powietrze, ziemia-przestrzeń kosmiczna. Uważa się za optymalne, jeżeli każdy
pas „kosmicznej obrony” zniszczy nie mniej niż 90% ocalałych rakiet
przeciwnika.
Dla
SDI kamieniem, o który się potknięto, stały się potężne glasery – czyli lasery na promieniowanie γ i X. Problem polega na
tym, że ładowanie systemów laserowych tych urządzeń opierało się na wybuchach
jądrowych. Tylko w ten sposób można było spowodować, że glaser był w stanie wyemitować na tyle intensywny strumień energii,
który byłby w stanie przemienić lecące w odległości tysięcy kilometrów ICBM w
obłoki plazmy.
Druga linia obrony
Druga
linia kosmicznej OPB w postaci systemu dokładnej obrony jest przeznaczona do
likwidacji ICBM, które przedarły się przez pierwszą linię obrony – system
obrony strefowej. W pewnej chwili, w czasie SDI, wydawało się, że drugą rubież
obrony można będzie utworzyć z naziemnych laserów o wielkiej mocy. Ich działanie
mogłyby uzupełnić satelity-zwierciadła odbijające, ogniskujące i przekazujące
dalej wiązki energii świetlnej. Akcja ta także miałaby się odbyć w przestrzeni
kosmicznej.
Radiofizycy
i inżynierowie-elektronicy od razu poddali krytyce ten schemat drugiego eszelonu
kosmicznego OPB. Wyjaśniono, że różnorakie warunki atmosferyczne jak np.
turbulencje, mogłyby zmniejszyć do minimum „strzały z naziemnych dział
laserowych”. Tak powstała idea powstania latających laserów, które mogłyby
latać nad frontami burzowymi oraz huraganami, tajfunami, itp.
Tym
niemniej, już zaczęta realizacja „misji SDI” wywołała fale krytyki po obu
stronach Atlantyku. Przede wszystkim krytykowano niedostateczne przygotowanie
naukowej strony projektu. Przede wszystkim wytknięto autorom SDI, że kolosalne
rzeki energii elektrycznej do ładowania laserów i generatorów cząstek szybkich
dostarczy… „synteza termojądrowa”. Należy wyjaśnić, że problem uzyskania
kontrolowanej syntezy termojądrowej nadal jest w lesie.
Poza
tym do dziś dnia panuje przekonanie, że optyczne generatory kwantowe emitujące
jedynie silne impulsy mogłyby pracować zaledwie kilka minut w warunkach
współczesnego, szybkozmiennego pola walki. Do tego uzyskanie „dział laserowych”
wymagałoby rozwinięcia wielu gałęzi wiedzy takich jak kwantowa optyka,
nieliniowa spektrografia i innych.
Następny
problem z SDI polegał na skonstruowaniu superkomputerów o ogromnej mocy
obliczeniowej o oprogramowania do nich. Faktycznie mowa była o skonstruowaniu
gigantycznej sztucznej inteligencji, która byłaby w stanie podejmować optymalne
decyzje w najkrótszym czasie, razić tysiące celów. Mówi się, że podobne idee
natchnęły hollywoodzkiego reżysera Jamesa Camerona do nakręcenia serii filmów
„Terminator”, gdzie rządzi wojskowy superkomputer SKYNET. Dokładnie według
scenariusza uderzenia prewencyjnego SDI, ten elektroniczny potwór prowokuje
jądrową katastrofę i likwiduje ludzi, którzy ją przeżyli…
Zabezpieczenie inżynieryjno-techniczne
Kiedy
pracujący nad podstawami SDI przeszli od globalnych problemów naukowych do
zabezpieczenia inżynieryjno-technicznego kosmicznej OPB, to czekały na nich
kolejne trudności. Przede wszystkim należało zbudować konceptualny schemat
rozmieszczenia i złożonej pracy wielkiej ilości sensorów zapewniających
rozpoznawanie, przechwyt i automatyczne prowadzenie celów. Z jednej strony trzeba
było rozmieścić cała flotę laserowych orbitalnych platform, satelitów i
okrętów, a z drugiej zabezpieczyć je przed atakiem orbitalnych myśliwców
przechwytujących nieprzyjaciela. A o tym, że podobne aparaty istnieją naprawdę
doskonale wiedziały CIA, Pentagon i NATO.
Poza
prowadzeniem „orbitalnych potyczek” pomiędzy „kosmicznymi myśliwcami” oraz
ochroną i obroną podstawowych laserowych stacji bojowych z pierwszego eszelonu,
pozostało jeszcze zadania kontrolowania Teatru Działań Wojennych – TDW – w tym
przypadku wszelkich obiektów kosmicznych znajdujących się na orbitach
wokółziemskich. Wszelkie opracowane informacje należałoby przeprowadzać w
reżimie czasu realnego, co wymaga nie tylko kolosalnych komputerów o ogromnej
mocy obliczeniowej, ale i innowacyjnych metod ich programowania.
Mówi
się, że niepoprawny optymista, zaciekły antykomunista i wielki zwolennik
rozwijania SDI prof. Edward Teller
był zdumiony słabościami „kosmicznej floty” z jej gigantycznymi laserami i
akceleratorami cząstek. Dla zniszczenia całej armady orbitalnej rubieży
kosmicznej OPB wystarczyłoby jedynie 5-6 1-megatonowych ładunków! Według
dalszego, najbardziej optymalnego scenariusza, przez drugą i trzecią rubież
obrony mogłoby przelecieć 30-40% ICBM przeciwnika. Tak czy inaczej, wszystko to
zakończyłoby się straszliwą katastrofą i dla wymordowania narodu nawet nie
potrzeba by było „zimy jądrowej”.
[We wrześniu 1996 roku,
w czasie II Międzynarodowej Konferencji Ufologicznej, znany amerykański ufolog
węgierskiego pochodzenia płk dr Kolomán
von Keviczky przedstawił własną koncepcję użycia systemów SDI nie tyle do
walki z radzieckimi ICBM, ale z … UFO! Według niego SDI jest wymierzone nie
tyle w ZSRR i kraje Układu Warszawskiego, ile do walki z UFO w przypadku
inwazji Ufiastych na Ziemię. Osobiście uważam, że SDI było już wtedy
technologiczną mrzonką i użycie ich przeciwko UFO – pobożnym życzeniem ze
względu na dysproporcję poziomu rozwoju technologicznego Ludzkości i Obcych. Po
prostu SDI byłaby zbyt mało wyrafinowana technologicznie do działań przeciwko
UFO, które biją nas o kilka klas – uwaga tłum.]
Uderzenie w Challengera
Przepadek
koncepcji SDI pozostawiają dzisiejszą administrację Pentagonu w sytuacji, w
której musi się ona dokładnie przyglądać na wszystkie kraje, które rozwijają
swe wojskowe systemy aerokosmiczne. Dokładnie tak była przyjęty system A-60:
…przeznaczony do przekazywania energii świetlnej na dalekie
obiekty w celu przeciwdziałania optoelektronicznym środkom technicznym nieprzyjaciela…
-
jak to pisał wojskowy obserwator z gazety „The Washington Post”.
…skonstruowany przez nich „laserowy samolot” jest w stanie
oślepić amerykańskie satelity szpiegowskie.
Idea
ta jest o wiele starszą od konceptualnego planu SDI już nie raz była stosowana.
I tak w 1984 roku, unikalny kompleks laserowy Granit-Terra wyposażony w
lasery, masery i magnetrony oddał kilka „wystrzałów” do promu Challenger,
kiedy tenże szpiegował nad terytorium ZSRR. Historia ta do dziś dnia jest ukryta
pod wszelkimi gryfami tajności. Jednakże ów ekspert z „The Washington Post”
twierdzi, że po przeciekających do prasy relacjach, na tym promie kosmicznym
padła cała główna elektronika, zaś załoga odczuła jakieś dziwne objawy
chorobowe…
Czy
użyto jeszcze kiedyś broni promienistej po 1984 roku – tego nie wiadomo. Tak
czy inaczej, w połowie lat 80., obserwowanie z oddali terytorium ZSRR z kosmosu
praktycznie skończyło się i zaczęło się ponownie po rozpadzie Związku
Radzieckiego.
W
roku 2006, Chińczycy dwukrotnie ostrzelali laserami amerykańskie satelity i
unieszkodliwili trzech amerykańskich kosmicznych obserwatorów. Ciekawe, że po
tym démarche nad terytorium Chin także znacznie zmniejszyła się ilość
„elektronicznych oczu”.
Uwagi z KKK
Co do MTTK Buran z innego listu - projekt dwustopniowego startu i wyniesienia na orbitę był najlepszym pomysłem w NASA, dopóki zapewne ktoś nie wziął w łapę i nie postawiono na Saturna V, który jest i droższy, i mniej skuteczny, i bardziej skomplikowany. Ponadto w rakiecie dużym problemem, i to delikatnie mówiąc: ignorowanym problemem, były uszczelki międzymodułowe, które w warunkach niskiej temperatury traciły szczelność i plastyczność, co spowodowało śmierć cywilów podczas ich pierwszego cywilno-propagandowego lotu. Startowano w niesprzyjających warunkach... sam Wernher się by w grobie przewracał, gdyby wówczas już nie żył. Ano właśnie... czy może być tak, że ten projekt został przez niego wysforowany jako najlepiej zaprojektowany z najdłuższą historią rozwoju, poza poziom 5? Wyniesienie dwuetapowe było lepsze, lecz pewnie cofnięto je z fazy rozwojowej i stanęło najwyżej na 4 (etap 10 to użycie prototypu). Buran z kolei to praktycznie kopia amerykańskich wahadłowców, a skoro nie było tam, w Rosji, von Brauna, to w końcu sięgnięto po rozum do głowy i skierowano się do ongiś najlepszej wersji - lotu dwuetapowego Mrija. (Smok Ogniotrwały)
Uwagi z KKK
Co do MTTK Buran z innego listu - projekt dwustopniowego startu i wyniesienia na orbitę był najlepszym pomysłem w NASA, dopóki zapewne ktoś nie wziął w łapę i nie postawiono na Saturna V, który jest i droższy, i mniej skuteczny, i bardziej skomplikowany. Ponadto w rakiecie dużym problemem, i to delikatnie mówiąc: ignorowanym problemem, były uszczelki międzymodułowe, które w warunkach niskiej temperatury traciły szczelność i plastyczność, co spowodowało śmierć cywilów podczas ich pierwszego cywilno-propagandowego lotu. Startowano w niesprzyjających warunkach... sam Wernher się by w grobie przewracał, gdyby wówczas już nie żył. Ano właśnie... czy może być tak, że ten projekt został przez niego wysforowany jako najlepiej zaprojektowany z najdłuższą historią rozwoju, poza poziom 5? Wyniesienie dwuetapowe było lepsze, lecz pewnie cofnięto je z fazy rozwojowej i stanęło najwyżej na 4 (etap 10 to użycie prototypu). Buran z kolei to praktycznie kopia amerykańskich wahadłowców, a skoro nie było tam, w Rosji, von Brauna, to w końcu sięgnięto po rozum do głowy i skierowano się do ongiś najlepszej wersji - lotu dwuetapowego Mrija. (Smok Ogniotrwały)
Tekst
i ilustracje – „Tajny XX wieka”, nr 15/2015, ss. 4-5
Przekład z j. rosyjskiego – Robert K. Leśniakiewicz ©