Okręty podwodne - cienie w morskich głębinach...
Jurij Daniłow
W 1969 roku,
amerykański okręt podwodny z napędem atomowym USS Guitarro (SSN-665) zatonął przy nowobudowanym pirsie. Awaria
nastąpiła w rezultacie niezgodności działania stoczniowców. Podniesienie okrętu
pochłonęło 20 mln $ USA.
W dniu 17.X.2014
roku, koło brzegów Szwecji zakończyły się szwedzko-holenderskie ćwiczenia
marynarki wojennej. Następnego dnia wiele agencji rzuciło informacyjną bombę –
w pobliskich fiordach odkryto… - uszkodzony rosyjski okręt podwodny! Na jedynej
przedstawionej fotografii widać rzeczywiście jakiś mętny obiekt na powierzchni
wody, i szwedzka marynarka wojenna rzuciła się na polowanie.
Nieznane podwodne „coś”…
Rosyjskie
Ministerstwo Obrony zareagowało ironicznie, poradziwszy zapytać Holendrów, czyj
to okręt podwodny i czy czasem nie ich własny, który mógł się znaleźć nieopodal
Sztokholmskiego Archipelagu. Holendrzy, których podwodny aparat DSV Brijnvis, który w tym momencie
gotował się do wyjścia z Tallina, odżegnali się od uczestnictwa w incydencie. Z
kolei rosyjscy wojskowi, których siły ratownicze znajdowały się w miejscach
znajdujących się w rządowej rozpisce (a znaczy to, że „ratować rosyjski okręt
podwodny w opałach” nie zamierzały), zaproponowały pomoc w neutralizacji
intruza. Szwedzi nie skorzystali z pomocy i oświadczyli, że zmuszą go do
wypłynięcia na powierzchnię.
W dniu 24
października, po tym jak rosyjscy wojskowi wyrównali szanse Szwedów na
przechwycenie „okrętu podwodnego”, Szwedzka Królewska Marynarka Wojenna
przerwała akcję poszukiwawczo-interwencyjną. Pytanie, co to takiego było, nadal
pozostaje bez odpowiedzi. Dodajmy, że pościg za tajemniczymi obiektami
podwodnymi, szwedzcy marynarze prowadzili już nieraz!
Lata 50. i 60.
Pierwsze duże
poszukiwania USO – Nieznanych Obiektów Podmorskich – Szwedzka Marynarka Wojenna
rozpoczęła w 1958 roku, kiedy to kilku naocznych świadków zaobserwowali spadek
w wody fiordu Alta jakiegoś „bezgłośnego samolotu bez znaków rozpoznawczych”.
Zakładając, że rzeczywiście doszło tam do katastrofy lotniczej, na miejsce
wysłano fregatę Arendal i
okręt podwodny Sjarpen z
nurkami na pokładzie. Nie bacząc na to, ze głębina była tam stosunkowo nieduża
– 70 m – ani samolotu, ani jego szczątków na dnie nie znaleziono. Jednak tym
niemniej hydrolokatory fregaty zarejestrowały przemieszczanie się pod wodą
jakiegoś USO…
[Cała ta historia najprawdopodobniej rozegrała się w Norwegii, a
nie w Szwecji, bowiem fiord Alta znajduje się właśnie w Norwegii. Nawiasem
mówiąc, to właśnie tam ukrywał się niemiecki pancernik Tirpitz i w czasie ataku okręcików typu X, z głębiny
wypłynął obiekt, który wzięto za brytyjski HMS X-5 i ostrzelano z działek przeciwlotniczych. Trafiony
wielokrotnie obiekt zanurzył się, ale jego poszukiwania spełzły na niczym, bo
wraka nie znaleziono… - uwaga tłum.]
W 1962 roku, okręt
szwedzkiej marynarki wykrył w okolicach Gotlandii kolejne USO.
W 1962 roku, okręt
Szwedzkiej MW wykrył nieopodal Gotlandii jakiś Nieznany Obiekt Podwodny. Po
tym, jak nie zareagował on na rozkaz wyjścia na powierzchnię, wojskowi przeszli
do fazy siłowej – zrzucono dwie bomby głębinowe i wystrzelono torpedy do
zwalczania okrętów podwodnych -ZOP. Jednakże USO rozwinął niezwykle dużą
prędkość, oderwał się od prześladowcy i opuścił terytorialne wody Szwecji.
W 1969 roku, nieznany
obiekt pływający (UAO) został wykryty w strefie zastrzeżonej dla pływań
morskich w okolicy Björke-Arholm, na północ od Sztokholmu. Na przechwyt
naruszyciela najpierw wysłano kilka helikopterów ZOP i krążownik obrony
wybrzeża. Mimo wysiłków ze strony wojsk lądowych i floty obiekt ten nie został
nawet namierzony…
Lata 70. i 80.
Informacje o USO pojawiających
się w wodach terytorialnych Szwecji i sąsiedniej Norwegii, zmusiły dowództwa
wojsk tych krajów do przyjęcia odpowiednich przedsięwzięć – w węzłowych punktach
akwenów postawiono pola minowe, z których część min zaraz po postawieniu…
znikła!
Tylko w 1981 roku,
„nieznany obiekt podwodny” został zatrzymany przez Szwedów, że tak powiem –
prawnie. Obiekt o numerze S-363
(C-363) z czerwona gwiazdą na kiosku, złamał antenę radiowa o trał kutra
rybackiego, zszedł z kursu, i wypłynął wchodząc w ślepy (rzecz miała miejsce
późnym wieczorem) tajny szlak wodny koło bazy marynarki wojennej w Karlskronie,
gdzie osiadł na mieliźnie. Szwedzi to wtargnięcie „czerwonego niedźwiedzia”
dokładnie przegapili, i radzieckiego giganta odkryli rankiem zwyczajni rybacy.
Dalej zrobił się z tego gigantyczny skandal dyplomatyczny, i wreszcie Szwedzi
zdjęli nasz okręt poczym powrócił on to kraju.
Okręt podwodny S-363 na mieliźnie w Karlskronie...
...i widok na miasto Karlskrona
[Pamiętam to wydarzenie, bo był to bardzo groźny incydent
zważywszy na to, że w Europie sytuacja stawała się coraz bardziej napięta ze
względu na sytuację w Polsce, gdzie coraz głośniej do głosu dochodziła
„Solidarność”, a wojska radzieckie zaciskały powoli pierścień wokół naszego
kraju. Faktycznie okręt ten klasy Kilo
o numerze taktycznym 137 został zatrzymany przez Szwedów w dniu 20.X.1981 roku.
Początkowo usiłowano rozegrać to wydarzenie propagandowo i stąd poszły pogłoski
o tym, że Rosjanie mieli na pokładzie broń jądrową, co było bzdurą, jako że
okręty tej klasy nie mogły jej przenosić – uwaga tłum.]
W 1982 roku, szwedzka
flota była jak nigdy, bliską przechwycenia realnych, a nie radzieckich
„nieuchwytnych mścicieli” - jeden z takich USO był przyparty do muru w
szkierach i to niemal dosłownie przy pomocy sieci. W celu zmuszenia go do
wyjścia na powierzchnię, wykonano podwodne bombardowanie, ale USO po tym
wszystkim przerwał stalową sieć, która była w stanie zatrzymać okręt podwodny –
i uciekł w kierunku Oceanu Atlantyckiego.
[Podobne wydarzenia miały miejsce w Norwegii, gdzie USO został
osaczony w fiordzie w okolicach Bergen. Po ostrzale pociskami rakietowymi klasa
woda – głębina wodna i obrzuceniu bombami głębinowymi, USO po prostu… rozpłynął
się w wodach fiordu i znikł! – uwaga tłum.]
W następnym roku
incydent się powtórzył: szwedzkie okręty ZOP uganiały się na swych wodach
terytorialnych za USO. Użyto przeciwko niemu torped ZOP i bomb głębinowych,
jednakże USO przepłynął prosto przez pole minowe (przy czym wszystkie miny,
które tam były, eksplodowały nie powodując obiektowi żadnej szkody) i uciekł na
Atlantyk.
W 1984 roku, w
okolicy już nam znanej bazie marynarki w zatoce Karlskrony, znowu nie tylko
wykryto pływające tam USO, ale także jakieś EBE uznane za płetwonurków! Wejście
do farwateru było zablokowane, kutry torpedowe i helikoptery ZOP obrzucono te
obiekty bombami głębinowymi, zaś obrona nabrzeżna wrzuciła do Bałtyku ponad 50
granatów głębinowych. I pomimo tego, żadnego Obcego ująć się nie udało…
W 1989 roku,
szwedzkie media jeszcze raz dostały pretekst do wrzasku o „radzieckim
zagrożeniu” – w zamkniętych przeciwpodwodnymi sieciami szkierach w pobliżu
Sztokholmu niejednokrotnie obserwowało się UAO. Supernowoczesny, jak na te
czasy, przeciwokrętowy system Elma,
naprowadzany na podczerwień, dźwięk i wibracje, pracował absolutnie bez awarii
na ćwiczeniach, ale regularnie „padał” w czasie pojawiania się UAO. Razem z nim
udało się zlokalizować jeden obiekt przy pomocy sonaru opuszczonego w wodę z
helikoptera ZOP. Wreszcie szwedzka prasa doszła do wniosku, że takich okrętów
podwodnych nie ma nawet w ZSRR, i dlatego podejrzenia wobec Rosjan wysuwane na
łamach gazet zostały zdjęte.
Ścigacz ZOP
Lata 90.
Inwazja dziwnych
okrętów podwodnych na szwedzkie wody nie skończyło się po rozpadzie Związku
Radzieckiego. I tak w 1992 roku, w okolicy Oxelösund, jednostka Straży
Przybrzeżnej wykrył USO w szwedzkich wodach terytorialnych. Na pomoc wezwano
okręty ZOP Szwedzkiej Marynarki Wojennej, które niedaleko stamtąd prowadziły
ćwiczenia z użyciem bomb głębinowych i torped ZOP. Na miejsce przybył także
premier Szwecji Karl Bildt, ale
ucieszyć go wojskowi nie byli w stanie – USO, jak zwykle w takich przypadkach,
z wielką prędkością opuścił akwen, kierując się w stronę Atlantyku.
Chcąc wreszcie
zgeneralizować te wszystkie doniesienia o obserwacjach USO i UAO przez załogi
samolotów, helikopterów, jednostek pływających i innych świadków, w końcu 1995
roku, Riksdag (szwedzki parlament) utworzył komisję składającą się ze znanych
uczonych. Powierzono im przebadanie ponad 2000 raportów i doniesień. Jednakże
komisja we wnioskach była ostrożna – zgodnie z nimi, część zaobserwowanych
przez szwedzkich wojskowych obiektów nie mogła być podwodnymi aparatami
należącymi do jakiegokolwiek kraju świata. Na pytanie, skąd i po co one tu się
znalazły i do kogo należą, uczeni nie znaleźli odpowiedzi…
Moje 3 grosze
Służąc w Wojskach Ochrony Pogranicza na Wybrzeżu Szczecińskim
miałem okazję uczestniczyć także w działaniach naszych służb specjalnych i
śledzić rozwój sytuacji w latach 1980-1987, kiedy to miało miejsce apogeum
Zimnej Wojny i jednocześnie apogeum psychozy zagrożenia ze strony ZSRR i innych
państw Układu Warszawskiego.
To właśnie ten umiejętnie podsycany przez zimnowojennych
„jastrzębi” w rodzaju Zbigniewa
Brzezińskiego, Ronalda Reagana czy
Margaret Thatcher i jemu podobnych strach przed Układem Warszawskim był
głównym motorem napędowym afery pt. „Sowieci ante portas”, a chodziło przede
wszystkim o zbyt urządzeń i broni do ZOP i co za tym idzie milionowe kontrakty
dla koncernów takich jak Bofors AB, SAAB AB, Nobel Dynamiten AB, Brüel &
Kjær A/S, Storno A/S i in., produkujące coraz to nowsze zabawki dla chłopców w
mundurkach. Bo w końcu o pieniądze tutaj najbardziej chodziło.
Tak na dobrą sprawę, poza S-363
nie złapano czy zatopiono żadnego okrętu podwodnego – ani atomowca, ani
dieslowa, ani nawet midgeta – chociaż
pamiętam, jak któryś ze szwedzkich kolorowych magazynów epatował czytelników
zdjęciami „podwodnego traktora” i jego śladów zostawionych na dnie Bałtyku w
okolicach Sundsvall.
Czy były to jakieś maszyny Obcych? Być może – tego nie wykluczam.
Czy były to maszyny z Morskiej Brygady SPECNAZ-u – być może. Rosjanie
prowadzili rozpoznanie Półwyspu Skandynawskiego w celu opanowania go – podobnie
jak Islandii – w przypadku III Wojny Światowej. Zainteresowanych odsyłam do
powieści Toma Clancy’ego „Szkarłatny sztorm”, w której opisał on właśnie taki
początek działań przyszłej wojny.
Inną sprawą jest to, że przyszła wojna rozegra się na terytorium
Europy z grupami dywersyjno-sabotażowymi i grupami dywersyjno-rozpoznawczymi
ISIS, i będzie to rozszerzona powtórka z działań rosyjskich na Krymie. Będzie
to pełzająca wojna hybrydowa na skalę całego kontynentu. Na szczęście w Polsce jest
coraz więcej ludzi, którzy dostrzegają nadciągające niebezpieczeństwo i wcale się
nie dziwię, jak wraz z Rosjanami ramię w ramię będziemy wyzwalać narody Europy spod
islamskiego buta. Ale to już temat z innej ballady.
Tekst i ilustracje – „Tajny
XX wieka” nr 14/2015, ss. 22-23
Przekład z j. rosyjskiego
– Robert K. Leśniakiewicz ©