Dziewięć "wulkanów energii" promieniowania gamma
Oleg Fajg
…front
starcia wyglądał jak gigantyczne wybuchy i pożary, w których wyzwalały się
gigantyczne energie różnego rodzaju anihilacji i transformacji. Były to tak
potężne katastrofy, że ich echa jeszcze do dziś dnia słyszane są we
Wszechświecie… (Stanisław
Lem – „Nowa kosmogonia”)
Astrofizycy i paleontolodzy
twierdzą, że Wielkie Wymieranie Permskie, które zakończyło się 250 MA temu
zniknięciem 90% ziemnowodnych organizmów, spowodowane zostało przez kosmiczny
błysk promieniowania γ - gamma.
Ogromne
„coś”
Znalezisko całkowicie łamie naszą teorię obrazowania
Wszechświata, że można nazwać katastroficznym wydarzeniem dla współczesnej
nauki. Póki co nie możemy uwierzyć własnym oczom i w to, że znaleźliśmy ogromne
„coś”. I my nie wiemy tego, jak ono może w ogóle istnieć. (Lajos Bellac)
Niedawno grupa węgierskich
astrofizyków pod kierownictwem prof. Lajosa Bellaca z Obserwatorium
Budapeszteńskiego Konkoya opublikowała w brytyjskim prestiżowym biuletynie
Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego sensacyjny artykuł. W niej mówi się o
tym, że w przestrzeni widocznego Wszechświata – Metagalaktyki – odkryto coś nie
do wiary. W odległości 7 mld ly (lat świetlnych) znajduje się gigantyczne koło
o średnicy 5 mld ly. Składa się ono z dziewięciu kolosalnych „wulkanów energii”
emitujących w otaczające je przestrzeń rozbłyski promieniowania γ.
Promieniowanie γ jest podobne do promieniowania X – rentgenowskiego – czyli ultrakrótkich
fal elektromagnetycznych, którymi nas prześwietlają w celu wykonania zdjęć
naszych organów wewnętrznych.
[Promieniowanie X:
długości fal (λ) = 10^-9 – 10^-12 m; promieniowanie γ: λ <10^-12 m, E >50
keV – uwaga tłum.]
To astronomiczne odkrycie
wywołało zrazu wiele sporów, bowiem współczesna nauka nie zna takich struktur
we Wszechświecie. W ogóle nie pasuje to do znanych nam zasad kosmologii - nauki
o Wszechświecie jako jednym ogromnym organizmie.
Zgodnie z nimi, nasz
Wszechświat jest w swej strukturze jednorodnym i nie jest jakąś „matrioszką” i
nie składa się z włożonych jedno w drugie jakichś słoi czy warstw. Wcześniej
specjaliści od wielkoskalowych gromad galaktyk – kosmolodzy – uważali, że w naszym
świecie spotyka się kosmiczne struktury o średnicach nie większych od 1,5 mld
ly. Teraz im przyjdzie zweryfikować ich teorie.
Rozbłyskami gamma nazywa się
bardzo jasne potoki promieniowania, w czasie których w ciągu kilku sekund
wypromieniowywane są potworne ilości energii, porównywalna do ilości energii
emitowanej przez Słońce przez cały czas jego istnienia – czyli 5 mld lat.
Astrofizycy uważają, że takie katastroficzne rozbłyski gamma energii mogą
zachodzić w czasie kolapsowania (zapadania się w siebie) masywnych gwiazd,
dziesiątki razy przekraczających masę i rozmiary Słońca. Do tego te gwiezdne
kolosy (nazywane czerwonymi gigantami i supergigantami) szybko zapadają się pod
ciężarem zewnętrznych warstw do swego wnętrza i przekształcają się w czarne dziury
– „bezdenne katastrofy czasoprzestrzeni”.
Rozmieszczenie gamma-bursterów na sferze niebieskiej
Zagadki
rozbłysków gamma
Pierwsi sceptycy,
odpowiadający na sensacyjne odkrycie węgierskich astronomów, zaproponowali iż
uczeni po prostu napotkali na zwyczajny rozkład obiektów we Wszechświecie. Tao
np. tak, jak z gwiazdami rozmieszczonymi w konstelacjach, które widziane z
Ziemi tworzą gwiazdozbiór, a w rzeczywistości nie mają ze sobą żadnego
fizycznego związku. Jednakże dalsze badania wykazały, że możliwość zwyczajnego
nagromadzenia się źródeł błysków gamma przedstawia jedną szansę na 20.000.
Wyglądałoby na to, że uczeni odkryli zagadkową kosmiczną „sferę”, na granicach
której dochodzi do wyrzutu promieniowania.
Wielu astrofizyków
przypomniało sobie starą historię, kiedy to w 1967 roku para satelitów-bliźniaków
NASA z serii Vela odnotowały dwa impulsy promieniowania γ.
[Wikipedia podaje:
Błyski gamma po raz
pierwszy zostały zaobserwowane w roku 1967 przez amerykańskiego satelitę
wojskowego Vela. Był to jeden z satelitów, którego zadaniem było
śledzenie, czy przestrzegany był traktat o nieprzeprowadzaniu testów z bronią
jądrową (z wyjątkiem podziemnych). Pierwszym podejrzeniem było, że
promieniowanie gamma emitowane jest podczas tajnych prób z bronią jądrową,
przeprowadzanych przez Związek Radziecki. Uczeni z Los Alamos Scientific
Laboratory nie byli pewni, co powoduje te zdarzenia. Nie uznali ich za
konieczne do natychmiastowej analizy. Po wystrzeleniu kolejnych satelitów Vela
ze znacznie lepszą aparaturą zespół naukowców z Los Alamos nadal odbierał
sygnały o rozbłyskach gamma. Poprzez analizę czasów rejestracji tych błysków na
różnych satelitach byli wstanie określić ich przybliżone pochodzenie na niebie.
Odrzucili oni hipotezę o pochodzeniu tych błysków z Ziemi oraz Układu
Słonecznego. Detekcję błysków gamma odtajniono i wyniki prac opublikowano w
1973 roku w czasopiśmie „Astrophysical Journal” pod tytułem „Observations of
Gamma-Ray Bursts of Cosmic Origin” - uwaga tłum.]
Nie pochodziły one z
wybuchów jądrowych i tak właśnie powstał nowy rozdział w fizyce Kosmosu
związany z badaniami błysków gamma, albo jak to się teraz nazywa gamma-bursters.
Wkrótce się wyjaśniło, że
błyski te pochodzą z dalekich galaktyk i rozjaśniają one nasze niebo raz na
dobę. Jak na razie nikt nie zna naturalnej przyczyny tych wybuchów i dystansów
na jakich one mają miejsca. Jeszcze bardziej dziwna jest mapa tysiąca tego
rodzaju eksplozji, która w czymś przypomina działania bojowe z hollywoodzkich „Wojen
gwiezdnych”…
Echo
przeciwstawienia się Supercywilizacji?
Jako pierwszy odważył się
przeciwstawić społeczności naukowej swoją fantastyczną hipotezę „galaktycznych
starć” astronom - dr A. W. Achipow z
Charkowa, znany ze swych poszukiwań „księżycowych artefaktów”.
Wedle jego hipotezy, błyski
γ przypominają serię krótkotrwałych wybuchów o różnej mocy, przy czym ich
rozmiary nie przekraczają kilkudziesięciu kilometrów. Ponadto taki błysk gamma
powstaje wewnątrz kompaktowego strumienia – wąskiego i skolimowanego
(ukierunkowanego). Przypomina to wystrzał z jakiegoś ogromnego działa, po
którym następuje uderzenie i zniszczenie celu.
Ważkim argumentem mówiącym
za jego hipotezą – według niego – jest i to, że moc wypromieniowana przez te
błyski γ jest zbliżona do standardowej mocy „kosmicznej amunicji”. Takie
rozmiary rzadko spotyka się w międzygalaktycznych przestworzach, gdzie rozmiary
ciał niebieskich wahają się pomiędzy białymi karłami a supergigantami.
W naszej Galaktyce Drogi
Mlecznej ślady po wybuchach gamma można znaleźć w wąskim pasie pomiędzy
konstelacjami Byka i Wielkiej Niedźwiedzicy. Poza tym obszarem astronomom nie
udało się znaleźć żadnych ciał niebieskich, które mogłyby nieść w sobie tak gigantyczny
zasób energii. Wszystko to doprowadziło charkowskiego uczonego do wniosku, że
to przypomina jakieś frontalne starcie flot kosmicznych, jak je opisują
pisarze-fantaści.
Uderzenie
w Ziemię
Zupełnie niedawno do badań
nad aktywnością gamma-bursterów
dołączyli się archeolodzy. Badając kulturowe warstwy z VIII wieku, znaleźli oni
ślady potężnego kosmicznego błysku γ w drewnie japońskich cedrów w latach
774-775. Pałeczkę w sztafecie po nich podjęli astrofizycy, którzy początkowo
założyli, że przyczyną wysokiej ilości radioizotopów w korze drzew był bliski
wybuch gwiazdy Supernowej. Jednakże szybko tą hipotezę odrzucili, bowiem na
niebie nie znaleziono śladów wybuchu Supernowej w postaci kulistego,
rozprężającego się obłoku (mgławicy planetarnej) z resztkami gwiazdy w postaci
białego karła w jego środku. I tak uczeni doszli do wniosku, że w naszą planetę
trafił strumień promieniowania γ, który nadleciał do nas z odległości
kilkudziesięciu tysięcy lat świetlnych. A do tego ten kosmiczny kataklizm setki
razy przewyższał wybuch Supernowej i był milion trylionów razy jaśniejszy od
Słońca.
I chociaż ten wybuch
promieniowania γ w VIII wieku był potężnym, to nic o nim nie mówią ówczesne
kroniki. To oczywiste: przecież to promieniowanie jest niewidzialne dla oka, a
następujący po nim wzrost zachorowań na raka skóry średniowieczni lekarze
przypisali kolejnej epidemii zagadkowego moru.
Dzisiaj taki błysk
promieniowania γ byłby dla nas bardziej tragiczny w skutkach. Przede wszystkim
częściowe lub całkowite zniszczenie warstwy ozonowej – tej tarczy chroniącej
nas przed promieniowaniem kosmicznym – silnie podziałałoby na elektronikę
większości sztucznych satelitów Ziemi i instalacje na jej powierzchni. No a
Ludzkość na długo zapomniałaby o plażach i słonecznych kąpielach…
A do tego jeszcze niektórzy
ufolodzy mrocznie przepowiadają, że w każdej chwili w pobliżu Systemu
Słonecznego może wybuchnąć krwawy konflikt pomiędzy obcymi gwiazdolotami
uzbrojonymi w potwornej mocy gamma-miny
i gamma-fugasy. Oczywiście to
Ziemianom na pewno nie wyjdzie na zdrowie…
Niebezpieczeństwa
programu METI
40 lat temu powstał program Posłanie
do Pozaziemskich Inteligencji – Message
to Extra Terrestrial Intelligences – METI, i w kierunku gwiazdozbioru
Herkulesa (a dokładniej gromady kulistej M-13/NGC
6205 odległej o 25.100 ly – przyp. tłum.) został wysłany pierwszy
międzygwiezdny telegram z Obserwatorium Radioastronomicznego w Arecibo (Puerto
Rico). Od tego czasu w Kosmos pod różnymi adresami wysłano dwadzieścia
„kosmicznych depesz”. I choć na ani jedną z nich nie otrzymaliśmy odpowiedzi,
to ufolodzy wyrażają zmartwienie podobnym „szumowym” przekazem od Ziemian do
Wszechświata.
Położenie gromady kulistej M-13...
...i list do Kosmitów wysłany w jej stronę...
Odkrycie nowych, dziwnych
rozbłysków promieniowania γ dało pretekst znanemu amerykańskiemu pisarzowi
sci-fi Glenowi Davidowi Breenowi
oświadczyć, że wysyłanie przez nas sygnałów może nie tylko doprowadzić do
pozaplanetarnej inwazji, wymagającej wielu sił i zasobów, ale spowodować
„profilaktyczne uderzenie promieniami gamma” z Kosmosu. Tak w wariancie
jednego, jak i kilku „wystrzałów gamma” może bezpośrednio poprzedzać desant
wrogich Kosmitów na martwą już Ziemię.
Breen i jego stronnicy
uważają, że należy odłożyć na razie wysyłanie międzygwiezdnych sygnałów póki
astrofizycy nie zorientują się w prawdziwej naturze galaktycznych gamma-bursterów. W tym czasie nasza
cywilizacja stanie się bardziej dojrzała i wypracuje sposoby obrony przed
ekspansją Obcych.
Tym niemniej, zwolennicy
METI zgadzają się z poglądem większości astronomów, którzy zazwyczaj z wielką
ironią spozierają na ich działalność. Oni razem aktywnie dowodzą, że jeżeli
błyski γ mają swe naturalne przyczyny, to wysyłanie radiosygnałów w Kosmos jest
bezpieczne.
[Swoją drogą uważam, że
powinniśmy przede wszystkim zawiadomić nasze najbliższe sąsiedztwo gwiezdne –
gwiazdy do odległości 20-30 ly, bowiem możemy:
·
po pierwsze – dożyć odpowiedzi w realnym
czasie i to jednego pokolenia..
·
…po drugie – spróbować zorganizować wysłać
tam ekspedycję rozpoznawczo-kontaktową…
·
…i po trzecie – nawiązać kontakt i
utrzymywać stałą komunikację z inną cywilizację naukowo-techniczną - CNT w
miarę realnym czasie 1-2 pokoleń.
No bo co nam po CNT, z
którą wymiana jakichkolwiek wiadomości będzie trwała dajmy na to 1000 czy kilka
tysięcy lat? To jest po prostu bez sensu. Chyba tylko świadomość, że poza nami
w pustce Kosmosu jest jeszcze Ktoś będzie wpływała na nas dopingująco i
będziemy rozwijać się zgodnie z Teorią Pionowego Postępu – uwaga tłum.]
Do tego ich głównym
argumentem jest to, że „epoka radiowa” rozpoczęła się około 100 lat temu i
wszystkie bliskie CNT już i tak wiedzą o naszej obecności.
[Można odwracając ten tok
rozumowania zapytać, dlaczego nie odbieramy wewnętrznej komunikacji radiowej i
TV obcych, pobliskich CNT? Czyżby Oni bali się tego, że Ich usłyszymy i
zobaczymy? A może boją się właśnie Tego, kto powoduje wystrzały z gamma-laserów
w celach wojennych? No i słuchając naszej paplaniny czy oglądając nasze
programy zastanawiają się nad naszą nieroztropnością czy wręcz głupotą…? –
uwaga tłum.]
Podobne dowody nie
wytrzymują krytyki w wielu miejscach, i tak wedle tegoż Breena „ziemski szum
radiowy” przypomina „chodzenie po kosmicznym polu minowym”. W każdym dowolnym
momencie ziemski radiosygnał może wpaść w detektory jakiejś Gwiazdy
Śmierci należącej do wojującej Super CNT, która w odpowiedzi na niego
wyśle sygnał IFF, a nie otrzymawszy odpowiedzi po prostu odpowie rozbłyskiem
promieni γ. A w ślad za prewencyjnym uderzeniem nastąpi na Ziemię desant
kosmicznych agresorów, albo wyślą nam automatyczną sondę-berserkera, (czy też sondę-killera jak nazywają to
Amerykanie) która będzie zabijać wszystko co żywe na swej drodze.
Tekst i ilustracje – „Tajny
XX wieka” nr 48/2015, ss.4-5
Przekład z rosyjskiego -
©Robert K. Leśniakiewicz