W czasie ostatnich kilku lat na naszej planecie zauważalnie wzrosła aktywność wulkaniczna. Nie tak dawno uczeni znaleźli dowody na to, że tak zmasowana aktywność wulkaniczna mogła się stać przyczyną tak zwanej katastrofy permskiej – jednego z największych Wielkich Wymierań istot żywych na planecie Ziemia.
Permska katastrofa miała miejsce około 250 MA temu – z niejasnych przyczyn na Ziemi znikło 90% wszystkich mieszkańców Wszechoceanu i około 70% mieszkańców kontynentów. Według jednej z teorii, doszło do tego wskutek zwiększonej aktywności wulkanicznej i jej ekologicznych następstw.
Uczeni ci badali znajdujące się na Syberii trapy wulkaniczne, które uformowały się jednocześnie z permskim Wielkim Wymieraniem. Znaleziono w nich mikroskopijne cząstki węgla, które mogły się tam pojawić dlatego, że magma mogła przebijać się przez syberyjskie złoża węgla kamiennego. Lekkie cząstki węgla mogły wylecieć w atmosferę nawet do 20 km i rozproszyły się nad planetą dzięki aktywności atmosferycznych prądów. Kiedy cząstki węgla zawierające także związki metali ciężkich wpadały do Wszechoceanu, jego wody stały się toksyczne dla jego mieszkańców – z wiadomym skutkiem.
Rok temu, grupa uczonych także pracujących na Syberii, znalazła nowe dowody na to, że hipoteza wulkaniczna jest prawdziwa i wulkanizm był przyczyną permskiego wymierania. Na podstawie zebranych danych, badacze doszli do wniosku, że w czasie tej mega-erupcji lawa wpompowała do atmosfery miliardy ton fluoru, chloru i siarki, które po dostaniu się do niej mogły zniszczyć warstwę ozonową, co spowodowało śmierć wielu gatunków roślin i zwierząt po napromieniowaniu ich promieniowaniem UV.
* * *
Oczywiście wulkanizm był przyczyną permskiej katastrofy, ale sam wybuch Superwulkanu Syberyjskiego nie mógł mieć tak letalnych skutków. Była to niejako pierwsza pochodna tego, co się stało na antypodach Syberii, a mianowicie doszło tam do spadku i impaktu wielkiego meteoroidu (asteroidy), której energia uderzenia byłaby porównywalna z impaktem asteroidy Chicxulub, który zakończył Erę Mezozoiczną 64,8 MA temu.
Superwulkan, który wybuchł na Syberii eksplodował dlatego, że zaktywizowało go trzęsienie ziemi, które zostało spowodowane kumulacją fal sejsmicznych po uderzeniu asteroidy gdzieś na drugiej półkuli Ziemi. Podobnie było w Górnej Kredzie, w jej ostatnim dniu… Uderzenie asteroidy było wyzwalaczem jednego z najstraszniejszych kataklizmów, który spustoszył Ziemię na wiele milionów lat.
Na pocieszenie dodam, że po każdym Wielkim Wymieraniu następowała eksplozja ewolucyjna i ponowny rozkwit życia na Ziemi. Tak było po pierwszym Wielkim Wymieraniu w Kriogenie, o czym już pisałem, potem była katastrofa Perm/Trias, dzięki której potem powstały gady ssakokształtne i gdyby nie to, że warunki dały fawor rozwojowi gadów, to ssaki pojawiłyby się na Ziemi o 200 MA wcześniej i istoty rozumne zawładnęłyby naszym światem już w połowie Mezozoiku.
A zatem czego trzeba, by doszło do kolejnego Wielkiego Wymierania? Przede wszystkim skumulowania się trzech czynników: niesprzyjających warunków środowiskowych (np. wulkaniczne lub przemysłowe zatrucie środowiska), istnienie tzw. superwulkanu umieszczonego pod płytą kontynentalną (jak ma to miejsce w Yellowstone) i wyzwalacza czyli asteroidy, która może uderzyć w Ziemię z wystarczającą energią do spowodowania trzęsienia ziemi o sile >9°R lub >12°MSC.
Czasami zastanawiam się, co byłoby, gdyby jakiś świr zdetonował ładunek termojądrowy - ~25 Mt TNT w Yellowstone N.P.? Czy wystarczyłoby to do wywołania mega-erupcji? Myślę, że rząd USA powinien chronić szczególnie ten obszar, bowiem ktoś może mieć pokusę spowodowania Armagedonu i generalnego Końca Świata i może wpaść na pomysł użycia do tego Superwulkanu Yellowstone. Wyliczenia wskazują na to, że wyrzucenie w atmosferę 2500 km³ materiałów wulkanicznych może spowodować poważne zakłócenie klimatu Ziemi, jak to miało miejsce 70.000 lat temu po super-erupcji Toba (Indonezja), w czasie której doszło do globalnego skoku temperatury w dół o kilka stopni Celsjusza. W przypadku super-erupcji Yellowstone takim języczkiem u wagi mogą być miliony ton gazów cieplarnianych wyprodukowanych przez człowieka oraz kolejne miliardy ton metanu, które przenikną do atmosfery ze złóż hydratów metanowych we Wszechoceanie. Ale znowu – by spełniła się ta apokaliptyczna wizja – na to trzeba człowieka…
Opracowano na podstawie artykułu pt. „I snowa płanietu pogubjat wułkany” w „Tajny XX wieka” nr 12/2011, s. 11.
Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©