No właśnie. Obaj cytowani powyżej autorzy stoją na stanowisku, że mamy tutaj do czynienia tylko i wyłącznie z fenomenem UFO koniec. Ich przeciwnicy okopali się po drugiej stronie barykady i też nie spuszczają z tonu. Według nich były to tylko i wyłącznie starty rakiet. Toczka, kropka, punkt, full stop.
Ale najpierw skupię się na tajemniczych otworach w szybach, które znaleziono na szybach bezpośrednio po obserwacji UFO nad Pietrozawodskiem. Sprawa jest znana od połowy lat 70., kiedy to napisali o niej amerykańscy uczeni M. A. Persinger i G. F. Lafreniere w swej książce, która ukazała się właśnie w 1977 roku w USA.[1] Twierdzą oni przy tym, że zjawisko to jest znane już od roku 1883. Mistrz Lucjan w trzecim tomie swej monumentalnej pracy „Goście z Kosmosu – NOL” na ss. 162 – 163 dodaje do tego, że zjawisko to powtórzyło się w ZSRR na początku lat 80. Otóż nie – powtórzyło się ono właśnie w roku 1977 w Pietrozawodsku, po obserwacji tego niezwykłego NOL-a, a potem dopiero w Moskwie i innych miastach ZSRR i Europy.
Krzysztof Piechota i Kazimierz Bzowski znaleźli identyczne otwory w szybach na warszawskim Bródnie. Według tych badaczy otwory te powstały w latach 1982 i 1983. Ale… - no właśnie. W przypadku Pietrozawodska otwory powstawały w szybach na najwyższych piętrach bloków mieszkalnych, i to w pomieszczeniach, w których nie było ludzi. Natomiast w przypadku warszawskim, te dziury – jak pisze K. Piechota w swym raporcie[2]:
… powstały dopiero po przekazaniu ostatniego budynku, (…) tj. dnia 31 grudnia 1982 r., a więc w chwili, kiedy wszystkie budynki były już zasiedlone. (…) Nic bliższego nie wiadomo, kiedy powstały otwory w budynkach osiedli Stegny i Jelonki, jednak z przeprowadzonych rozmów można wywnioskować, że nie wcześniej niż w styczniu 1983 r.
Otwory w kształcie podwójnego stożka zauważono wyłącznie w szybach halli i drzwiach wejściowych budynków mieszkalnych. Otwór najwyższy znajduje się na wysokości 1,92 m , najniższy zaś – 0,27 m od poziomu budynku. Szyby, w których istnieją otwory mają różną powierzchnię – od 1 m² do 9 m² , przy czym najwięcej otworów istniało w jednym z budynków osiedla Jelonki (…) w liczbie 12 na szybie o powierzchni 1 m² , zaś w jednym z budynków osiedla Stegny na szybie o powierzchni 6 m² istniało 9 otworów.
Przyczyny – nieznane. Nad Warszawą nie było tak spektakularnych obserwacji UFO jak w Pietrozawodsku, a zatem nie ma przesłanek, by wiązać ze sobą te dwa fenomeny. Mogły powstać one niezależnie jeden od drugiego, a potem – ze względu na ich niezwykłość – powiązano je ze sobą w jeden fenomen.
Osobiście sądzę, że prawda jest gdzieś pośrodku i że wygląda nieco inaczej. Oczywiście to, co widziano nad Pietrozawodskiem, to było UFO, bowiem jego opisy wypełniają dokładnie definicję tego pojęcia: nieznany obiekt latający. Pytanie można postawić tylko jedno: czym ono było?
Pocisk rakietowy czy statek kosmiczny? Być może, kilka przesłanek na to wskazuje, że mogła to być jakaś próba z rakietą wielostopniową, która eksplodowała w górnych warstwach atmosfery i urządziła spektakularne widowisko nad miastem. Istnieje jednak pewna obiekcja, a mianowicie taka, że ów NOL nadleciał – albo z południa, albo z południowego wschodu. Plesieck z jego kosmodromem leży na północny-wschód od Pietrozawodska, więc żadną miarą nie pasuje to do tej hipotezy. Może była to inna rakieta, ale na pewno nie z tego kosmodromu… Oczywiście mogła to być jakaś tajna próba np. z ICBM wystrzelonego np. w Kapustin Jarze – tego się nie dowiemy, ale trudno przypuścić, by dawało to takie efekty, jakie opisano. Poza tym…
Poza tym jest jeszcze jedna rzecz. W kilku miejscach obserwowano pojawienie się tego obiektu i tak:
- w Pietrozawodsku NOL pojawił się o godzinie 04:00 MDT i leciał z południa na północ (wg innych relacji z zachodu na wschód), przelot trwał ok. 20 minut;
- w Sortawala obiekt widziany o godzinie 04:00 MDT przesuwał się z północnego wschodu na południowy zachód, przelot trwał około 15 minut;
- w Helsinkach o godzinie 03:06 EEST czyli 04:06 MDT obiekt przeleciał z południa na północ, aczkolwiek w innej notatce UPI podaje się, że obiekt poleciał na wschód;
- w Leningradzie obiekt nadleciał z północnego zachodu;
- dojeżdżający do Pietrozawodska fizyk (F na mapce) widział NOL-a nadlatującego z południowego-wschodu.
Ciekawe rozbieżności – nieprawdaż? Czy coś nam to przypomina?
A i owszem – przypomina, a jakże. Przypomina mi przede wszystkim relacje ludzi, którzy widzieli i przeżyli katastrofę tunguską, a która rozegrała się w dniu 30 czerwca 1908 roku, o godzinie 07:17.11 KRAT czyli 00:17.11 GMT, w miejscu opisanym współrzędnymi geograficznymi 60°55’ N - 101°57’ E, w dorzeczu Podkamiennej Tunguskiej[3]. Wtedy też ludzie wskazywali różne kierunki nalotu Tunguskiego Ciała Kosmicznego na miejsce impaktu. Stąd poszło właśnie, że TCK wykonał w powietrzu kilka manewrów.[4]
A teraz spójrzmy na to, co zaszło w Pietrozawodsku. Tam też – świadkowie podają różne kierunki – czasami diametralnie różne. Obraz zjawiska jest podobny, tylko nie dochodzi do straszliwej eksplozji szacowanej na 13 – 130 Mt… Jedna rzecz budzi niepokój – Pietrozawodsk leży na 61°47’ N - 034°21’ E. Zaledwie pół stopnia dalej na północ od epicentrum impaktu TCK i tunguskiej katastrofy z końca czerwca 1908 roku. I to – jak mniemam – jest najważniejsze w tym całym wydarzeniu. Jeżeli to było coś w rodzaju TCK, to znów upadło ono mniej więcej na tej samej szerokości geograficznej, tylko kilka tysięcy kilometrów bardziej na zachód.
Co z niego wynika? Otóż wynika to, że mógł to być jakiś analog do wydarzenia, które rozegrało się 69 lat później nad Pietrozawodskiem. Tylko że w tym przypadku nie doszło do wyzwolenia się ogromnych ilości energii, które tak straszliwie spustoszyło tunguską tajgę. I wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby do czegoś takiego doszło…
No dobrze – powie ktoś – a co z pozostałymi UFO obserwowanymi tej nocy? Pokuszę się o postawienie takiej oto hipotezy: Pietrozawodski Fenomen był podobnym fenomenem, co TCK i jego natura też mogła być podobna. Impakt mógł spowodować straszliwe spustoszenia na powierzchni Ziemi. Tym razem miałby on miejsce już w zaludnionej części naszej planety i wyzwolenie energii w ilości 546 PJ – eksplozji, przy którym wybuch rosyjskiej Car Bomby/Superbomby (252 PJ) to mięta. Eksplozja zmiotła by z powierzchni Ziemi Pietrozawodsk i Leningrad oraz wszystkie okoliczne miejscowości. W okolicy nie ma zbyt wysokich gór, które spowodowałyby rozproszenie fali uderzeniowej ani zasłonięcie terenu przed pulsem promieniowania świetlnego i termicznego.
Być może Ktoś chciał to wydarzenie sobie dokładnie obejrzeć i stąd mnogie obserwacje UFO, które zdarzyły się tej właśnie nocy. Może Kosmici, może nasi dalecy Przodkowie czy Potomkowie – tego nie wiem. Ale jedno jest pewne – nie tylko ludzie podziwiali to widowisko tamtej nocy, bo na to wskazują relacje świadków tego fenomenu.
I jeszcze jedno na zakończenie: kto wie, czy na dnie Onegi nie leży jakaś kosmiczna bomba, która nie wybuchła nad Pietrozawodskiem albo – co gorsze – rozleciała się w powietrzu i jej szczątki wpłukały się po pierwszym deszczu w glebę Karelii. Jest jeszcze jedna możliwość – równie paskudna – mogło to być zjawisko podobne do Wielkiego Bolidu Polskiego z dnia 20 sierpnia 1979 roku, a to zjawisko zbadali swego czasu Krzysztof Piechota i Bronisław Rzepecki.
Ale to już temat na inną balladę…
Jordanów, 2011-06-30
[1] L. Znicz-Sawicki podaje jej tytuł jako „Niezwykłe i krótkotrwałe zjawiska przestrzenno-czasowe”, Chicago 1977.
[2] K. Piechota – „Raport w sprawie otworów w nieuzbrojonych szybach grubości 5 mm ”, Warszawa 1983.
[3] Wikipedia podaje ogólnikowo 62°N - 101°E.
[4] Zob. P. Krassa – „Największa zagadka stulecia” Berlin 1995, a także A. I. Wojciechowskij – „Co to było? – Tajemnica Podkamiennej Tunguskiej”, Moskwa 1990 – przekłady moje.