Estońska "szosa cudów"
Walentin Psałomszczikow
Od razu chciałbym uprzedzić Czytelnika, że informacja o poniższych wydarzeniach została skierowana do trzech komisji ds. zjawisk anomalnych: Centralnej Komisji ds. Zjawisk Anomalnych, której kierownikiem jest członek-korespondent AN ZSRR W. S. Troickij; Leningradzkiej KZA przy Towarzystwie Geograficznym ZSRR – kierownik A. I. Mordwin-Szczedro oraz Estońskiej KZA pod kierownictwem I. Volke. Materiał ten pojawił się na łamach rosyjskiego czasopisma „Kalejdoskop NLO” nr 45(312)/2003 z dnia 3 listopada 2003 roku.
CE3 o północy.
Niestety, pełny pakiet informacji na temat tych unikalnych zdarzeń został sformowany po upływie kilku lat od opisanych wydarzeń, co bardzo utrudniło ich zbadanie.
1 października 1989 roku, około północy, mieszkaniec Tallina – Andres Sepp wiózł w swym żiguli swoją żonę do miejskiej porodówki – bowiem tymczasowo przebywał u rodziców na podstołecznej wsi. Sądził, że do miasta pozostało mu jakieś 50 km, kiedy naraz silnik zgasł i zgasły także światła samochodu i światełka kontrolek na desce rozdzielczej. I naraz – w gasnącym świetle lamp samochodowych – on zobaczył na środku drogi nr 4 (E-67) Tallin – Pärnu (Pjarnu) – dwóch „karzełków” w srebrzystych skafandrach (wzrost Seppa wynosił około 2 m). Kiedy lampy wreszcie zgasły, sylwetki „karzełków” świeciły się dalej. Odległość około 10 m i świecenie nie pozwalało na rozpoznanie ich twarzy. Po naradzie – jak się to wydawało kierowcy – dziwne istoty zaczęły zbliżać się do auta. Być może w innej sytuacji Andres zachowałby się inaczej, ale znajdując się na pustej szosie, w naraz zatrzymanym samochodzie, bez światła i co gorsza z ciężarną żoną, którą należało jak najszybciej dostarczyć do szpitala, on zobaczył w nich coś groźnego, chociaż – jak potem się przyznał – w tym momencie nie czuł strachu.
Strzał na drodze.
Kierowca nie miał broni, ale w skrytce samochodowej leżała rakietnica załadowana czerwoną flarą (Sepp był żeglarzem). Dobywszy jej, strzelił w asfalt pomiędzy zbliżające się sylwetki. Kiedy oczy przywykły do ciemności, sylwetek na szosie już nie było, zaś od strony Tallina pokazały się światła samochodowe. Tymczasem lampy samochodu Sepa zaczęły powoli się rozjaśniać.
Kiedy samochód z naprzeciwka przejechał obok nich bez zatrzymania, Andres spróbował uruchomić silnik auta (kiedy stwierdził, że silnik nie pracuje, wyłączył zapłon). Zapalić ponownie silnik udało mu się z trudem, bowiem wydawało się, że został niemal całkowicie rozładowany akumulator. I kiedy silnik wreszcie zaskoczył i zaczął pracować, Andres postanowił się rozejrzeć dookoła. Po lewej stronie, za pozbawionymi liści drzewami, ujrzał on owalny, świecący się obiekt, którego rozmiarów nie był w stanie ocenić, bo nie wiedział, w jakiej odległości od szosy się on znajdował. Po kilku sekundach NOL płynnie i bezszelestnie podniósł się w powietrze i zaczął powoli się oddalać równolegle do szosy, lecąc nad wierzchołkami drzew. I na tym to CE3 się skończyło.
Żona Andresa spała na tylnej kanapie i na szczęście niczego nie widziała.[1]
Inne CE3 na 69 kilometrze drogi E-67.
W poniedziałek – dnia 2 października 1989 roku – wczesnym rankiem, na tej samej szosie jechał samochód-cysterna z mlekiem. Było jeszcze ciemno i padał drobny deszczyk. W szoferce samochodu znajdował się kierowca Tomas Vendel (lat 39) i laborantka z mleczarni Łajne Piłowa (47 lat). Około godziny 06:30, przed tablicą informacyjną o treści „Pärnu – 69 km”, skręcili na drogę do osady Haimre i kierowca ostro zahamował. Pośrodku drogi, w odległości 12-15 m od nich stała „beczka” srebrzystego koloru o wysokości 3,5 m i szerokości 2 m. Góra „beczki” była zaokrąglona, zaś pod spodnią częścią widać było niebieskawą aureolę. Tomas zapalił silnik, ale „beczki” nie dało się objechać. Po chwili od „beczki” oddzieliły się dwie człekopodobne istoty o wzroście około 1,5 m i odziane w srebrzyste skafandry. Ich ruchy były płynne, zaś ręce były dłuższe od ludzkich, zaś zamiast głów – tylko jakaś wypukłość. Kierowca nie mógł sobie przypomnieć, skąd pojawiły się te istoty – czy wyszły z NOL-a czy też pojawiły się na środku drogi przed samochodem.
Z zapartym tchem ludzie patrzyli, jak istoty podchodziły powoli do ich samochodu. Ale w odległości 3-5 m od nich, Istoty się zatrzymały. Kierowca na wszelki wypadek uchylił drzwi, by móc uciec, ale nie zdecydował się wyjść z szoferki. Tymczasem istoty dziwnie gestykulowały. Przy tym mówiły one coś w dziwnym, skrzypiącym języku.
Widząc, że ludzie nie kwapią się z nawiązaniem kontaktu, istoty zrobiły w tył zwrot i znikły w swym pojeździe, chociaż oboje Ziemianie nie zauważyli w „beczce” ani okien czy drzwi. Błękitna aureola zaświeciła jaśniej i NOL wystartował z ogromną prędkością. Zaraz potem kierowca zapalił silnik i cysterna pojechała dalej. On i Łajne długo nie mogli przyjść do siebie, zanim wymienili pierwsze spostrzeżenia z dziwnego spotkania.
Chociaż w ich ocenie, całe to CE3 nie trwało dłużej, niż 3-5 minut, to niektóre jego szczegóły w dziwny sposób „wyparowały” z ich pamięci. Jak wyglądał obiekt, Łajne zapamiętała ogólnie, zaś wyglądu Obcych w ogóle nie pamięta. W czasie CE ludzie nie odczuwali strachu, ale wkrótce okazało się, że ich odzież była przesiąknięta zimnym potem... Potem Łajne zdając mleko pomyliła się kilkanaście razy w wystawianych dokumentach, czego jej się nigdy nie zdarzało za dwadzieścia lat pracy i przez kilka następnych dni skarżyła się na luki w pamięci.
Tymczasem tego samego dnia, w rejonie tego samego rozwidlenia dróg na Hajmre, tylko w godzinę później – dwaj kierowcy międzynarodowego icarusa – A. Ott i jego zmiennik W. Kuzin odstawiali pusty autobus po generalnym remoncie do Tallina. Już z daleka zauważyli oni na szosie dwóch robotników drogowych pracujących na drodze bez wymaganego zabezpieczenia. Kiedy podjechali bliżej, to zauważyli, że ci „robotnicy drogowi” są ubrani w srebrzyste skafandry i postawili oni na drodze trójnóg z kulą u góry. Kiedy zbliżyli się do tej przeszkody na 20 m, zgasły im wszystkie kontrolki na desce rozdzielczej autobusu, ale silnik (diesel) nadal pracował, i icarus wjechał na sąsiedni pas i wyminął przeszkodę. Zmiennik zauważył, że przy omijaniu tych istot, zachowały się one dziwnie – jakby „katapultowały” się na pobocze drogi...
Niemniej ciekawe wydarzenia miały miejsce w dniu 4 października z miejscowości Hajmre. Robotnik H. Smirnow (lat 35) skończył pracę i wyszedł na ulicę. W pewnej chwili ujrzał on nad drzewami parku świecące zielono-niebieskie kręgi o średnicy około 6 m. Kręgi wisiały jeden nad drugim i zbliżały się, stając się jeszcze jaśniejsze. Potem rozległ się silny stukot i w niebo wystrzeliła ognista kula.
To samo wydarzenie obserwował z większej odległości uczeń R. Gens, który jeździł w parku na rowerze. Widział on nad drzewami dwa wrzecionokształtne NOL-e, które potem zlały się w jeden, podniosły się w górę i odleciały.
O godzinie 19:15 skończyła pracę także młoda dojarka – M. Tamm – która nic nie mówiła nikomu o swej przygodzie. Otóż wracając do domu przez park, spotkała dwie dziwne, świecące istoty o wzroście 1,5 m. Jedna z tych istot podniosła rękę, dojarka myślała, że w geście pozdrowienia, ale po chwili usłyszała ona głuchy dźwięk. Kiedy wreszcie dobiegła do domu, jej odzież była mokra od potu. Przez dwie następne noce, dziewczyna nie mogła spać ze strachu...
Dochodzenia.
EKZA, która pierwsza dostała informacje o wydarzeniach na 69 kilometrze drogi nr 4, natychmiast udała się na miejsce Kontaktu i przeprowadziła tam rekonesans. Niestety – nie udało się znaleźć żadnych śladów Lądowania, ale radiesteta stwierdził na miejscu CE istnienie promienistej anomalii.
20 października, na miejsce CE przybył znany badacz NOL-i i anomalnych zjawisk z Tomska – W. Salnikow. Żeby nie sugerować mu niczego, nie podano mu żadnych informacji wstępnych, a powiedziano mu jedynie, że na 150-metrowym pasie asfaltu zaszło coś niezwykłego i trzeba ustalić dokładnie – gdzie. Miejsce Lądowania ustalono z dokładnością do 3 m.
Metodami fizycznymi nie ustalono niczego anomalnego czy anormalnego. Nie stwierdzono obecności promieniowania jonizującego czy zmian pola magnetycznego.
Jednakże najwięcej informacji można zebrać z miejsca Lądowania nie na asfalcie, ale na zwykłym trawiastym gruncie. W przypadku CE3 z Andresem Seppem trudno było LKZA ustalić cokolwiek, bowiem spotkali się oni z nim dopiero po miesiącu i szczegóły tego CE zacierały mu się w pamięci, a materialne ślady zostały zatarte.
Należy jednak podkreślić jeden fakt – otóż w s z y s c y świadkowie zdarzeń n i e z a l e ż n i e od siebie podają dokładnie t a k i s a m opis humanoidów, które napotkali na drodze. Od razu pojawiają się pytania: kto? kiedy? i dlaczego? Poza tym jest znany fakt częstszego spotykania NOL-i w czasie zwiększonej aktywności słonecznej. Być może w takie lata otwierają się bramy do innych światów? Kto wie? Być może gdzieś w głębinach Galaktyki tych dwóch „srebrzystych” leciało za swymi sprawami i naraz znaleźli się w naszym świecie! Spójrz Czytelniku na to z tego punktu widzenia na opisane wyżej wydarzenia. Po 4 października 1989 roku już nikt tych istot nie widział więcej, zatem mam nadzieję, że Przybysze wrócili z powrotem w te wymiary, z których się u nas pojawili.
Przekład z j. rosyjskiego –
Robert K. Leśniakiewicz © -
[1] Ciekawym jest to, że nie obudził jej huk wystrzału z rakietnicy. Można to wytłumaczyć tym, że była w stanie sztucznego snu wywołanego przez Obcych, co zdarza się w przypadkach CE3 tego rodzaju. Być może Obcym chodziło o porwanie noworodka, co także zdarzało się niejednokrotnie w takich incydentach...