Istnienie Arne Saknussemma wciąż pozostaje sprawą sporną. Chcąc dowiedzieć się czegoś o nim więcej, napisałem list do doc. Vladimira Karpenko - historyka alchemii, autora kilku książek z tej dziedziny i członkowi brytyjskiego Towarzystwa Historycznego Alchemii i Chemii. Pozwolę sobie zacytować jego odpowiedź na moje pytania:
Praha, 15.02.1990 r.
Szanowny Panie Jesenský,
- dziękuję Panu za Pański list, na który pragnę odpowiedzieć jak najszybciej, ale niestety muszę Pana rozczarować - nie wiem nic na temat Saknussemma. Nawet tych, które cytował mi Pan z Součka. Moja wiedza kończy się na tekście „Wyprawy do wnętrza Ziemi”, którą czytałem za moich młodych lat. Sprawdzałem to wszystko w książkach, np. Koppa - „Gesichte der Chemie”; Stillmana - „The Story of Alchemy” i leksykon Brockhausa (1911), ale nie ma w nich ani jednej wzmianki o Saknussemmie. A skoro Pana tak ta osoba zajmuje, to najlepiej byłoby zwrócić się do kogoś w Danii i w tym kierunku mogę Panu polecić Institut for de Eksakte Videnskabers Historie, Universitet ÅArhus, Ny Munkegede, 8000 ÅArhus C, Dania.
Dawniej zajmował się tam historia prof. Olaf Pedersen - nie wiem, czy pracuje on tam jeszcze. Gdyby coś na temat Saknussemma udało się Panu zdobyć, to bardzo proszę Pana o informacje. Życzę Panu powodzenia. Z pozdrowieniami -
Dalszym interesującym faktem jest to, że pierwsza połowa jego powieści jest bardziej realistyczna od drugiej, jakby Verne po przybyciu nad brzegi podziemnego jeziora oddał się już czystej fantazji i popuścił jej wodze, czego szczytem było założenie, że prof. Lidenbrock ze swymi towarzyszami wyszedł cało i zdrowo z krateru innego wulkanu, i to na dodatek wulkanu aktywnego! Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, ze opisy w książce Verne’a są idealnym odwzorowaniem rzeczywistości, ergo Verne m u s i a ł tam być, a nie przeczytał opisu tej drogi w jakimś bedekerze czy innym przewodniku. To jest poza wszelką dyskusją. Podaje on także nazwy islandzkie, które obowiązywały w opisywanym przezeń czasie.
Zaczyna się rysować ciekawa hipoteza. Detaliczny opis podróży prof. Lidenbrocka wskazuje na to, że Verne na Islandii był, i że był także w rejonie góry Sneffels.[2] Odpowiedź na to pytanie daje dr Souček, który sporządził następujące zestawienie:
Rok 1859 - wyprawa do Szkocji i zwiedzanie Londynu;
Rok 1861 - podróż do Skandynawii z przyjacielem Hignardem, zwiedzanie Danii i Norwegii. Z tej podróży Verne powrócił szybko, bowiem narodził mu się syn. Jednakże istnieje dowód na to, że był on i na Islandii w postaci zdjęcia pisarza, którą sporządził paryski fotograf Nadar, z zachowaną dedykacją na odwrocie:
Dzielnemu HANSOWI BJELKE
za pomoc i uratowanie życia,
wdzięczny Jules Verne,
27 lipca 1861 roku.
27 lipca 1861 roku! A przecież w dniu 3 sierpnia już miał on być w swym studenckim mieszkanku, gdzie czekała na niego małżonka Honorata z nowonarodzonym synkiem!
Popatrzmy dalej na to ciekawe zestawienie:
Lipiec 1861 roku - Jules Verne i jego przyjaciel Aristide płyną handlowym parowcem do Skandynawii. Parowiec ten ma kotwiczyć w kilku norweskich, szwedzkich i duńskich portach.
Lato 1864 roku - Verne pisze swą powieść „Podróż do wnętrza Ziemi”.
Verne mógł zatem opisać swe przygody, bowiem w czasie swej podróży zrobił „skok w bok” na Islandię. Pytaniem jest motyw. Czy naprawdę znalazł on „Testament Saknussemma”? Odpowiedź na to pytanie dać może analiza jego dalszej twórczości. Spójrzmy zatem na jego twórczość po 1861 roku.
Po swym powrocie do Francji, pisze on powieść pod tytułem „Wujaszek Robinson” - opowiadającą o grupie rozbitków na nieznanej wyspie, pisze sztuki teatralne... i potem swój pierwszy z najsławniejszych utworów - „Pięć tygodni w balonie”, który po kilku nieudanych próbach wydaje mu wydawnictwo Jules Hetzel z Musée de Familles, w 1863 roku. Po podpisaniu umowy z tym wydawnictwem, pisze on następny bestseller „Wyprawę do wnętrza Ziemi”. Po co czekał aż cztery lata, by opisać swe przygody w czasie wyprawy na Islandię? Przecież mógł napisać to od razu, zamiast kiczowatych sztuczydeł w rodzaju „Złamany szczebel”, „Powietrzne zamki” czy „Pan z Szympansów”. Zatem nie istnieje żaden dowód na to, że Verne odbył taką samą podróż, jak prof. Lidenbrock, i kiedy...
Jules Verne ukończył swa powieść zimą 1864 roku. Było wtedy zimno i z każdej szczeliny dął zimny wiatr. Ale nasi podróżnicy dusili się z żaru na powierzchni rozpalonej do czerwoności lawy. Autor cierpiał wraz z nimi. Ocierał zroszone potem czoło, bo czuł niezmierny ból, a na jego rękach pojawiły się wielkie pęcherze. Jego małżonka Honorata natychmiast wygnała go do lekarza.
- Poparzenia drugiego stopnia - skonstatował lekarz - Gdzie się pan tego nabawił monsieur Verne?
- Poparzyła mnie wrząca lawa - odpowiedział pisarz - Czy słyszał pan o Stromboli na Morzu Tyrreńskim?[3]
Lekarz spojrzał na niego z politowaniem i bez słowa poszedł do sąsiedniego pomieszczenia po gojącą rany maść i bandaże. Kiedy wrócił do swego pacjenta, ze zdumieniem stwierdził, że oparzenia znikły bez śladu...
Można by pomyśleć, że „Testament Saknussemma” powstał dzięki genialnej fantazji francuskiego pisarza. Wiadomo jest, że Verne cierpiał na dokuczliwe bóle głowy i bezsenność. Dlatego też w nocy zabijał czas układaniem krzyżówek i rebusów. Po jego śmierci znaleziono w jego papierach około 4.000 krzyżówek i rebusów, opracowanych bardzo profesjonalnie. Odkrywa to jeszcze jeden aspekt jego zagadki.
Opracowując „Podróż do wnętrza Ziemi” autor spotykał się z geologiem Sainte-Claire Devillem, który zwiedził cały znany świat. Prof. Charles Sainte-Claire Deville krótkowidz o rzadkich jasnych włosach, całkowicie oddany wiedzy, stał się pierwowzorem bohatera jego powieści - prof. Otto Lidenbrocka. Z żądzy wiedzy dokonał on niezwykłej rzeczy - a mianowicie: wszedł do wnętrza krateru czynnego wulkanu Stromboli - czego nie powstydziłby się dokonać także i prof. Lidenbrock! I to jest kolejny dowód na to, że Verne pisał tzw. powieści z kluczem i ich bohaterowie, to znajomi z najbliższego otoczenia autora! Tak samo mogło być i z „Testamentem Saknussemma”!
A dlaczego autor napisał swa powieść dopiero w trzy lata po wizycie na Islandii, a nie zaraz po przybyciu z niej do Francji? Może autor bił się z myślami, czy opowiedzieć ludziom o tym, co n a p r a w d ę widział w sneffelsowskich podziemiach, czy zostawić to dla siebie. Wszak znał on ludzi i wiedział o tym, ze każdy wynalazek potrafią oni obrócić na swoją zgubę...
A zatem co to było za odkrycie, które Juliusz Verne dokonał na Islandii? Co to takiego było, że posunął się on aż do takiej konspiracji???... Dr Ludvik Souček twierdzi, że on i jego przewodnik Hans Bjelke zetknęli się z artefaktami technicznymi obcej cywilizacji, kiedy spuścili się oni do podziemi na półwyspie Snaefellsnes Sysla, leżącym pomiędzy wodami Faxaflói a Breidifjördur. Autorowi udało się uniknąć choroby popromiennej, która dosięgła jego przewodnika w czasie próby zbadania radioaktywnego metalu wtłoczonego w ściany skalne w podziemiu, stało się dla niego jasnym - kiedy oglądał obrazy, przedmioty i filmy ukazujące jakiś inny, dziwny świat - że nie wykonały tego ludzkie ręce jemu współczesnych ludzi... To jest oczywiście tylko i wyłącznie jeno hipoteza. I dlatego nie jest wykluczonym, że ktoś kiedyś znajdzie notatkę sporządzoną ręką pisarza, umieszczona w butelce i zakopanej na brzegu podziemnego jeziorka, jako memento dla tych, którzy pójdą drogą wskazaną im przez „Testament Saknussemma”, który on odszyfrował.
O czym mógł napisać? Możesz sobie Czytelniku to przeczytać w „Tajemnicy ślepych ptaków”, którą Ci polecam. Jules Verne i Hans Bjelke odkryli w planetarnych podziemiach ślady pobytu Obcych na naszej planecie, Ich wiedzę i artefakty techniczne przez Nich wykonane. Zdawali sobie sprawę z tego, co się stanie, gdy wpadną one w ręce ludzi nieuczciwych i nieodpowiedzialnych. I przed tym chcieli nas ostrzec. I na tym polega wielkość Juliusza Verne’a - humanisty i pisarza odpowiedzialnego za słowa i czyny. Jeżeli niedostatek fantazji, albo niechęć wynikająca z naszego taniutkiego sceptycyzmu broni spróbować zastanowić się nad tym, dokąd zawiedzie nas ta powieść autora, przez pomyłkę uznanego za pisarza literatury dla dzieci i młodzieży, nie zmieni to w niczym faktu, jakie były źródła jego inwencji i prawdziwe dowody, które zainspirowały go do napisania „Wyprawy do wnętrza Ziemi”. Innymi słowy mówiąc: kto, kiedy, gdzie i w jakich okolicznościach znalazł „Testament Saknussemma” napisany na starym, liczącym 400 lat pergaminie...
Słowo o Sneffelsie
Całkiem niedawno miałem okazję przyjrzeć się Sneffelsowi – a dokładniej górze o nazwie Snaefelljökull – która znajduje się w miejscu opisywanym przez Julesa Verne’a. Najciekawszym jest to, że wulkan ten liczy sobie 700.000 lat, a jego ostatni wybuch miał miejsce około roku 200. Profesor Lidenbrock, Axel i Hans Bjelke nie mogliby wejść do jego krateru z prostej przyczyny, a mianowicie – jest on zaczopowany śniegiem i lodem ze znajdującego się tam lodowca. Poza tym obecnie znajduje się tam Park Narodowy - Þjóðgarðurinn Snæfellsjökull – Snaefelljökull National Park. Lodowiec zamyka główny krater, więc jeżeli ktoś chciałby wejść do wnętrza tego wulkanu, to tylko przez wolne od lodu kratery towarzyszące, położone poniżej granicy lodowca. Być może właśnie to przez któryś z nich wszedł Verne z Hansem Bjelke do tajemniczej jaskini z jeziorem? Jak widać z załączonej mapy – na szczycie wulkanu nie ma iglicy skalnej o nazwie Scartaris, a musiałaby się ona znajdować po stronie południowej, bowiem jej cień nie mógłby w południe 28 lipca (kalendy lipcowe) dotknąć wylotu komina wulkanicznego na dnie krateru…
Za to znajdują się trzy formacje skalne, z których jedna rzeczywiście pasuje do lokalizacji Scartarisu i mogłaby być wskaźnikiem wejścia do wnętrza Ziemi. Niestety – jak widać na zdjęciach – takie wejście jest zatkane przez lodowiec i nic z tego nie będzie. No chyba, że wskutek efektu cieplarnianego lodowiec się stopi i wylot komina wulkanu będzie widoczny, a wtedy stanie się tak, jak na załączonych kadrach z filmu „A Journey to the Centre of the Earth” (reż. Henry Levin, 1959). Trochę szkoda, że to tylko film…
Przekład z j. czeskiego, angielskiego i opracowanie –
Robert K. Leśniakiewicz ©
Zdjęcia - Internet
[1] Kilkakrotnie pisałem do prof. Pedersena i innych uczonych z tego Instytutu, ale niestety, do dziś dnia nie otrzymałem żadnej odpowiedzi - przyp. aut.
[2] W podanym przez niego miejscu de facto istnieje góra Snaefelljökull o wysokości 1.446 m, w odległości 23 km od Olafsvik, zob. mapka - przyp. tłum.
[3] J. Brandis - „Wpieriodsmotriaszczyj”, Moskwa 1975, s. 97 - przyp. aut.