Powered By Blogger

poniedziałek, 5 grudnia 2011

SPRAWA NR 004/X: TESTAMENT SAKNUSSEMMA (1)



Miloš Jesenský 

Jednym z nierozwiązanych do dziś dnia problemów historycznych jest zagadka zawarta w jednej z powieści Juliusza Verne’a – „Podróż do wnętrza Ziemi” i wszystkich wariacji powieściowych i filmowych, które powstały na jej temat. Przedstawiam Czytelnikowi materiał, który przybliży ten problem jeszcze bardziej i pozwoli spojrzeć na tą zagadkę z nieco innego punktu widzenia…

* * *

25 lipca 1861 roku
Wybrzeże Faxaflói
Islandia
Czas odpływu.

W migotliwym świetle zabrudzonej lampy naftowej, klęczy na ziemi na kolanie jednej nogi wąsaty mężczyzna, ubrany w mokre i zabrudzone odzienie. Jedną ręką wciska do pustej butelki po winie zwitek papieru, a drugą dokładnie zatyka jej wylot, który potem jeszcze troskliwie owinie kawałkiem materiału płaszcza. Następnie posunie się nieco dalej i zakopie ją po szyjkę w drobnym rumoszu. Po jego prawicy niepewny blask lampy pada na wody podziemnego jeziorka, którego wschodni brzeg łączy się z tunelem wiodący pomiędzy zwaliska na skalisty brzeg Zatoki Faxa. Naraz w ciszy jaskini rozlega się cichy plusk, mężczyzna podnosi się z ziemi i zwalczając słabość ciała podchodzi do wylotu tunelu - nie mylił go słuch - odpływ odsłonił jego wschodni koniec i może teraz wyjść z jaskini. Rzuca jeszcze jedno spojrzenie na zakopaną na brzegu jeziorka butelkę, w której zamieścił swą relację o cudach techniki, tak różnych od wszystkiego, co stworzyły ludzki rozum i ręce, a które spoczywały w podziemiach pod szczytem Sneffelsa. Był absolutnie pewien tego, że nie mogły one pochodzić z tego świata. 33-letni Juliusz Verne - którego twarz jest już znaną na całym świecie - już nigdy na Islandię nie powrócił. Po trzech latach, w swej powieści umieści on klucz do tajemnicy w nadziei, że ktoś odgadnie jego posłanie. To jest jednak daleka przyszłość, a teraźniejszość wymaga czynów. Dlatego teraz wkłada swego towarzysza podróży do łodzi i brodząc po szyję w lodowatej wodzie pcha ją ku światłu dnia ostrożnie, by nie poharatać głowy o strop tunelu mokry od wody i porośnięty ostrymi muszlami pąkli...

KOSMICZNE POSŁANIE JULIUSZA VERNE’A

Chyba każdy z nas czytał książkę Juliusza Verne’a „Wyprawa do wnętrza Ziemi” [„Voyage au centre de la Terre”], którą po raz pierwszy wydano w 1864 roku. Dwójka bohaterów, hamburski profesor Otto Lidenbrock i jego siostrzeniec Axel wyprawiła się w niej wraz z przewodnikiem Hansem Bjelkem do krateru islandzkiego wulkanu, która to droga zawiodła ich do podziemnego świata, w którym poczynili oni wiele unikalnych odkryć i spostrzeżeń naukowych. Po wielu karkołomnych przygodach, powrócili oni wreszcie cali i zdrowi na powierzchnię Ziemi poprzez krater wulkanu Stromboli na Wyspach Liparyjskich we Włoszech. Dokładnie w sto lat później, znany czeski pisarz i badacz Nieznanego dr Ludvik Souček opublikował swą przebojową powieść „Tajemnica ślepych ptaków”[1], w której rozwija on przygodowy motyw powieści Verne’a do niesamowitego finału, który rozgrywa się już w rzeczywistości lat 60. i 70. XX wieku.[2]
Powodem, dla której profesor i jego siostrzeniec odbyli tak nieprawdopodobną podróż, było znalezienie runicznego rękopisu niejakiego Arne Saknussemma opisującego jego wyprawę do wnętrza Ziemi. Kimże był ten Arne Saknussemm, o którym pisze Verne na stronie 18?:

... Arne Saknussemm! - zawołał z tryumfem - Przecież to nazwisko i w dodatku islandzkie! Nazwisko uczonego z XVI wieku, sławnego alchemika![3]

Dalszą wzmiankę o nim znajdujemy na stronie 66 w dialogu pomiędzy prof. Lidenbrockiem a prof. Frikrikssonem, który rozegrał się w czterech ścianach jego domu w Reykjaviku:

- Chciałbym wiedzieć panie Fridriksson, czy pośród waszych starych ksiąg nie ma przypadkiem dzieł Arne Saknussemma?
- Arne Saknussemm! - zawołał profesor z Reykjaviku. - Ma pan zapewne na myśli uczonego z XVI wieku, który był jednocześnie wielkim przyrodnikiem, wielkim alchemikiem i wielkim podróżnikiem?
- Tak jest.
- Chlubę literatury i kultury islandzkiej?
- Nie inaczej.
- Człowieka najsławniejszego ze sławnych?
- Zgadzam się z panem w zupełności.
- I którego śmiałość dorównywała geniuszowi?
- Widzę, że dobrze go pan zna. [...]
- Więc jak, czy macie jego dzieła? - zapytał wuj.
- Niestety nie.
- Jak to, nie macie ich tu, na Islandii?
- A dlaczegóż to?
- Bo Arne Saknussemm był prześladowany za herezję i w 1573 roku wszystkie jego dzieła zostały spalone przez kata w Kopenhadze.
- Bardzo dobrze! Doskonale! - wykrzyknął wuj ku niesłychanemu oburzeniu profesora przyrody.[4]

Zostawmy rozgoryczonego prof. Fridrikssona, który obraził się na słowa swego słynnego kolegi i dla formalności trzeba dodać, że późniejszy komentator dzieł Juliusza Verne’a - dr Ludvik Souček przypisuje islandzkiemu alchemikowi fragmenty rękopisu, które się udało wydać w roku 1820 jako „Pozostałości dzieła Arne Saknussemma” - i nie jest wykluczonym, że chodzi tutaj o mistyfikację lub apokryf. Prowadząc poszukiwania tym tropem musimy zadać podstawowe pytanie: Czy Arne Saknussemm był postacią historyczną XVI wieku? Runowy rękopis Arne Saknussemma i jego przekład dokonany przez prof. Lidenbrocka prowokuje do postawienia następnego pytania: Czy napis reprodukowany w „Podróży do wnętrza Ziemi” jest rzeczywiście runiczny i czy znaki runiczne odpowiadają swym łacińskim odpowiednikom?

Według powieści Verne’a, skrawek pergaminu z rękopisem Saknussemma wypadł z grzbietu książki „Heims Kringla” pióra Snorre (Snorri) Turlessona, napisanej przez znakomitego islandzkiego autora w XII wieku. Jest to kronika norweskich konungów panujących na Islandii. Na stronie tytułowej tej księgi, jak głosi verne’owska tradycja, w wpółzatartych znakach runicznych prof. Lidenbrock rozpoznał podpis - a raczej może ekslibris - samego Arne Saknussemma. I od tego począł szukać odpowiedzi...

Co się zaś tyczy samego autora „Heims Kringla”, to moje poszukiwania w pewnym czasie błądziły po błędnym kole, póki nie natrafiłem na nazwisko znanego islandzkiego polityka, historyka i poety Snorri Sturlusona (ur. 1179 w Hvamm - zm. 1241 w Reykjaholt). Był on autorem jednej z najpiękniejszych sag Północy - „Eddy Młodszej”, w której chciał ożywić umierającą poezję skaldów i to on najprawdopodobniej jest autorem „Heims Kringli”. To właśnie w tej kronice - spisanej na modłę skandynawskich sag - opisał dzieje norweskich królów od czasów mitycznych aż do roku 1177. Wyjaśnijmy jeszcze jedną rzecz, a mianowicie - czy znaleziony rękopis w książce Verne’a jest rzeczywiście runiczny i jak to jest z jego transkrypcją. Na początek musimy przyjąć do wiadomości jedno: pochodzenie pisma runicznego nie jest do dziś dnia znane. Większość badaczy wychodzi z założenia, że pochodzi ono od Germanów, którzy zetknęli się z Rzymianami i zaczęli oni wzorować na nich swe pismo.[5] Najstarszy runiczny alfabet „Futhark” - mający 24 znaki - używały wszystkie germańskie plemiona i składał się on z trzech grup znaków - „Rodoo”. Używało się go do VII wieku, w którym ilość znaków zmniejszyła się do 16. Alfabet runiczny zachował się bardzo długo i np. w Szwecji ostatnia kobieta posiadająca znajomość czytania i pisania Futharkiem zmarła w 1895 roku. A zatem, czy napis w książce Verne’a jest naprawdę runiczny? Oto on, podaję go z francuskiego oryginału - patrz Dodatek 1. A tak to wygląda w transkrypcji run na litery alfabetu łacińskiego:

MM.rnlls          esreuel           seecJde
sgtssmf           unteief            niedrke
kt,samn           atrates            Saodrrn
emtnael           nuaect            .rrilSa
Atvaar             .nscrc              ieaabs
ccdrmi             eeutul             frantu
dt,iac               oisebo            KediiY

 - które to litery teraz zapiszemy w Futharku - patrz Dodatek 2.

Dziwi was mnóstwo niezgodności pomiędzy tekstem podanym przez Verne’a, a tekstem zapisanym Futharkiem? - nie jest tak, jak myślicie. Pomiędzy najstarszym pismem runicznym, a „Testamentem Saknussemma” jest odstęp 1.500 lat, z biegiem których pismo to zdążyło się zmienić.[6] Autor wskazuje nam na to wkładając w usta swego bohatera te słowa:

- Rękopis i dokument nie zostały napisane tą samą ręką - stwierdził. - Kryptogram jest późniejszy aniżeli książka - mam na to niezbity dowód. Oto pierwsza litera kryptogramu jest podwójnym M, którego próżno by szukać w książce Turlessona, jako że tą literę dodano dopiero do alfabetu islandzkiego dopiero w XIV wieku. A więc pomiędzy powstaniem tej książki a napisaniem dokumentu upłynęło co najmniej dwieście lat.[7]

Tekst pergaminu ukrywa w sobie jeszcze jeden „haczyk”, otóż jest on dostatecznie długi, by zawierał wszystkie znaki alfabetu z ery „postfutharkowej” - spójrz Czytelniku na tabelkę w Dodatku 3. Jest ich 17. Zwróćmy uwagę, że autor odróżnia znaki liter „i” (oraz „j”) od „y” jedynie poprzez rozmiar napisanych znaków. Nie istnieje to w alfabetach zredukowanych w „postfutharkowej” erze. A to oznaczałoby, że zostały one wyprodukowane na potrzebę przekonwertowania tekstu łacińskiego na runiczny, albowiem łacina była w ówczesnych czasach „esperantem” wszystkich uczonych.[8] Saknussemm nie był wyjątkiem. Norweski król i późniejszy święty Olaf Trygvaason wysłał niemieckiego duchownego Tangbrandta, by dokonał chrztu Islandii, aliści został on z wyspy przepędzony. Zatem św. Olaf posłał tam karną ekspedycję księży pod wodzą o. Tormoda. Norweska kolonia na Islandii powstała w tym samym czasie, kiedy schrystianizowano wyspę i w roku 1000 każdy mieszkaniec wyspy został ochrzczony. W roku 1106 do biskupstwa w Skalholte przybyło drugie w Hótar i tam - a to jest dla nas niezmiernie ważna informacja - rozwijało się staroislandzkie piśmiennictwo. Gdyby więc runa odpowiadająca literze „y” była wytworzona dodatkowo, to możemy liczbę znaków zmniejszyć do 16. I tak przetworzony i uproszczony Futhark był używany i w XVI stuleciu!










Jak już tu powiedziałem, pochodzenie pisma runicznego jest do dziś dnia zagadką. Podobieństwo znaków runicznych do znaków innych alfabetów pokazuje tabela w Dodatku 4. Wedle tej tabeli i tabelek z Dodatków 5, 5a i 5b[9] możemy jeszcze rozpisać „Testament Saknussemma” w jeszcze innych rodzajach alfabetów runicznych. Szczególnie cenne są tabele z Dodatków 5, 5a, 5b. Ostatnia tabelka - patrz Dodatek 6 - ukazuje zapis imienia i nazwiska Arne Saknussemm przy pomocy różnych run, w tym run z książki Verne’a. Jak widać, imię i nazwisko to w „Wyprawie do wnętrza Ziemi” nie jest pisane jednym rodzajem znaków runicznych, co mogło świadczyć o przeprowadzonej przez autora selekcji znaków do zapisu łacińskiego tekstu za pomocą run, albo o indywidualnym stylu autora! O tym sposobie możemy się dowiedzieć więcej, kiedy sobie przestudiujemy tekst „Testamentu...” , który po długich kombinacjach odszyfrował prof. Lidenbrock przy wydatnej pomocy swego siostrzeńca:

In Sneffels Yoculis craterem kem delibat
umbra Scartaris Julii intra calendas descende,
audas viator, et terrestre centrumattinges.
Kod feci. Arne Saknussemm.

Zajmijmy się tym szczególnym tworem w łacińskim oryginale: kod feci - co uczyniłem, czego dokonałem. Zamiast poprawnego wyrazu „Quod” autor napisał „Kod”, który wyszedłby spod pióra islandzkiego pisarza w tym czasie, kiedy to łacina cycerońska chyliła się ku upadkowi i zaśmiecały ją różne barbaryzmy. Na Islandię zanieśli łacinę mnisi, którzy używali jej w czasie obrzędów kościelnych. Wyraz „Kod” jest tu kluczem do zrozumienia tego, że autor mógł się posługiwać nim zawsze, a zatem stanowił on pewien wyróżnik - identyfikator - po którym można było rozpoznać rękę tylko i wyłącznie jednego autora - Saknussemma. Tak to wyjaśnia dr Ludvik Souček:

Byliśmy obydwaj święcie przeświadczeni o tym, że Verne znalazł rękopis Saknussemma. Nie wyobrażam sobie tego, by Verne, który tak rzetelnie przygotowywał się do napisania każdej ze swych powieści, studiując całe góry książek, opracowań i innych materiałów, naraz pozwolił sobie na taki szwindel, jak wprowadzenie do akcji jakiegoś nikomu nie znanego alchemisty. To nie było w jego stylu, bo byłoby to zbyt ciągnięte za włosy, a fantazja w jego powieściach zawsze pozostawała w zgodzie ze stanem ówczesnej wiedzy, choć niejednokrotnie przekraczała go genialnie tworząc fabuły jego powieści.

CDN.

[1] Jest to pierwsza część trylogii, bowiem napisał on jeszcze „Znak Jeźdźca” i „Jezioro Słoneczne” - przyp. tłum.
[2] L. Souček - „Cestá  slepých ptáků” , Praga 1964 - przyp. aut.
[3] Tu i dalej cytaty z polskiego przekładu autorstwa Ludmiły Dunikowskiej z wydania Naszej Księgarni, Warszawa 1976 r. - przyp. tłum.
[4] J. Verne - op. cit. s. 66-67 - przyp. aut.
[5] Niemal równocześnie z Futharkiem istniało i rozwijało się ogamiczne pismo Celtów, które jest bardziej podobne do run, niż do liter alfabetu łacińskiego czy greckiego - vide Dodatek 5b - przyp. tłum.
[6] Poza tym alfabet runiczny miał jeszcze kilka odmian, które różniły się znacznie od pierwowzoru - przyp. tłum.
[7] J. Verne, op. cit. s. 18 - przyp. aut.
[8] Za powyższym przemawia także użycie przez Saknussemma litery „k” jako ekwiwalentu dyftongu „qu” w słowach „kod” zamiast „quod” oraz „kem” zamiast „quem”. Ani w Futharku Młodszym, ani Starszym oraz narodowych mutacjach run Armanen nie istnieje odpowiednik dyftongu „qu”, natomiast istnieją odpowiedniki używanych w łacinie dyftongów „ae”, „oe” czy „th” - uwaga tłumacza.
[9] Tabelki 5a i 5b zapożyczono z: N. Davies - „Europa”, Kraków 1998 - przyp. tłum.