Żarłacz biały (Wikipedia)
Siergiej Pietrow
17 sierpnia [2011 roku] w Przymorskim Kraju zamknięto kilka plaż. Kąpiel w tych miejscach stała się niebezpieczna dla życia.
Żarłacze atakują Przymorze
To wydarzenie miało miejsce w Zatoce Teliakowskiego na południu Chasanskiego Rejonu Przymorskiego Kraju, w odległości wszystkiego 50 m od brzegu. Na 25-letniego kapiącego się mężczyznę napadł czterometrowy biały rekin (żarłacz biały – Carcharodon carcharias), który odgryzł mu dłonie.
Następnego dnia u wybrzeży Chasanskiego Rejonu została odnotowana kolejna napaść żarłacza na człowieka. Tym razem ofiarą był 16-letni chłopiec – rekin ukąsił go w nogę. Miejscowe władze zamknęły plaże do wyjaśnienia zaistniałej sytuacji.
I znów, dnia 27 sierpnia, dosłownie w kilka godzin po ponownym otwarciu plaż, rekin-ludojad znów zaatakował człowieka. To miało miejsce na dzikiej plaży, znajdującej się w odległości 200 km od Władywostoku.
A na tle tych wydarzeń mamy wiadomości od naszych ukraińskich korespondentów, które już nie wydają się być takie fantastyczne.
A jak w Morzu Czarnym?
W Indiach w rzece Ganges zamieszkuje szary rekin gangesowy (Glyphis gangeticus), który żywi się ciałami zmarłych ludzi wyrzucanych do tej świętej rzeki i jednego z jej dopływów. A klimat na Ukrainie z każdym rokiem staje się coraz bardziej podobnym do indyjskiego: temperatura latem podnosi się do +35˚C i zaczęły się migracje rekinów z Morza Śródziemnego do Morza Czarnego. Ten proces prof. I. I. Puzanow nazwał mediterranizacją – od łacińskiego słowa mediterraneus – śródziemny.
Według danych rumuńskiego badacza T. Nalbalta, odnotowane przypadki wpłynięcia do Morza Czarnego egzemplarzy rekina-młota (Sphyrna zygaena) – drapieżnika niebezpiecznego dla człowieka, dorastającego do 4 m długości. Rumuński ichtiolog – S. I. Keresu – zarejestrował w Morzu Czarnym także pojawienie się żarłacza błękitnego (Prionace glauca), także dorastającego do 4 m , atakującego delfiny i ludzi. A w okolicy wyspy Bierezań (przy wejściu do Dnieprowsko-Bugskiego Limanu), przy Tendrowskiej Kosie, przy brzegach Krymu i Kaukazu odnotowano pojawienie się mieczników (Xiphias gladius).
One przybliżają się do ludzi…
W TV Ukrainy pokazano rekina-goblina (Mitsukurina owstoni) wyłowionego z akwarium w Sewastopolu, z długim nosem i ostrymi zębami, zagiętymi do tyłu. Można zrozumieć strach ludzi przed taką mediterranizacją…
W związku ze zmianami warunków środowiska nastąpiły także zmiany w przemieszczeniach się wzdłuż czarnomorskich wybrzeży rekina katrana (Squalus acanthias) i jego zachowań. Rumuńscy uczeni S. Stenesku, I. Ionesco i G. Serpoianu dowiedli, że ten drapieżnik zaczął okazywać agresję w stosunku do człowieka.
Ichtiolodzy są zdania, że ten rekin przeniknął do Morza Czarnego z Północnego Atlantyku i to poprzez systemy rzeczne! Okazało się bowiem, że gatunek ten jest genetycznie przystosowany do życia także w mało słonej wodzie. I dzięki temu rekiny katarany mogą zamieszkiwać tak nisko zasolone akweny jak np. Dnieprowski Liman. A przykład gangeskiego rekina i jego współbrata nikaraguańskiego słodkowodnego rekina dowodzi tego, że pojawienie się rekinów w Dnieprze jest całkiem możliwe!
A w Bałtyku?
Tyle koledzy z Ukrainy. Kiedy przekładałem ten materiał, to przypomniała mi się znakomita powieść Franka Schätziga pt. „Odwet oceanu”, Wrocław 2006, w której autor ukazał niektóre zagrożenia wynikające z obłędnych działań Homo sapiens ponoć sapiens, które wreszcie obracają się przeciwko jemu i jego cywilizacji. Polecam ją wszystkim, którzy lubią ekologiczne techno-thrillery.
Pojawienie się rekinów w Bałtyku jest raczej – jak na razie – bardzo problematyczne. Bałtyk jest zimnym, wysłodzonym morzem, więc niewiele gatunków oceanicznych ryb mogłoby czuć się w nim dobrze, ale czasami zdarzały się pojedyncze przypadki wejścia jakiegoś żarłacza z Morza Północnego przez Cieśniny Duńskie w zachodnie sektory Bałtyku. Już częściej odwiedzają nas waleniowate: delfiny i wieloryby, które jednak też nie bardzo mają ochotę tu zamieszkać. Przyczyna jest prosta – brak pokarmu, którym się żywią. Dlatego na stałe mieszkają tu morświny (Phocoena phocoena) i bałtyckie foki szare (Halichoerus grypus), które są ratowane przez Fokarium Stacji Naukowej Uniwersytetu Gdańskiego na Helu.
Zjawiska opisane w artykule są kolejnym dowodem na transfer gatunków śródziemnomorskich na północ, co ma związek z globalnym ociepleniem klimatu – którego, jak twierdzą niektórzy „uczeni”, ponoć nie ma. Jeżeli nic się nie zmieni, to być może jednak dojdzie do tego, że Bałtyk przestanie być w miarę bezpiecznym akwenem – przynajmniej pod tym względem – i wtargną do niego rekiny i jadowite meduzy… O ile te pierwsze są groźne ale da się ich uniknąć, to te drugie zagrażają wszystkiemu, co żyje.
I to one będą prawdziwym problemem…
Źródło – „Tajny XX wieka” nr 38/2011, s. 35
Przekład z j. rosyjskiego i komentarz –
Robert K. Leśniakiewicz ©