Miloš Jesenský, Robert K. Leśniakiewicz
Orloj i adept dr Faustusa.
Spostrzeżenie to potwierdza i dalsza okoliczność. Kopistą dzieła Táborskégo nie jest ktoś inny, tylko Martin Kraus z Jablonnego, znany bardziej pod zlatynizowanym imieniem Carchesius, który brał dwie kopy[1] groszy tygodniowo z kasy miejskiej za swoją „dokładną i sumienną pracę” od roku 1564 aż do roku 1614, kiedy to zmarł. Kiedy natrafiłem na jego imię i nazwisko, poczułem podniecenie myśliwego, który wpadł na trop grubego zwierza. A wszystko dlatego, że Carchesius był entuzjastą i adeptem, którego fascynowało dzieło niemieckiego maga i czaromistrza z Wittenbergii do tego stopnia, że w 1611 roku wydał on książkę pt. „Historia o životu doktora Jana Fausta, znamenitého čarodĕjnika, tĕž zápisích ďabelských i čářích a hrozné smrti jeho, z vlastních po nĕm nalezených spisuv všem všetečnym a bohaprázdnym lidem”. Jak widać, strona tytułowa tego traktatu nie mówi w zasadzie niczego innego, jak tylko to, że ten dziwny pisarz spotkał się z jakimiś resztkami po pisarskiej spuściźnie człowieka, którego pakt z diabłem już wtedy stał się legendarny. Te dwa słowa – Johan Faust - mówią wszystko! Carchesiusa uważa się za humanistę, przy czym się zapomina, że humanizm nie tylko głosił powrót do antycznych wzorców i kanonów myślenia i piękna, ale w swym aspekcie ezoterycznym oznaczał również nawrót do antycznych (czytaj: pogańskich) kultów i religii. Mnie osobiście kartkowanie tego rękopisu pachnie zatęchłym powietrzem tajnej biblioteki w średniowiecznym mieście, z krzywymi uliczkami, którymi przechadzał się Faust, dr John Dee czy też Alessandro hr. Cagliostro. Zdumienie nad twórczością Carchesiusa wzbudzają także jego antysemickie traktaty w rodzaju „Flagellum Judeorum” czy „Speculum Judeorum...” z lat 1603 i 1604.
Czasomierz babilońskich magów.
To, że kopista miał niedostateczną wiedzę na temat aktualnego kościelnego kalendarza, oraz inne przypiski i dodatki do „Spravy...” dają dodatkowo do myślenia. W pierwszym rzędzie napotykamy na marginesie przy ustępie mówiącym o mistrzu Hanušu, który w roku 1490 sporządził Orloja dopisano Pomyłka (zob. ilustracja 4). Dwudziesta siódma strona tego opracowania zawiera odpis niemieckiego listu napisanego w dniu 9 października 1410 roku, który mówi o tym, że konstruktorem Orloja nie jest mistrz Hanuš, ale niejaki Mikulaš z Kadane. Kopista chciał sprawić wrażenie, że treść listu jest autentyczna i dlatego umieścił tam dopisek: Ze starych ksiąg z kancelarii odgórnej wypisano w dniu 15 listopada 1628. Nie możemy jednak wątpić w wiarygodność wersji o mistrzu Hanušu. Jest nadzwyczaj dziwnym, że po Wojnie Trzydziestoletniej pojawi się po 218 latach dokument, który byłby nieznany dla takiego znawcy, jak Bohuslav Balbin, czy innych autorów, którzy pisali o Orloju aż do połowy XX wieku. Wbrew temu, z tekstu możemy wydedukować pewne informacje o zainteresowaniach jego autora. Bezpośrednio po jego niemieckim oryginale znajduje się w księdze jego przekład na czeski. W akapicie, w którym pisze się o twórcy Orloja, że: zbudował astrolabium, w którym Słońce dokonuje swego prawdziwego obiegu, jak na sferze niebieskiej, w oryginale niemieckim czytamy o tym astrolabium, że: w którym Słońce wykonuje swój prawdziwy obieg po dwunastu znakach Zodiaku i po dziewiętnastu latach swój bieg kończy na niebie.
I tutaj jest pies pogrzebany. Przez dwanaście znaków Zodiaku Słońce przechodzi przez cały rok. Aby ten fakt mógł być pokazany na Orloju, to musiał być tam wyobrażony pas Zodiaku na astrolabium. Zakończeniu biegu Słońca w czasie 19 lat jest prostym odwołaniem się do starego astrologicznego cyklu saros[2], którego używali babilońscy magowie, a który obejmuje specyficzne ustawienie względem siebie Słońca, Księżyca i gwiazd, a co ukazane jest właśnie na praskim Orloju! No i tak na zakończenie teraz wiadomo, dlaczego kopista miał problemy z chrześcijańskim kalendarzem, skoro używał on kalendarza chaldejsko-babilońskiego!
Astrologiczny komputer?...
Wymyślny mechanizm Orloja pokazuje na astrolabium położenie Słońca i Księżyca na ekliptyce, przy czym kula Srebrnego Globu ukazuje swe fazy – a zatem zegar ten spełnia funkcję planetarium i odwzorowuje ruch ciał niebieskich na niebie.
Ale to jeszcze nic, bo Orloj pokazuje cztery różne czasy:
v Czas, który jest używany do dzisiaj – dwa razy po dwanaście godzin, który na Orloju wyznaczają cyfry rzymskie – od I do XII na obwodzie astrolabium. Wszystkie te złotem wymalowane cyfry leżą we wnętrzu kręgu wyobrażającego Zwrotnik Raka. Południowa dwunastka jest w najwyższym miejscu niebieskiego pola, zaś północna dwunastka, w najniższej części czarnego pola w najciemniejszej części astrolabium. Ten czas pokazuje pozłacana wskazówka, która wskazuje także na zewnętrzny cyferblat...
v ... gdzie na ciemnoszaro-niebieskim kręgu środkowym jest wyznaczonych 24 godzin cyframi arabskimi – od 1 do 24. i są to tzw. „staroczeskie godziny”, które liczą się od momentu zachodu Słońca. Oczywiście moment zachodu Słońca zmienia się w czasie roku i zegar te zmiany uwidacznia. Wzajemne położenie Słońca, Księżyca i ekliptyki wyznaczają na Orloju trzy wskaźniki, które odmierzają czas średni słoneczny, staroczeskie godziny...
v ...jak i czas gwiezdny oraz ukazują aktualną fazę Księżyca. Czas słoneczny i położenie Słońca na ekliptyce ukazuje małe słoneczko, które przesuwa się po pasie Zodiaku, odzwierciedlając ruch Ziemi wokół niego. Położenie Słońca na ekliptyce można odczytać dzięki odpowiedniej podziałce.
v I wreszcie czas księżycowy, który możemy odczytać z jednej z tarcz zegara, na której mała srebrno-czarna kulka kręci się wokół złotej tarczy Słońca raz na około 29,5 dnia. Można także odczytać fazy Księżyca – od nowiu poprzez I kwadrę do pełni i poprzez III kwadrę znów do nowiu.
Mechaniczny model nieba.
Orloj zatem pracuje tak, jak jakiś astronomiczny czy astrologiczny program w nowoczesnych komputerach. Średniowiecznym uczonym pozwalał on na ogarnięcie jednym rzutem oka na sytuację panującą na niebie w danej chwili.
Ale to jeszcze nie wszystko. Na tarczy zegara znajdują się oznaczenia dla Zwrotnika Raka, Równika i Zwrotnika Koziorożca. Poza tym wyznaczone są pory dnia: AVRORA – zorza poranna, ORTVS – wschód Słońca, OCCASVS – zachód słońca i wreszcie CREPVSCVLVM – zmrok. Poza tym znajdowała się tam pionowa złota linia wyznaczająca miejscowy południk.[3]
A teraz mała rekapitulacja. Na zegarowej tarczy możemy zobaczyć wschody, kulminacje i zachody Słońca, Księżyca i całego pasa ekliptycznego, co znaczy, ze możemy odczytać, który znak zodiaku aktualnie wschodzi – czyli mówiąc językiem astrologów – jest w ascendencie (Asc), który góruje – tzn. znajduje się w punkcie Medium Coeli (MC), który znajduje się na zachodzie – czyli w descendencie (Dsc), a który wreszcie znajduje się najniżej - czyli w Immum Coeli (IC). Są to fundamentalne dane potrzebne każdemu astrologowi tak wtedy, jak i w dniu dzisiejszym! I tutaj głęboki ukłon w stronę mistrza dr Leszka Weresa! A teraz mały przykład:
Wyobraź sobie Czytelniku, że stoisz na praskim Staromestkim Namesti i patrzysz na Orloja. Spojrzeniem na zegarek kontrolujesz czas. Jego cyferblat czy czytnik pokaże Ci, że jest prawie – dajmy na to – godzina 13:38 Środkowoeuropejskiego Czasu Letniego - SECL (czyli 11:38 GMT). Datownik Ci powie, że jest dzień np. 18 czerwca. Twój zegarek jest tworem rewolucji naukowo-technicznej, która trwa od połowy XIX wieku.
A teraz przenieśmy wzrok na Orloja, który niestrudzenie odlicza czas od ponad 500 lat – od połowy tysiąclecia. Ukazuje on godzinę 13:38 SECL dnia 18 czerwca, co widać na podziałce kalendarza. Słońce znajduje się na 27* Bliźniąt i za trzy dni wstąpi do konstelacji Raka – nastąpi letnie przesilenie. Symbol Słońca znajduje się niemal przy samym skraju tarczy zegarowej, zakrywa niemal złoconą wskazówkę. Wskazówka wskazuje pomiędzy godziną XI a XII dwunastogodzinnego cyferblatu. Druga wskazówka pokazuje pomiędzy 15 a 16 czeską godziną na skali dwudziestoczterogodzinnej, która obejmuje całą tarczę zegara. Ze względu na datę, dwudziestoczterogodzinnik jest w granicznym położeniu – jego godzina 24 znajduje się naprzeciw godziny VIII wieczorem, bowiem zachód Słońca w Pradze na ten dzień przypada na godzinę 20:13 SECL. Księżyc jest w znaku Strzelca na dwa dni przed pełnią. Sześciokątna gwiazdka na wskaźniku zamocowanym przy znaku Barana w Zodiaku wskazuje pomiędzy V a VI godziną po południu, co oznacza, że jest godzina 05:11 czasu gwiezdnego. Złote słoneczko znajduje się pomiędzy 5 a 6 linią planetarnych godzin – co oznacza, że jest teraz 5 planetarnych godzin i 44 minuty. W tej chwili widzimy, jak wschodzi konstelacja Panny, góruje znak Bliźniąt, a zachodzą Ryby, zaś Strzelec znajduje się w IC.
A teraz spójrz Czytelniku na Twój zegarek i powiedz, czy jest on w stanie podać te dane, które możesz odczytać z tarcz Orloja???...
Czasomierz tajnego stowarzyszenia?
Z powyższego wynika, że Orloj nie służył tylko jako zwyczajny zegar dla mieszczan czy kupców praskich, ale nade wszystko dla uczonych owego czasu – głównie astrologów i astronomów. W tym kontekście do dzisiaj są obowiązujące słowa, które Táborský napisał w swym dziele 400 lat temu: Kto nie zna się na wiedzy gwiaździarskiej, temu ten zegar niczego nie powie więcej, ponad to, która jest właśnie godzina.
Orloj był ściśle związany z astrologią, a także z innymi hermetycznymi naukami. Pod daszkiem umieszczonym nad Orlojem znajdowała się ongi tabelka godzin planetarnych. Ukazywała ona, który planetarny władca panował nad daną godziną dnia, przy czym każdy dzień tygodnia zapoczątkowywała inna planeta. W tym czasie było ich tylko siedem znanych planet ustawionych wedle odległości od Ziemi w tym porządku – patrz tabelka 1.
Niedziela była dniem Słońca (dies Solis, Sunday, Sonnentag) i dlatego władcą jej pierwszej planetarnej godziny było Słońce. Potem według kolejności następowało to według uszeregowania planet. Drugiej niedzielnej godzinie planetarnej patronowała Wenus, trzeciej Merkury, czwartej Księżyc, piątej Saturn, szóstej Jowisz i siódmej Mars. O ósmej trzeba było zaczynać od nowa i znów patronem było Słońce, itd.
Pierwsza poniedziałkowa godzina planetarna była pod patronatem Księżyca (dies Lunae, Monday, Montag). Wtorek jest dniem Marsa, środa – Wenus, czwartek - Jowisza, piątek – Wenus (Friday, Freitag – od germańskiej bogini Frei, utożsamianej z Wenus), sobota – Saturna (Saturday). Działanie planetarnych władców odgrywało szczególnie kluczową rolę przy wszelkich operacjach magicznych i alchemicznych. Tabela umieszczona na Orloju wskazywała tylko dwanaście dziennych godzin. Władców godzin nocnych trzeba było szukać tam, gdzie rząd planet następował w dalszym ciągu. Po niedzielnym dziennym szeregu planet następowały nocne godziny, takie jak dzienne godziny dla czwartku, w poniedziałek jak w piątek, itd. – patrz tabelka 2.
Do tego te nierówne godziny – tzw. „czeskie”. Tak naprawdę, to były to nierówne godziny, ale rzecz w tym, że tak liczono czas w starożytnym Egipcie, Babilonii i Chaldei! Niektórzy uczeni dowiedli, że podział doby na godziny dzienne i nocne miał sens tylko i wyłącznie na szerokości geograficznej platońskiej Atlantydy...[4]
Galeria archetypów.
Kiedy wrócimy do przedstawienia, jakie dzień w dzień odbywa się na Orloju, to ujrzymy przedziwną inscenizację. Śmierć wydzwania mijające godziny ciągnąc za sznurek dzwonka i gorliwie dzwoni, jakby prowadząc złowieszczy dance macabre. Chciwiec naprzeciwko niej kręci głową i pozostałe figurki także się poruszają. Otwierają się dwa górne okienka z niebieskimi szybkami na krótki czas i następnie przechodzi w nich pochód Apostołów, aż się zamkną i zapieje nad nimi kogut.
Ta scena, która stała się z biegiem czasu atrakcją turystyczną dzięki pochodowi Apostołów, ma dziś niewiele wspólnego z okultystycznymi i po trochu złowieszczymi detalami Orloja. Apostołowie byli umieszczeni tam w roku 1865, a ich dzisiejsze figurki dopiero w 1945 roku. Figurki Apostołów, pogodne i czasami nawet rubaszne, ostro kontrastują z ponurymi i demonicznymi maszkarami na gotyckim otoczeniu cyferblatu, czy tajemniczymi i dziwnymi postaciami na kamiennych konsolach pod gotyckimi baldachimami, które są – w przeciwieństwie do Apostołów – autentycznymi elementami architektury Orloja. Już w czasie budowy Orloja, który w odróżnieniu od innych europejskich zegarów astronomicznych nie został umieszczony na kościele czy katedrze, ale na świeckiej budowli, nie znaleźlibyśmy n i c z e g o , co przypominałoby chrześcijańską symbolikę. Zamiast posążków Apostołów, świętych Pańskich czy samego Chrystusa, widzimy galerię postaci pod patronatem postaci Śmierci. Polichromowane drewniane figurki Śmierci, Utracjusza, Chciwca, Rozpustnika, Astrologa, Filozofa, Kronikarza i Anioła z mieczem należą do apokaliptycznego scenariusza, jak do pasjansa.
Spróbujmy zanalizować te postacie, które są archetypami hermetycznego symbolizmu. Zaczniemy od prawej strony cyferblatu. Figurka kościotrupa przesypującego przeszłe godziny i dzwoniącego każdemu umierającemu jest symbolem przemijalności świata, jego śmierć, zagładę, ale także i odrodzenie. Figurka mężczyzny z turbanem na głowie i lutnią symbolizująca Rozpustę jest tutaj w szerszym kontekście pojmowana jako Ludzkość stojącą na rozdrożu pomiędzy rozkoszą i pięknem, a poddaństwem i obowiązkiem. Po lewej stronie znajdziemy starego Skąpca z workiem pieniędzy w lewej i kijem w prawej ręce, a obok niego Utracjusz przegląda się w lusterku. Pierwszy z nich jest alegorią zbierania majątku i władzy (worek i kij to symbole magicznej siły wiedzy), zaś drugi symbolizuje samouwielbienie, która z współgra z nadużywaniem tych rzeczy doczesnych.
A czyż nie przypominają one postaci znanych z „diabelskiego alfabetu” Wielkich Arkanów Tarota? A skąd pochodzi Tarot? Tarot jest wiedzą tajemną z Atlantydy!
Wstęp do Apokalipsy.
Największą i najwyraźniejszą postać Orloja znajdujemy po lewej stronie od tarczy kalendarza. Jest to Anioł dzierżący w prawej ręce tarczę z krzyżem, zaś w lewej płomienisty miecz skierowany ostrzem do góry – a zatem symbolizującego Anioła Apokalipsy. Obok niego jest figurka Filozofa, człowieka z piórem i zwitkiem pergaminu – symbolizującego oczywiście Filozofa Hermetycznego – którego życie jest poświęcone poszukiwaniu ukrytych prawd. Po prawej stronie kalendarza możemy zobaczyć na konsolach figurkę Astrologa – człowieka z turbanem na głowie i lunetą w ręku, który jest bardziej astrologiem, niż astronomem i symbolizuje Uczonego, który posiadł wiedzę o powiązaniach ze sobą makro- i mikrokosmosu.[5] Obok niego jest Kronikarz z księgą w ręku, co symbolizuje konieczność poznania i studiowania dawno przeminionych wydarzeń...
Poza Aniołem na frontonie jest jeszcze jedno gotyckie popiersie przedstawiające innego anioła dzierżącego w rękach wstęgę z jakimś zatartym przez czas napisem. Symbolika tej postaci jest nam nieznana. Może to była po prostu sentencja w rodzaju: Pamiętaj, że każda godzina może być twoją ostatnia godziną? Wszak Średniowiecze lubowało się w tego rodzaju ozdobnikach i jeżeli wiek XX i XXI nazywa się „cywilizacją śmierci” – to jak w takim razie należałoby nazwać Średniowiecze i Odrodzenie, kiedy to z rąk morderców spod znaku Świętej Inkwizycji w Europie spalono, zamęczono, uwięziono i zagłodzono, zakatowano na śmierć ponad 10 mln niewinnych ludzi, a w Afryce, Azji i Ameryce w imię Chrystusa eksterminowano całe narody???
Jaki jest cel ustawienia galerii tych niezwykłych postaci? Jeżeli przyjrzymy się dobrze ich kompozycji – dojdziemy do niepokojącego wniosku. Postacie umieszczone wyżej: Śmierć, Rozpustnik, Utracjusz i Skąpiec tworzą myślową jedność – pod władzą Śmierci, która przychodzi jak nieproszony gość – nie mają jakiejkolwiek przyszłości przed sobą. Umieszczenie ich wyobrażeń przy cyferblacie wyznacza kres już policzonych dni wyznawców Mamony.
Druga grupa figurek znajduje się przy kalendarzu – i ewidentnie chodzi tutaj o dłuższy okres czasu mierzonym miesiącami czy latami, „aż kiedy wypełni się czas”. Dominująca postać Anioła z mieczem w ręku symbolizuje Apokalipsę – koniec świata, z którego popiołu powstanie świat nowy. Figurki Filozofa i Astrologa wskazują przy tym, że należy badać i zbierać metafizyczne prawdy i szukać pomocy w starych źródłach, także w badaniu przebiegających właśnie wydarzeń. Postać Astrologa wskazuje przy tym, że należy patrzeć w niebo, by dostrzec w porę nadciągającą zagładę, która w przyszłości nadejdzie z Kosmosu – być może w postaci asteroidy czy komety... Kiedy to się stanie, praski Orloj odliczy ostatnie miesiące, dni i godziny, aby Śmierć ostatni raz dała znać swym dzwonieniem, że ostatni bój pomiędzy Dobrem a Złem właśnie się zaczął...
Tyle dr Jesenský.
Zegar Nowej Epoki?
Jadąc z Bratysławy do Krásna nad Kysucou, gdzie Miloš mieszka, zastanawialiśmy się raz jeszcze nad tym dziwnym zegarem i jego symboliką. Oczywiście mogła ona nawiązywać do Armageddonu spowodowanego impaktem komety – co z praskiego Orloja odszyfrował swego czasu Mikołaj Kopernik (1473-1543) i wnioski zawarł w swym tajemniczym traktacie „De astro minante”, którego wszystkie egzemplarze spaliła Święta Inkwizycja w czasie jakiegoś z licznych w tych czasach auto da fé... Inna rzecz, czy Wielki Toruńczyk obserwował właśnie kometę? W opracowaniu „Atomowa wojna bogów” dr Jesenský udowadnia, że to, co obserwowali ówcześni astronomowie i nazywali „kometami” wcale nie musiało nimi być... Mogły to być np. kosmoloty czy planetoloty należące albo do obcej Cywilizacji Naukowo-Technicznej, albo – co jest równie prawdopodobne – do którejś z cywilizacji ziemskich, które poprzedzały naszą własną...
Niewątpliwie symbolika ta jest związana nade wszystko z nadejściem nowej epoki zodiakalnej – Epoki Wodnika, co ma nastąpić już w bieżącym stuleciu – a dokładnie pomiędzy rokiem 2016 a 2025. Przewrót jaki wniesie ona w nasze, ludzkie myślenie rzeczywiście będzie definitywnym końcem świata dla niektórych ludzi, światopoglądów czy religii. Być może spotkanie z Obcymi przyczyni się walnie do tego przewrotu – stąd postać Astrologa czy Astronoma patrzącego w gwiazdy, skąd mają przybyć Tamci – Przybysze z innego świata... To kolejny aspekt sprawy.
Jest jeszcze trzeci – aspekt, że tak powiem, techniczno-historyczny. Dotyczy on samej konstrukcji Orloja i jemu podobnych urządzeń w Średniowieczu. Postawiliśmy bowiem pytanie, co mogło być wzorcem do budowy tak szalenie precyzyjnego urządzenia w czasach totalnej ciemnoty, wspieranej i utrzymywanej przez Kościół? Doszliśmy do wniosku, że najprawdopodobniej w czyjeś zdolne ręce człowieka o otwartym umyśle wpadł egzemplarz maszyny nazwanej w XX wieku „kalkulatorem z Rodos” czy „kalkulator z Antikithiry” a znalezionej w Morzu Egejskim, we wraku egipskiego statku. Opiera się on na cyklu syriuszowym opracowanym i stosowanym w Egipcie[6], dzisiaj już zupełnie zapomnianym. A jeżeli w Egipcie, to także w Babilonii i Chaldei, bowiem uczeni tych krajów ściśle współpracowali ze sobą, i to bez względu na dzielące ich różnice religijne i polityczne! Otóż kalkulator ten wystarczyło odrobinę zmodyfikować i powiększyć do odpowiednich rozmiarów, by otrzymać mechanizm Orloja. I innych zegarów astronomicznych średniowiecznej Europy też. To wyjaśnia także fakt, że konstruktor Orloja pracował w oparciu o posiadane plany. Dla człowieka znającego sposoby obliczania położenia ciał niebieskich i znającego niuanse kalendarzy juliańskich i gregoriańskich fraszką jest dostosowanie wskazań zegara astronomicznego do określonej długości i szerokości geograficznej miejsca, w którym tenże zegar ma powstać. Czy te kalkulatory były wynalazkiem bliskowschodnim – egipsko-chaldejskim, który do Europy przywędrował z Arabii, (a na co mogą wskazywać turbany na głowach figurek przy tarczach Orloja!!!), czy stanowią artefakty z przepastnej czeluści Czasu, kiedy to na Ziemi panowało potężne Imperium Atlantydy, w którym posługiwano się m.in. takimi kalkulatorami? Jest to kolejny dowód na jego istnienie, bowiem „maszyna z Antikithiry” istnieje realnie i do dziś dnia właściwie nie wiadomo, kto ją skonstruował i kiedy.
Osobiście nie dziwimy się, że Orloj powstał w Pradze. Wszak to miasto było onegdaj stolicą nauk tajemnych, szczególnie za panowania cesarza Rudolfa II Habsburga (1552-1612), który ustanowił nawet mecenat nad alchemikami i innymi uczonymi, zajmującymi się naukami z pogranicza. On nie był wariatem, jak to usiłowano mu wmówić, a co kosztowało go część swej władzy na rzecz brata Macieja! Wiąże się z nim kolejna tajemnicza postać i kolejne polonicum – a chodzi tutaj o postać alchemika Michała Sędziwoja albo Sendivogiusa Polonusa zwanego także Cosmopolitą (1566-1636), NB jedynego alchemika, któremu ponoć powiodło się w życiu, o czym kiedy indziej! Czechy i Słowacja, to krainy bez dostępu do morza, i dlatego tamtejsi ludzie zwrócili się tam ku niebu – ku czarnemu oceanowi Kosmosu...
Tak czy inaczej rozwiązuje to zaledwie część tajemnicy praskiego Orloja i wygląda na to, że wielu rzeczy z nim związanych nie dowiemy się już nigdy... – no chyba, że uda się nam cofnąć czas i sprawdzić rzecz in situ i ab ovo.
[1] Razem 120 groszy.
[2] Saros to wspólny okres miesiąca synodycznego (równego 233 takim miesiącom) i miesiąca smoczego (równego 242 takim miesiącom). 1 saros równa się 18 lat zwrotnikowych i 11,3 dnia = 6585,3 dnia. Po upływie 1 sarosu powtarzają się podobne do siebie zaćmienia Słońca i Księżyca. W okresie 1 sarosu następuje około 42 zaćmień Słońca i około 28 zaćmień Księżyca. Sarosy zostały odkryte przez starożytnych astronomów chaldejskich – „Encyklopedia Millenium”, edycja 2001.
[3] Dla Pragi wynosi on 14*21’E.
[4] Zob. L. Zajdler – „Atlantyda”, Warszawa 1980.
[5] Astrolog z lunetą mógł zostać wyrzeźbiony dopiero po 1609 roku, po odkryciu przez Galileusza lunety astronomicznej. Być może po 1609 roku przeprowadzono renowację zegara i wyrzeźbiono nowe figurki, które wyposażono w najnowocześniejsze osprzętowanie techniczne, jakim był m.in. teleskop.
[6] Zainteresowanych odsyłamy do opracowania Arnolda Mostowicza pt. „My z Kosmosu”, Warszawa 1978.